Wskocz do pociągu… byle europejskiego!
PKP Intercity podpisały umowę na dotowanie połączeń dalekobieżnych i międzynarodowych z Ministerstwem Infrastruktury. Do 2030 roku mają otrzymać 21 mld złotych dofinansowania. Wysokość kwoty robi wrażenie również za granicą. Czy nadchodzi długo zapowiadany renesans kolei?
Rok 2021 ogłoszono Europejskim Rokiem Kolei. Wszystko po to, aby promować kolej jako zrównoważony i bezpieczny środek transportu. Dzień 14 stycznia 2021 roku być może zapisze się w historii polskiej kolei jako moment przełomowy, otwierający szansę na reanimację rodzimej kolei pasażerskiej w skali międzynarodowej. To właśnie wtedy spółka PKP Intercity poinformowała o podpisanej z Ministerstwem Infrastruktury 10-letniej umowie, polegającej na dofinansowaniu połączeń dalekobieżnych i międzynarodowych. Jednak ta decyzja może zapisać się pozytywnie tylko wtedy, kiedy wraz z pokaźnym wsparciem dla PKP IC pojawi się także realna zmiana w podejściu do kolei w Polsce i w Europie. A to niełatwe… O tym, jak bardzo ta droga jest wyboista, mówi między innymi opublikowany w styczniu br. raport „Wskocz do pociągu: odrodzenie kolei dla Europy” (org. „Hop on the train: A Rail Renaissance for Europe”), przygotowany przez Instytut Spraw Obywatelskich wspólnie z partnerami koalicji „Europe on Rail”.
Decyzja o przyznaniu tak znaczącego dofinansowania napawa – choć ostrożnym – optymizmem. Jednak żeby potencjał międzynarodowej kolei pasażerskiej został dobrze wykorzystany, europejscy i krajowi decydenci, a także międzynarodowi przewoźnicy muszą zrozumieć, że potrzebna jest powszechna współpraca w tej dziedzinie. Na razie do tego daleka droga. Być może jednak Europejski Rok Kolei przyczyni się do zmiany postrzegania tego środka transportu pasażerskiego z archaicznego i nieefektywnego na przyszłościowy.
Europejczycy mówią „Czas na zmiany!”
Badanie przeprowadzone w całej Unii Europejskiej we wrześniu 2020 r. wykazało, że dwie trzecie Europejczyków poparłoby zakaz lotów na krótkich dystansach, gdyby trasę można było pokonać koleją w maksymalnie 12 godzin, a dostęp do połączeń kolejowych byłby powszechny i zróżnicowany. Taka zmiana w postrzeganiu mobilności wynika między innymi z troski o klimat. Ale… (zawsze jest jakieś ALE). Jak dotąd nie istnieją atrakcyjne połączenia kolejowe nawet między wszystkimi stolicami europejskimi. Na przykład nie ma bezpośrednich pociągów między Berlinem a Brukselą, Madrytem a Lizboną, Warszawą a Wilnem. A między innymi to może powodować, że do realnej zmiany szybko nie dojdzie. Ponadto każdy kraj członkowski boryka się z innymi problemami i rozwiązania, które sprawdzą się w jednym kraju, nie muszą być odpowiednie dla pozostałych państw. W naszym raporcie zaznaczamy, że na innym etapie jest Polska, na innym Hiszpania, czy Niemcy.
O ile Francuzi i Hiszpanie postawili na rozwój kolei szybkich prędkości (zwłaszcza pomiędzy stolicami i dużymi miastami), o tyle zaniedbali połączenia lokalne i regionalne. A to duży błąd, biorąc pod uwagę, że taki system połączeń nie różni się zbytnio od lotów, z którymi konkurować ma kolej. Umacniając taki stan rzeczy, ekonomia może przeważyć nad troską o dobro naszej planety. Kolej nie może bowiem w żaden sposób konkurować z międzynarodowymi lotami, jeśli chodzi o czas podróży, a na dodatek połączenia lotnicze często są dotowane, a więc i tańsze.
Mogłaby natomiast konkurować jako środek transportu, którym można dostać się do europejskich stolic – i nie tylko – nawet z małych miejscowości. Jeśli do tego dodamy powrót do powszechnej oferty pociągów nocnych, to wybór pociągu staje się już bardziej prawdopodobny. Wygodne i nowoczesne kuszetki mogłyby spowodować, że większość czasu spędzanego w podróży moglibyśmy przespać, regenerując się przed ważnym spotkaniem biznesowym czy turystycznym podbojem Europy, a czas w takiej podróży zleciałby nam dużo szybciej. Również dostęp do licznych połączeń i możliwość ich wyszukania w Internecie spowodowałyby, że podróż koleją stałaby się mniej stresująca. Dzisiaj kolej może konkurować z lotami tylko wtedy, kiedy planujemy w krótkim czasie odwiedzić kilka krajów. To dobra alternatywa, ale oferta raczej skierowana do młodzieży lub podróżników niż np. osób starszych i rodzin z dziećmi.
Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało
Zaczęło się całkiem miło, ale nie byłbym Polakiem, gdybym nie dorzucił odrobiny malkontenctwa. Jak się okaże, być może uzasadnionego. Sytuacja na Zachodzie pokazuje, że nie jest tam kolorowo, ale nasze polskie podwórko daje jeszcze więcej powodów do smutku. W przypadku Polski problemy dotyczą zarówno kolei szybkich prędkości, jak i połączeń dalekobieżnych i regionalnych. Jednym słowem wszędzie mamy braki. Typowej kolei szybkich prędkości w Polsce nie ma (do takich można zaliczyć ewentualnie trasy, na których kursuje Pendolino), a już na pewno nie jest ona podłączona do międzynarodowej sieci. Także marzenia o tym, że szybko możemy dostać się nawet do Paryża, trzeba odłożyć na później, chociaż jest to możliwe nawet przy użyciu zwykłej kolei, o ile wykorzysta się jej cały potencjał. Połączenia nocne to również wielcy nieobecni w Polsce. I póki co wierząc słowom Ministerstwa Infrastruktury, do ich szybkiego rozkwitu nie dojdzie.
Jeszcze gorsza jest sytuacja, jeśli chodzi o kolej wewnętrzną. Polska jest krajem w UE z największą liczbą miast nieposiadających dostępu do kolei. Oznacza to, że nawet 2 miliony osób nie może skorzystać z pociągu w swojej miejscowości. To problem poważniejszy, bo krótkoterminowe inwestycje nie zmienią tego stanu rzeczy. Jeśli zainwestujemy mądrze pokaźne sumy, możemy w krótkim czasie zakupić nowoczesny tabor lub wagony sypialniane, ale w krótkim czasie nie wybudujemy infrastruktury i nie stworzymy połączeń kolejowych, które od dawna nie funkcjonują, albo co gorsza – nigdy nie istniały.
W takim przypadku jedynie długoterminowa strategia może coś zmienić, a do tego czasu potrzebna byłaby cierpliwość i rozwój sprawnej komunikacji zbiorowej w postaci autobusów, które ściśle wpisałyby się w siatkę połączeń kolejowych.
Osobnym tematem jest niesprawiedliwy dostęp do infrastruktury. Obecnie Polska faworyzuje transport drogowy. W jaki sposób? Kolej zobowiązana jest do uiszczania opłat za dostęp do infrastruktury na poziomie 100% (dotyczy to również korzystania z dworców kolejowych i postojów). Dla przykładu w transporcie drogowym np. autobusy uiszczają opłaty tylko na 1% polskich dróg. Często padają pytania, czemu kolej jest tak droga. Teraz już wiadomo dlaczego…
Kolejnym problemem, ale równie istotnym, jest zniesienie w Polsce barier wejścia obcych przewoźników na nasz rynek. Choć może brzmieć to kuriozalnie, bo wydawałoby się, że czasy gospodarki regulowanej mamy już za sobą, to Polska w tej kwestii sama nakłada ograniczenia w dostępie do świadczenia usług przewozowych. Pisząc „sama nakłada”, mam na myśli to, że z powodu polskiej nadgorliwości – mimo braku takiego wymogu ze strony Unii Europejskiej – nasi rządzący wprowadzili zapisy skutkujące tym, że przy każdej próbie rozpoczęcia działalności przez innego przewoźnika kolejowego w naszym kraju badane jest, czy jego wejście na polski rynek nie zagrozi krajowym przewoźnikom, czyli mówiąc konkretnie – PKP. I powiem więcej, nawet nie to jest najgorsze… Bo dla zwykłego podróżnego ta sprawa mogłaby być drugorzędna, czy wiezie go taki, czy inny przewoźnik pod warunkiem, że usługa jest wykonana poprawnie i rzetelnie. Jednak każdy, kto podróżował koleją w Polsce, wie doskonale, że tutaj daleko do doskonałości.
Im dalej w las, tym więcej problemów. Dlatego nie mogliśmy poprzestać na kilku rekomendacjach mieszczących się łącznie na 2-3 stronach raportu europejskiego i postanowiliśmy mocniej zagłębić się w polskie uwarunkowania, przy okazji tworzenia naszego raportu krajowego. Okazuje się, że polskie problemy mają też często wymiar prozaiczny.
Mówiąc prościej, usługa przewozów w Polsce jest zwyczajnie droga, o czym już zresztą wspominałem wcześniej. Częściowym winowajcą tego stanu rzeczy są oczywiście złe rozwiązania systemowe (np. wspomniana wcześniej dysproporcja w opłatach za korzystanie z infrastruktury). Ale powiedzmy sobie szczerze – bilety kolejowe mogłyby i powinny być tańsze. Na dodatek pasażerowie ze względu na brak przejrzystej oferty biletowej często nie wiedzą, że mogą wybrać połączenie, które będzie tylko nieznacznie dłuższe, za to sporo tańsze. Dlaczego tak się dzieje? Być może brakuje świadomości wśród decydentów, że warto stawiać na kolej? Być może pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy PKP PLK a PKP Intercity powoduje, że w konsekwencji traci na tym zwykły pasażer? A szkoda, bo w słusznej sprawie lepiej „grać do jednej bramki”.
Ostatnim (może to złe słowo, bo tych problemów jest naprawdę sporo, ale ostatnim omawianym przeze mnie) dość istotnym problemem jest nieefektywne wykorzystanie potencjału, którym już dysponujemy. To trochę tak jakby kupować wypasiony smartfon i korzystać z niego tylko do dzwonienia i wysyłania SMS-ów. W przypadku kolei oznacza to, że część połączeń kolejowych mogłaby być lepiej rozplanowana, co dałoby wymierne pozytywne efekty.
Wsiąść do pociągu… byle jakiego?
No właśnie nie! Wróćmy jeszcze na chwilę do poziomu ogólnoeuropejskiego. Jeśli międzynarodowa kolej pasażerska miałaby mieć sens, konieczne jest zainwestowanie w nowoczesny tabor i wagony. Kolej musi konkurować wygodą i niezawodnością, ale także punktualnością. Tutaj z kolei konieczne byłoby stworzenie ogólnodostępnej bazy danych połączeń, która pozwoliłaby na stworzenie wyszukiwarek takich samych, jakie są dostępne dla połączeń lotniczych. Tym samym wyszukanie konkretnych połączeń i zaplanowanie szybkiej podróży byłoby dużo łatwiejsze. Obecny stan rzeczy przypomina koszmar i częściej survival niż wycieczkę. Problem z wyszukaniem połączeń dotyczy nie tylko Polski, ale całej Europy i pokazuje, jak wiele jeszcze jest do zrobienia. Tutaj konieczne jest udostępnienie baz danych o połączeniach przewoźnikom kolejowym, a nawet prywatnym usługodawcom, którzy na tworzeniu wyszukiwarek połączeń mogliby zarabiać. Tak jak w przypadku lotów międzynarodowych. Dobrze – ktoś powie, że przecież takie wyszukiwarki istnieją i zaraz podeśle linki do kilku przykładowych stron. Jednak czy wiecie, że często nie znajdziecie w nich najlepszych i najtańszych połączeń? Jeśli takie chcecie znaleźć, wciąż najlepszym rozwiązaniem jest wyszukiwanie na poszczególnych stronach przewoźników. To trochę smutne, że w dobie dzisiejszej informatyzacji mamy tysiące aplikacji obliczających kalorie, składy produktów na podstawie kodów kreskowych, efektywność treningów, a nawet kilka dni temu mogliśmy emocjonować się lądowaniem łazika na Marsie, a do tej pory nie możemy w cywilizowany sposób wyszukać połączeń kolejowych. A jeszcze bardziej przygnębiające, że nie wszystkie możemy rezerwować i płacić za nie w Internecie…
Miejmy jednak nadzieję, że Europejski Rok Kolei rzeczywiście coś zmieni w tej dziedzinie i nie będzie pustym sloganem. Oczywiście zmiana nie nastąpi natychmiast, ale pokrzepiające byłoby, gdyby ten rok zapoczątkował coś pozytywnego. Tak na przekór temu poprzedniemu.
Jeśli jesteście zainteresowani tematem międzynarodowej kolei pasażerskiej, a Wasz głód szczegółów nie został zaspokojony, koniecznie musicie zapoznać się z naszymi raportami. Z nich dowiecie się również, jak sytuacja wygląda w innych krajach, co konkretnie należy poprawić, jakie połączenia pozostawiają wiele do życzenia oraz co wspólnego może mieć międzynarodowa kolej pasażerska z rozwojem polskiej turystyki.
A już wkrótce będziemy mieli dla Was niespodziankę w postaci głosu polskich pasażerów. Ale musicie uzbroić się jeszcze w odrobinę cierpliwości i śledzić kolejne numery Tygodnika Spraw Obywatelskich.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Ekologia # Świat Lepszy transport