Felieton

Wiek klęsk i katastrof

powódź Cebu, Filipiny
powódź Cebu, Filipiny fot. J Lloa z Pixabay

Piotr Wójcik

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 47 (2020)

Liczba klęsk żywiołowych od lat 60. XX wieku wzrosła dziesięciokrotnie. Odpowiadają za to przede wszystkim katastrofy związane z warunkami atmosferycznymi. W latach 1990-2019 71% klęsk żywiołowych było spowodowanych gwałtownymi opadami deszczu i ich bezpośrednimi skutkami. A to tylko jeden z problemów ekologicznych czekających nas w nadchodzących latach.

Koronawirus sprawił, że przestaliśmy się zajmować innymi problemami. Nawet służba zdrowia przestawiła się niemal już tylko na ratowanie ludzi chorych na COVID-19, tymczasem pozostali umierają. I to masowo – liczba zgonów w październiku była o połowę wyższa niż rok wcześniej, a w listopadzie jest już dwa razy wyższa. Koronawirus to, koronawirus tamto, statystyki zakażeń koronawirusem, zgony z powodu koronawirusa i tak dalej.

Tymczasem świat nie zatrzymał się jak zamrożona część gospodarki. Jego problemy nagle nie zniknęły tylko dlatego, że zaczęliśmy kierować oczy na jeden z nich – nawet jeśli jest on w tym momencie najważniejszy.

Tego, że nadchodząca dekada będzie epoką niepokojów i gwałtownych przemian, mogliśmy być pewni jeszcze przed tym, gdy świat dowiedział się o pierwszym chorym na COVID-19. Nawarstwiające się napięcia ekologiczne, ekonomiczne oraz społeczne muszą prędzej, czy później wybuchnąć. I mogą one wybuchnąć w tak dramatyczny sposób, że pandemię koronawirusa będziemy wspominać z rozrzewnieniem.

Zapalne regiony

Australijski think-tank „Institute for Economics and Peace” postanowił wszystkim przypomnieć o naszych zapomnianych ostatnio wyzwaniach w raporcie „Ecological Threat Register 2020”. Czekające nas problemy ekologiczne będą napędzać napięcia międzynarodowe, przeradzając się w lokalne konflikty, których skutki będziemy pośrednio odczuwać na całym świecie.

Właściwie trudno wskazać państwo, które byłoby całkowicie bezpieczne w nadchodzących dekadach – 141 państw świata jest narażonych na co najmniej jeden ekologiczny czynnik ryzyka, a 19 z nich musi się mierzyć z czterema lub więcej; 6,4 miliarda ludzi żyje w państwach, które są narażone na średnie lub wysokie ryzyka ekologiczne, w związku z czym do 2050 roku jedna trzecia z nich prawdopodobnie będzie zmuszona do zmiany miejsca zamieszkania. Fala migracji z jesieni 2015 roku będzie zupełnie nieporównywalna z tą, którą mogą uruchomić nadchodzące katastrofy ekologiczne. Katastrofy, którym niemal zawsze towarzyszą napięcia społeczne lub konflikty zbrojne. Co drugi kraj mierzący się z największą ekspozycją na ryzyka ekologiczne należy też do najmniej pokojowych państw świata według „Global Peace Index”.

Które regiony świata są najbardziej zapalnymi miejscami na globie? To przede wszystkim Afryka Subsaharyjska z Sahelem i pograniczem Angoli i Mozambiku. Trzy czwarte państw Afryki Subsaharyjskiej jest wystawionych na wysokie czynniki ryzyka ekologicznego. Bardzo niebezpieczne w nadchodzących latach będą (i zresztą już są) także Afryka Północna (Maghreb), Azja Południowa oraz Bliskich Wschód. Stosunkowo najbezpieczniej mogą się czuć państwa Europy i obu Ameryk. Stosunkowo, więc na pewno nie w pełni bezpieczne. Bez wątpienia do państw Europy i Ameryki Północnej będą dochodzić fale wtórne, chociażby w postaci migracji ludności – do Europy z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, a do Ameryki Północnej z krajów Ameryki Środkowej.

Wody i chleba

Kluczowym problemem ekologicznym nadchodzących dekad będzie dostęp do wody. Ryzyko braku wody jest wysokie lub ekstremalne w 46 państwach, zamieszkiwanych przez ponad 2,6 miliarda ludzi.

Już teraz mają one problem z zaopatrzeniem ludności w wodę lub dostawy te są poważnie zagrożone. Kłopoty z wodą są napędzane przez kombinację trzech czynników – ocieplania się klimatu, gwałtownie rosnącej liczby ludności oraz coraz mniej regularnych opadów deszczu (okresy suszy są przeplatane przez gwałtowne ulewy). Do 2040 roku w krajach o wysokim lub ekstremalnym ryzyku braku wody będzie mieszkać prawie 5,5 miliarda ludzi – zamieszkiwać będą 59 państw, w tym Chiny i Indie. Ilość wody dostępnej na mieszkańca Ziemi spadła o ponad połowę od lat 60. Równocześnie o 270 procent wzrosła liczba notowanych na całym świecie konfliktów zbrojnych dotyczących źródeł wody. Przy tym zużycie wody jest niezwykle zróżnicowane. Kraje rozwinięte zużywają dziesięć razy więcej wody w przeliczeniu na osobę niż państwa rozwijające się. Co gorsza, zużycie to nieustannie rośnie.

Rekordowo niski poziom wody w Wiśle (2015 r.)
„Rekordowo niski poziom wody w Wiśle” by Kancelaria Premiera / CC BY-NC 2.0 (2015 rok)

Woda jest niezbędna nie tylko do picia, ale też do produkcji żywności – nawadniania pól lub pojenia zwierząt hodowlanych. Brak wody odbija się więc także na dostawach żywności. Obecnie dwa miliardy ludzi nie może być pewnych, że nie będzie chodzić głodne. Do 2050 roku ich liczba może wzrosnąć do 3,5 miliarda. O 260 milionów ludzi – czyli 32 procent – wzrośnie też liczba osób niedożywionych. Z najniższym bezpieczeństwem żywnościowym borykają się państwa Afryki Subsaharyjskiej, w której ponad połowa ludności ma wysoką ekspozycję na ryzyko głodu. Pod względem dostępu do jedzenia najbezpieczniejsze są kraje Europy i Ameryki Północnej, jednak nawet tam 8 proc. populacji nie może być pewna, że głód nie zajrzy jej w oczy w niedalekiej przyszłości.

Na całym świecie na niedożywienie cierpią obecnie 822 miliony ludzi. To oznacza wzrost o 36 milionów od 2018 roku.

Z powodu pandemii COVID-19, która przerwała wiele łańcuchów dostaw, problem głodu będzie się pogłębiał, a rok 2021 może być najgorszy pod tym względem od dekad.

Epoka żywiołów

Z powodu przemian klimatycznych z każdym rokiem mieszkańcy świata doświadczają większej liczby klęsk żywiołowych różnego rodzaju. A dokładnie doświadczają ich dziesięć razy częściej niż w latach 60. Jeszcze w 1960 roku zanotowano 39 poważnych przypadków katastrof naturalnych. W 2019 roku było ich już 396. Odpowiadają za nie przede wszystkim incydenty związane z warunkami atmosferycznymi. W latach 1990-2019 aż 71 procent klęsk żywiołowych było spowodowanych gwałtownymi opadami deszczu. Zdecydowanie najbardziej narażonym na ten rodzaj ryzyk jest region Azji i Pacyfiku – prawie jedna trzecia katastrof naturalnych w ostatnich 30 latach miała miejsce właśnie tam. W ostatnich trzech dekadach w porównaniu do lat 1945-1990, liczba ofiar zmarłych w wyniku klęsk żywiołowych na całym świecie wzrosła o 42 procent.

W samym 2019 roku z powodu klęsk żywiołowych trzeba było przesiedlić 25 milionów ludzi, z czego 5 milionów w Indiach.

Najwięcej jednak klęsk żywiołowych doświadczają Stany Zjednoczone (705 przypadków od 1990 roku) i Chiny (560 przypadków w ostatnich trzech dekadach). Co gorsza, będzie tylko gorzej. Jeśli z powodu topnienia lodowców poziom mórz podniesie się o 2 metry, to 200 milionów ludzi straci swoje dachy nad głową. Nie jest to wcale nieprawdopodobny scenariusz.

Koniec spokoju

Pandemia koronawirusa zwaliła nam się więc na głowy w najgorszym możliwym momencie. Akurat wtedy, gdy świat stoi przed gigantycznymi wyzwaniami ekologicznymi, a państwa świata, wiedzione partykularnymi interesami, niespecjalnie chcą wspólnie przedsięwziąć niezbędne działania. Zamiast współpracy mamy coraz większe napięcia międzynarodowe, chociażby między USA i Chinami. Nawet Zachód przestał być monolitem i powstają w nim pęknięcia – czy to między USA i UE, czy w obrębie UE.

Stosunki między narodami stają się coraz częściej bilateralne, a zaufanie do organizacji międzynarodowych spada. Rośnie za to asertywność państw narodowych, które coraz częściej starają się radzić sobie z problemami na własną rękę.

Czego koronnym, nomen omen, przykładem jest pandemia COVID-19 w Unii Europejskiej, w której państwa członkowskie prowadzą własne polityki antyepidemiczne, czasem zupełnie odmienne. Tymczasem nie od dziś wiadomo, że najlepszym zabezpieczeniem jest silna sieć sojuszy i więzi międzynarodowych. Sprawdzały się one w czasach, gdy głównymi zagrożeniami były wojny i konflikty zbrojne. Sprawdzą się także w czasach, gdy zagrożenia mają charakter ekologiczny. Skutki są przecież bardzo podobne – tak właściwie nieistotne jest, czy ludzi giną lub tracą dach nad głową z powodu klęski żywiołowej, czy wojny.

Narodowy Instytut Wolności – logo Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich – logo

Tekst przygotowany przez Instytut Spraw Obywatelskich w ramach projektu „Instytut Spraw Obywatelskich – łapiemy wiatr w żagle” sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 47 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Świat

Być może zainteresują Cię również: