Wody brakuje, za to coli mają pod dostatkiem. Jak koncerny niszczą Meksyk

kobiety wyplatające krzyże na Niedzielę Palmową, Meksyk
Kobiety wyplatające krzyże na Niedzielę Palmową, San Cristóbal de Las Casas, Chiapas, Meksyk fot. awaterma z Flickr

Agata Kozakow

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 224/(16) 2024

Meksyk zmaga się z brakiem wody, a wielkie koncerny systematycznie jej go pozbawiają. Turyści bawią się świetnie. Nie są niczego świadomi. Wskakują do krystalicznie czystej wody w kamizelkach ratunkowych, zjeżdżają na tyrolkach, nurkują.

W Meksyku nadal możemy spotkać rdzenne, żyjące w tradycyjny sposób społeczności Majów. Zamieszkują niewielkie wioski składające się z kilku drewnianych chat. Hodują kury, wypiekają chleb, zajmują się tradycyjnym rzemiosłem, takim jak tkactwo czy garncarstwo. Wodę czerpią z cenotes (czyt. senotes, rodzaj studni krasowej), a zarabiają na… turystyce. W ofercie wizyta w tradycyjnej wiosce, degustacja lokalnych potraw i napojów, uczestnictwo w rytuałach szamańskich i oczywiście pływanie w cenotes.

Święte studnie Majów od dawnych czasów aż po dziś dzień są wykorzystywane jako źródło wody pitnej. Mimo to stały się jedną z głównych atrakcji turystycznych na Jukatanie [1].

Naturalnie wyrzeźbione jaskinie i baseny powstały w okresie ostatniego zlodowacenia. Woda deszczowa drążyła wapienną skałę, aż powstały niezwykłe, podziemne formacje, stanowiące jedno z najbardziej zjawiskowych miejsc na Ziemi. Otoczone zieloną dżunglą, rozświetlane strumieniami światła przebijającego się przez liany i korzenie drzew widzianych od spodu, tworzą aurę mistycyzmu. Tunele oraz groty formują podziemne systemy ciągnące się nawet na ponad dwieście pięćdziesiąt kilometrów. Dzięki filtracji przez wapienne podłoże, słodka woda wypełniająca cenotes zachowuje czystość. Lazurowa głębina sięga ponad stu metrów.

Święte studnie Majów w Meksyku fot. Karolina LubryczyńskaFlickr

Czy Majom zamieszkującym te tereny od najdawniejszych czasów i wykorzystujących cenotes jako źródło wody pitnej oraz tradycyjne miejsca kultu nie przeszkadza obecność turystów? Jak powiadają stare Indianki, cenotes zamieszkują duchy [2]. Wyglądają one jak dawni Majowie i lubią spokój. Przebywają nie tylko w dzikich, odosobnionych miejscach, ale również w tych udostępnianych turystom. Uważają cenotes za swój święty teren. Naruszając spokój duchów narażamy się na ich gniew, a nawet zemstę. Niegdyś, przed każdym wejściem do cenote, trzeba było obłaskawić ofiarami takich strażników z zaświatów, żeby zyskać ich pozwolenie. Te zasady pamięta starszyzna plemienna. Nowe pokolenia zmieniły jednak swoje podejście z powodu korzyści ekonomicznych, jakie niesie ze sobą obietnica rozwoju turystyki.

Mieszkańcy lokalnych wiosek, skuszeni perspektywą zarobku, udostępniają swoje terytoria biurom turystycznym. Dla tych osób szansa na zarobienie chociaż kilku pesos wydaje się być atrakcyjna. Niestety, korzyści bywają de facto minimalne, a przemysł turystyczny na dłuższą metę przynosi dewastację środowiska naturalnego, w którym społeczności żyły od zawsze. Wiąże się też często z odrzuceniem tradycyjnych wartości oraz zachowań. Wśród Majów, jak nigdzie indziej na świecie, odczuwa się łączność ludzi z naturą. Przed wejściem do wody, czy to morskiej, czy też tej w cenotes, należy zmyć kremy przeciwsłoneczne. Czy to jednak wystarczy, żeby zachować czystość wody przeznaczonej do picia?

Susza i problemy z dostępem do wody

Oficjalnie, według statystyk, 94% populacji Meksyku ma dostęp do wody pitnej, a 93% do urządzeń sanitarnych. Niestety dane te odnoszą się jedynie do istnienia pewnej części infrastruktury i zdecydowanie nie przekładają się na faktyczny dostęp ludzi do wody. W praktyce wiele osób nie może korzystać z urządzeń sanitarnych ani wody lub ma do nich bardzo ograniczony dostęp.

W wielu miejscowościach kanalizacja zachowana jest w formie szczątkowej, nie ma jej wcale, działa słabo, bądź też w ogóle nie funkcjonuje. W konsekwencji odprowadza się ścieki bezpośrednio do lokalnych źródeł lub rzek.

Ludność tubylcza stanowi znaczną część populacji Meksyku, a jej wysoki odsetek doświadcza marginalizacji i żyje w biedzie. Cechuje ją wyjątkowy związek ze swoimi ziemiami, w tym ze źródłami wody. Wynika on zapewne z faktu, że mieszkają na swoich terenach od setek lat. W wielu kulturach utożsamia się elementy przyrody z siłami wyższymi. Stąd kult boga deszczu, słońca, kukurydzy, cześć oddawana kamieniom czy źródłom wody. Meksykanie wierzą w duchy zamieszkujące cenotes. Ten niezwykły związek z ekosferą powinien zostać uszanowany podczas planowania infrastruktury wodnej [3]. Proponowane przez władze rozwiązania w tym zakresie często nie spełniają oczekiwań. Ludność tubylcza wielokrotnie stwierdzała, że nie przeprowadzono z nią odpowiednich konsultacji przed wykonaniem nowej studni lub wkopaniem rur wodociągowych.

Z jednej strony mamy święte źródła z krystalicznie czystą wodą, z drugiej – ścieki wylewane prosto do rzek. I to wszystko dzieje się jednocześnie, w tym samym kraju. Hipokryzja? Raczej bieda i złe zarządzanie.

Niedobory wody w Meksyku stają się coraz bardziej dotkliwe. W 2022 roku kraj ten, a zwłaszcza rejony północne, dotknęła wyjątkowa susza. Naukowcy twierdzą, że wraz ze wzrostem populacji, niewielką ilością opadów, a w szczególności z powodu niewłaściwego gospodarowania zasobami wodnymi, problemy z wodą w Meksyku stają się coraz bardziej dotkliwe [4]. Doprowadziło to do jednej z najgorszych susz w historii kraju. Podwyższone temperatury, związane ze zmianami klimatycznymi powodowanymi przez człowieka, nasilają parowanie, wysuszają glebę i prowadzą w konsekwencji do pogorszenia sytuacji.

W mieście Monterrey, ważnym ośrodku gospodarczym, stanowiącym część drugiego co do wielkości obszaru metropolitalnego w kraju, niedobór wody w 2022 roku uznano za kwestię bezpieczeństwa narodowego. Dla pięciu milionów ludzi skończyła się woda w kranach.

Rachunki za wodę poszybowały w górę, zaczęło dochodzić do działań rabunkowych na tle walki o dostęp do wody. Pojawił się proceder nielegalnego pompowania wody ze studni, ludzie niszczyli rurociągi, które mogłyby skierować wodę do innych miast, porywano kierowców ciężarówek dostarczających wodę.

Utworzyły się gigantyczne kolejki przed studniami i sklepami, ponieważ każdy chciał zdobyć choć kilka litrów wody. Zwierzęta hodowlane padły, wielu rolników zostało zmuszonych do sprzedaży swoich stad.

To zatrważające, że susza najgłębiej dotyka mieszkańców najbardziej ubogich dzielnic. Władze wprowadziły pewne regulacje w celu walki z kryzysem, jednak ograniczyły głównie dostawy wody one dla mieszkańców, natomiast duże firmy, takie jak np. browary i fabryki napojów gazowanych w miejscowości Monterrey, w dalszym ciągu otrzymywały wodę potrzebną do produkcji. Podobnie sytuacja miała się z polami golfowymi. Podczas gdy zwykli mieszkańcy nie otrzymywali dostępu do zasobów wody, pola golfowe nadal się zieleniły. Bezwzględny rozwój gospodarki pozbawia ludność wody.

Zapotrzebowanie na wodę wzrosło w ostatnich dziesięcioleciach, nie tylko z powodu rosnącej populacji, ale również w skutek zwiększenia się liczby dużych przedsiębiorstw, a także rozwoju działalności rolniczej. Prezydent Meksyku, Andrés Manuel López Obrador przyznał, że rosnące zapotrzebowanie przemysłu nadwyręża dostawy wody i wezwał przedsiębiorstwa oraz rolników, aby podczas suszy przekazali społeczeństwu część wody, którą dysponują. Heineken, producent piwa, zaoferował część swojego przydziału wody i podarował lokalnym mieszkańcom studnię. Gesty te wydają się być jednak kroplą w morzu potrzeb przy obecnej skali problemu. Tym bardziej, że zaczyna brakować także wody na użytek własny, do picia.

Nie ma wody, więc piją colę

W obliczu braku dostępu do wody pitnej, Meksykanie zmuszeni są sięgać po słodkie napoje butelkowane – rozwiązanie zgubne w ostatecznym rozrachunku dla całej populacji. Nazywa się ją tutaj coca.

Meksyk to największy konsument coca-coli na świecie [5]. Średnia światowa wynosi około stu szklanek coli na osobę rocznie, ale w Meksyku jest sześć razy większa.

Najwięcej wypija się jej w regionie Los Altos de Chiapas – około trzech tysięcy trzystu szklanek rocznie. W przeliczeniu na litry to dwa i ćwierć litra dziennie. Według polskiego NFZ-tu powinniśmy wypijać dziennie półtora litra wody. A więc Meksykanie piją więcej coli, niż Polacy wody. Zdecydowanie częściej pija się tutaj colę niż wodę czy mleko. W niektórych miejscach kraju woda w rzekach, zatruta przez ścieki i nieoczyszczana, już od dawna nie nadaje się do picia. Woda butelkowana sprzedawana w sklepach jest droższa od coca-coli [6].

W miejscowościach, takich jak San Juan Chamula, czy innych wioskach położonych w regionie Los Altos de Chiapas, gazowany napój z Atlanty można kupić w każdym sklepiku, a znaki drogowe z nazwami miejscowości często mają kształt butelki coli. W wielu miejscach można zobaczyć napisy „Coca-Cola wita”. W celach marketingowych firma wypożycza sprzedawcom lodówki, ofiarowuje im farby w kolorach logo coli, pod warunkiem wymalowania symbolu napoju. Kolory koncernu przybrały więc nie tylko sklepy, ale również budynki użyteczności publicznej, takie jak apteki, szkoły czy boiska.

Colę wykorzystuje się także do celów rytualnych. W kościele pod wezwaniem Świętego Jana, zlokalizowanym w indiańskiej wiosce San Juan Chamula od lat siedemdziesiątych nie odbyła się żadna msza katolicka. W świątyni odprawiane są za to indiańskie rytuały [7]. Wykorzystuje się do nich lokalny bimber pox oraz coca-colę. Przez mieszkańców miejscowości, Chamulów, napoje te uważane są za święte. Chamulowie są społecznością dość hermetyczną, na wpływy zewnętrzne otworzyli się dopiero kilkadziesiąt lat temu. Początkowo nie wpuszczali do małego, górskiego miasteczka dużych firm. Wyjątek stanowiła Coca-Cola, dlatego że ułatwiła walkę z alkoholizmem. Cocę na stałe włączono do obyczajowości, czyli tzw. costumbre.

Niegdyś w celach rytualnych używano tu sfermentowanego napitku wykonywanego z kukurydzy, a później też trzciny cukrowej. Z czasem łatwiej dostępna i bezalkoholowa coca-cola zajęła jego miejsce [8]. Niemal całkowicie udało się jej zastąpić pox, alkohol uważany za święty napój.

Pox w lokalnym języku tsotsil oznacza „lekarstwo”. Uzdrawia wszelkie dolegliwości duszy i ciała. Pox i coca-colę ofiarowuje się Bogu i świętym, jeśli przychodzi się do nich z jakąś prośbą. Alkoholowy napitek wykorzystywany był tradycyjnie jako przypieczętowanie kontraktu. W czasach, kiedy nie znano jeszcze pisma, umowy w Chamuli zawierało się wspólnie popijając pox. Wykorzystywano go jako zapłatę za tradycyjne usługi, wręczano znachorowi za poradę medyczną, ofiarowywano przy okazji narodzin dziecka czy wesela. Wartość dziewczyny wyceniano w konkretnej ilości alkoholu [9]. Kiedy pojawiła się cola wyparła pox i zaczęła królować na wszystkich uroczystościach rodzinnych i wydarzeniach społecznych. Nie chodzi w tym wypadku o jedną czy kilka butelek. Zwyczajowo, w zależności od ceremonii stawia się ich nawet dwieście.

Zdarza się, że pomimo głodu całe rodziny pracują jedynie po to, aby kupować cocę. Colę podaje się tutaj nawet niemowlętom [10] i małym dzieciom, kiedy kształtują się ich nawyki żywieniowe.

Mieszkańcy Chamuli piją po kilka butelek coci dziennie, co w przeliczeniu na ilość spożywanego cukru wynosi około pięćdziesięciu łyżek.

Epidemia otyłości i cukrzycy

Meksyk jest jednym z największych konsumentów przetworzonych produktów i słodkich napojów na świecie. Ma to bezpośredni związek z rozwojem chorób będących główną przyczyną zgonów w Meksyku.

Meksykanie to jedna ze społeczności świata, która najbardziej ucierpiała z powodu otyłości. Aż siedemdziesiąt procent obywateli cierpi na nadwagę. Dotyczy to również w dużym stopniu dzieci. Notuje się także dużą liczbę zachorowań na cukrzycę, która przyczynia się do ponad stu czterdziestu ośmiu tysięcy zgonów rocznie. Meksyk znajduje się wśród 25 krajów świata o największej zachorowalności na cukrzycę. Ze względu na fakt, że opieka lekarska w wielu regionach znajduje się na bardzo niskim poziomie, nie jest możliwe dokładne oszacowanie problemu.

Produkty spożywcze w Meksyku nie zawsze są tak łatwo dostępne, jak w Europie. Można to odczuć nawet na półwyspie Jukatan. Pomimo dużej liczby supermarketów na tym turystycznym obszarze, w sklepach dostępne są głównie wysoko kaloryczne, dosładzane napoje oraz niezdrowe przekąski. Kupno ciasteczek czy batoników nie stanowi najmniejszego problemu. Natomiast gdybyśmy chcieli ugotować zdrowe danie, moglibyśmy mieć problem z dostępnością wszystkich potrzebnych składników. Zdarza się, że brakuje nawet podstawowych warzyw.

O tym, jakie żniwo zebrała coca-cola, mieszkańcy dowiedzieli się dopiero po latach, a co najstraszliwsze – na własnym przykładzie. Przez pewien czas nie mieli zupełnie świadomości, że istnieje związek pomiędzy ich chorobami a piciem coli. Schorzenia spowodowane nadmiernym spożyciem cukru wcześniej w zasadzie na tych terenach nie występowały. Kampanie edukacyjne nie docierały do dalekich, biednych regionów Meksyku, w których nie było dostępu do mediów, takich jak chociażby telewizja [11].

Cukrzyca to główna przyczyna niepełnosprawności i śmiertelności na całym świecie. W Meksyku wymienia się ją jako drugą najczęstszą przyczynę zgonów. W przeciągu ostatnich trzech dekad śmiertelność związana z cukrzycą wzrosła o 77%.

Skutki uboczne to częste wizyty w łazience, nietrzymanie moczu, osłabienie organizmu, wzmożony apetyt. Bo o ile picie gazowanego napoju przed posiłkiem, daje uczucie sytości i pozornie pomaga w walce z głodem, to na dłuższą metę zwiększa apetyt, zwłaszcza na słodycze. Co więcej podejrzewa się, że coca może mieć właściwości uzależniające. Sami mieszkańcy Los Altos de Chiapas przyznawali, że nie odczuwali już ochoty na nic innego, nie mogli ugasić pragnienia bez coli ani się uspokoić.

Tymczasem nieleczona cukrzyca sieje spustoszenie w organizmie. Prowadzi do niewydolności nerek, obniża odporność, co w konsekwencji prowadzi do częstych infekcji. Może powodować retinopatię cukrzycową i utratę wzroku czy niedokrwienie kończyn, które później trzeba amputować.

W Meksyku z powodu powikłań cukrzycowych amputuje się kończynę co siedem minut [12]. Ale mieszkańcy Los Altos de Chiapas boją się zgłosić do szpitala, ponieważ wieść niesie, że tam od razu, bez pytania, obcina się nogi. To tańsze niż leczenie.

Chorych wypisuje się dzień po operacji. W szpitalach stoją automaty z coca-colą, ale woda nie jest już tak łatwo dostępna.

Cukier i kofeina, obecne w napoju, działają jak narkotyki. Spekulacje na temat sekretnej receptury coca-coli i zawartych w niej składników sięgają dekad. Koncern strzeże jednak formuły jak największej tajemnicy. The New York Times w 1988 roku opublikował wynik śledztwa dziennikarskiego, które ujawniło, że niegdyś coca-cola zawierała kokainę. Zgodnie z artykułem, procederu zaprzestano, ale do produkcji napoju nadal wykorzystywano nienarkotyczny ekstrakt z koki, rośliny, z której produkuje się również kokainę.

Według oświadczenia koncernu Coca‑Cola, zawartego na stronie internetowej spółki, jej napój nie zawiera kokainy ani żadnej innej szkodliwej substancji, a kokaina nigdy nie była składnikiem dodawanym do coca‑coli. Poniżej oświadczenia znajduje się napis: „Dowiedz się więcej na temat składników w naszych napojach”, sugerujący istnienie linku, który kierowałby do dalszych informacji. Po kliknięciu w napis nic takiego się jednak nie dzieje.

Woda dla fabryk, nie dla ludzi

Negatywny wpływ koncernu na życie mieszkańców Meksyku jest bardziej złożony i dotyczy także problemów z dostępem do czystej wody w regionie.

Fabryka Coca-Coli drenuje do cna źródła wody. Na obszarach wiejskich w Chiapas więcej niż jedna trzecia osób nie posiada bieżącej wody w domu.

Niekiedy bezpieczniej jest sięgnąć po butelkowany napój, niż po lokalną wodę, która zawiera bakteryjne patogeny, takie jak pałeczki salmonelli czy bakterie z grupy coli. Woda nie jest zdatna do picia nawet po przegotowaniu. Prawdopodobnie dużą część chorób udałoby się wyeliminować, gdyby mieszkańcy mieli dostęp do wody pitnej.

Nie przeszkadza to jednak lokalnej fabryce Coca-Coli, Planta San Cristobal Manufactura, jednej z dwóch największych wytwórni napoju w Meksyku, nadmiernie wykorzystywać wód gruntowych. Powoduje to obniżanie się ich poziomu i wywołuje kryzys zdrowotny [13]. Szacuje się, że fabryka zużywa około miliona litrów wody dziennie. W efekcie coraz bardziej brakuje jej miejscowej ludności. Trzeba albo wodę kupować w sklepie, albo wędrować nieraz ponad godzinę do najbliższej działającej studni.

Na stronie internetowej Coca-Coli można przeczytać słowa, jakie wypowiedział prezes i dyrektor generalny koncernu, James Quincey, podczas konferencji ONZ dotyczącej wody w marcu 2023 roku: „Zdajemy sobie sprawę, że woda jest niezbędna dla naszej działalności i społeczności, w których działamy, i zobowiązujemy się do odpowiedzialnego gospodarowania tym ważnym zasobem (…) Chcemy to osiągnąć poprzez poprawę dostępności i jakości wody…”.

W 2021 roku koncern Coca‑Cola przedstawił nową strategię bezpieczeństwa wodnego. Opiera się ona na holistycznym podejściu biorącym pod uwagę własną działalność firmy, społeczności lokalne i przyrodę we wszystkich miejscach, w których firma funkcjonuje, pozyskuje składniki rolne do swoich napojów i ma wpływ na życie ludzi. Ramy strategiczne planu, który powinien zostać wdrożony do 2030 roku, zostały opracowane na podstawie informacji zwrotnych od partnerów rozlewniczych, rządów i organizacji pozarządowych. Jak czytamy, inicjatywa ta oznacza, że Coca-Cola nawiąże współpracę w celu pomocy społecznościom, które żyją w miejscach, w których występują niedobry wody. Do 2030 roku firma pragnie wywrzeć pozytywny wpływ na dystrybucję wody w co najmniej stu zagrożonych zbiornikach wodnych.

Czy Coca-Coli można wierzyć?

Na przestrzeni wielu lat podjęto działania, które miały zaradzić dramatycznej sytuacji. Okazały się one jednak albo iluzoryczne, albo niewystarczające. Kartą przetargową dla spółki takiej jak Coca-Cola mógłby być argument tworzenia nowych miejsc pracy i dzięki temu polepszenia ogólnej sytuacji finansowej lokalnej ludności. Firma Coca-Cola podejmowała próby rekrutacji rodzimych pracowników, ale w praktyce okazało się, że niski poziom wykształcenia osób zamieszkujących okoliczne tereny uniemożliwił te plany. W związku z tym Coca-Cola miała przyznawać dotacje społecznościom takim jak Chamula na podniesienie poziomu edukacji. Wkrótce urzędnicy miasta stwierdzili, że według ich wiedzy Coca-Cola nie zainwestowała w żaden program edukacyjny w Chamuli [14].

Jedną z najbardziej bulwersujących decyzji, jakie podjęto w Meksyku w sprawie zarządzania zasobami wodnymi, była nominacja Cristóbala Jaime Jáqueza na krajowego komisarza ds. wody. Wcześniej pełnił on funkcję dyrektora generalnego spółki Coca-Cola Mexico.

Za rządów Jáqueza przyznano firmie 20-letnią koncesję na bezpłatne wydobycie wody, obejmującą zwolnienia z podatków i innych opłat. Coca-Cola miała wpłacać jedynie symboliczną kwotę, którą otrzymywał rząd federalny, a nie lokalny stan. Ludność miejscowa utraciła więc dostęp do wody, w zmian nie otrzymując nic. Nie pierwszy to jednak przypadek przenikania się biznesowego świata Coca –Coli i polityki w Meksyku. Vicente Fox Quesada pełnił funkcję prezesa i dyrektora generalnego Coca-Cola Mexico zanim objął prezydenturę w 2000 roku.

Z oświadczenia na stronach internetowych Coca-Coli wynika, że spółka pragnie polepszyć sytuację do 2030 roku. Fabryka Coli mieści się w miejscowości San Cristobal de las Casas od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Tymczasem zapasy wody w miejscach takich jak Chamula czy San Cristobal kurczą się coraz bardziej. Obecnie Coca-Cola butelkuje wodę i sprzedaje ją na całym świecie, w tym ludziom, którym odebrała dostęp do ich świętego zasobu. Woda niegdyś uważana za błogosławieństwo bogów deszczu, którzy ofiarowali ją wszystkim ludziom, dziś zmieniła się w przemysł wart wiele miliardów dolarów.

Przypisy:

[1] K. Armstrong i inni, „Mexico”, Lonely Planet 2021, s. 54, 351

[2] I. Żelazowska, „Kraina wielu bogów. Meksyk Gwatemala Kostaryka”, Universitas, Kraków 2023, s. 197.

[3] Nash June, „Consuming Interests. Water, Rum, and Coca-Cola from Ritual Propitiation to Corporate Expropriation in Highland Chiapas”, „Cultural Anthropology”, Nov 2007, vol. 22, nr 4, s. 621 – 635.

[4] Kasha Patel and Lauren Tierney, „Northern Mexico has a historic water shortage. These maps explain why”, The Washington Post, August 9, 2022

[5] O. Synowiec, „Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk”, Wydawnictwo Czarne, 2018, s. 141

[6] Tamże

[7] Tamże

[8] Nash June, „Consuming Interests. Water, Rum, and Coca-Cola from Ritual Propitiation to Corporate Expropriation in Highland Chiapas”, „Cultural Anthropology”, Nov 2007, vol. 22, nr 4, s. 621 – 635.

[9] Tamże.

[10] O. Synowiec, „Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk”, Wydawnictwo Czarne, 2018, s.142

[11] Tamże

[12] Tamże

[13] Nash June, „Consuming Interests. Water, Rum, and Coca-Cola from Ritual Propitiation to Corporate Expropriation in Highland Chiapas”, „Cultural Anthropology”, Nov 2007, vol. 22, nr 4, s. 621 – 635.

[14] Tamże.

Komitet Do Spraw Pożytku Publicznego, Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, Rządowy Program Wspierania i Rozwoju Wolontariatu Systematycznego na lata 2018–2030 – Korpus Solidarności

Projekt „I nie opuszczę Cię aż do… Rozkręcamy wolontariat systematyczny w Instytucie Spraw Obywatelskich!” jest współfinansowany ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Korpusu Solidarności – Rządowego Programu Wspierania i Rozwoju Wolontariatu Systematycznego na lata 2018-2030.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 224/(16) 2024

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Społeczeństwo i kultura # Świat Forum Geopolityczne

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Forum Geopolityczne

Być może zainteresują Cię również: