Felieton

Wyborcza iluzja wyścigów konnych

uśmiech konia
fot. Markus Kammermann z Pixabay

Paweł Banach

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 197 / (41) 2023

Pomyślawszy ostatnio, że wybory parlamentarne do złudzenia przypominają wyścigi konne, wpadłem na trop pewnej iluzji, której, jak się okazało, uległem. Wszak mamy kandydatów na których „stawiamy”. Słyszmy w telewizji, że zbliżamy się przecież do „ostatniej prostej” i w ogóle napięcie tak rośnie z dnia na dzień, im bliżej. Cóż więcej pozostaje mi powiedzieć, gdy to wszystko jest nieprawda!

Bo, Państwo wybaczą, jeśli by tak chcieć jeden do jeden sprawie się przyjrzeć, to rzecz zaczyna niepokoić poważnie. Tor do wyścigów moglibyśmy jeszcze w tym porównaniu zostawić, ale gdzie są konie? O, tam! Jeśli się Państwo dobrze przyjrzą, w tym namiocie wszystkie siedzą, już na mecie. Na mecie, a tak. Czyli wyścig skończony? No nie. To wszystko przez sondaże.

Już tłumaczę. Wszak idę dalej w porównaniu.

I podkreślam to, co jeszcze nie wybrzmiało – że wyścigu tu żadnego, moi Drodzy, nie ma. Tylko w tym harmidrze na trybunach, co pięć minut jeden albo drugi pyta publiczności, kto wygra. Wtedy następuje moment, w którym i ci i tamci krzyczą, że ich kandydat.

A konie, wiecie Państwo, w namiocie czekają na werdykt, który z nich najlepszy.

Ci znawcy zaś wiedzę swoją opierają na innych gonitwach, sprzed dni, miesięcy, lat, bo przecież nie na tej, która się właśnie NIE odbywa (że te inne też się nie odbyły, to inna rzecz). Nikt tutaj koniowi nie zagląda w zęby. Choć akurat zęby, myślę, byłyby w niezgorszym stanie. I tak co pięć minut pytają.

A kto ma z nich największy posłuch? No ten, kto najgłośniej krzyczy.

Ale, ale, powiecie, przecież przy urnach się milczy. Przyznaję, tylko widzicie, te krzyki, one są nie takie tylko, żeby krzyczeć. One są takie, żeby dać do myślenia. A ci, którzy mieli to szczęście, że ten proces zaszedł w ich głowie, wiedzą, ile to znaczy. I te „sondaże” co do rezultatu gonitwy się powtarzają, aż przychodzi dzień wyborów.

Wtedy opada kurtyna, czyli namiot. I następuje chwila konsternacji. Okazuje się bowiem, że te rumaki wyścigowe to po prawdzie są stare konie, wałkonie albo (niestety!) konina. Koń by się, jak to mówią, uśmiał.

PS. Na kandydata o „końskim” zdrowiu bym zagłosował.

PPS(!). Na zdjęciu poniżej koń, poglądowo. Jaki jest, każdy widzi.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 197 / (41) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka

Być może zainteresują Cię również: