Obywatelska inicjatywa ustawodawcza nie jest dla każdego
Z Anniją Emersone rozmawiamy o tym, jak Łotysze wykorzystują obywatelską inicjatywę ustawodawczą i czy robią to lepiej niż Polacy.
Maria Jaraszek: Co było impulsem do powstania platformy Mana Balss (Mój głos – przyp. red.)?
Annija Emersone: Cóż, historia zaczęła się od dwóch osób: Janisa Erts i Kristofsa Blaus w 2010 roku. Janis pracował w marketingu, Kristofs był przedsiębiorcą. Wspólnie doszli do wniosku, że mają dość czytania negatywnych komentarzy w internecie, że ludzie tylko na siebie krzyczą, bez konstruktywnej dyskusji czy wypracowywania rozwiązań problemów. A jeżeli już pojawia się jakieś rozwiązanie, to nie ma miejsca czy infrastruktury, by pchnąć pomysł do przodu. Janis i Kristofs chcieli to zmienić. Wpadli na pomysł, by zbierać przez internet podpisy (głosy) pod pomysłami. Jako aktywni obywatele, pracujący w swoich firmach, podjęli decyzję, że zbiórka podpisów przez internet będzie bardziej efektywna. Tak to się zaczęło.
Czy wcześniej wydarzyło się coś szczególnego, czy może była to ogólna opinia, że ludzie potrzebowali przestrzeni do zabrania głosu?
Miało na to wpływ kilka rzeczy. Po pierwsze to było dwa lata po kryzysie ekonomicznym, kiedy dużo ludzi straciło pracę i próbowało sobie poradzić z trudną sytuacją finansową. Jak wiadomo, podczas kryzysu ludzie są o wiele bardziej skłonni do zaakceptowania reform czy zmian. Jeżeli wszystko jest dobrze, jest spokój, nie ma nagłej potrzeby na zmianę. Po drugie w tamtym okresie bardzo gorącym tematem była łotewska oligarchia.
Oligarchia, czyli…?
Oligarchowie to kilka osób, które kontrolują część mediów, polityki i finansów, ponieważ zarządzają dużymi i wpływowymi firmami czy spółkami. W 2011 roku sytuacja była napięta: wielu ludzi oburzało się, że muszą żyć w takim państwie, gdzie oni nie mają prawie nic, a oligarchowie rządzą polityką i ekonomią. Te dwie sprawy stworzyły nagłą potrzebę, by powstała platforma, gdzie obywatele mogą decydować i sprawiać, aby Łotwa była lepszym krajem do życia.
A ci oligarchowie byli wtedy w parlamencie?
Nie jestem pewna, ale ich obecność i wpływy były wyczuwalne wszędzie. Właściwie sprawa oligarchii jest wciąż aktualna. Potrzeba wielu lat, by zmienić ten system, który jest powszechny w wielu postsowieckich krajach.
Jak wiele pomysłów, inicjatyw rozpoczętych na waszej platformie weszło w życie?
Przez 8 lat 31 inicjatyw zakończyło się sukcesem. To jest naprawdę imponująca liczba. Nie spotkaliśmy się z taką liczbą na żadnej innej platformie tego typu w innych krajach. Połowa z inicjatyw (15) przeszła pełną drogę legislacyjną przez parlament. Druga połowa weszła w życie jeszcze przed zebraniem wymaganych podpisów, ponieważ albo politycy wcześniej zainteresowali się sprawą, albo inicjatorzy na tyle aktywnie lobbowali, że sprawa uzyskała polityczne poparcie jeszcze przed zebraniem wymaganych 10 000 podpisów.
Przykładem takiej inicjatywy było muzeum „The Corner House”, które mieściło się w budynku dawnej siedziby KGB. Początkowo planowane było jego otwarcie tylko na jeden sezon. Ludzie nie zgadzali się z tym, więc rozpoczęli zbiórkę podpisów, prosząc władze o dodatkowe finansowanie dla tego miejsca. W międzyczasie sprawa trafiła do właściwego ministerstwa, które przychyliło się do prośby obywateli, nie czekając na zakończenie zbiórki. Pięć lat później muzeum wciąż działa, mimo że inicjatywa nie przeszła pełnej ścieżki legislacyjnej.
Ile inicjatyw zebrało wymagane 10 000 podpisów, ale nie zostało uchwalone, bądź zostało odrzucone przez parlament?
Łącznie 21 inicjatyw nie uzyskało poparcia.
Ale zostały odrzucone?
Albo zostały oficjalnie odrzucone, albo… Cóż to jest problem, że parlament musi zagłosować. Na początku oni decydują – wstępnie głosując – czy inicjatywa jest od razu odrzucana, czy ma być poddana głębszej analizie. Po tym pierwszym głosowaniu nie ma drugiego obowiązkowego głosowania. Na przykład po roku prac mogą zostawić inicjatywę w jakiejś komisji i po prostu nic się z nią dalej nie dzieje. To jest problem. Próbujemy z tym walczyć, by inicjatywa zakończył się konkretną decyzją.
Więc bywa, że inicjatywy są w tzw. zamrażarce?
Tak, niektóre są w zamrażarce, ale jeżeli są tam za długo, bez szans na rozpatrzenie, autorzy mogą założyć, że są właściwie odrzucone. Obecnie jest 27 inicjatyw, które są w trakcie procesu legislacyjnego. Niektóre są w zamrażarce, ale przyglądamy im się, czy są rzeczywiście procedowane, sprawdzamy, czy są podejmowane jakieś działania, lub czy zostały odrzucone. Od czasu do czasu staramy się sprawić, by było o nich znów głośno i dzięki temu włączyć je do harmonogramu prac polityków.
Jaki jest Wasz największy sukces?
W mojej opinii naszym największym sukcesem jest zdobycie zaufania ludzi, obywateli do naszej platformy. Przede wszystkim używają jej, ale też wpłacają darowizny. Tak długo, jak będą to robić, my będziemy widzieć, że robimy coś ważnego. Ludzie ufają nam, ponieważ wiedzą, że jest szansa na zmianę, że mogą mieć wpływ. My natomiast staramy się, aby o każdym sukcesie było głośno. To bardzo ważne dla organizacji pozarządowych, by pokazywały swoją pracę, tę, która przynosi rezultaty. Wierzymy, że obywatele to widzą, dlatego ciągle korzystają z naszej platformy i to jest najlepsza rzecz.
Czy media wspierają inicjatywy obywatelskie?
Tak. Mamy bardzo dobre nieoficjalne partnerstwa z mediami. Oni wiedzą, że nasza platforma zawiera treści dobrej jakości i że mogą ufać informacjom umieszczonym na ManaBalss.lv. W dzisiejszych czasach to bardzo ważne. Jesteśmy w tym partnerstwie bardzo proaktywni, ale także dostępni w sytuacji, gdyby dziennikarze mieli dodatkowe pytania. Staramy się publikować informacje jak najszybciej. O dobrej relacji może świadczyć jedna z sytuacji, kiedy po zaledwie siedmiu minutach od opublikowania na naszej platformie inicjatywy obywatelskiej została ona puszczona jako news w mediach. Jak widać, są dziennikarze, którzy monitorują naszą platformę i sprawdzają, co w danym momencie jest ważne dla obywateli.
Czy jest różnica w partnerstwach z mediami narodowymi i prywatnymi?
To zależy od instytucji. Mamy pełne spectrum – od zaufanych prywatnych organizacji medialnych czy dziennikarzy śledczych po kontrowersyjne magazyny samorządowe, czy portale oparte na „fake newsach”. Jest duża różnica w tym, co jest celem prywatnych mediów i jakie informacje publikują. Co jest interesujące i co zobaczyliśmy podczas pracy z naszą siostrzaną platformą na Ukrainie, to że kiedy obywatele albo społeczność chcą coś opublikować w mediach, zawsze muszą za to zapłacić. Kiedy jest tam np. protest i obywatele chcą, aby media ukraińskie o tym poinformowały, dziennikarze mówią: „Ok, dajcie nam pieniądze, a my o tym napiszemy”. Na Łotwie jest inaczej. Tu media nigdy nie proszą o pieniądze organizacji pozarządowych czy obywateli. Jeżeli jesteś aktywistą, robisz coś ciekawego i ważnego dla dobra wspólnego, dziennikarze mogą napisać o tobie artykuł za darmo. To bardzo pomaga naszym autorom, bo jedyna rzecz, jaką muszą zrobić, to pokazać mediom, że ich sprawa jest ważna i aktualna i to wystarczy, by została opublikowana.
Zwykle, jak długo zbierane są podpisy pod inicjatywami?
Mamy ponad 400 inicjatyw. Każdy przypadek jest inny. Są inicjatywy, które rozpoczęły się w 2012 czy 2013 roku, a zostały zaakceptowane dopiero w zeszłym roku (2019 – przyp.red). Mamy inicjatywy, które przez cały proces legislacyjny przeszły w jeden rok. Są inicjatywy, które są cykliczne, np. temat wyborów prezydenckich. Było o tym głośno kilka lat temu i teraz powrócił właśnie przy okazji wyborów. Mniej popularne inicjatywy potrzebują więcej czasu.
Czyli potrzeba przynajmniej roku?
Nie, mieliśmy inicjatywę, która zebrała podpisy w siedem dni. Dotyczyła ona ulgi podatkowej dla nieruchomości prywatnych. Tak naprawdę to zależy od tematu. W tym przypadku chodziło o to, że sprawa dotyczyła przestrzeni mieszkaniowej, która jest ważna dla każdego. Jeśli sprawa dotyczy wielu osób, daje to większe szanse, że podpisy zostaną zebrane bardzo szybko. Druga sprawa, która zebrała bardzo szybko podpisy, dotyczyła zmian w podatkach za benzynę. Podpisy zostały szybko zebrane dlatego, że wiele osób na Łotwie ma samochody. Może właśnie dlatego potrzeba więcej czasu, by zebrać podpisy dla inicjatywy społecznych. Zwykle dotyczą one konkretnych grup, nie ogółu społeczeństwa.
Jak finansujecie swoją działalność?
Głównie jest to oddolny proces za pośrednictwem mikrodarowizn. Użytkownicy naszej platformy są tymi, którzy wspierają nas finansowo. Średnia darowizna mieści się pomiędzy 0,5 do 2 euro. Ludzie mają okazję przekazać pieniądze, gdy podpisują inicjatywę obywatelską. Te wpłaty starczają na nasze koszty operacyjne, co pozwala nam niezależnie prowadzić platformę. Na koszty związane z rozwojem czy na inne projekty fundusze pozyskujemy z innych źródeł. Zwykle są to krajowe lub międzynarodowe granty. Do tej pory współpracowaliśmy z ambasadami Stanów Zjednoczonych oraz Niemiec. Realizujemy także projekt z Radą Nordycką.
Czyli można powiedzieć, że Łotysze finansują platformę ManaBalss.lv?
Tak
Super. Czy współpracujecie z radiem lub telewizją?
Mamy partnerstwo z telewizją Riga TV24. Mamy swój program o nazwie Mana Balss (Mój głos – przyp. red.). Jesteśmy w trakcie trzeciego sezonu. Co tydzień prezentujemy jeden temat bezpośrednio związany z konkretną inicjatywą z naszej platformy.
Jeżeli mamy możliwość, zapraszamy do programu jej autorów. Zawsze pojawiają się osoby będące za i przeciw inicjatywie. Zapraszamy do dyskusji legislatorów i polityków. Dzięki temu to nie jest tylko rozmowa. Program służy temu, by połączyć inicjatorów z decydentami.
W wielu przypadkach ma to pozytywne skutki. Dla przykładu podam pomysł ministerstwa dotyczący posyłania dzieci wcześniej do szkoły. Nauczyciele byli temu mocno przeciwni, ponieważ nie otrzymali wystarczających danych i informacji, jak nowy system ma wyglądać. Zorganizowana przez nas telewizyjna debata była jedyną okazją, by dwie strony konfliktu spotkały się. Przez godzinę rozmawiali, a w efekcie decydenci przyznali, że nie wiedzieli o obiekcjach nauczycieli i dobrze, że porozmawiali i wyjaśnili wzajemne niejasności.
Czy program jest nadawany na cały kraj?
Tak, każdy, kto ma wykupiony podstawowy pakiet telewizyjny może go oglądać.
Jak decydujecie, które inicjatywy są warte umieszczenia na platformie?
Kiedy otrzymujemy nową inicjatywę, przyglądamy się jej. Pomagamy autorowi ukształtować ją tak, by nadawała się do publikacji. Inicjatywa powinna spełniać osiem kryteriów. Po pierwsze, inicjatywa musi nadawać się do przekształcenia w prawo. Po drugie, nie może sprzeciwiać się podstawowym prawom Republiki Łotewskiej takim jak Konstytucja. Po trzecie, inicjatywa powinna być konkretna i osiągalna – możliwa do realizacji. W wielu przypadkach ludzie proponują wielkie dofinansowania np. dla rodzin czy dzieci. My wtedy pytamy, czy wiedzą ile ta propozycja będzie kosztować państwo. Pytamy też, jak wiele osób potrzebuje tych pieniędzy. Autorzy zwykle siadają i próbują dokonać obliczeń, kalkulacji. Oczywiście to nigdy nie jest dokładna liczba, ale przynajmniej jeśli obywatele podpiszą inicjatywę, będą mieć większą wiedzę, jaki wpływ będzie ona miała np. na gospodarkę. Po czwarte, inicjatywa nie może być przeciwko demokratycznym wartościom, prawom człowieka i prawom mniejszości. Po piąte, inicjatywa nie może być przeciwko konkretnej osobie czy idei. Chodzi o zapewnienie rozwiązania dla konkretnego problemu. Dla przykładu: grupa obywateli nie chce, aby parada „Baltic Pride”, odbywała się w Rydze. My wtedy odpowiadamy, że nasz portal służy przedstawianiu inicjatyw i proponowaniu rozwiązań, a nie wyrażaniu sprzeciwu wobec jakiejś rzeczy. Po szóste, inicjatywa nie może być oparta na błędnych informacjach (fake newsach). Wszystko jest przez nas sprawdzane bądź pytamy autorów o źródło pochodzeniach konkretnych danych czy faktów.
W niektórych przypadkach ludzie przesyłają nam linki z portali, które oparte są na fake newsach i uznają to za rzetelne źródło. Bardzo tego pilnujemy, ponieważ wojna informacyjna to temat aktualny na Łotwie, a ludzie łatwo dają się złapać na fake newsy.
W ramach tego kryterium prosimy autorów także o doprecyzowanie, czy dany fragment jest ich opinią, czy faktem, tak aby obywatele podpisujący się pod inicjatywą w pełni ją rozumieli. Po siódme, inicjatywa powinna być umieszczona w języku łotewskim. Ale właściwie otrzymujemy również inicjatywy w języku rosyjskim, bo współpracujemy ze społecznością rosyjską i chcemy, by byli włączeni. Więc nie odrzucamy inicjatyw napisanych w języku rosyjskim, ale zawsze najpierw publikujemy je w języku łotewskim, a dopiero później w języku rosyjskim. Po ósme, ostatnie, koniecznością jest zawarcie pasującego zdjęcia ilustrującego i wyjaśniającego inicjatywę. Wiele osób próbuje dodać swoje własne zdjęcia, które nie nadają się do publikacji i powinny pozostać w prywatnych archiwach.
Podsumowując, kiedy otrzymujemy inicjatywę, sprawdzamy ją pod kątem tych ośmiu kryteriów. Jeżeli to konieczne doradzamy autorowi, jak ulepszyć inicjatywę, tak by nadawała się do publikacji. Jeżeli inicjatywa jest skomplikowana albo zawiła przesyłamy ją do naszych ekspertów prawnych, którzy społecznie ją opiniują. Na przykład, jeżeli inicjatywa dotyczy regulacji rybołówstwa, my się na tym nie znamy, przesyłamy ją do ekspertów specjalizujących się w tej dziedzinie lub pytamy inne organizacje pozarządowe, czy mogą nam pomóc. Zbieramy różne opinie i przekazujemy je do autora, tak by jeszcze raz zrewidował swój pomysł. W niektórych przypadkach autorzy dopracowują swoją inicjatywę, biorąc pod uwagę wskazówki zawarte w opiniach, a w niektórych nie decydują się na żadne zmiany.
Więc to nie jest tak, że sami decydujecie o tym, czyja inicjatywa będzie umieszczona na portalu, posiłkujecie się ekspertami?
Na końcu to my podejmujemy decyzję, czy publikujemy inicjatywę, czy też nie, ale też zawsze bierzemy opinie ekspertów pod rozwagę. Jako organizacja pozarządowa nie jesteśmy zobligowani do publikowania wszystkiego. Właściwie możemy publikować, co chcemy, ponieważ jesteśmy niezależni. Nie jesteśmy rządowi, możemy robić, co chcemy, ale ściśle przestrzegamy ośmiu zasad, które są publicznie dostępne dla każdego. Tak, my podejmujemy ostateczne decyzje, ale są one głównie oparte na eksperckiej opinii osób, które znają się na prawie.
Czy Wasza działalność bywa postrzegana jako kontrowersyjna?
Myślę, że nie. Łotysze są różnorodni, mają różne opinie, różnie postrzegają świat. Zdarza się, że czasami nas „wyzywają” – mówią, jacy „jesteśmy”, albo co „robimy”, np. kiedy nie opublikowaliśmy inicjatywy przeciwko wprowadzeniu 5G. Nie wiem, czy ten temat jest teraz aktualny w Polsce.
Tak, jest.
Wszystkie dokumenty dotyczące tej inicjatywy były oparte na błędnych danych i fake newsach. Ludzie próbowali umieścić tę inicjatywę, ale my odmówiliśmy jej procedowania. Napisaliśmy dwa artykuły wyjaśniające, dlaczego jej nie opublikowaliśmy, ale ludzie wciąż myśleli, że jest za tym jakiś ukryty powód, jakaś teoria konspiracyjna, że my pracujemy dla Amerykanów albo Rosjan. Ale wierzymy, że tak długo, jak krytyka będzie pochodzić z każdej ze stron, pozostajemy neutralni, w środku. Nie stajemy po żadnej z politycznych stron, niezależnie od tematu.
Wiemy, że w Waszym kraju istnieje też możliwość wniesienia obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Możesz powiedzieć o tym coś więcej?
Tak, mamy możliwość zgłoszenia do parlamentu inicjatywy ustawodawczej. Powiedziałabym, że jest to inny, wyższy stopień zaangażowania obywatelskiego. W mojej opinii złożony, bardzo trudny sposób wprowadzenia zmiany dla zwykłego obywatela. Zbieranie podpisów odbywa się przez internet, można również zbierać podpisy poparcia papierowo w odpowiednich instytucjach rządowych. Konstytucja Łotewska mówi, że jeżeli ustawodawcza inicjatywa zbierze 10% poparcia społeczeństwa, może zostać złożona pod obrady parlamentu – 10% na Łotwie to 150 tysięcy obywateli. Inicjatorzy mają rok na zbiórkę podpisów. Autoryzacja online jest podobna do tej, której my używamy: poprzez konto w banku i e-podpis. Patrząc na obecne inicjatywy, pod którymi są teraz zbierane podpisy, jedna jest podobna do tej, która jest na naszej platformie – dotyczy zwolnień z podatku dla pojedynczych prywatnych nieruchomości, druga jest kontrowersyjna – dotyczy zamknięcia Europejskiej Inicjatywy Ustawodawczej. Jak do tej pory zebrali 2500 podpisów. Jeśli spojrzymy w przeszłość, większość inicjatyw zebrała tylko kilka tysięcy podpisów. Ta, która zebrała najwięcej, czyli 24 000, na naszym portalu zebrała 50 000 – dotoczyła także kwestii podatków od nieruchomości.
Jak myślisz, dlaczego inicjatywa ustawodawcza jest mało używana przez Łotyszy?
Myślę, że wynika to z braków wsparcia w prowadzeniu zbiórki podpisów i dotarcia do obywateli. Jedyną możliwość zaprezentowania ludziom swojego projektu daje własna sieć kontaktów autorów. Natomiast na naszej platformie współpracujemy ściśle z autorami, z dziennikarzami i z parlamentarzystami. Ciągle spotykamy się z politykami, partiami politycznymi i rządem. Organizujemy „Piątki z ciastem”, podczas których rozmawiamy z decydentami na temat inicjatyw, które dopiero co trafiły do parlamentu, bądź tam utknęły – są w zamrażarce. Pracujemy także z sieciami społecznymi, co właściwie jest pracą na pełen etat dla więcej niż jednej osoby. Zbudowanie systemu wolontariuszy, partnerstw, także w środowisku pozarządowym wymaga wiele wysiłku. W przypadku inicjatywy ustawodawczej obywatele otrzymują tylko technologiczne rozwiązanie do dodania inicjatywy i zbierania podpisów, reszta pracy leży całkowicie po ich stronie.
Z tego, co wiem, inicjatywa ustawodawcza musi być procedowana przez parlament. Inaczej jest w przypadku inicjatywy obywatelskiej, która może być „ot, tak” odrzucona przez rządzących.
Fakt, jej wpływowość jest powodem, dla którego obywatele muszą zebrać tyle podpisów w określonym czasie – 150 tysięcy w rok to dużo jak na Łotwę. Ale jeśli zbiorą te podpisy i parlament odrzuci proponowaną ustawę, musi zostać zorganizowane referendum ogólnokrajowe. Jak wszyscy wiemy, referendum kosztuje, więc może dlatego są tak wysokie progi i inicjatywa ustawodawcza nie jest tak szeroko dostępna dla obywateli. Tylko jedna inicjatywa ustawodawcza zebrała wymaganą liczbę podpisów, było to kilka lat temu. To, co jest ważne w naszej platformie i w inicjatywie obywatelskiej to to, że politycy otrzymują różne inicjatywy i zaczynają widzieć różne problemy. Jeżeli nie zgadzają się z zaproponowanym rozwiązaniem, nie procedują inicjatywy, ale przynajmniej zaczynają rozumieć, że problem istnieje, dotyczy jakiejś grupy ludzi i warto spróbować coś z tym zrobić. Z inicjatywą ustawodawczą nie jest to możliwe. Tam, jeżeli jest nawet jakiś drobny błąd, choćby formalny, nie ma możliwości wprowadzenia tej zmiany. Nie ma możliwości prowadzenia dialogu pomiędzy politykami i autorami. Wyobraź sobie, że pomysł jest dobry, zebrane zostały wszystkie podpisy, a zostało to wszystko odrzucone, bo został popełniony jeden, głupi błąd.
Podsumowując, by polepszyć sytuację, albo powinna zostać zapewniona pomoc czy wsparcie dla autorów inicjatyw ustawodawczych, albo w inicjatywie obywatelskiej powinny zostać nałożone konkretne terminy procedowania?
Wierzę, że inicjatywa ustawodawcza może stać się dobrym instrumentem, ale musisz zrozumieć, że te dwa systemy nie mogą być ze sobą porównywane. Inicjatywa ustawodawcza jest gotowym projektem ustawy. To rozwiązanie nie dla każdego. Jest ono dla tych, którzy mają pieniądze, kontakty, wiedzę. Oczywiście można powiedzieć, że przydałoby się wsparcie w dotarciu do obywateli, może wydłużenie czasu zbiórki podpisów. Ale, tak jak powiedziałam, nie można tego porównać z Mana Balss. My dajemy każdemu szansę. Bez znajomości polityki czy mediów, każdy może się zaangażować. Inicjatywa ustawodawcza jest dobrą drogą, dobrym pomysłem, by dać więcej demokracji, ale jak na razie zawodzi. Mana Balss wręcz przeciwnie, jest efektywnym sposobem dla obywateli, którzy chcą zainicjować powstanie nowego prawa. To jest szybkie i codzienne zaangażowani.
Tekst pochodzi ze strony kampanii Instytutu Spraw Obywatelskich Obywatele Decydują
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Społeczeństwo i kultura Obywatele decydują