Żółwie aż do końca. Czy warto szczepić dzieci?
Niniejsza książka jest z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, najlepszą i najlepiej udokumentowaną pozycją dostępną na światowym rynku wydawniczym, dotyczącą szczepionek ochronnych dla dzieci. Ponad 1200 publikacji naukowych i oficjalnych źródeł stanowi podstawę dla autorów do formułowania swoich twierdzeń i wniosków. Znaczna część bibliografii, co jest ewenementem, zawiera cytaty dotyczące omawianych kwestii (z mat. Wydawcy).
Fundacji Ordo Medicus dziękujemy za udostepnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
11. Szczepionkowe oszustwo
Gdyby szczepionki nie powodowały poważnych działań niepożądanych, jak się nam ciągle wmawia, to nie byłoby żadnego racjonalnego powodu, aby grupom kontrolnym w badaniach klinicznych przed uzyskaniem licencji podawać inną szczepionkę, co jest obecnie normą. Podawanie placebo grupie kontrolnej w badaniu klinicznym jest lepsze pod każdym względem. Nie tylko jest tańsze i prostsze niż użycie innej szczepionki, ale także zapewnia wiarygodne wskaźniki tła zarówno dla ich skuteczności, jak i bezpieczeństwa. Ponadto nie byłoby uzasadnienia w badaniach dla podawania grupie kontrolnej szczepionki pozbawionej antygenu.
Po co niepotrzebnie naraża się niemowlęta na ryzyko, stosując związek o zerowym potencjale korzyści i nieznanym profilu bezpieczeństwa, skoro bezpieczna alternatywa (placebo) jest łatwo dostępna? W jakim celu bez powodu naruszać podstawowe zasady etyki nauk medycznych?
Jeśli oczekuje się, że badana szczepionka będzie miała tylko łagodne skutki uboczne, to jaki może być powód stosowania takiej procedury?
Gdyby szczepionki były rzeczywiście bezpieczne, nie miałoby sensu marnowanie cennych zasobów na budowanie i utrzymywanie komputerowego systemu zgłaszania zdarzeń niepożądanych szczepionek z defektami (dobrze znanymi wszystkim poszkodowanym), które anulują większość ich teoretycznych korzyści. W rzeczywistości, gdyby szczepionki były bezpieczne, władze ustanowiłyby aktywny system z obowiązkowym zgłaszaniem przez personel medyczny, podobny do systemów zgłaszania chorób zakaźnych, które istnieją w krajach zachodnich od dziesięcioleci. Taki system zapewniłyby wiarygodne szacunki dotyczące rzeczywistych (przypuszczalnie niskich) wskaźników efektów ubocznych szczepionek. To z kolei potwierdziłoby doskonały profil bezpieczeństwa uzyskany w badaniach klinicznych i jeszcze bardziej zwiększyłoby zaufanie społeczeństwa do programu szczepień.
Gdyby szczepionki były bezpieczne, bez zastrzeżeń prowadzono by badania nad ich bezpieczeństwem, w tym badania fizjologiczne, zgłębiające potencjalne związki między szczepionkami a późniejszymi niekorzystnymi zmianami zdrowotnymi. W związku z tym te rzadkie przypadki podejrzeń o szkodliwość szczepionki byłyby poddawane wszechstronnym i dogłębnym analizom medycznym. Szczególne okoliczności każdego przypadku zostałyby udokumentowane i przeprowadzono by odpowiednie badania laboratoryjne. Ponadto podejmowano by kolejne badania biomedyczne w celu zbadania możliwego związku przyczynowego pomiędzy szczepionką a powstałym stanem zdrowia. Badania te stworzyłyby podstawy naukowe wymagane do opracowania narzędzi diagnostycznych do wstępnego badania osób zagrożonych urazem poszczepiennym, jak również skutecznego leczenia osób poszkodowanych i ogólnej poprawy bezpieczeństwa szczepionek.
Przy założeniu, że szczepionki są bezpieczne, epidemiologiczne badania bezpieczeństwa nie byłyby publicznie przedstawiane jako „rozstrzygający dowód”, ale jako takie, jakimi są naprawdę — ograniczonymi metodologicznie i potencjalnie podatnymi na błędy instrumentami, które nie mogą ani potwierdzić, ani obalić związku przyczynowego między szczepieniem a potencjalnymi skutkami ubocznymi. Społeczność naukowa nie unikałaby dyskusji na temat ich zalet (lub braku), a te niewłaściwe byłyby odpowiednio krytykowane.
Gdyby szczepionki były rzeczywiście bezpieczne, władze służby zdrowia z radością odpowiedziałyby na rosnące zapotrzebowanie rodziców na kompleksowe i częste badania epidemiologiczne badające ogólne korzyści z programu szczepień i jego wpływ na występowanie różnych chorób przewlekłych. Badania dotyczące porównania szczepionych i nieszczepionych z pewnością znalazłyby się na szczycie listy priorytetów establishmentu, ponieważ ich wyniki prawdopodobnie potwierdziłyby bezpieczeństwo szczepionek i uspokoiły zaniepokojonych rodziców. Ponadto przeprowadzono by badania w celu naukowego zatwierdzenia wytycznych dotyczących szczepień, zanim faktycznie by je wdrożono. Nie trzeba dodawać, że wszystkie te badania byłyby finansowane i kierowane przez neutralne agencje publiczne i prowadzone przez obiektywnych naukowców bez konfliktu interesów. Na tym kończymy nasze teoretyzowanie „co by było, gdyby”. Wróćmy teraz do rzeczywistości.
W prawdziwym świecie, jak udokumentowano w tej książce, naukę o szczepionkach prowadzi się zupełnie inaczej niż w opisanym powyżej wymyślonym scenariuszu. Badania kliniczne są „spreparowane”; systemy zgłaszania zdarzeń niepożądanych z założenia szczątkowe; badania biomedyczne nad urazami poszczepiennymi praktycznie nie istnieją; władze zdrowotne sponsorują stronnicze badania epidemiologiczne prowadzone przez badaczy pozostających w ogromnym konflikcie interesów; badań oceniających prawdziwą korzyść z programu szczepień nigdy się nie przeprowadzi, podobnie jak badań porównujących populacje zaszczepione i niezaszczepione; a kluczowe wytyczne dotyczące szczepień nie opierają się na rzetelnej nauce. Każda pozycja na tej liście, jak również całość, świadczy o niewyobrażalnej przepaści pomiędzy oficjalnymi twierdzeniami o bezpieczeństwie a rzeczywistością nauki o szczepionkach. Podczas gdy establishment wielokrotnie deklaruje, że bezpieczeństwo szczepionek nienagannie przebadano i udowodniono, i że jest ono znakomite, to jego działania wskazują na celowy zamiar ukrycia prawdziwej wielkości i powagi szkodliwych skutków szczepionek.
Choć władze głoszą, że program szczepień jest najlepszy i najbardziej bezpieczny z możliwych, doskonale zdają sobie sprawę, że jego rzeczywistych korzyści netto nigdy naukowo nie zbadano. Choć twierdzą, że wytyczne dotyczące szczepień zawsze opiera się na solidnych podstawach naukowych, w rzeczywistości niektórych z nich nigdy nie przebadano, a inne opierają się na wątpliwej jakości naukowych przesłankach.
Podczas gdy przedstawiciele establishmentu uroczyście deklarują, że robią wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić bezpieczeństwo szczepionek, to w praktyce robią wszystko, tylko nie to. W rzeczywistości przez dziesięciolecia świadomie wstrzymywali się od przeprowadzenia dokładnie tych badań, które mogłyby wyjaśnić związek szczepionek z rosnącymi wskaźnikami chorób przewlekłych.
Zinstytucjonalizowane oszustwo
Od wielu lat rodzice i specjaliści medyczni ostro krytykują celowe uchybienia władz sanitarnych w zakresie szczepień. Większość z poruszonych powyżej kwestii często omawia się w Internecie, ale ze względu na ograniczenia cyberprzestrzeni trudno jest zrozumieć ich pełne znaczenie i implikacje. Strzępki informacji porozrzucanych po dziesiątkach różnych stron internetowych wymagają ogromnego wysiłku od osoby próbującej wyrobić sobie spójny obraz tego chaosu. Obecnie jednak usystematyzowano to i udokumentowano w jednym miejscu, popierając solidnymi dowodami naukowymi, tak że nie ma już możliwości uniknięcia uznania tragicznej prawdy.
Ta książka przedstawia szeroką i wyczerpującą analizę bezpieczeństwa szczepionek. Przyjrzeliśmy się tej dziedzinie z różnych punktów widzenia i z każdego z nich wyłonił się podobny obraz. Zdecydowanie brakuje odpowiednich dowodów naukowych na bezpieczeństwo szczepionek, a agencje ds. zdrowia i firmy farmaceutyczne celowo ukrywają przed społeczeństwem ich prawdziwą szkodliwość. Tej ponurej rzeczywistości nie można przypisać jakiemuś jednorazowemu przypadkowemu odstępstwu od właściwej procedury czy „typowej” biurokratycznej porażce jakiejś jednostki rządowej. Poszczególne elementy wydają się tak doskonale zazębiać, że niezwykle trudno uznać je za przypadkowe, niezwiązane ze sobą przypadki. Dlatego też trzeba wysunąć nieuchronny wniosek, że wszystkie zaangażowane strony włączyły się w celowe i systematyczne wysiłki mające na celu ukrywanie przed opinią publiczną bolesnej, zdumiewającej i wstrząsającej prawdy dotyczącej „bezpieczeństwa” szczepionek.
W tym miejscu należy koniecznie wyjaśnić: nie twierdzimy, że szczepionki są całkowitym i zupełnym oszustwem. Choroby są prawdziwe, a niektóre szczepionki chronią przed zachorowaniem.
Historia pokazuje, że szczepienia odegrały znaczącą rolę w zmniejszeniu liczby zachorowań na niektóre choroby zakaźne. Nie ulega jednak wątpliwości, że establishment ds. zdrowia uprawia zwodniczą propagandę mającą na celu wyolbrzymianie i sztuczne zawyżanie korzyści płynących ze szczepień. Tym samym jest odpowiedzialny za utrzymywanie fikcji, że szczepionki odegrały główną rolę w neutralizacji zagrożenia chorobami zakaźnymi, za promowanie fałszywie heroicznej historii szczepionki przeciwko polio i za manipulację polegającą na nadużywaniu koncepcji odporności zbiorowej w celu uzasadnienia obowiązku szczepień.
Jednak, mimo że forsowanie fałszywej narracji gloryfikującej korzyści płynące ze szczepionek jest niewłaściwe, to uzgodnione i zinstytucjonalizowane wysiłki mające na celu ukrywanie ich szkodliwości są znacznie poważniejszym wykroczeniem.
Ta celowa polityka, stosowana przez dziesięciolecia przez establishment zdrowotny i wspierana przez inne powiązane z nim podmioty, jest zwodniczym fundamentem, na którym zbudowano cały ten domek z kart. W tym momencie można się zastanawiać, czy lekarze są świadomi faktów przedstawionych w tej książce. Czy mogli wiedzieć o ogromnym oszustwie, które skrzywdziło tak wiele milionów naszych dzieci? A jeśli tak, to jaka jest ich reakcja na całą tę sytuację?
Odpowiedź jest taka, że poza niewielką grupą lekarze są całkowicie nieświadomi oszustw związanych ze szczepionkami. Większość z nich nie ma pojęcia, jak testuje się szczepionki w badaniach klinicznych przed dopuszczeniem do obrotu. Zdecydowana większość byłaby prawdopodobnie zaskoczona, słysząc, że programu szczepień, który uważają za nieskazitelny, nigdy nie przetestowano pod kątem bezpieczeństwa lub że nigdy nie przeprowadzono badań porównujących subpopulacje szczepione i nieszczepione.
Lekarze nie uczą się w szkołach medycznych o szczepieniach w stopniu wykraczającym poza zapamiętanie aktualnego harmonogramu i (poza nielicznymi specjalizującymi się w wakcynologii) nie mają ani motywacji, ani czasu, aby zagłębiać się w dziedzinę, która nie jest ich specjalnością. Nawet pediatrzy i lekarze rodzinni nie czują potrzeby pogłębiania wiedzy na temat szczepionek, ponieważ harmonogram szczepień jest ustalany przez władze ds. ochrony zdrowia, a urazy poszczepienne, jak ich nauczono i jak wygodnie jest im wierzyć, zdarzają się raz na milion.
Jednak większość osób wyżej postawionych, które zarządzają szczepieniami (tych, którzy licencjonują szczepionki, monitorują ich zdarzenia niepożądane, ustalają zalecenia dotyczące szczepień lub przydzielają fundusze na badania), jest w pełni świadoma konsekwencji własnych działań.
Trzeci poziom dyskusji
Nie ulega wątpliwości, że szczepionki i szczepienia to jedna z najżarliwiej dyskutowanych kwestii naszych czasów. Można bezpiecznie założyć, że każdego dnia niezliczone dyskusje związane ze szczepionkami toczą się praktycznie w każdym zakątku internetowego świata. Dyskusje, których aktywnymi uczestnikami i czytelnikami są zazwyczaj rodzice, prowadzi się zazwyczaj na jednym z trzech poziomów, a ich wyniki można przewidzieć w zależności od poziomu, na jakim toczy się dyskusja.
Na pierwszym (i najpłytszym) poziomie dyskusji o szczepionkach krytycy zwykle mają przewagę. Filmy i zdjęcia dzieci, o których rodzice mówią, że doznały poważnej szkody przez szczepionki, doniesienia o korupcji i przestępczej działalności producentów szczepionek oraz przerażające historie o błędach w sztuce medycznej i nieudolności systemu medycznego przykuwają uwagę wielu rodziców, często powodując, że ci dają sobie chwilę na zastanowienie i ponownie rozważają swoje stanowisko wobec szczepień.
Na tym jednak rzadko się kończy. Zazwyczaj zwolennicy szczepionek, przeważnie studenci nauk ścisłych, specjaliści w dziedzinie medycyny lub nauk medycznych, szybko kontrują, wykorzystując dostępne od ręki badania naukowe w celu odparcia głosów krytyki. Często przedstawiają mnóstwo dowodów naukowych, które zdają się potwierdzać (jednoznacznie) instytucjonalne twierdzenie, że szczepionki są rzeczywiście bezpieczne i skuteczne. I robią to z pewnością siebie, naukową biegłością i pozorną wiedzą na temat badań nad szczepionkami. To jest drugi poziom dyskusji.
Większości uczestniczących w niej rodziców trudno jest na tym etapie dotrzymać kroku wykwalifikowanym specjalistom. Zazwyczaj brakuje im wiedzy, by krytycznie odnieść się do pracy naukowej na temat szczepionek i rzadko są w stanie podważyć jej treść lub wnioski. Zwolennicy szczepionek, którzy są w większości wykształceni akademicko, grają więc na „swoim boisku”, a wynik prawie zawsze odzwierciedla ich ugruntowaną przewagę nad laickimi przeciwnikami.
Wiele dyskusji, ale nie wszystkie, na temat szczepionek kończy się w tym momencie i strona proszczepionkowa wysuwa się na prowadzenie. Czasami wśród krytyków szczepionek znajduje się ktoś, kto przenosi dyskusję na kolejny — trzeci poziom. Na tym pułapie badania naukowe przedstawiane przez specjalistów, żeby udowodnić swoje twierdzenia, poddaje się krytycznej analizie.
Wówczas ujawnia się naga i brzydka prawda, jaką udokumentowano w tej książce: nauka o szczepionkach jest żałośnie niekompletna i stronnicza, celowo zaprojektowana i uprawiana w celu zaspokojenia interesów jej sponsorów (w przeciwieństwie do interesów społeczeństwa); nauka, która świadomie odmawia całej prawdy.
To ostatni etap dyskusji, kiedy zwolennikom szczepionek kończą się trafne argumenty. Po prostu nie mają odpowiedzi na poruszone kwestie. Nauka o szczepionkach jest sfałszowana i choć czują, że muszą temu zaprzeczyć, wiedzą, że tak jest.
Gra skończona.
Medyczna tyrania: uciszanie krytyki
Kiedy debata o szczepionkach weszła na w trzeci poziom, stała się realnym zagrożeniem dla establishmentu medycznego. Cała mitologia szczepionkowa znalazła się nagle w poważnym niebezpieczeństwie zdemaskowania jej jako gigantycznego oszustwa, jakim rzeczywiście jest. Trzeba było coś zrobić.
Jeszcze dziesięć do piętnastu lat temu establishment medyczny nie wykazywał niechęci względem udziału swoich przedstawicieli w publicznych konfrontacjach z krytykami szczepionek. Typowa telewizyjna debata na ten temat, w której „dostojny i rozsądny ekspert” przeciwstawiał się „emocjonalnej, sceptycznej wobec szczepionek matce”, dobrze służyła oficjalnej narracji. Matka opisywała szkody, jakie szczepionki rzekomo wyrządziły jej dziecku, a ekspert, wyrażając współczucie, zapewniał, że jakikolwiek związek między szczepieniami a chorobą dziecka jednoznacznie obaliła nauka.
Tego rodzaju dyskusje doskonale pasowały do pożądanego przez instytucje zdefiniowania debaty o szczepionkach jako „eksperci kontra rodzice” lub „nauka kontra opowieści”. Jednak z czasem, ku rosnącej konsternacji establishmentu, w debatach zaczęli pojawiać się rodzice nowej generacji, którzy spędzili lata na studiowaniu nauki o szczepionkach i przedstawiali argumenty podobne do „żółwi aż do końca”, z którymi „dostojnym ekspertom” bardzo trudno było polemizować. Lekarze i naukowcy, którzy wypowiadali się w imieniu establishmentu szczepionkowego, zdali sobie sprawę, że te debaty nie będą już takie łatwe, jak się spodziewali. Rodzice wygrywali.
Ten proces, który w USA zaczął się w pierwszej dekadzie XXI wieku, a później w wielu innych krajach zachodnich, oznacza to koniec otwartej debaty na temat szczepionek w mediach głównego nurtu. W obliczu argumentów przedstawionych w tej książce establishment medyczny szybko zdaje sobie sprawę, że aby utrzymać przy życiu wielkie szczepionkowe oszustwo, ma tylko jeden wybór: stłumić dyskusję. Wygrywanie debat za pomocą tendencyjnych badań i odwoływania się do autorytetów — strategia wcześniej tak skuteczna — nie było dłużej realną opcją.
Wydaje się, że wszyscy w mediach głównego nurtu „otrzymali wiadomość”, ponieważ w ciągu kilku krótkich lat głosy krytyczne wobec szczepionek całkowicie zniknęły z telewizji i reszty mediów głównego nurtu. Rozpoczęła się era polowań na czarownice. Żadnemu zwolennikowi wyboru w kwestii szczepień lub rodzicowi dziecka poszkodowanego przez szczepionkę nie pozwolono na publiczne przedstawienie swoich racji. Żadnego krytycznie nastawionego do szczepionek lekarza, naukowca, adwokata ant profesora prawa nie zaproszono do zabrania głosu. Każdego, kto odważył się skrytykować którykolwiek aspekt programu szczepień, nazwano „antyszczepionkowcem”. Zaczął się sezon polowań. Krytycy byli delegitymizowani, marginalizowani i wyszydzani, bez względu na ich kwalifikacje. Czołowi naukowcy, wybitni lekarze, laureat Nagrody Nobla, a nawet laicy zadający pytania — wszystkich zaszufladkowały i brutalnie zaatakowały media oraz poplecznicy establishmentu medycznego i branży, w chwili, gdy wypowiedzieli się na temat zastrzeżeń wobec szczepionek.
W 1976 r. słynny program 60 Minutes sieci CBS wyemitował w najlepszym czasie antenowym śledztwo w sprawie sfabrykowanej epidemii „świńskiej grypy”.
Tylko jedna osoba zmarła na grypę, podczas gdy miliony otrzymały naprędce zrobioną szczepionkę, którą później wycofano. Ponad 450 zaszczepionych osób rozwinęło paraliżujący zespół Guillaina-Barrégo, a co najmniej 25 zmarło. W 1982 r. NBC wyemitowała film nakręcony przez dziennikarkę Lea Thompson pt. Vaccine Roulette (DPT: Szczepionkowa ruletka — przyp. tłum.), godzinny dokument o dzieciach poszkodowanych przez szczepionkę DPT. Niestety tego rodzaju programu, który wywołał wówczas publiczne oburzenie, już zakazano w amerykańskiej telewizji. Ostatnią osobą próbującą przekazać trochę prawdy o szczepionkach była prowadząca talk-show Katie Couric. W 2013 r. przeprowadziła wywiad z matką, której córka zmarła krótko po otrzymaniu szczepionki przeciwko HPV — Gardasilu.
Po wyemitowaniu programu Couric natychmiast zaatakowały wszystkie główne serwisy informacyjne za (według jej własnych słów) „[poświęcenie] zbyt wiele czasu na poważne zdarzenia niepożądane, które są zgłaszane bardzo rzadko”. Szybko wystosowała publiczne przeprosiny, przypuszczalnie płacąc w ten sposób za swój „fatalny błąd” i ratując karierę. Nikt w mediach głównego nurtu jak dotąd nie odważył się pójść w jej ślady.
W ten sposób, gdy już nie pozwalano słuchać głosu poszkodowanych, doniesienia mediów o sprawach związanych ze szczepionkami stały się całkowicie jednostronne. Tylko ich zagorzali zwolennicy są teraz dopuszczani do głosu jako wyświęceni kapłani „nauki”. Nauka jest nową religią, a establishment medyczny jej prorokiem. Nasz nowy bóg przemówił: „Szczepionki są bezpieczne i skuteczne!”. Nauka i tylko nauka powinna być dopuszczona do głosu w kwestii szczepień. Krytycy szczepionek, którzy nie popierają z całego serca wszystkich aspektów programu szczepień (bez względu na ich kwalifikacje naukowe czy wartość merytoryczną ich argumentów), nigdy nie powinni być dopuszczeni do głosu nawet w imię kiedyś szanowanej zasady „równowagi dziennikarskiej”, ponieważ ich „kłamstwa” mogą „zagrozić” zdrowiu publicznemu.
W ten sposób wyprano społeczeństwu mózgi, by uwierzyło, że jeśli chodzi o szczepionki, wolna i otwarta debata jest „niebezpieczna” i nieakceptowalna.
