Rozmowa

Zagrożone człowieczeństwo. Pandemia koronawirusa i jej konsekwencje

dłonie osoby zakładającej maseczkę medyczna na kule ziemska
fot. Freepik

Z Tapio Puolimatką, autorem książki „Zagrożone człowieczeństwo”, rozmawiamy o formowaniu mas, pracy bez sensu, wierze w naukę oraz sposobach stawiania oporu władzy technokratycznej.

Justyna Pierzyńska: Dzień dobry. Będziemy rozmawiać o Pana książce „Zagrożone człowieczeństwo”. Opisuje Pan w niej totalitarne zmiany, które zachodzą we współczesnych społeczeństwach zachodnich, skupiając się szczególnie na próbie zrozumienia tego, co stało się ze społeczeństwem podczas pandemii COVID-19. W październiku 2024 napisałam dla Tygodnika Spraw Obywatelskich recenzję Pańskiej książki, ponieważ wydaje mi się ona niezwykle istotna z tego punktu widzenia. Dziękuję za możliwość omówienia Pana pracy w dzisiejszym wywiadzie.

Tapio Puolimatka: Dziękuję za zaproszenie. W swoim artykule zwróciła Pani uwagę na zaskakujący fakt, który również staram się wyjaśnić w mojej książce, mianowicie, że w czasach pandemii panowała nienaturalnie szeroka społeczna akceptacja dla spektakularnych ograniczeń ludzkiej wolności. Działo się tak, chociaż przed pandemią ludzie generalnie wierzyli w rządy prawa, a nasze społeczeństwa wykazywały powszechny szacunek dla niezbywalnej ludzkiej godności i praw człowieka.

Naturalnie przyjmowano, że ludzie są równi wobec prawa.

Jednak podczas pandemii zmanipulowano podstawowe zasady moralne, dzieląc ludzi na dwie grupy, zaszczepionych i niezaszczepionych.

Politycy i media cynicznie podsycali wrogość między tymi grupami. Na końcu niezaszczepieni zostali nawet pozbawieni niektórych praw obywatelskich, pozostawiając wielu ludzi z palącym pytaniem, jak to było możliwe, aby w tak krótkim czasie stworzyć dystopijną rzeczywistość powszechnie akceptowaną przez większość społeczeństwa.

Już w tytule swojej książki wysuwa Pan interesującą tezę, mówiąc, że sama istota naszego człowieczeństwa jest dzisiaj zagrożona. Porozmawiajmy więc o rzeczywistej naturze tego zagrożenia.
Nasza kultura podkreśla konieczność zapewnienia ludziom dobrostanu i bezpieczeństwa, mówi się wiele o tolerancji, a nasze media są pełne haseł nawiązujących do tych pojęć. Można by założyć, że kultura głosząca takie hasła powinna być skoncentrowana na dobru człowieka. Zastanówmy się jednak, jak w ogóle zdefiniowane jest dzisiaj to człowieczeństwo, które ma być chronione, któremu ma być zapewnione  „bezpieczeństwo”.

W swojej książce zwraca Pan uwagę, że tradycyjna chrześcijańska koncepcja osoby ludzkiej jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boga i posiadającej w związku z tym wrodzoną godność jest całkowicie ignorowana przez współczesne społeczeństwa zachodnie, pomimo że to właśnie ta chrześcijańska definicja człowieka jest rzeczywistą podstawą dzisiejszej koncepcji praw człowieka. Jak obecnie rozumiana jest osoba ludzka? Jak zmiany rozumienia tego, kim jest człowiek, wpływają na procesy społeczne i na nasze życie?

Jak Pani zauważyła, chrześcijaństwo rozumie człowieka jako osobę stworzoną na obraz Boga, która posiada zmysł etyczny i wolność dokonywania wyborów. Wedle tej koncepcji, cechy definiujące człowieczeństwo obejmują nie tylko rozum i racjonalność, ale także świadomość istnienia wartości oraz takie funkcje woli i emocji, jak dobroć, miłość, lojalność, szacunek, duchowy wgląd i wolną wolę. Wszystko to razem można nazwać ludzką osobą duchową.

Rozumienie człowieka jako istoty obdarzonej intelektem jest tutaj rozszerzone o dwa podstawowe aspekty: miłość i świadomość wartości. Miłość, która dojrzewa pod wpływem świadomie przyjętych wartości, stanowi podstawę niezależnego osądu i racjonalnego myślenia charakterystycznego dla człowieka. Ta koncepcja osoby ludzkiej stworzonej na obraz Boga została współcześnie zastąpiona koncepcją naturalistyczną, zgodnie z którą istota ludzka jest coraz częściej postrzegana jako obiekt, którego reakcjami można manipulować i który może być warunkowany.

Człowiek staje się obiektem, który może podlegać behawioralnym manipulacjom (tzw. nudging), i nie jest już traktowany jako racjonalna istota zdolna do niezależnego rozumowania.

Podczas pandemii ujawniło się to w taki sposób, że w społeczeństwie ustanowiono jako najwyższą wartość zdrowie i przetrwanie fizyczne. Zaniedbane zostały natomiast wyższe wartości, takie jak dobroć, sprawiedliwość, prawda i świętość, sens życia.

Człowiek przestał być traktowany jako osoba posiadająca wartość sama w sobie, a zaczął być postrzegany jako organizm, który należało kontrolować za pomocą środków sanitarnych, podlegający decyzjom ekspertów nawet w kwestiach dotyczących najbardziej prywatnych aspektów swojego życia.

Zagrożenie zdrowia publicznego zostało wykorzystane jako uzasadnienie dla naruszeń praw człowieka i wprowadzenia szerokiej kontroli całego społeczeństwa.

Ludzie zaczęli postrzegać zdrowie jako cechę, która może być modyfikowana przy pomocy medycznych interwencji, zapominając o zdrowiu w wymiarze holistycznym, rozumianym jako integralność fizyczna, psychiczna, moralna i duchowa. Włoski filozof Giorgio Agamben podsumowuje ten problem, mówiąc, że ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do życia w stanie permanentnego kryzysu i stanu wyjątkowego, że najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że ich życie zostało sprowadzone do aspektu czysto biologicznego. Życie człowieka traci w ten sposób nie tylko swój wymiar społeczny i polityczny, ale także ludzki i emocjonalny.

Społeczeństwo, które funkcjonuje w warunkach permanentnego stanu wyjątkowego, nie może być wolne.

Społeczeństwa zachodnie utraciły ponadto swój wymiar duchowy, przekonanie, że ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga.

Skoncentrujmy się teraz na dwóch ważnych pojęciach, którymi posługuje się Pan w swojej książce, a mianowicie  „formowaniu mas” (mass formation) i  „masowej hipnozie” (mass hypnosis).

W kontekście pandemii oba te pojęcia zostały spopularyzowane przez belgijskiego psychologa społecznego Matthiasa Desmeta w książce  „Psychologia totalitaryzmu”.

Według Desmeta koncepcja formowania mas wyjaśnia, dlaczego nakładane w czasie pandemii ograniczenia praw człowieka zostały z taką łatwością zaakceptowane. Twierdzi on, że formowanie mas to zjawisko społeczne, które po raz pierwszy zaistniało w Niemczech i w Rosji tuż przed dojściem tam do władzy totalitarnych rządów. W społeczeństwach zachodnich podobny proces ma według niego miejsce również w obecnej chwili. Pytanie brzmi: jakie są warunki, które umożliwiają zaistnienie tego procesu?

Desmet postuluje, że proces formowania mas zaczyna się, kiedy członkowie społeczności poddani są coraz głębszej atomizacji prowadzącej do tzw. uogólnionej samotności. Słabną więzi społeczne i rodzina nuklearna. Rodzi to strach, a środowisko społeczne staje się coraz bardziej wrogie.

Drugą składową procesu formowania mas jest to, co Desmet nazywa dryfującym lękiem i niezadowoleniem. Ilustruje to zjawiskiem tzw. bullshit jobs – pracy bez sensu. Coraz więcej ludzi czuje obecnie, że ich praca nie ma żadnego większego znaczenia. Dysponujemy statystykami, które potwierdzają istnienie tego fenomenu.

Trzecią składową procesu formowania mas jest tzw. swobodnie dryfująca frustracja i agresja spowodowana samotnością i osłabieniem więzi społecznych.

Gdy w społeczeństwie wystąpią jednocześnie wymienione wyżej czynniki, coraz łatwiejsze staje się manipulowanie opinią publiczną i bardzo rośnie siła mediów. Podczas pandemii mieliśmy okazję zaobserwować, jak praktycznie wszystkie media głosiły jedną oficjalnie zatwierdzoną prawdę, podczas gdy opinie krytyczne były usuwane z internetu i cenzurowane. Tak ekstremalne zawężenie przestrzeni tego, co wolno powiedzieć – a nawet co można pomyśleć – prowadzi według Desmeta do masowej hipnozy.

W swojej książce nawiązuje Pan do procesów formowania mas i masowej hipnozy, dodając także inne przesłanki, które wpływają na rozpoczęcie tego procesu, jak powszechna sekularyzacja. Pisze Pan o tym, co dzieje się ze społeczeństwami, które wypędzają pojęcie Boga ze sfery publicznej. Proszę nam opowiedzieć, w jaki sposób Pana interpretacja zjawiska formowania mas różni się od opisu Desmeta?

Jak wskazuje Desmet, jednym z ważnych warunków wstępnych rozpoczęcia procesu formowania mas jest sytuacja, w której ludzie tracą poczucie, że ich życie ma sens.

Analiza Desmeta jest w gruncie rzeczy analizą czysto socjologiczną. Desmet koncentruje się na poczuciu bezsensu i frustracji spowodowanym codziennym życiem, na przykład warunkami pracy.

Kiedy ludzie zaczynają doświadczać swojego życia jako pozbawionego głębszego sensu, stają się łatwiejszymi obiektami manipulacji.

W swojej pracy skupiam się na tym, że oprócz tego ogólnego poczucia bezsensu na poziomie społecznym istnieje również bardziej kosmiczny lub egzystencjalny wymiar bezsensu, który jest związany z faktem, że żyjemy w społeczeństwie zsekularyzowanym, w którym ludzie stracili poczucie istnienia i obecności Boga. To rodzaj kosmicznego poczucia bezsensu, które dotyka wszystkich aspektów naszego życia, wpływając na sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość. I właśnie to kosmiczne doświadczenie bezsensu sprawia, że ludzie stają się biernymi przedmiotami, niechętnymi do poświęcania się dla rzeczy, które uważają za ważne. Jeśli nie istnieje ostateczny sens życia, życie doczesne staje się wszystkim, co mamy. Dlatego trzymamy się go kurczowo. Ta postawa redukuje naszą egzystencję do jej najbardziej elementarnego poziomu.

Na najbardziej fundamentalnym poziomie ludzie zaczynają postrzegać życie jako pozbawione sensu, ponieważ tracą poczucie, że istnieje Bóg, który stworzył wszystko w jakimś celu.

Desmet opisuje ten charakterystyczny dla współczesnego człowieka brak zaangażowania jako jeden z najważniejszych czynników przyczyniających się do procesu formowania mas. Natomiast najważniejszym powodem tego braku zaangażowania jest rozpad instytucji rodziny.

Doświadczamy teraz na wielu poziomach różnych procesów społecznych, które niszczą instytucję rodziny. W Finlandii na przykład, podobnie jak w wielu krajach zachodnich, rodzina została zdefiniowana na nowo w kategoriach, które wykluczają komplementarność płci mężczyzny i kobiety w małżeństwie (w Finlandii w roku 2017 zlikwidowano prawne pojęcia męża i żony przy zawieraniu małżeństwa, zastępując je pojęciami „współmałżonek A” i „współmałżonek B” – przypis autorki).

Obecnie obowiązująca globalistyczna agenda obejmuje wiele projektów, które osłabiają instytucję rodziny, a współczesna edukacja seksualna opiera się na czysto naturalistycznym poglądzie na seksualność, który wyklucza perspektywę rodziny nuklearnej. Jedna z kluczowych zasad chrześcijańskiej teologii politycznej, która stanowi najważniejszy wkład chrześcijaństwa w budowanie stabilności i dobrobytu kultury zachodniej, to silny nacisk na kulturę rodzinną.

Znany socjolog z Uniwersytetu Harvarda Carle Zimmerman podkreślał, że kultura, w której rodzina podlega procesom dezintegracji, nie może przetrwać przez wiele pokoleń.

W ciągu trzech pokoleń upadek rodziny doprowadzi do upadku całej kultury. Obecnie znajdujemy się właśnie w takim procesie w krajach zachodnich.

Zimmermann wskazuje również, że rodzina nigdy nie rozkwitała bez poszanowania dla ponadczasowych wartości. Jeśli operujemy tylko na wartościach świeckich, związanych z naszym życiem doczesnym, to nie będą one wystarczające do podjęcia poświęceń, jakich wymaga od człowieka utrzymanie stabilności życia rodzinnego. Dlatego bardzo trudno jest utrzymać silną kulturę rodzinną bez podstaw religijnych.

Jedną z kluczowych zasad politycznych postulowanych przez chrześcijaństwo jest zasada pomocniczości, co oznacza, że wyższe poziomy władzy nie interweniują, kiedy możliwe jest zarządzanie życiem społecznym samodzielnie na niższym szczeblu.

Państwo nie powinno ingerować w wewnętrzne sprawy rodziny, jeśli jest ona w stanie samodzielnie nimi zarządzać.

Dom rodzinny jest szkołą osobowości, a relacje w domu są centrum, na bazie którego wykształcają się umiejętności społeczne.

System polityczny działa w sposób nieludzki, kiedy stara się podporządkować sobie rodzinę i zmarginalizować ją, zamiast jej służyć. W takim stopniu, w jakim globalistyczna ideologia dąży do dominacji nad rodzinami i narodami, nie jest ona w stanie stworzyć prawdziwej społeczności, a jedynie ją niszczy.

Tak więc analiza, którą proponuje Desmet jest poprawna w wymiarze horyzontalnym. Jej ważność jawi się nam jeszcze jaśniej dopiero wtedy, kiedy dodamy do niej również wymiar wertykalny i zastanowimy się nad duchowymi fundamentami życia rodzinnego, relacji międzyludzkich oraz egzystencjalnym i kosmicznym sensem, który możemy dostrzec, jeśli zdamy sobie sprawę, że żyjemy we wszechświecie, który został stworzony przez osobowego, inteligentnego stwórcę. 

Zasadniczo możemy więc powiedzieć, że zsekularyzowane społeczeństwo nie sprzyja życiu rodzinnemu, nie wspiera rodzin, a także wydaje się być bardziej podatne na procesy formowania mas i masowej hipnozy.

Głęboko zsekularyzowane społeczeństwo koncentruje swoją energię na wymiarze doczesnym, na materialnych aspektach życia. Sekularyzacja jest czymś bardzo charakterystycznym dla Zachodu, a zachodnie społeczeństwa zasadniczo usunęły pojęcie Boga i jakiejkolwiek transcendencji ze sfery publicznej. Wydaje mi się to powiązane z tak popularną obecnie wiarą w to, że ludzie mogą sami rozwiązać wszystkie problemy naszej planety jedynie dzięki nauce i technologii.

Nauka i technologia zastąpiły właściwie w tej chwili pojęcie Boga. Filozofią, która szybko zyskuje obecnie na popularności jest transhumanizm, który silnie podkreśla możliwości  technologii, a także moc ludzkiego rozumu.

Izraelski historyk Yuval Noah Harari twierdzi, że ludzkość tak naprawdę nie potrzebuje już żadnej transcendencji, a dzięki technologii i informatyce ludzie mogą sami stać się bogami.

Innym przykładem takiego sposobu myślenia jest obecny dyskurs na temat tzw. kryzysu klimatycznego, twierdzący, że człowiek ma zdolność do regulowania klimatu za pomocą własnych interwencji technologicznych oraz że możemy sami ”uratować planetę”. Taki sposób myślenia silnie zaznaczył się również podczas pandemii.

W obliczu pandemii nawet duchowni zaczęli podkreślać moc wiedzy i nauki, które jako jedyne miały mieć moc rozwiązania problemu pandemii.

Chciałabym zrozumieć, w jaki sposób człowiek i nauka mogą zostać podniesione do rangi nowego boga w społeczeństwie, jak to miało miejsce podczas pandemii Covid-19, kiedy to została nam narzucona wiara w nieomylność nauki i powiedziano nam, abyśmy po prostu  „zaufali nauce” bez zadawania żadnych pytań. Jednak kto faktycznie definiuje, jaka powinna być rola nauki w społeczeństwie i w co ludzie powinni wierzyć? Co to właściwie oznacza, gdy mówi się nam, abyśmy wierzyli w naukę? Jak w ogóle można „wierzyć” w naukę?

Istnieje pewne napięcie między pojęciem nauki a pojęciem scjentyzmu, ponieważ nauka powinna być krytycznym badaniem faktów, które jest otwarte na różne poglądy i skłonne do dialogu. Jednak obecnie jesteśmy coraz bardziej zdominowani przez ideologię zwaną scjentyzmem, która zakłada, że ludzie mogą budować wiedzę jedynie na własnych, świeckich fundamentach.  Jednak współcześni historycy nauki wskazują, że tak naprawdę to chrześcijańskie założenia położyły fundamenty pod rewolucję naukową.

W sercu nauki leży przekonanie, że wszechświat jest uporządkowany, a bez tego głębokiego przekonania nauka nie byłaby możliwa. Dlatego mamy prawo zapytać, skąd pochodzi to przekonanie? Zgodnie z najnowszymi badaniami historyków, wielka rewolucja naukowa XVII wieku została pierwotnie zainspirowana chrześcijańską ideą, że świat został stworzony przez inteligentnego Boga – Stwórcę. Ponieważ wszechświat został stworzony z niczego przez inteligentną osobę, jest on uporządkowany. Ta wiara sprawia, że sensowne jest badanie jego porządku poprzez naukę.

Struktura wszechświata może zostać odkryta przez ludzki intelekt, ponieważ zarówno wszechświat, jak i człowiek są stworzeni przez Boga, i dlatego możliwe jest racjonalne zrozumienie i wyjaśnienie wszechświata.

Jeden z twórców nowożytnej nauki, Johannes Kepler, pisze, że prawa natury są zrozumiałe dla ludzi, ponieważ Bóg chciał, abyśmy je rozpoznali, tworząc nas na swój obraz, abyśmy mogli zrozumieć jego myśli.

Tak więc koncepcja nowożytnej nauki narodziła się pierwotnie w kulturze chrześcijańskiej na podstawie chrześcijańskich założeń, ale ta podstawowa idea została zsekularyzowana w okresie Oświecenia. Jeszcze później narodziła się pseudonaukowa ideologia, która dziś popycha społeczeństwa w kierunku totalitarnym. Ta ideologia to scjentyzm, który należy wyraźnie odróżnić od samej nauki.

Zgodnie z mitologią scjentyzmu, istnieje instytucja zwana nauką, której należy przyznać ostateczny autorytet ustalania, co jest prawdą. Ta ideologia jest dziś wykorzystywana do zmuszania ludzi do podporządkowania się autorytetowi ekspertów. Stała się ona narzędziem dominacji i tłumienia niezależnych badań. Scjentystyczna wiara w postęp charakteryzuje się nieuzasadnioną pewnością, która prowadzi do intelektualnej arogancji.

Giorgio Agamben pisze, że już od jakiegoś czasu widać jasno, że nauka stała się religią naszych czasów. W tym sensie nauka została zniekształcona i przekształcona w ideologię zwaną scjentyzmem.

Zazwyczaj różnice zdań są normalną częścią funkcjonowania krytycznej społeczności naukowej.

Dla nauki charakterystyczna jest tzw. uzasadniona niepewność, która prowadzi do intelektualnej pokory. Wyobrażenia o istnieniu konsensusu wśród naukowców są fałszywe i prowadzą do tłumienia możliwości przedstawiania alternatywnych perspektyw.

Obecnie powszechna i masowa edukacja jest faktycznie napędzana poprzez odwołania do autorytetu nauki i ekspertów oraz przez upieranie się przy tym, aby przyznawać wyłączność oficjalnie zatwierdzonym stanowiskom. Osoby sprawujące władzę odwołują się do preferowanych przez siebie ekspertów i delegują na nich odpowiedzialność za decyzje polityczne. Poglądy ideologicznych przeciwników są cenzurowane i wykluczane jako nienaukowe.

Ludzie znajdujący się u władzy uzurpują sobie na wyłączność pojęcia rozumu i nauki, nie zawracając sobie głowy dyskusjami z tymi, którzy się z nimi nie zgadzają.

Nazywają ich „religijnie uprzedzonymi”, antynaukowymi lub zwolennikami teorii spiskowych. Chcą oni ograniczyć pole nauki, i stosują do osiągnięcia tego celu sztuczne rozgraniczenie zgodnie z którym wszystko, co nadprzyrodzone stanowi kategorię, o której nie możemy mieć pewnej wiedzy. Jednak w ten sposób sami zajmują  stanowisko wobec tego, co nadprzyrodzone, jednocześnie zaprzeczając temu, że to, co nadprzyrodzone, może w ogóle stanowić przedmiot racjonalnej debaty.

Ignorują także fakt, że współczesna koncepcja nauk przyrodniczych narodziła się na bazie przekonania, że nadprzyrodzony, inteligentny stwórca stworzył świat, i że ten świat  jest uporządkowany, aby mógł być zrozumiany przez istoty ludzkie. Tak więc, negując Boga, scjentyzm neguje najwyższe wymiary człowieczeństwa i w rzeczywistości odbiera również podstawę rozumowi.

Filozof Alvin Plantinga wskazywał, że nie możemy naprawdę ugruntować ważności i wiarygodności ludzkiego rozumu, jeśli nie wierzymy, że został on stworzony przez inteligentnego stwórcę. Gdy człowiek jest traktowany jako osoba stworzona na obraz Boga, której istnienie opiera się na wiedzy o Bogu i moralności, wówczas demokracja ma podstawę w ludzkiej egzystencji.

Dzisiejsza nauka zaprzecza temu. Dzieje się tak, ponieważ kiedy podnosimy nauki przyrodnicze do rangi jedynego rodzaju wiedzy, który jest godny zaufania, wówczas musimy zaprzeczyć wartościom, ponieważ tam nie ma na nie miejsca. Wartości moralne nie są elementem naukowego poglądu na świat, jeśli jest on rozumiany w sposób redukcjonistyczny. Tak więc wedle tej naturalistycznej perspektywy świat naukowy rości sobie wyłączne prawo definiowania tego, co jest uważane za racjonalne i ogranicza to, co można powiedzieć publicznie. W ten sposób ideologia scjentystyczna staje się narzędziem ograniczania praw obywateli.

Rząd może ignorować podstawowe prawa obywateli, wybierając ekspertów, którzy mu odpowiadają i twierdząc, że podąża za nauką.

W ten sposób scjentyzm prowadzi do pseudodemokracji, ponieważ ignoruje powszechną wiedzę ludzi, wiedzę o wartościach, o moralności, a także o Bogu. W ten sposób zarządza społeczeństwem, powołując się na poglądy tych wybranych przez siebie ekspertów.

Jest jasne, że istnieje bardzo istotna różnica między nauką a scjentyzmem. Scjentyzm wydaje się być ideologiczną praktyką realizowaną poprzez techniki inżynierii społecznej i pozwalającą na manipulowanie ludźmi. W tym kontekście trzeba pamiętać o historii państw totalitarnych i sposobach, w jaki nauka była wykorzystywana w czasach nazistowskich Niemiec i Związku Radzieckiego. W tych dwóch krajach nauka – lub raczej scjentyzm – stały się nowym centrum rzeczywistości społecznej, nowym bogiem.

W Trzeciej Rzeszy to właśnie naukowcy wprowadzili nową doktrynę eugeniczną. Zalecili oni środki i polityki eugeniczne, takie jak przymusowa sterylizacja i zabijanie pacjentów w szpitalach psychiatrycznych. W Związku Radzieckim nauka również uzyskała boski status, ponieważ partia komunistyczna twierdziła, że jest w rzeczywistości partią naukową, i że komunizm jest doktryną naukową. „Naukowy socjalizm” jest oficjalną nazwą dla teoretycznej spuścizny Lenina, Marksa i Engelsa. Wszystkie inne dziedziny nauki także podporządkowano zasadom tzw. marksizmu naukowego. Dotyczyło to nawet dziedzin tak odległych od polityki jak biologia i genetyka.

Jednym z najwyraźniejszych przykładów tego procesu jest historia Trofima Łysenki i „łysenkizmu”. Ten radziecki agronom stał się znany, ponieważ sprzeciwiał się tzw. „niemarksistowskiej” nauce zachodniej, genetyce. Został dzięki temu ulubionym naukowcem Stalina. Łysenko jest znany ze swojego odrzucenia praw dziedziczności i całej nowoczesnej genetyki. Zamierzał on wyeliminować głód w Związku Radzieckim stosując naukowe zasady „marksistowskiego rolnictwa”. Niestety w rzeczywistości jego techniki rolnicze powodowały wielkie straty. Mimo to udało mu się utrzymać swoją silną pozycję przez ponad 30 lat, ponieważ był przedstawicielem „marksistowskiej nauki”.

Widzimy jasno, że w krajach totalitarnych nauka była wykorzystywana jako narzędzie służące celom politycznym. W swojej książce zauważa Pan, że scjentyzm ostatecznie nieuchronnie prowadzi do totalitaryzmu. Proszę o rozwinięcie tej myśli. Jak to się dzieje? Czy proces prowadzący nas do totalitaryzmu poprzez scjentyzm ma obecnie miejsce?

Jak już powiedziałem, współczesne nauki przyrodnicze narodziły się na bazie przekonania, że istnieje inteligentny Stwórca, który stworzył wszechświat jako fenomen rządzony prawidłami, które poddają się analizie przez ludzki intelekt. Jednak gdy wyniesiemy nauki przyrodnicze do statusu najwyższej wiedzy – jedynego rodzaju wiedzy, który jest godny zaufania – wówczas nasza perspektywa zmienia się radykalnie.

Gdy nauki przyrodnicze zostają uprzywilejowane, jak ma to miejsce zarówno w ujęciu marksistowskim, jak i w typowej świeckiej perspektywie zachodniej – najważniejszą rzeczą staje się to, że ludzie zaczynają być postrzegani jako obiekty, którymi można manipulować.

Ten model myślenia widzi ludzi jako całkowicie zamkniętych w naturalnym wszechświecie, definiuje ich jako jednostki poddające się analizie przez nauki przyrodnicze. Taka definicja człowieka neguje jego wolną wolę i odbiera mu człowieczeństwo, czy też wyjaśnia jego człowieczeństwo operując jedynie pojęciami wykorzystywanymi przez nauki przyrodnicze.

Ludzie są postrzegani jako obiekty, którymi można manipulować za pomocą technik kontroli.

Takie redukcjonistyczne podejście neguje uniwersalne wartości i redukuje ludzi do poziomu materiału, który można formować. Na przykład, przez bolszewików ludzie byli postrzegani jako zasób, towar lub „surowiec”, którego państwo może użyć do osiągnięcia celów rewolucji. Lew Trocki, mówiąc o armiach tworzonych przez robotników, których powoływał do służby pod koniec wojny domowej, nazywał ich  „chłopskim surowcem”. To był rodzaj symbolicznej transformacji, w której robotnicy z aktywnych podmiotów rewolucji stali się jedynie przedmiotami służącymi rozwojowi gospodarki planowej.

Obecnie na Zachodzie obserwujemy podobne procesy. Jednak w kontekście historii bolszewizmu to właśnie ten pogląd na człowieka – rozumienie człowieka jako zasobu – był intelektualnym punktem wyjścia dla systemu gułagów z ich założeniami, że dużą liczbę głodujących niewolników można zmusić do pracy na placach budowy.

Dzisiaj taka wizja człowieka jako surowca i zasobu, charakterystyczna dla komunistycznego totalitaryzmu, została zaadoptowana również na Zachodzie w postaci idei społeczeństwa technokratycznego.

Istota ludzka jest postrzegana jako pozbawiona człowieczeństwa i sprowadzona jedynie do swojej biologicznej egzystencji, tzw. nagiego życia. Jest widziana jako jednostka oderwana od innych ludzi i od Boga, całkowicie zależna od społeczeństwa.

Łatwo jest manipulować człowiekiem, który sprowadzony jest do roli swobodnie dryfującego i pozbawionego korzeni atomu społecznego.

Materialiści po obu stronach ideologicznego podziału odrzucają przekonania moralne i wiedzę o Bogu jako irracjonalne, nieudowodnione i nienaukowe. Zaprzeczają znaczeniu sumienia jako podstawy człowieczeństwa, chociaż sumienie moralne oznacza zdolność poznania dobra i zła, co jest zasadniczą cechą definiującą człowieczeństwo.

Dlatego myślenie redukcjonistyczne, naturalistyczne i scjentystyczne prowadzi społeczeństwo w kierunku totalitaryzmu, wywyższając wiedzę naukową i technologiczną jako najwyższą formę wiedzy, która z kolei definiuje człowieka jako obiekt podlegający kontroli.

W wolnym społeczeństwie jest inaczej. Wiedza o wartościach takich jak prawda, dobro, piękno i sprawiedliwość uzyskuje status ważniejszy niż wiedza naukowa i technologiczna.

Na poziomie wartości transcendentnych człowiek może albo doświadczać życia jako mającego sens, ponieważ jego życie posiada jakiś cel, albo może być głęboko zrozpaczony, ponieważ nie znalazł niczego wystarczająco wartościowego, aby nadać sens swojemu życiu.

Społeczeństwo totalitarne ogranicza możliwość posługiwania się rozumem, zabraniając zadawania pewnych pytań.

Często chodzi właśnie o pytania dotyczące kwestii ponadczasowych. To ogranicza naszą wolność, ponieważ nie możemy nawet wziąć pod uwagę możliwości istnienia wymiaru nadprzyrodzonego.

Ten problem jest widoczny na zachodnich uniwersytetach, które są bardzo dogmatyczne w tej kwestii. Właśnie w tym sensie społeczeństwo technokratyczne oparte na wierze w naukę jest społeczeństwem totalitarnym, nawet jeśli nie stosuje gwałtownych represji.

Włoski filozof Augusto Del Noce wskazuje, że jeśli ktokolwiek odwoła się do kategorii transcendencji, będzie przez struktury scjentystyczne zmarginalizowany. Sprzeciwiając się tradycyjnym wartościom i państwu narodowemu, nawet silniej niż robił to komunizm, zachodni scjentyzm pozostawia ludzkie życie w rękach globalnych korporacji i podporządkowanych im polityków.

Hannah Arendt pisała o tym, że totalitarna propaganda podkreśla naukowy charakter swoich twierdzeń. Arendt analizowała zarówno społeczeństwa bolszewickie, jak i nazistowskie. W totalitarnej propagandzie nauka jest wyraźnie tylko substytutem władzy.

Obsesja ruchów totalitarnych na punkcie dowodów naukowych kończy się, gdy tylko dochodzą one do władzy.

Ponieważ gdy mają już władzę, propaganda nie jest im już tak bardzo potrzebna.

Wspomniał Pan o społeczeństwie technokratycznym oraz o globalistycznych elitach. Są to dwa zjawiska, które są ze sobą obecnie ściśle powiązane.  

Globalistyczne elity to klasa, która ma środki i możliwości, aby finansować badania naukowe. Ta mała, starannie wyselekcjonowana grupa ludzi dysponuje ogromnymi środkami finansowymi, a także władzą, której sprawowanie umożliwiają jej przede wszystkim różne organizacje międzynarodowe. Może ona wpływać na decyzje podejmowane przez te organizacje, a następnie twierdzić, że zostały one podjęte na podstawie badań naukowych. Mocą tych decyzji uzyskuje możliwość sterowania życiem nas wszystkich. 

Kiedy myślę o tym, jak działają globalistyczne elity, zawsze uderza mnie podobieństwo dzisiejszej klasy globalistów do byłej elity komunistycznej, tzw. nomenklatury. Nie mam tu na myśli podobieństwa pod względem ilości dostępnych środków finansowych, ale pod względem sposobu zarządzania i sprawowania władzy. Podobieństwo to dotyczy prób sztucznego kształtowania społeczeństwa i wprowadzenia często głębokich zmian w tradycyjnym sposobie jego funkcjonowania. Chciałabym wyjaśnić ten punkt widzenia, odnosząc się do myśli Milovana Djilasa, członka powojennego rządu komunistycznej Jugosławii, który w latach 50. został w tym kraju politycznym dysydentem.

Djilas opublikował książkę „Nowa klasa wyzyskiwaczy”, w której poddał szczegółowej krytyce sposób, w jaki ideologia marksizmu oddziałuje na rzeczywistość społeczną. Opisał w niej sposób działania nowej uprzywilejowanej kasty komunistów, tzw. nomenklatury. Pokazał, jak ta mała klasa polityków dochodzi do władzy w społeczeństwie komunistycznym, a następnie niszczy tradycyjną strukturę tego społeczeństwa.

Cytując Djilasa: „Komunistyczne państwo lub rząd dąży do całkowitego pozbawienia jednostki statusu osoby, ubezosobowienia narodu, a nawet swoich własnych przedstawicieli. Dąży do przekształcenia całego państwa w państwo funkcjonariuszy. Dąży do regulowania i kontrolowania bezpośrednio lub pośrednio płac, warunków mieszkaniowych, a nawet aktywności intelektualnej”. Ten opis wydaje mi się bardzo podobny do tego, w jaki sposób współczesne organizacje międzynarodowe, takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska lub WHO, dążą do pozyskania takiej władzy, aby móc regulować nawet najdrobniejsze szczegóły życia ludzi. Robią to bardzo często powołując się na przykład na zmiany klimatyczne. Mówi się nam, jak powinniśmy żyć i wydawać pieniądze, co powinniśmy konsumować, ile mięsa możemy zjeść lub ile lotów samolotem odbyć rocznie.

Jak odniesie się Pan do naszkicowanych przeze mnie podobieństw między sytuacją bieżącą a czasami komunistycznymi? Chodzi mi o podobieństwo między sposobem działania politycznego przywództwa, które decyduje o tym, jak mamy żyć.

Czy zbliżamy się do nowego globalnego komunizmu, korporacjonizmu czy też jakieś innego systemu globalnego? Czy na przykład „kapitalizm interesariuszy” Klausa Schwaba funkcjonuje na podobnych zasadach jak komunistyczna nomenklatura?

Tak, ma Pani rację. Weźmy na przykład włoskiego filozofa Augusto Del Noce. Wychował się i dorastał w faszystowskich Włoszech. Porównuje on różne świeckie filozofie społeczne wskazując, że decydującego impulsu do sekularyzacji świata Zachodu dostarczył marksizm, a w szczególności myśl Lenina.

Lenin wywarł duży wpływ na trzy główne nurty sekularyzacji na Zachodzie: technokratyczny progresywizm, faszyzm i nazizm.

Komunizm i faszyzm nie są przeciwieństwami, ale tylko różnymi etapami tego samego procesu sekularyzacji. Mussoliniego nie można zrozumieć bez znajomości myśli Lenina. Nazizm naśladuje komunistyczny totalitaryzm, zastępując ideę walki klas ideami nacjonalizmu i rasizmu. Zachodni technokratyczny progresywizm rozwijał się jako przeciwwaga dla rewolucji komunistycznej.

W procesie sekularyzacji zachodniego społeczeństwa można wyróżnić fazę sakralną i fazę profaniczną. Wyrazem fazy sakralnej są zsekularyzowane religie, takie jak komunizm, nazizm i faszyzm. Marksizm przywrócił zsekularyzowanemu społeczeństwu z powrotem sferę sacrum, stawiając w centrum życia społecznego własną świętość: proletariat. Dla nazizmu świętością jest rasa aryjska, a dla faszyzmu – naród. Sakralna faza sekularyzacji zakończyła się wraz ze śmiercią Stalina, ale jej faza profaniczna jest dzisiaj reprezentowana przez technokratyczną wiarę w postęp, głoszącą, że w społeczeństwie materialnego dobrobytu ludzie staną się szczęśliwi dzięki swobodnej realizacji swoich pragnień. Wiara w postęp traktuje ludzkie pragnienia jako z gruntu dobre. „Dobry człowiek” potrzebuje jedynie wiedzy i dobrobytu dostarczanych przez naukę, aby być szczęśliwym.

Technokratyczny progresywizm wyraża się w kilku podstawowych założeniach, takich jak scjentyzm, który uważa naukę i technologię za środki wystarczające do zrozumienia i kontrolowania wszystkiego, łącznie ze społeczeństwem i samą naturą ludzką.

Jego utopijny rys zakłada, że idealne społeczeństwo można osiągnąć dzięki nauce i technologii, jeśli zaprogramujemy społeczną maszynę do bezbłędnej pracy. Uczyni to ludzi racjonalnymi, wolnymi i produktywnymi.

Wiara w postęp zakłada, że wszystkie niedociągnięcia i sprzeczności ludzkiego społeczeństwa i ludzi można rozwiązać za pomocą skutecznych technik zarządzania. Postuluje także konieczność zlikwidowania starych stylów myślenia, kultur, zwyczajów i nawyków, ponieważ uważa je za oparte na ignorancji.

Progresywizm promuje poszukiwanie materialnych przyjemności. Zakłada, że człowiek jest idealnie szczęśliwy i że osiągnął dobrostan, gdy zaspokojone są jego materialne i psychologiczne potrzeby. Progresywizm promuje też egalitarny kosmopolityzm, traktujący ludzi jako jednostki, które można swobodnie podmieniać jedne na drugie. Dąży on do zlikwidowania odrębności kulturowych, lokalnych zwyczajów, struktury rządów narodowych itd. Takie podejście było również charakterystyczne dla komunistycznej rewolucji światowej.

Można więc powiedzieć, że zsekularyzowane społeczeństwo zachodnie jest miękką formą technokratycznej polityki siły, ma na celu demontaż samorządu lokalnego i oddolnych ruchów demokratycznych, różnorodności regionalnej, lokalnych zwyczajów i tradycji, zażyłych stosunków między członkami rodzin, przywiązania do wspólnot religijnych oraz organizacji społecznych i stowarzyszeń.

Do podobnego rozpadu oddolnych ruchów społecznych i wspólnot rodzinnych doszło w systemie komunistycznym, ale stało się to za pomocą gwałtownych środków, na przykład w czasie Rewolucji Kulturalnej dokonanej przez Mao w Chinach.

Jednak filozofowie polityki zawsze podkreślali, że jeśli pragniemy stabilnego społeczeństwa, potrzebna jest silna klasa średnia, a także silna rodzina nuklearna. Kiedy te dwa elementy zostają zniszczone przez ideologię fałszywego egalitaryzmu, co jest charakterystyczne zarówno dla marksizmu, jak i rządów technokratycznych elit na dzisiejszym Zachodzie, to ostatecznym wynikiem takiego procesu będzie powstanie społeczeństwa masowego. Traci ono stopniowo wolności stanowiące dziedzictwo czasów, kiedy nasze społeczeństwo opierało się na przekonaniu, że istoty ludzkie mają absolutną wartość i niezbywalne prawa człowieka, ponieważ zostały stworzone na obraz i podobieństwo Boga.

W Pana odpowiedzi słyszę przekonanie, że elity globalistyczne i głoszone przez nie technokratyczne koncepcje oraz „postępowe” ideologie, które teraz dominują na Zachodzie, są właśnie tymi ideologiami, które podkopują tradycyjne rozumienie osoby ludzkiej i chrześcijańskie pojmowanie tego, czym jest człowieczeństwo. A właśnie chrześcijańskie pojmowanie człowieczeństwa stanowi fundament dla współczesnej idei praw człowieka i wszystkich naszych wartości politycznych, a także ogólnie całego systemu wartości, który obowiązywał przez ostatnie 2000 lat.

Zakończmy naszą rozmowę podsumowując czynniki, które zagrażają naszemu człowieczeństwu. Mówiliśmy o propagandzie, o procesie formowania mas, o strachu, masowej hipnozie, transhumanizmie, sekularyzacji.

Wygląda na to, że istnieje wiele elementów, które trzeba wziąć pod uwagę w dyskusji o współczesnych zagrożeniach człowieczeństwa.

Jaką rolę widzi Pan dla ludzi, który zgadzają się z tezą, że takie zagrożenia istnieją? Czy znajdujemy się na straconej pozycji? A może możemy coś zrobić, jeśli chcemy bronić naszego człowieczeństwa?

Cóż, chrześcijańska perspektywa opiera się na idei, że jedna jednostka może zmienić bieg historii. Mamy oczywiście przykład Jezusa Chrystusa. Urodził się on w społeczeństwie rzymskim, które stawało się w tym czasie coraz bardziej totalitarne i skorumpowane. Na czysto ludzkim poziomie był on nieistotną jednostką, zwykłym pracownikiem, nie piastował żadnej pozycji, która dawałaby mu jakąkolwiek władzę. Mimo to położył podwaliny pod zupełnie nowe rozumienie istoty ludzkiej, zupełnie nowy pogląd na społeczeństwo, na relacje międzyludzkie i wartości rodzinne. Kiedy imperium rzymskie upadło, ta konstelacja wartości stała się podstawą nowej kultury, której centrum była zarówno wolność, jak i porządek.

Chrześcijański punkt widzenia podkreślał całkowite przebaczenie, co umożliwiało ludzkiemu sumieniu uświadomienie sobie swoich błędów, a jednocześnie pozwalało na pogodzenie się ze swoimi porażkami i ograniczeniami oraz naukę ich stopniowej korekcji.

Trzeba tutaj zauważyć różnicę pomiędzy chrześcijaństwem, o którym pisał duński filozof Søren Kierkegaard, a głównym nurtem filozofii zachodniej, reprezentowanym przez filozofów takich jak Kant i Hegel, którzy podkreślali istnienie globalnych powiązań.

To Kant i Hegel dali faktyczny początek idei głoszącej, że jeśli skupimy się na wspólnym wszystkim istotom ludzkim rozumie, będziemy mogli stworzyć globalne społeczeństwo oparte na ludzkiej racjonalności.

W ten sposób w pewnym sensie położyli podwaliny pod współczesny ruch globalistyczny. Ale to właśnie chrześcijańskie podkreślenie znaczenia jednostki, które szczegółowo przedstawił duński filozof Søren Kierkegaard, jest moim punktem wyjścia do rozważań o dzisiejszym świecie.

Dzisiaj jesteśmy bowiem w podobnej sytuacji. Żyjemy w społeczeństwie, które staje się coraz mniej wolne, coraz bardziej skorumpowane. Ale jako jednostki możemy zmienić bieg historii poprzez zupełnie proste działania.

Jeśli przyjrzymy się życiu Jezusa, stwierdzimy, że w pewnym sensie nie zrobił on niczego spektakularnego. Zajmował się zupełnie zwyczajnymi rzeczami, dbał o chorych i ubogich, okazywał dobroć i miłość zwykłym ludziom, wykonywał codzienną pracę, okazywał szacunek dla życia rodzinnego itd. Myślę, że w podobny sposób możemy dzisiaj stworzyć jakąś formę oporu przeciw totalitaryzmowi.

Powinniśmy zdystansować się od społeczeństwa masowego, a zamiast tego skupić się na relacjach międzyludzkich i na naszej własnej moralnej odpowiedzialności oraz zdolności do faktycznego kształtowania naszego własnego życia.

Aleksander Sołżenicyn podkreśla, jak ważne jest poświęcenie czasu na to, aby po prostu samemu myśleć. Należy zdystansować się od globalnych mass mediów, a zamiast tego skoncentrować się na własnych przemyśleniach, poświęcić czas na rozwijanie własnych spostrzeżeń i analizowanie zdarzeń na podstawie tego, jak sami ich doświadczamy oraz tego, czego możemy nauczyć się z osobistych rozmów z innymi ludźmi.

Wydaje mi się, że tak naprawdę rozwiązanie jest bardzo proste: jest nim samodzielne odkrycie podstawowych zasad ludzkiego życia i wartości – miłości, szacunku i prawdy.

Sołżenicyn podkreślał, że jedną z najważniejszych rzeczy w przeciwstawianiu się zepsuciu, jakie niesie ze sobą totalitaryzm, jest szacunek dla prawdy i gotowość do poświęceń dla prawdy.

Uświadomienie sobie, że na poziomie indywidualnym możemy rzeczywiście wiele zrobić sami, rzeczywiście dodaje otuchy. Warto także budować małe społeczności, w których pielęgnowane są wartości, o których Pan mówił.

Dziękuję serdecznie za wywiad.

Wywiad w wersji wideo:

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 287 / (26) 2025

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka # Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również:

Rada miejska Warszawa

Akademia Instytutu Spraw Obywatelskich
Obywatele decydują
Obywatele KOntrolują
# Polityka
# Społeczeństwo i kultura

Analiza / W jaki sposób organizacje pozarządowe mogą brać udział w stanowieniu prawa na poziomie lokalnym – wybór najskuteczniejszych narzędzi

Jarosław Ogrodowski

W polskim systemie prawnym obywatelom, jak i tworzonym przez nie organizacjom pozarządowym (oraz grupom nieformalnym), przysługuje szereg uprawnień. Nie wszystkie jednak są tak samo skuteczne, a wiele z nich w toku…