#ŁódźJestNasza: Nie wyburzajcie szkoły!
Prezydent Hanna Zdanowska sprzedała deweloperowi budynek szkoły razem z boiskiem, drzewami i ładem przestrzennym. Inwestor planuje szkołę wyburzyć, boisko zaorać a drzewa wyciąć. W zamian chce uszczęśliwić mieszkańców Osiedla Doły-Marysińska jedenastopiętrowymi blokami, hałasem i smogiem samochodowym.
Wszystko ma miejsce przy ul. Harcerskiej w Łodzi. Pani Zdanowska tu nie mieszka, deweloper też tu nie mieszka. Tak się złożyło, że ja tutaj mieszkam.
Na szczęście zawiązała się grupa inicjatywna mieszkańców, którzy stawiają opór chciwości i głupocie. Mieszkańcy skierowali list do radnych. Poniżej jego fragmenty z moimi komentarzami.
Protest nie jest polityczny
„Mieszkańcy Osiedla Doły proszą Radnych o wsparcie w sprawie przywrócenia placówki oświatowej na Harcerskiej 8/10. Protest Harcerska 8/10 nie jest polityczny, dlatego zwracamy się do Państwa jako radnych, naszych przedstawicieli, o pomoc. Protest ten to działanie lokalne mieszkańców. Inwestycja planowana po wyburzeniu szkoły, czyli kilka bloków mieszkalnych na około 200 mieszkań, budzi ogromny sprzeciw i będzie stwarzać mnóstwo problemów. Nasze obawy przesyłamy w pismach wysłanych do różnych komórek UMŁ oraz do Państwa.
Ten protest nie ma twarzy politycznej, mieszkańców nie interesują polityczne walki, układy i gry. Mieszkańcy wybierają swoich radnych, aby reprezentowali ich w takich właśnie trudnych sytuacjach jak Protest Harcerska”.
Niestety, to tak nie działa. Walka, układy i gry to codzienność polityki prowadzonej przez Prezydent Hannę Zdanowską i deweloperów. To oni rządzą miastem. Nie sposób od polityki uciec. Im bardziej polityką się nie interesujemy, tym bardziej politycy interesują się nami, a konkretnie naszymi wspólnymi pieniędzmi. Problem jest w tym, że ludzie, którzy przeciwstawiają się polityce rządzących, często dewastującej nasze, mieszkańców-podatników życie, nie otrzymują przy okazji wyborów wystarczająco dużo poparcia, żeby zostać radnymi i, żeby tym samym reprezentować nasze interesy, a nie lobbystów (w Łodzi głównie deweloperów). Nie wspominając już o funkcji prezydenta.
Jeżeli ktoś jeszcze nie wie, jak działa Urząd Miasta Łodzi, to polecam obejrzeć, poglądowo, seriale „House of cards” lub „Borgen”. Światy różne, ale mechanizmy te same. Polecam też historię, jak doszło do tego, że dziś zamiast Hortexu na Piotrkowskiej, mamy Żabkę.
Czyste szaleństwo
„O proteście Harcerska jest głośno w mieście. Jesteśmy zbulwersowani postawą Magistratu, brakiem odpowiedzi władz miasta na nasze dziewięć pism, podpisanych przez prawie tysiąc mieszkańców Osiedla Doły. Od 5 sierpnia do tej pory nie mamy żadnej odpowiedzi na naszą propozycję spotkania z władzami. Czy prawie tysiąc podpisów to jest za mało? Od jakiej ilości podpisów władze w naszym mieście zaczynają rozmawiać z mieszkańcami?Zwracamy się do Państwa o pomoc, ponieważ władze miasta nas lekceważą. Jest to dla nas niepojęte, że kiedy pomagają nam radni z jednej strony sceny politycznej, to radni z drugiej strony zarzucają nam atak polityczny. To jest czyste szaleństwo”.
Tu się zgadzam z moimi sąsiadami z osiedla Doły-Marysińska. To jest czyste szaleństwo. Zarzucanie mieszkańcom, że są polityczni to najczęstsze zagranie łódzkiej władzy z Piotrkowskiej 104, której nie podobają się łodzianie protestujący przeciwko ich chciwości i głupocie. To, że prezydent, urzędnicy i radni lekceważą mieszkańców to jednak żadna nowość. Przykładów są setki. Proszę się zainteresować losem mieszkańców Chojen zatruwanych od lat przez korporację Hutchinson. Polecam też przyjrzeć się sytuacji tysięcy lokatorów, którzy żyją w Łodzi bez toalet. Albo proszę zapytać mieszkańców bloków położonych przy Parku Szarych Szeregów, jak Prezydent Zdanowska sprzedała deweloperowi działkę przy ul. Brackiej.
Chcemy żyć normalnie
„My nie uprawiamy na Osiedlu Doły polityki. My tu chcemy żyć normalnie. Nasze dzieci potrzebują szkoły blisko domu, żeby nie chodzić kilometrami i nie przechodzić przez ruchliwą, niebezpieczną ulicę. Rodzice chcą odprowadzać dzieci do przedszkola obok domu, a nie wozić je do Śródmieścia. Nie chcemy być rozjeżdżani przez ciężki sprzęt budowlany, na wąskich zdegradowanych uliczkach, Harcerskiej i Libelta.
Nie chcemy, żeby pośrodku naszego urbanistycznie skończonego, świetnie zaprojektowanego osiedla wyburzono potrzebną szkołę i wciśnięto tam patodeweloperkę. Nie chcemy przez następne 40 lat prowadzić wojny z nowymi sąsiadami o miejsca do parkowania, których już teraz brakuje. Czy my występujemy o zbyt wiele?”.
Ten fragment listu mieszkańców do radnych przypomniał mi się billboardy z Donaldem Tuskiem z 2010 roku: „Nie róbmy polityki. Budujmy mosty”, „Budujmy szkoły”, „Budujmy drogi” itd. Trwające od dekad pranie mózgów przez wszystkie partie w Polsce lub grupy interesu przynosi owoce. Polityka kojarzona jest z czymś złym, a nie z troską o dobro wspólne. W takiej sytuacji ludzie – nie tak rzadko z zaburzoną samooceną, którzy pchają się do polityki, robią z nami, mieszkańcami co chcą. Dlatego, że im na to pozwalamy. A pozwalamy, bo wolimy być w trendzie apolityczności, która jest iluzją. Iluzją wygodną, która służy do uzasadniania naszej codziennej bierności. Nie mamy na nic wpływu? Skoro nie chcemy go mieć, bo to jest trudne, wymaga zaangażowania i niekiedy bardzo niewdzięczne, no to tego wpływu faktycznie nie mamy. Mają za to ci, którzy wyciągają po niego ręce, ale nie w naszym dobrze pojętym interesie społecznym, ale własnym, partykularnym.
Łodzianie decydują
„My chcemy, Szanowni Państwo, żyć tu normalnie, a nie walczyć o przetrwanie. Nie zgadzamy się, żeby o naszym życiu decydowali ludzie, którzy nic o nas nie wiedzą, których nic nie obchodzimy i którzy nas ignorują.
Protest trwa od 5 sierpnia. Jest głośno o nim w mieście. Pisały o nim gazety, były programy radiowe i telewizyjne. Radni na pewno znają ten problem. Jak mamy rozumieć brak zainteresowania radnych, których wybieramy jako naszych przedstawicieli w mieście?
Szanowni Państwo, dlaczego musimy poświęcać nasze zdrowie, nasz czas wolny, nasze urlopy na to, żeby walczyć o sprawy oczywiste? Apelujemy do Państwa, aby mówili Państwo jako radni swoim niezależnym głosem, a nie głosem swoich opcji politycznych. Wymagamy od radnych, aby działali na rzecz mieszkańców. Złożyli Państwo ślubowanie radnych. Jest ono składane przez każdego radnego niezależnie i nie odnosi się do żadnej opcji politycznej”.
Zgadzam się z sąsiadami, że to absurd walczyć o sprawy oczywiste. Sprawy takie jak: szkoła blisko miejsca zamieszkania, powietrze wolne od smogu samochodowego czy cisza za oknem. O sprawach ważnych dla jakości życia na naszym osiedlu nie powinni decydować deweloperzy, urzędnicy i Prezydent Zdanowska, bo tutaj nie mieszkają. O tym miejscu powinniśmy decydować my, mieszkańcy Osiedla Doły-Marysińska.
Łódź jest nasza
„Można jeszcze wyjść z tego impasu, zaproponować inwestorowi inną działkę. Inwestowanie w tak sporny teren jest bardzo ryzykowne i jesteśmy przekonani, że obecny właściciel gruntu stanie do rozmów. Tylko trzeba to zaproponować.
Dlaczego Miasto tego nie robi? Na co czeka? Na eskalację konfliktu? Na rozlanie się protestu? Na procesy sądowe?
Podobno władze prowadzą w Magistracie rozmowy same ze sobą. Dlaczego nie ma tam mieszkańców? Czy władze zapomniały, że miasto to my, łodzianie? Czy tak wygląda partycypacja mieszkańców według UMŁ?
W sytuacji, kiedy Miasto nie słyszy naszego głosu, zwracamy się do Państwa o pomoc”.
Bardzo dobre pytania. Na co czeka Pani Prezydent Zdanowska i deweloper? To proste, czeka, aż się zmęczymy, stracimy ducha walki i przestaniemy wierzyć, że możemy wygrać.
Jak wyglądają konsultacje UMŁ z mieszkańcami, polecam zapytać Panią Damianę Barańską z naszego osiedla, która wspólnie z Klubem Sąsiadów „Przystanek” wygrała walkę z Urzędem Miasta Łodzi o przywrócenie autobusu linii 57.
Warto też wiedzieć, że ludzie Prezydent Zdanowskiej są mistrzami „w dymaniu społeczników”, o czym pisał kilka lat temu Marcin Darda w „Dzienniku Łódzkim”.
Co robić dalej?
Żądać. Żądać wyjaśnień, dlaczego Wydział Edukacji pozbył się budynku szkoły w momencie, kiedy sytuacja w placówkach oświatowych w naszym rejonie już teraz wygląda bardzo źle?
Żądać wyjaśnień, dlaczego w całym mieście prowadzona jest polityka „dogęszczania” osiedli. Co prowadzi do chaosu przestrzennego, pogarszania się jakości życia oraz obniżenia cen naszych mieszkań.
Żądać od Prezydent Zdanowskiej, którą utrzymujemy i która pracuje dla nas, obrony interesów mieszkańców, a nie interesów patodeweloperów.
W tym miejscu bardzo dziękuję wszystkim sąsiadom, którzy podpisali list do radnych i aktywnie protestują przeciwko wyburzeniu szkoły i zamienieniu naszego osiedla w mordor.