Wielka Orkiestra Liberalnej Hipokryzji
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy pod batutą Jerzego Owsiaka stała się już nie tylko pretekstem do udawania, że charytatywne i obywatelskie zrywy są w stanie zastąpić publiczną służbę zdrowia i państwo, ale też zaczęła służyć do zagłuszania sumień tych, którzy nie chcą dokładać do wspólnego budżetu. Nie ma w tym przypadku – na czele pochodu marszu hipokrytów dumnie kroczy Jerzy Owsiak, „zbawiciel” polskich szpitali, któremu Polski Ład zabrał zawrotne tysiąc złotych.
Gdy pod koniec grudnia czuję, że wielkimi krokami zbliża się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, to już wiem, że za chwilę tak naprawdę zacznie się Wielki Festiwal Liberalnej Hipokryzji.
Państwo okrada, Owsiak zbawia?
Ludzie, którzy na co dzień uwielbiają psioczyć na rozdawnictwo, podatki, rozdęte i nieefektywne państwo, nierobów i roszczeniowców na socjalu, na początku stycznia zamieniają się w zatroskanych obywateli chcących dosłownie i w przenośni światełko do nieba uchylić wszystkim chorym dzieciom w Polsce. Z dumą więc wrzucają monety do puszeczek, przypinają serduszka do kurtek i chełpią się tym, że w ten sposób ratują szpitale. Oczywiście nie neguję, że wśród zbierających datki i wrzucających do puszki nie brakuje też osób, które po prostu chcą pomóc i nie analizują szczegółowo otoczki politycznej wokół WOŚP. Ale zarazem nie ukrywajmy – opisana przeze mnie tendencja wśród części zwolenników jest widoczna, a zamieszanie wokół Polskiego Ładu tylko ją uwypukliło.
Bo oto ludzie, którzy często zarabiając powyżej średniej krajowej jeszcze przed chwilą narzekali, że będą musieli płacić wyższą składkę zdrowotną (choć ulga dla klasy średniej sprawiła, że nawet klasa średnia ostatecznie nie straciła na tych zmianach) i lamentowali, że w ramach Polskiego Ładu rząd okrada ludzi zaradnych i przedsiębiorczych, są święcie przekonani, że ich jednorazowy gest w postaci zasilenia akcji charytatywnej kwotą od kilku do kilkudziesięciu złotych przyczyni się do uratowania wielu ludzkich istnień.
A przecież to właśnie w założeniach Polskiego Ładu jest zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 7 procent, czyli w ujęciu rocznym o 13,6 miliarda złotych – i te pieniądze nie spadną z nieba, od kogoś trzeba je pozyskać i szlachetne odruchy serca ludzi dobrej woli akurat w tym przypadku są bardzo pożądane. Spróbuj jednak tylko zanegować podstawy tej nietrzymającej się kupy teorii, to nazwą cię nieczułym na los chorych dzieci i pozbawionym wszelkich ludzkich odruchów kaczystą.
Owsiakowa wizja służby zdrowia rodem z bajek Korwina
Ale trudno się dziwić szeregowym żołnierzom, gdy „generał” formułuje szkodliwe rozkazy. Zdębiałem bowiem, gdy przeczytałem ostatni wywiad z Jerzym Owsiakiem opublikowany na Onecie. Szef Orkiestry wyżala się tam dziennikarzowi, że na skutek Polskiego Ładu musi płacić o 1000 złotych większe daniny i o taką kwotę zmniejszyła się też jego pensja. Ktoś może zapytać: dlaczego rząd zabrał te pieniądze temu uczciwemu człowiekowi, który zbiera środki na sprzęt dla publicznych szpitali?
Tyle że według kalkulatora Polskiego Ładu ten „ubogi społecznik” musi zarabiać co najmniej kilkanaście tysięcy złotych brutto, jeśli rzeczywiście prawdą jest, że stracił blisko tysiąc złotych na podatkowej reformie. Czy jest to na tyle nierozgarnięty człowiek, który nie potrafi połączyć kropek i zrozumieć, że skoro kreuje się na zbawiciela polskiej służby zdrowia, to przy takich dochodach zapłacenie podatku o tysiąc złotych większego nie powinno być dla niego problemem i żadnym wyrzeczeniem? Nie wydaje mi się. Bardziej dostrzegam tu celową manipulację, szczególnie że w tej samym wywiadzie kłamliwie stwierdził, że oto jego ciężko zarobione pieniądze będą przeznaczone na ludzi, którym nie chce się pracować. To są wyssane z palca teorie z najgorszych, najbardziej klasistowskich klisz, których nie powstydziłby się sam Korwin-Mikke. Z tą różnicą, że Korwin jest świadom swych obrzydliwych przekonań i ze swoim przekazem trafia do specyficznego grona odbiorców, więc okupuje zwykle ostatnie miejsca w rankingach zaufania dla polityków, natomiast Owsiak chce uchodzić za człowieka o wielkim sercu i znaczna część obywateli za takowego go uważa. W reklamie telewizyjnej lider fundacji zachęca obywateli do wpłacania datków hasłem o potrzebie „otwierania serc”, jednak powyższe cytaty świadczą o tym, że sam nie traktuje go poważnie.
Zresztą już sama wizja służby zdrowia promowana przez Owsiaka jest na wskroś libertariańska i korwinowska. Od wielu lat utrzymuje on, że służbie zdrowia przydałby się „plan Balcerowicza”, czyli jednym słowem prywatyzacja szpitali. Pomysł ten przeraził nawet przeprowadzającego z nim wywiad dziennikarza Jacka Żakowskiego, słynącego raczej z antypisowskich poglądów, jak również idzie on dalej niż pomysły PO, którzy wdrażali „jedynie” komercjalizację. A w Stanach Zjednoczonych prywatyzacja szpitali i całego systemu opieki zdrowotnej doprowadziła do sytuacji, że wielu ludzi niezamożnych jest pozbawionych dostępu do podstawowej opieki medycznej i po prostu umiera.
Wypranie sumień
To pokazuje, jak wielką fasadą i maskaradą jest cała ta akcja, w której nie chodzi o naprawienie systemu opieki zdrowotnej, jak to by chcieli widzieć jej twórcy i niektórzy fani, lecz o utrwalanie ludzi w przekonaniu, że nie warto realnie wspierać naprawy służby zdrowia poprzez wzmacnianie państwa, tylko lepiej uczestniczyć w corocznej zrzutce narodowej, która (przynajmniej w ujęciu systemowym, bo nie neguje, że coś tam jest zbierane i przekazywane na zakup sprzętu) nic nie zmienia, oprócz stanu konta organizatorów.
A przecież wystarczyłoby podnieść składki i podatki dla lepiej zarabiających, uszczelnić jeszcze bardziej system podatkowy i budżet NFZ, który obecnie wynosi ponad 100 miliardów i w ten sposób mógłby wzrosnąć o kilkadziesiąt miliardów. Tak się przecież robi we wszystkich cywilizowanych krajach! Nie bez powodu w żadnym innym europejskim państwie nie naprawia się służby zdrowia poprzez okazjonalne zrywy obywatelskie. Dzięki temu można kupić nowy sprzęt, ale też podwyższyć pensje dla personelu medycznego czy przeznaczyć pieniądze na inne ważne cele.
Takie pomysły nie mogą jednak zyskać akceptacji Owsiaka i tych, co bardziej krewkich oraz radykalnych „serduszkowców”. Owsiak wszak musi zarabiać, promować się jako fajnistowski celebryta, a zarazem nie ma lepszego sposobu na wypranie sumień – tych, którzy mdleją na widok sloganów o dzieleniu się i redystrybucji, a w necie tropią „patologię na socjalu, która sprzedaje demokrację za państwowe benefity”, jak również menedżerów w bankach wyrzucających pracowników za działalność związkową czy biznesmenów oskarżanych o oszustwa podatkowe. Bardzo znamienne i symboliczne jest też to, że politycy promujący się na WOŚP głosowali w sierpniu ubiegłego roku przeciwko zwiększeniu nakładów na służbę zdrowia do 7 procent.
Chyba czas przejrzeć na oczy!
Warto też mieć świadomość, że tak naprawdę kwota zbierana co roku w ramach Orkiestry nie jest specjalnie duża, gdy ją się porówna do rocznego budżetu NFZ. W tym roku wyniesie on 112 miliardy złotych, a tegoroczny WOŚP zebrał kwotę 136 milionów złotych. „Miliony” mogą robić wrażenie w oczach przeciętnego obywatela, lecz stanowią jedynie promil procenta państwowych wydatków.
WOŚP jest jednak potrzebny, bo choć w skali potrzeb jest jedynie kroplą, to spełnia on inny cel – pozwala na poprawę samopoczucia wielu liberalnych egoistów, którzy prędzej by sąsiada utopili w szklance wody, niż dołożyli się do wspólnego budżetu i zrezygnowali z droższego karnetu na siłownię, lecz w ten jeden dzień mogą poudawać, że nie są osobami pozbawionymi empatii.
I znowuż podkreślam – nie piszę o wszystkich, pewnie jest wiele wyjątków, ale opisana w tym artykule tendencja jest również zauważalna.
Naprawdę nie miałbym zastrzeżeń do samej idei zbierania środków na sprzęt medyczny, gdyby szła za nią tylko chęć aktywizacji obywatelskiej oraz szczera deklaracja, że stanowi ona formę symbolicznego wsparcia dla służby zdrowia i zwrócenia uwagi na trapiące jej bolączki, bo jedynie państwo ma narzędzia do zapewnienia powszechnej opieki zdrowotnej. Tak jednak nie jest – za kupiony sprzęt płacimy cenę uruchamiania machiny propagandowej mającej wpływ na przekonanie wielu ludzi o tym, że Owsiak ratuje szpitale i chorych za pomocą zorganizowanej z rozmachem, ale jednodniowej akcji charytatywnej, a za wszelkie bolączki związane z systemem opieki zdrowotnej odpowiada rząd, który spowodował wzrost nakładów na ochronę zdrowia o 44 procent pomiędzy 2015 a 2020 rokiem. Zresztą każdy ma prawo źle oceniać zdrowotną politykę rządu i uważać ją za niewystarczającą, szczególnie w obliczu pandemii. Ale w tej sytuacji warto by było postulować jeszcze większe zwiększenie nakładów, wprowadzenie bardziej progresywnego systemu podatkowo-składkowego, a nie sprywatyzowanie służby zdrowia i „zastąpienie” jej corocznym świeckim odpustem.