To jest układ, nie ma co ukrywać
„Pomysł na inicjatywę zrodził się z potrzeby. Z potrzeby uregulowania i uzdrowienia samorządu terytorialnego, […] z obserwacji co złego dzieje się w samorządzie, jaki rak toczy ten samorząd i okazało się, że to nie jest problem tylko Łodzi. To jest problem także Warszawy, to jest problem także mniejszych miast, mniejszych gmin, ale nie tylko miast i gmin, także powiatów i całych województw, czyli generalnie problem globalny w całym kraju” – mówi Daniel Walczak, jeden z liderów akcji #STOPsynekurom, członek stowarzyszenia „Tak dla Łodzi”.
„Obecny system samorządowy pozwala radnemu na zatrudnienie w spółce komunalnej. To patologiczny układ. Jawna i zgodna z obecnym systemem korupcja polityczna” – mówi Rafał Górski, rozpoczynając kolejną rozmowę w cyklu podcastów Tygodnika Spraw Obywatelskich „Czy jesteś świadomy?”. Gościem spotkania jest Daniel Walczak, jeden z inicjatorów i przedstawicieli inicjatywy „STOPsynekurom”. Czym dokładnie są synekury? Czemu są one tak niebezpieczne? I na czym polega akcja #STOPsynekurom?
Synekura i akcja #STOPsynekurom. A cóż to takiego?
Synekura, zwana również „ciepłą posadką” i „korytkiem”, to dobrze płatna posada niewymagająca od zatrudnionego zbytniego wysiłku. Jest to układ, dzięki któremu polityk, jak chociażby radny, dostaje posadę na wysokim stanowisku w spółce samorządowej. Często zatrudnienie to nie tylko nie wynika z posiadania przez niego doświadczenia i kwalifikacji, ale również sama posada jest tworzona z myślą o zatrudnieniu danego polityka powiązanego z konkretną partią polityczną na czas jego kadencji jako radnego.
W celu przeciwdziałania temu procederowi zorganizowano akcję #STOPsynekurom, będącą zarówno inicjatywą społeczną, jak i projektem ustawy, która wprowadzałaby zakaz łączenia mandatu radnego wszystkich szczebli jednostek samorządu terytorialnego z pracą w spółkach, fundacjach i urzędach z nimi powiązanych. „Projekt jest projektem bardzo daleko idącym, ponieważ zrównał pewien status gmin, powiatów i województw na gruncie całego kraju […] a wiadomo, że sytuacja każdej gminy jest inna” – tłumaczy Walczak.
Jako przedstawiciel akcji stwierdza, że ustawa ta powinna objąć wszystkie duże miasta. Proponuje również wyłączenie pewnych grup zawodowych, jak chociażby nauczycieli, czy lekarzy, gdyż nie mogą oni przerwać pracy na czas kadencji radnego miasta, czy powiatu. Obecnie akcja #STOPsynekurom obejmuje tylko radnych, jednak trwają prace nad tym, aby poszerzyć ją również o urzędników samorządu terytorialnego, którzy podobnie jak radni korzystają ekonomicznie na posiadaniu synekur w różnorodnych spółkach samorządowych na terenie całej Polski. Walczak ma nadzieję, że inicjatywa nie tylko przyczyni się do rozwiązania problemu, ale także rozpocznie debatę o stanie samorządów.
Nikt nie jest niewinny i nikt nie jest bez winy
Synekura jako układ polityczny, wbrew nasuwającym się skojarzeniom z nepotyzmem jedynie partii znajdującej się u władzy, odnosi się do każdej partii politycznej, niezależnie od tego, po której stronie sceny politycznej się ona znajduje. Jest to więc proceder uprawiany zarówno przez prawicę, lewicę, jak i centrum. Swego rodzaju legalna korupcja polityczna, która ma miejsce na każdym szczeblu władzy ustawodawczej.
Jako jeden z przykładów Walczak wymienia Tomasza Kacprzaka, radnego rady miejskiej miasta Łodzi z ramienia PO, poprzednio pracującego jako wicedyrektor w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Niedługo po czwartym już objęciu kadencji jako radnego, Kacprzak został zatrudniony w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania, gdzie jak możemy się domyślać, uzyskał wysokie stanowisko bez konieczności wspinania się po szczeblach kariery. Co więcej, nie ze względu na posiadanie odpowiednich kwalifikacji do wykonywania tego zawodu, a właśnie dlatego, że jest osobą powiązaną z konkretną partią polityczną.
Innym przykładem podanym przez Walczaka jest sprawa obecnej wiceprezydent miasta Łodzi – Małgorzaty Moskwy-Wodnickiej. Z chwilą powołania na urząd wiceprezydenta została ona bowiem zastąpiona na swoim stanowisku w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania przez radną – Agnieszkę Wieteską, która podobnie jak jej poprzedniczka powiązana jest z SLD. Doszło więc tutaj do wymiany pomiędzy politykami z ramienia tej samej partii, dzięki czemu, co podkreśla Walczak, balans władzy posiadanej przez nią w tej spółce pozostał bez zmian.
Małe a szkodzi, czyli synekura jako problem systemowy
Cóż w tym jednak takiego strasznego, że osoby powiązane z partiami pracują w spółkach samorządowych? Skąd wiadomo, że nie posiadają odpowiednich kwalifikacji? A jeżeli nie, to czemu powinniśmy z góry zakładać, że jest to normą, jeżeli chodzi o ich zatrudnianie? Może tylko niektórzy z nich to tzw. czarne owce, a cała reszta to wykwalifikowana kadra pracowników wysokiego szczebla? Nie ma z tym wtedy żadnego problemu, prawda? „Jeżeli wychodzimy z takiego założenia, to niech będą przeprowadzane jawne konkursy, niech będą przeprowadzane transparentne procedury zatrudniania, tym bardziej transparentne, bo dotyczy to osób publicznych” – podkreśla Walczak.
W swojej szerszej wypowiedzi na ten temat uwypukla on jednak nie tyle problem braku jawności konkursów i przetargów, ile rozdawania etatów politykom bez ich przeprowadzania. Wspomina między innymi słowa Agnieszki Wieteski, która „sama przyznała, że dostała to zatrudnienie bez konkursu”. Co więcej, „często mamy też sytuację, gdzie ten urzędnik pracuje niekoniecznie w spółce samorządowej na terenie gminy, w której urzędzie pracuje, ale w spółce gminy sąsiedniej” – stwierdza Walczak. Wyraźnie podkreśla, że problem nie polega na tym, iż władze spółki nie ujawniają informacji na temat procesu zatrudniania radnych, ale na intencjonalnym łamaniu procedur i tzw. oszukiwaniu systemu w celu posadzenia polityka sprzymierzonego z daną partią w roli figuratywnego pracownika wysokiego szczebla, mającego realny wpływ na działanie spółki.
Zgodnie ze słowami Walczaka, zależność powstająca pomiędzy politykiem sprawującym pieczę nad władzą wykonawczą i wynikająca z pracy w spółce, która bezpośrednio tej władzy podlega, może doprowadzić do tego, że będzie on spolegliwy wobec tej władzy, a tym samym przyczynić się „do gorszego nadzoru nad wójtem, burmistrzem, prezydentem miasta, starostwem powiatowym, czy w województwie”.
Można wręcz powiedzieć, że układ ten doprowadza do upolitycznienia spółek samorządowych, które z racji podlegania pod kontrolę samorządu terytorialnego powinny pozostać niezależne od wpływu polityków, aby zapewnić odpowiedni nadzór nad działaniami zarówno spółki, jak i samorządu.
Z rozmowy z Walczakiem wyraźnie wynika, że problem posiadania synekur dotyczy zarówno radnych, urzędników, jak i innych działaczy partyjnych wszelkich ugrupowań. Ich członkowie poprzez pracę na wysokich stanowiskach (członek rady nadzorczej, wicedyrektor, dyrektor) niejako doprowadzają do zawłaszczenia Polski i życia Polaków przez partie polityczne, dzięki czemu mają one bezpośredni wpływ na różne aspekty naszego życia. Przy czym dodatkowo zapewniają one swoim członkom intratne źródło pozyskiwania pieniędzy. Jest to proceder uprawiany na szeroką skalę na terenie całej Polski, którego szkodliwość powinna już dawno zostać rozpoznana. Do tej pory jednak żadna partia polityczna nie próbowała mu zapobiegać. Obecnie jednymi z zainteresowanych przeciwdziałaniu synekurom są poprzedni członkowie Wiosny (teraz Lewicy) i Szymon Hołownia, lider partii Polska2050.
Inicjatywę #STOPsynekurom poparło wiele organizacji, takich jak „Tak dla Łodzi”, „Łódź dla ludzi”, „Kraków dla Mieszkańców”, stowarzyszenie „Wolne Miasto Warszawa”, „Kongres Ruchów Miejskich”, „Obywatele RP” i „Fundacja Wolności”. Obecnie oparta na niej ustawa od roku znajduje się zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, oczekując na debatę, która ma się odbyć po świętach Wielkiej Nocy. W celu dołączenia lub poparcia inicjatywy wystarczy wysłać zgłoszenie na stopsynekurom@gmail.com.
Wysłuchaj całej rozmowy #STOPsynekurom
Chcesz wiedzieć więcej?