Znikające księgarnie – przypadek Łodzi

Z mapy Łodzi znikają kolejne księgarnie. W 2024 roku w mieście zamknięte zostały aż trzy takie miejsca. Dlaczego, skoro jak wynika z raportu Biblioteki Narodowej w 2023 r. mamy najwyższy wzrost czytelnictwa w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat?
Do 20 września 2024 roku działa księgarnia Do Dzieła przy ul. Próchnika 3. Po 70. latach działalności,10 grudnia 2024 r., zamknęła się księgarnia PWN przy ul. Więckowskiego 13. Z końcem 2024 r. przestał działać także stacjonarny punkt księgarni Bonito przy ul. Piotrkowskiej 193.
Trudna sytuacja księgarń
Utraciliśmy nie tylko księgarnie, bo miejsca te były swego rodzaju małymi domami kultury, przyjaznymi przestrzeniami do spotkań i dyskusji.
Do Dzieła, oprócz kupna książki, dawało możliwość uczestnictwa w spotkaniach autorskich oraz warsztatach dotyczących literatury. Codziennie oferowali dobrą kawę i pomoc w wyborze książek. Podobnie można było spędzić czas w księgarni PWN przy Więckowskiego – organizowano spotkania autorskie, wieczorki z literaturą, kursy szybkiego czytania i spotkania dla dzieci. Ponadto, jak dodaje Anna Krzywicka, kierowniczka PWN: „Wszyscy zatrudnieni w tej księgarni mieliśmy wykształcenie księgarskie i nas uczono, że książka to nie jest towar, ale wytwór ludzkiej myśli”.
Słowa Pani Anny znajdują potwierdzenie w ostatnim raporcie Biblioteki Narodowej „Stan czytelnictwa w Polsce za 2023. Dane jednoznacznie wskazują, że w porównaniu do 2021 i 2022 r. nastąpił wzrost czytelnictwa o 9 punktów procentowych. Jest to najwyższy wzrost od 10 lat. Jak podaje raport, zwiększyło się także zainteresowanie bibliotekami, zwłaszcza wśród mężczyzn w wieku 25–39 lat. Mimo to, Polacy wciąż chętniej kupują książki niż je wypożyczają – według raportu zakup książek deklaruje 48% ankietowanych, natomiast wypożyczanie ich z biblioteki 20% (wstępny raport za 2024 podaje, że poziom czytelnictwa wyniósł 41 procent, w porównaniu z 43 procentami w 2023 roku – przyp. red.).
W pozyskiwaniu informacji o literaturze coraz większą rolę odgrywa Internet i media społecznościowe.
Niestety z finansami się nie dyskutuje, a przykłady znikających księgarni wskazują, że czytelnicy nie tylko czytają o książkach w sieci, ale tam je kupują, w efekcie czego maleje ilość klientów odwiedzających księgarnie stacjonarne.
Najnowszy raport Instytutu Książki „Jeszcze książka nie zginęła” wskazuje jako główne wyzwania współczesnych księgarń postępującą koncentrację rynku, niekorzystne warunki handlowe w negocjacjach z wydawnictwami i dystrybucją, nierówną konkurencję z dużymi sieciami, traktowanie księgarń jako „showroomów” przez konsumentów czy rosnące koszty operacyjne – wysokie czynsze i koszty utrzymania lokali.
Właścicielka Do Dzieła Paulina Frankiewicz w rozmowie z dziennikarką i kulturoznawczynią Elizą Gaust dla portalu „Miej Miejsce” przyznaje, że decyzja o zamknięciu księgarni podyktowana była kwestiami finansowymi, w tym kosztami wynajęcia lokalu: „Podstawowa sprawa to miejskie lokale na preferencyjnych warunkach. W Łodzi mało jest sensownych przestrzeni na biznes taki, jak mój, a jeśli już są, to w konkursie wygrywają raczej studia paznokcia niż niezależne księgarnie. Nie ma tu też żadnego dodatkowego wsparcia dla księgarń, które pojawia się w innych miastach, na przykład w Krakowie, gdzie funkcjonują preferencyjne czynsze dla księgarni, różne ulgi i programy”.
Czym jest jednolita cena książki i dlaczego może uratować rynek?
Wołaniem o pomoc w ratowaniu trudnej sytuacji księgarń w Polsce jest list Stowarzyszenia Księgarzy Polskich do wszystkich polityków i samorządów w Polsce, w którym apelują o wprowadzenie ustawy o jednolitej cenie książki.
Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się koncept prawny, w myśl którego cena książki przez ustalony okres (zazwyczaj rok) jest jednakowa dla wszystkich podmiotów zaangażowanych – zarówno wydawców, jak i dystrybutorów. Taka sytuacja mogłaby polepszyć byt małych księgarni prowadzonych z pasją, ponieważ nie przegrywałyby one już na starcie z dyskontami lub księgarniami internetowymi, które mogą pozwolić sobie na obniżanie cen.
Przeciwnicy wprowadzenia ustawy o jednolitej cenie książki argumentują, że narzucanie ceny produktu świadczy o zamachu na wolny rynek. Książka jest jednak szczególnego rodzaju towarem, ponieważ stanowi dobro kultury.
A współczesne księgarnie – o czym już pisałam – to już nie tylko miejsca, w których można książkę kupić. Co więcej, ich bogata oferta pozytywnie wpływała na atrakcyjność oferty kulturalnej miasta.
Nie dziwi więc, że nad stratą związaną z zamykaniem kolejnych lokalnych księgarni najbardziej boleją łódzcy czytelnicy. „Bardzo przygnębiająca wiadomość!” – komentuje jedna z klientek księgarni PWN. Inna dodaje: „Szanowni Państwo, książki stacjonarnie kupuje coraz mniejsza ilość osób. Zamawiamy online (tak jest taniej), do tego dochodzą audiobooki, e-booki, elektroniczne bazy, biblioteki… siłą rzeczy księgarnie nie są w stanie się utrzymać, szczególnie księgarnie naukowe”. Podobnych komentarzy jest wiele.
Preferencyjne czynsze i programy ochronne, czyli jak miasta ratują księgarnie
A co na to miasto? Czy jego władze planują jakieś rozwiązania wspierające niezależne oddolne inicjatywy, które chcą wspierać kulturę i działać niekomercyjnie?
W dokumencie „Polityki Rozwoju Kultury dla Miasta Łodzi 2030+” nie znalazłam żadnej wzmianki o chęciach poprawy sytuacji księgarń. Nie znaczy to, że kwestie związane z czytelnictwem są zupełnie pomijane. Warto dodać, że we Wprowadzeniu do „Polityki Rozwoju Kultury dla Miasta Łodzi 2030+” wspomina się, że: „Rolą władz jest tworzenie warunków wspierających rozwój kultury oraz podejmowanie działań na rzecz promocji i upowszechniania kultury w oparciu o możliwości i zasoby, jakimi Miasto dysponuje. Kierunkiem, w jakim chce zmierzać polityka kulturalna Łodzi, jest tworzenie warunków dla rozwoju kultury otwartej, różnorodnej, wartościowej, edukującej, wychowującej przyszłych odbiorców oferty kulturalnej, skłaniającej do podejmowania aktywności w sferze kultury”. Jak dotąd te słowa nie znalazły odzwierciedlenia w kwestii trudnej sytuacji łódzkich księgarni. A da się!
W innych miastach takich jak Poznań zdecydowano się na 50-procentową obniżkę czynszów dla księgarni, Warszawa od kilku lat organizuje konkurs na ulubioną księgarnię mieszkańców, a zwycięzcy otrzymują wsparcie finansowe. By ratować sytuację księgarń w post-pandemicznej rzeczywistości Kraków uruchomił program „Księgarnie Odporne”, w ramach którego zakwalifikowane miejsca miały otrzymać pomoc pieniężną.
Dobrym pomysłem byłoby także stworzenie sieci współpracy pomiędzy miejskimi instytucjami kultury, a kameralnymi księgarniami, tak by wzmocnić ich widoczność i przyciągnąć odbiorców, np. poprzez miejskie granty czy kampanię w social mediach promującą kameralne księgarnie.
W zakresie ogólnopolskim Ministerstwo Kultury tworzy programy pomocowe jak na przykład „Partnerstwo dla książki”, z których korzystać mogą różne podmioty kultury związane z literaturą, zarówno prywatne księgarnie jak i duże instytucje takie jak biblioteki. Niestety wobec braków kadrowych i ograniczeń czasowych małe księgarnie, w których zespół stanowi właściciel i (nie zawsze) pracownik, nawet ze świetnie napisanym wnioskiem, nie mają szans.
Jak wynika z informacji przedstawionych na stronie biura poselskiego Pauliny Matysiak z Partii Razem, posłanka podjęła w tej sprawie interwencję u prezydent Hanny Zdanowskiej. W odpowiedzi władze przedstawiły listę realizowanych działań. „Miasto wskazuje, że istnieje możliwość obniżenia stawek lub zwolnienia z opłat, jednak wymaga to spełnienia określonych warunków, których szczegółów nie przedstawiono. Organizacje pozarządowe mogą teoretycznie uzyskać obniżkę do 50 procent, ale każdy przypadek wymaga indywidualnej decyzji prezydent miasta” – możemy przeczytać na stronie posłanki.
„Prowadzenie księgarni to coś więcej niż handlowanie zdaniami. To przekazywanie napisanych zdań w odpowiednie ręce” – pisze Kerri Maher w powieści „Księgarnia w Paryżu”.
Przypadek znikających z mapy Łodzi księgarni pokazuje, że w dobie zakupów online i kryzysu rynku książki nie wystarczy już tylko chęć do „przekazywania zdań” i „odpowiednich rąk” do ich odbierania. Potrzeba głównie wsparcia ze strony miasta, którego w Łodzi na razie nie ma.