Felieton

Zachem i bomby ekologiczne, czyli nawet Bareja by tego nie ogarnął

Zachem
Dawne Zakłady Chemiczne Zachem w Bydgoszczy, fot. Renata Włazik

Renata Włazik

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 84 / (32) 2021

Bomby ekologiczne – słowny oksymoron, a zarazem aktualne zagrożenie nie tylko dla środowiska, ale głównie dla homo sapiens. W roku 2021, czyli w momencie podejmowania decyzji o podziale funduszy z UE na kolejne lata, nic na poważnie nie planuje się z tym robić. Nowy Ład w zasadzie nie obejmuje tego problemu, a w Krajowym Planie Odbudowy może będzie można na usuwanie bomb ekologicznych jedynie zaciągać pożyczki.

Skoro do tej pory nie było chętnych do rozwiązania problemu nawet przy wsparciu dotacyjnym, to jak trzeba być naiwnym, by sądzić, że znajdą się chętni na branie pożyczek? W zasadzie tylko na monitoring i badania szkód, bo perspektywa finansowa jest za krótka na działania naprawcze. Dlaczego nie wpisano tego w rozwiązania grantowe? Należy dodać, że ten przywilej spotka może tylko czołówkę bomb, reszta ma czekać na nie wiadomo co i kiedy? Zaskakujące jest też to, że ministerialni fachowcy stopniują bomby ze względu na ich wielkość terytorialną, nazywając je wielkoobszarowymi i na takich się skupiają! Nie stopniują ich ze względu na stopień rażenia? To tak,  jakby uznawali, że oddział, czy nawet armia może mieć większą moc rażenia od jednej bomby atomowej? Jako kobieta zastanawiam się, od kiedy rozmiar ma znaczenie?

Koszty sensownych działań naprawczych bomb ekologicznych w Polsce wycenia się w kuluarach na 1 bilion złotych. W grudniu 2020 roku usłyszeć można było informację z Ministerstwa Środowiska i Klimatu, że na ich rozbrojenie potrzeba w Polsce 2 miliardy złotych. Jak to wyliczono? Zastanawia to znających ceny i realną liczbę bomb, bo ta z oficjalnego rejestru podająca ich ponad 800 jest mocno zaniżona. Bydgoska Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska kilka lat temu podała, że koszty naprawcze bomby ekologicznej pozostawionej tylko po byłym Zachemie szacowane są na ponad 2,5 miliarda zł. To jak w całej Polsce tylko na 2 miliardy?

Pamiętać należy, że do kwoty 1 biliona zł, która jest realistyczną, należy doliczyć koszty zdrowotne, wynikające ze zwiększonych nakładów na służbę zdrowia na terenach, gdzie społeczeństwo jest narażane na wpływ zanieczyszczeń z bomb ekologicznych.

Kto za to zapłaci? Oczywiście, że pan i pani, czyli my wszyscy jako podatnicy

UE zauważyła, że coraz częściej ona sama i jej podatnicy ponoszą koszty naprawcze, a nie ci, którzy doprowadzili do ich powstania. Zauważa, że władający ziemią czerpią ze swej działalności często niemałe zyski, ale nie ponoszą konsekwencji negatywnego oddziaływania na środowisko. W teorii to zanieczyszczający płaci, ale w praktyce robią to podatnicy. Wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że choć mamy służby mogące badać zanieczyszczenie środowiska, czyli Generalną i Wojewódzką Inspekcję Ochrony Środowiska, to w zasadzie te organy nie mają czym i za co badać. Za zwiększeniem ich kompetencji, czy etatów nie poszły środki na sensowne przeprowadzanie kontroli, która często opiera się jedynie na sprawdzeniu dokumentów, a nie realnym przebadaniu szkodliwości w kontrolowanym miejscu. WIOŚ, nawet jakby miały możliwość przeprowadzenia odpowiedniego monitoringu, trzymając się wytycznych z przepisów i rozporządzeń, nie wykryją wszystkich związków szkodliwych.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

O zagrożeniach klimatu, które mają nadejść, wielu już alarmuje i chce im przeciwdziałać. O bombach ekologicznych, które są tu i teraz, zagrażają naszemu zdrowiu i mają znaczący wpływ na zmiany klimatu, w zasadzie się milczy. Zastanówmy się, dlaczego nie jest głośno na ten temat? Dlaczego tak niewielu zabiega o działania, a tak wielu milczy na ten temat?

To namacalne zagrożenie powstawało najczęściej w państwowych firmach w czasach PRL-u lub pogłębiało się u ich prawnych następców. Powstaje też obecnie w majestacie prawa, pod jakby pozorowaną kontrolą, bo jakim cudem inaczej?

Podatki z zanieczyszczających środowisko firm szły i idą do Skarbu Państwa, samorządów. Czerpiemy z nich wszyscy, ale jakoś chętnych do solidarnego zachowania i pokrywania kosztów naprawczych brak. Jakoś naród nie wykazuje woli, by dać takim działaniom naprawczym zielone światło, poza nielicznymi społecznikami, którzy nie przyjmowali wszystkiego na słowo, czyli zapewnień ze strony wszelakich rządzących, że jest czysto, że jest bezpiecznie, że nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia. Próbują coś z tym zrobić, zainteresować, kogo się da takim stanem, jednak nie mając oddolnego wsparcia, a w zasadzie presji od wyborców, nie są w stanie za wiele zdziałać.

Leki dla bąbelka, czyli błędne koło

Czytelniku, czy wiesz co to tak zwana Lista 80? Zapewne nie, a jeśli zależy ci nie tylko na tej ziemi, ale i na tym kraju, to powinieneś wiedzieć, że w wyniku obrad okrągłego stołu powstała Lista 80 największych trucicieli. Już wtedy wiedziano, że nie jest dobrze, ale jakimś cudem wiele zakładów z tej listy szybko poznikało, w końcu listę zlikwidowano. Mogło to się stać jedynie wtedy, gdy organy potwierdziły, że te zakłady już nie trują. Te zmniejszały emisje, a przy skąpych kontrolach wypadały względnie dobrze. Nikt wtedy nie przejmował się tym, co już pozostawiły w ziemi i wodach, zwłaszcza podziemnych. Liczyły się przecież wcześniej, jak i obecnie miejsca pracy, to ich lud pragnął, to ich wyborcy oczekiwali. Na rosnące niewidoczne koszty środowiskowe nie zwracano uwagi. Ważne było, by firma dawała co miesiąc wypłatę, bo przecież z niej trzeba zakupić leki na astmę dla naszego ukochanego bąbelka. Jaką byłaby matka, gdyby nie dbała o lekarstwa dla chorej córki? Kto by się przejmował tym, czy firma, która daje wypłatę na życie, na leki, spełnia jakieś tam normy środowiskowe? To fanaberie ekologów, co to nie mają co robić w domu. Za uczciwą pracę by się lepiej wzięli, a nie tylko wydziwiali i o jakiejś tam degradacji gadali. Takim paplaniem tylko szkodzą tym, co dają miejsca pracy. Czyż tak nie widziało i nie widzi tego sporo wyborców?

Najlepszym przykładem takiego stanu jest teren byłych Zakładów Chemicznych Zachem w Bydgoszczy, gdzie już w latach 80. XX w. stwierdzono, że 30% z 16 km kw. tych powstałych w czasie II wojny światowej zakładów jest zanieczyszczona i stanowi źródło skażenia związkami chemicznymi, które jeśli ulegają rozkładowi, to po 400-500 latach lub wcale. Dziś wiadomo, że teren po Zachemie i jego następcach, który potencjalnie może wymagać oczyszczającej remediacji, może obejmować ponad 45 km kw. zanieczyszczonej ziemi i wszelakich wód, zwłaszcza podziemnych. Obecnie realizowany jest jeden projekt remediacyjny RDOŚ za 94 mln zł, na niespełna 27 hektarach. W mojej opinii nieprawidłowo wykonywany i zapewne przyjdzie podatnikom oddawać te fundusze.

Dawne Zakłady Chemiczne Zachem w Bydgoszczy, fot. Renata Włazik

Dochodzi jeszcze kwestia jakości powietrza na tym obszarze, bo i ono może być zanieczyszczone, nie tylko po awarii z oficjalnej emisyjności działających tu firm, ale i poprzez właściwości lotne substancji szkodliwych, znajdujących się na skażonym terenie. Na Zachemie według rejestru GDOŚ są trzy lub cztery źródła skażenia, a według UM Bydgoszcz i RDOŚ w Bydgoszczy jest około 20 takich miejsc.

MŚiK w niedawnej odpowiedzi na interpelację posła Jana Szopińskiego stwierdziło, że RDOŚ i WIOŚ w Bydgoszczy „monitorują sytuację i pozyskują informacje w zakresie zanieczyszczeń i ich rozprzestrzeniania się, jednak spotykają się z istotnymi ograniczeniami natury technicznej, formalnoprawnej i finansowej”. Z odpowiedzi ministerialnej, która dla zwykłego Kowalskiego nie może być zrozumiała bez znajomości dziesiątek tysięcy stron dokumentów, istotne jest to, co podaje minister, np. że: „Na podstawie otrzymanych z RDOŚ w Bydgoszczy informacji, należy stwierdzić, iż 

posiadane przez organy dane są szczątkowe (…). Żaden z organów ochrony środowiska czy też innych ośrodków zainteresowanych problematyką zanieczyszczeń po dawnych Zakładach Chemicznych Zachem nie dysponuje pełną i rzetelną wiedzą na temat stanu środowiska gruntowo-wodnego całego tego terenu,

bowiem wszelkie badania, jeśli są prowadzone, ograniczają się do konkretnych nieruchomości, na których istniały instalacje Zachemu lub znajdowały się, lub nadal znajdują – składowiska odpadów. Z kolei badania prowadzone przez Zachem w latach jego istnienia są już nieaktualne i wymagają powtórzenia”. Zgodnie z prawem za aktualne uważa się wyniki badań, od których wykonania nie upłynęło więcej niż 10 lat. W ROZPORZĄDZENIU MINISTRA ŚRODOWISKA z 1 września 2016 r. w sprawie sposobu prowadzenia oceny zanieczyszczenia powierzchni ziemi, w § 7. mówiącym o identyfikacji terenu zanieczyszczonego w podpunkcie 1 b. nakazuje się przeprowadzić „analizy wszelkich dostępnych informacji na temat substancji powodujących ryzyko, wykorzystywanych, produkowanych lub uwalnianych w wyniku działalności prowadzonej na danym terenie przed dniem 30 kwietnia 2007 r.”.

Jednak minister uważa, że nie należy wcześniejszych badań brać pod uwagę, a na nowe nie daje funduszy. Tak na logikę: jak można nie uznawać jedynych kompleksowych badań tego terenu z lat 1987- 1989, które wykrywają substancje chemiczne rozkładające się setkami, tysiącami lat lub wcale?

Co ciekawe na wniosek WIOŚ w Bydgoszczy GDOŚ wycofał rekomendacje dla pozytywnie zaopiniowanego w NFOŚiGW projektu monitoringu terenu zamieszkałego przez ludzi. Przypominam, że z KPO w zasadzie wystarczy tylko na monitoring, ale jak WIOŚ tego nie popiera, to co będzie?

Mapa Zachem
Mapa przedstawiająca część Bydgoszczy, gdzie był Zachem (Renata Włazik)

Jeśli nawet jakieś badania są robione z funduszy podatników (np. te z jesieni 2019 r.), to RDOŚ w Bydgoszczy odmówił ich ujawnienia Danielowi Kaszubowskiemu, który o to zawnioskował wiosną 2021 r., tłumacząc, że zagraża to… bezpieczeństwu państwa? By było ciekawiej, dyrektor RDOŚ Maria Dombrowicz (już zdymisjonowana) informowała publicznie, że organ robi te badania na publicznym terenie, także dla mieszkańców i że będą im one przedstawione. Nawet MŚiK zapewniało, że wyniki te będą udostępnione najpóźniej pod koniec 2020 r.

W wiosennym wysłuchaniu do KPO prosiłam, by program pilotażowy, jaki w ramach tych funduszy planuje się przeprowadzić, wykonać na obszarze zanieczyszczonym wskutek działalności Zachemu w Bydgoszczy.

Podkreśliłam, „że jest to bezsprzecznie największa bomba ekologiczna w Polsce, charakteryzująca się występowaniem szerokiej gamy zanieczyszczeń zarówno nieorganicznych, jak i organicznych oraz o największym stopniu skomplikowania warunków lokalnych i potencjalnych zagrożeń dla środowiska oraz okolicznych mieszkańców. Co dnia ponad dziesięciu tysiącom osób zagraża tu szeroka gama kancerogennych i mutagennych zanieczyszczeń, które rozprzestrzeniają się głównie poprzez wody podziemne w stronę cennego przyrodniczo obszaru Natura 2000, w tym: siedlisk ptasich (m.in. lęgowiska orła bielika), zagrażają skażeniem rzek Brdy i Wisły, a także Morzu Bałtyckiemu. Zagrożenia dotyczą też terenów rolniczych, gdzie na ponad tysiącu hektarów pól uprawnych zanieczyszczona woda wykorzystywana jest do nawodnień upraw zbóż i warzyw”. Informowałam, że „wskutek upadłości Zachemu i umywania rąk przez jego następców prawnych, odpowiedzialność za zanieczyszczenie spada na Skarb Państwa, czyli podatników”.

Dodałam, że „problem zanieczyszczenia środowiska przez Zachem jest tak specyficzny i skomplikowany, że potrzebne jest opracowanie indywidualnych rozwiązań i innowacyjnych metod oczyszczania. Zastosowane tu nowe rozwiązania, metody i standardy, będzie można wykorzystywać na terenach innych bomb ekologicznych w kraju i na świecie, co może przynieść zyski finansowe dla państwa”.

Przemawiając na wysłuchaniu KPO, zgłosiłam też uwagę ogólną. Oświadczyłam, że: „Należałoby  stworzyć krajowy program badań zdrowotnych dla osób żyjących na terenach zanieczyszczonych, zwłaszcza poprzemysłowych, badający wpływ zanieczyszczeń na stan ich zdrowia i odporności; w celu przeciwdziałania zwiększonej zachorowalności na choroby, mogące wynikać z kontaktu z substancjami mutagennymi i kancerogennymi u osób mających z nimi częsty kontakt, jak i u ich potomstwa. Przeciwdziałać to może zmniejszeniu zachorowalności i podniesieniu odporności”.

Po KPO były wysłuchania publiczne w sprawie umowy partnerstwa i programów krajowych na lata 2021-2027, na których mając dwie minuty, przedstawiłam propozycję kompleksowego rozwiązania problemów związanych z terenami zanieczyszczonymi w Polsce. Zaproponowałam utworzenie „PAŃSTWOWEGO PROGRAMU NAPRAWCZEGO dla rewitalizacji, rekultywacji oraz remediacji zdegradowanych i zanieczyszczonych terenów poprzemysłowych w celu ochrony żyjących na nich ludzi i środowiska”.

Argumentowałam, że taki program stanowić mógłby realizację postulatu równej transformacji terenów poprzemysłowych. Miejsca te zostały zanieczyszczone głównie wskutek długoletniej działalności państwowych zakładów, z których niemałe zyski trafiały i trafiają do budżetu państwa. Program taki byłby również szansą dla rozwoju jednostek państwowych, nauki i edukacji oraz innowacyjnych usług badawczych i remediacyjnych.

Dodałam, że obowiązkowo powinien zostać uruchomiony „program zdrowotny ukierunkowany na badanie osób żyjących na terenach zanieczyszczonych, kontrolujący wpływ zanieczyszczeń na stan ich zdrowia i odporności. Zanieczyszczenia chemiczne są często bardzo trwałe i na długo powodować mogą szereg poważnych chorób, które obecnie, w dobie pandemii zaklasyfikowano do grupy tzw. schorzeń współwystępujących. To m.in. one stawiają obecnie Polskę w czołówce krajów z najwyższą śmiertelnością. Ignorowanie problemu nie spowoduje, że rozwiąże on się sam.

Moich wniosków jak dotąd nie uwzględniono. Pożyczki zapewne na ten cel też nikt nie weźmie, co zapowiada kolejne lata zamiatania tematu bomb ekologicznych pod dywan i tym samym powiększania kosztów. Zwłaszcza że na terenach byłego Zachemu, gdzie dużą część zajmuje Bydgoski Park Przemysłowo-Technologiczny należący w większości do Urzędu Miasta, dochodzi w zasadzie do niszczenia dowodów dotyczących skażenia środowiska naturalnego, m.in. poprzez zabetonowywanie i zabudowywanie powierzchni. To uniemożliwia  przeprowadzenie jakichkolwiek  badań środowiskowych, nie tylko hydrogeologicznych, ponieważ każdorazowo dany wycinek terenu musi być poddany szczegółowemu badaniu w celu potwierdzenia bądź zaprzeczenia wystąpienia skażenia. Stawia się tam teraz wielkie hale, a by było ciekawiej, prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski niebawem może wydać pozwolenie na stworzenie tu kolejnej spalarni odpadów niebezpiecznych, jednej z największych w Polsce. W województwie nie ma zapotrzebowania na kolejną, te, które są, starczają. Powstaje tu też browar i niewykluczone, że wodę będzie brał z ujęcia po Zachemie, której o ile mi wiadomo, nikt nie bada pod kątem zanieczyszczeń chemicznych. Sanepid też nie ma, niestety, takich badań w swoim zakresie.

Od kilku lat działa tu żłobek wybudowany z funduszy UE, wydział UM dla tzw. 500+, centrum zdrowienia, które reklamuje się turnusami rehabilitacyjnymi m.in. dla chorych na nowotwory, staje się to teren do rekreacji.

om wyzdrowienia (Zachem)
Dom zdrowienia, a w tle dawna główna brama Zachemu, po prawo min. wydział Świadczeń tzn. 500+, po lewo Żłobek, fot. Renata Włazik

Do 2015 r. na  teren Zachemu można było wejść tylko z przepustką. Dzieci miały zakaz wstępu, gdyż  przebywanie dla nich oceniano jako zbyt szkodliwe. Nie oczyszczono, chyba że magiczną różdżką. Z terenami Zachemu sąsiaduje wiele bydgoskich osiedli mieszkaniowych. Niezależnie przebadano tylko jedno z nich – Łęgnowo-Wieś, gdzie stwierdzono katastrofalne zanieczyszczenie, innych się nie bada. Statystyki wskazują, że w kujawsko-pomorskim zachorowalność i umieralność na nowotwory jest największą w Polsce od lat…

Dziś: hulaj dusza, piekła nie ma…

Narodowy Instytut Wolności – logo Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich – logo

Tekst przygotowany przez Instytut Spraw Obywatelskich w ramach projektu „Instytut Spraw Obywatelskich – łapiemy wiatr w żagle” sfinansowanego przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 84 / (32) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia Obywatele KOntrolują

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Obywatele KOntrolują

Być może zainteresują Cię również: