Tokarczuk, Schopenhauer i niewolnicy
Im niższe poczucie własnej wartości, tym wyższe poczucie własnej ważności i większe przywiązanie do cudzych opinii.
O tej zależności przypomniałem sobie, kiedy dotarły do mnie odgłosy burzy w mediach antyspołecznościowych, wywołanej przez Olgę Tokarczuk na Festiwalu Góry Literatury 16 lipca br.
Co powiedziała noblistka? (bez cięć): „Powiedzmy sobie szczerze, proszę państwa, cała literatura, jakakolwiek, gatunkowa – niegatunkowa… Literatura nie jest dla idiotów. Ja nie… nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać. I, że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki, trzeba mieć jakąś kompetencję, trzeba jakby mieć wrażliwość pewną, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy – tak jak mówiłam – one są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą. Nie wierzę, że przyjdzie taki czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są gdzieś do mnie podobni. Piszę do… jakby do krajanów swoich”.
Burza w szklance wody
Internety zawrzały. Pogarda, klasizm, elitaryzm – takie określenia padały pod adresem pani Olgi. Rzuciły się na nią i lewica, i prawica. Ludzie się przejęli, rozemocjonowali i rozkomentowali.
Nie rozumiem tej wrzawy. Może dlatego, że nie widzę, jaki związek mogą mieć ze mną słowa noblistki. Przyznaję bez bicia – nie przeczytałem żadnej książki pani Tokarczuk. Natomiast przeczytałem setki innych książek. I kolejne setki czekają na mnie w domowej bibliotece. Tak intensywnie czytałem od małego, że zostałem krótkowidzem. A dziś kupujemy tyle książek, że się czasami zastanawiam, ile jeszcze jest w stanie wytrzymać nasze mieszkanie.
Może dlatego nie przeczytałem dotąd nic Pani Tokarczuk, bo kiedyś przeczytałem, co o jej książce „Lalka i perła” powiedział Stanisław Lem w książce „Tako rzecze Lem”. A Lema szanuję za jego podejście do technologii. Cytuję: „Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca”.
Przy moim wpisie na Twitterze, że nie czytam Tokarczuk, pojawiło się pytanie: „Gratulować czy współczuć?”. Odpowiedziałem: „Proszę sobie wybrać. Dla mnie każda odpowiedź jest nieważna”.
Głos Artura
Myślę, że opinia Tokarczuk może poruszać ludzi, którzy mają wysokie poczucie własnej ważności i niskie poczucie własnej wartości. Kto ma szacunek do siebie i mocne przekonanie o własnej wartości, ten nie przywiązuje nadmiernej wagi do ludzkich opinii. Nawet noblistów, w końcu też ludzie.
Warto w tym miejscu przywołać słowa Artura Schopenhauera z rozdziału „O tym, co człowiek sobą reprezentuje” w książce „Aforyzmy o mądrości życia”: „(…) wszystko, co zachodzi w cudzej świadomości, jest nam samo w sobie obojętne, a i my stopniowo na to zobojętniejemy, gdy poznamy dostatecznie powierzchowność i jałowość myśli, ubóstwo pojęć, małostkowość, absurdalność poglądów oraz rozmiary błędów, jakie krzewią się w głowach przeważającej większości ludzi, i gdy przekonamy się z własnego doświadczenia, z jakim lekceważeniem wyrażają się ludzie przy okazji o każdym, kogo nie muszą się obawiać, lub jeśli sądzą, że opinia ta nie dotrze do jego uszu, a zwłaszcza jeśli kiedyś posłuchamy, z jaką pogardą tuzin baranich łbów wyraża się o największym człowieku. Wówczas zrozumiemy, że zbyt wiele czyni ludziom zaszczytu, kto przywiązuje nadmierną wagę do ludzkich opinii”.
Ostatnia prosta
Ileż to już razy w ciągu mojego życia słyszałem, że jestem luddystą, faszystą, socjalistą, ekologiem, jaskiniowcem, szurem, prawakiem, lewakiem, anarchistą, konserwatystą, antyszczepionkowcem, hipokrytą, foliarzem etc. Brakuje już wolnego miejsca na koszulce na te „tytuły”. Znoszę tę mowę miłości (nie mylić z mową nienawiści) cierpliwie, bo nie jestem niewolnikiem cudzego zdania i opinii.
Tak sobie myślę, że większy pożytek byłby z noblistów, którzy swoje talenty wykorzystaliby do stworzenia szczepionki wzmacniającej poczucie własnej wartości (nie mylić z ważnością). Wtedy zachęcałbym polski rząd do akcji „Ostatnia prosta”, propagowanej głównie wśród polskich dzieci.