Książka

Joris Luyendijk: Wśród rekinów. Cała prawda o świecie finansów

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 101 / (49) 2021

Czy świat finansów jest bombą zegarową nadal tykającą w naszym społeczeństwie? Gdy 15 września 2008 roku upada amerykański bank Lehman Brothers, świat rozpada się na kawałki. Bankierzy z londyńskiego City chomikują żywność, wymieniają pieniądze na złoto i przygotowują ewakuację swoich dzieci na wieś. Joris Luyendijk na dwa lata zanurza się w krainie finansów (z opisu wydawcy).

Autorowi książki, Jorisowi Luyendijkowi, dziękujemy za wyrażenie zgody na publikację fragmentu. Zachęcamy do lektury całej książki.

[…] Siedzisz w samolocie. Sygnalizacja ,,Zapiąć pasy” jest już wyłączona, a stewardesa właśnie przyniosła ci drinka. Zaczynasz się wahać, czy wybrać coś z oferty rozrywek dostępnych na pokładzie czy jednak ciekawą książkę. Mężczyzna obok ciebie sączy whisky, a ty spoglądasz w okienko na zachodzące słońce i nagle zauważasz gigantyczny płomień w jednym z silników.

Trącasz sąsiada i gwałtownie przywołujesz stewardesę, która zjawia się po jakimś czasie i oznajmia, że faktycznie były drobne problemy techniczne, ale już wszystko w porządku. Wygląda tak spokojnie i jest tak pewna siebie, że prawie jej wierzysz, ale mimo to podnosisz się i przeciskasz między pasażerami do przejścia. Tam najpierw stewardesa, a następnie kierownik obsługi kabiny próbują cię powstrzymać. ,,Proszę wrócić na miejsce!” – słyszysz od nich obojga. Odpychasz ich na bok i udaje ci się dotrzeć do drzwi kokpitu. Otwierasz je, ale w środku nikogo nie ma.

W ubiegłych latach na zlecenie brytyjskiej gazety ,,Guardian” przeprowadzałem rozmowy z osobami, które pracują lub do niedawna pracowały w londyńskim City, finansowym centrum Europy. Ponad dwustu rozmówców opowiadało mi bardzo różne historie, ale jeśli miałbym pokazać ich treść w jednym metaforycznym obrazie, byłaby nim właśnie pusta kabina pilota.

[…]

Przeszedłem już przez fazę niewiedzy i powoli wychodziłem z fazy zaprzeczania. Teraz nastał czas na fazę wściekłości, która rozpoczęła się, gdy – podczas mojego krótkiego pobytu w Holandii – umówiłem się z Peterem van Eesem. Znamy się ponad 35 lat, wychowywaliśmy się w tej samej dzielnicy w Hilversum. Peter był bankowcem inwestycyjnym i zrobił imponującą karierę w amsterdamskiej siedzibie szwajcarskiego banku UBS. Zajmował się tym samym co jego znajomi w City i gdy spotkaliśmy się w Cafe Americain przy placu Leidseplein, spytałem go najpierw, jak podchodzi do kwestii zmowy milczenia.

– Jeżeli nie naruszy się zaufania banku i klientów – powiedział – nie widzę przeszkód, aby rozmawiać o sektorze.

A więc siedzieliśmy sobie, dwóch dorosłych mężczyzn, w Amsterdamie, w kawiarni z pięknymi secesyjnymi wnętrzami. Przeprowadzanie wywiadów to dziwny fach. Spotykasz kogoś po raz pierwszy, w intensywnej i niekiedy specyficznie intymnej atmosferze zbierasz możliwie najwięcej informacji, następnie telefonicznie lub e-mailowo omawiasz ewentualne niejasności i na tym urywa się kontakt.

Chociaż nadal widywałem czasem osoby, które udzieliły mi wywiadu, to przez ostatnie półtora roku z większością było właśnie tak, jak opisałem. I kto wie, może dlatego globalny system finansowy, w którym City odgrywa w końcu główną rolę, pozostawał dla mnie do pewnego stopnia abstrakcyjny – jak coś, co dotyka wyłącznie innych osób, osłabia je i im zagraża.

Jednak teraz piłem z Peterem drogą kawę i zajadałem tosty. Na jakiś czas straciliśmy się z oczu, ale wcześniej latami (nie zawsze z sukcesem) graliśmy w obronie w klubie piłki nożnej Actif. Przez długie lata wieczorami po treningu wracaliśmy na rowerach do domu, nastoletni nerdowie, rozważający, czy lepiej zrezygnować z greki czy z łaciny.

Jeśli kogoś się tak długo zna, to rozumie się z nim w pół słowa.

Peter pracował w UBS w czasie, gdy upadł Lehman, i właściwie z niechęcią zapytałem go, czy opowieści moich rozmówców o godzinach i dniach po upadku Lehmana były zgodne z prawdą. Chomikowanie żywności, wypłacanie pieniędzy z bankomatów i kupowanie złota, przygotowania do ewakuacji dzieci na wieś, kupowanie broni…?

Jeżeli ktoś mógłby mi na to udzielić wiarygodnej odpowiedzi, to właśnie Peter. Jego doświadczenie i przede wszystkim trzeźwe spojrzenie na świat gwarantowały, że odpowiedź będzie wyważona.

– Siedziałem przy biurku, patrzyłem przez okno i widziałem przejeżdżające autobusy – powiedział. – Samochody, motory i rowery. Wszędzie byli ludzie, pochłonięci normalną krzątaniną dnia roboczego… Nie mieli o tym pojęcia. Ja – tak. Moi koledzy – także. Po raz pierwszy w życiu zadzwoniłem z biura do mojego ojca, żeby przeniósł wszystkie swoje oszczędności do bezpieczniejszego banku. Natychmiast to zrobił. Tego dnia, gdy szedłem do domu, naprawdę się bałem. Uświadomiłem sobie, że taki posmak ma zagrożenie wojną.

Cholera jasna. Te słowa najlepiej podsumowują mój nastrój po rozmowie z Peterem. To się naprawdę wydarzyło. Gorzej: to się może znowu zdarzyć.

Ileż to razy moi rozmówcy powtarzali: business as usual? od 2008 roku wypowiedziano wiele pobożnych życzeń, middle-office ma trochę więcej władzy i wyższy status, a niektórzy na wysokich stanowiskach z front-office musieli wziąć udział w potwornie drogim kursie ,,zmian kulturowych”. Jednak zasadniczo struktura działania świata finansowego wcale się nie zmieniła.

Banki na całym świecie muszą teraz posiadać nieco większe zabezpieczenia kapitałowe, czyli większą część ryzyka finansowego muszą pokrywać z własnych środków. Możliwe, że te wymagania wzrosną jeszcze w 2019 roku, ale trzeba na to poczekać. W Ameryce w pewnym stopniu ukrócono spekulacje banków związane z inwestowaniem ich własnego kapitału przez wprowadzenie nowych przepisów prawnych. Komisja Europejska zmusiła kilka dużych banków do ograniczenia lub zaprzestania niektórych rodzajów działalności. Przy okazji niechcący przyczynila się do tego, że pozostałym jeszcze łatwiej było podzielić między sobą rynek, bo w takich warunkach nie powstaną żadne nowe banki.

Banki nie zostały podzielone na mniejsze jednostki, a ich działalność nie została uproszczona, więc znowu mogą zbankrutować. Podobno zostanie utworzony paneuropejski fundusz bankowy, a państwa podejmą także inne kroki, żeby takie upadłe banki likwidować zgodnie z procedurami. Ale co się stanie, jeśli w sytuacji paniki wiele banków zbankrutuje jednocześnie? Oczywiście zapłacimy za to my – podatnicy.

W rzeczywistości kartele i nisze, dzięki którym garstka graczy uzyskuje astronomiczne zyski, nie zostały usunięte z systemu. Wprowadzono za to łatwy do ominięcia limit wysokości premii, który usunie z pola widzenia takie zyski.

Lista zarzutów jest dużo dłuższa, ale wzorzec pozostaje taki sam: reakcją na kryzys z 2008 roku było zwalczanie symptomów tego kryzysu. Nie było żadnego nowego startu, stworzono tylko bardzo dużo dodatkowych reguł – z niezamierzonym skutkiem w postaci tego, że dziś jeszcze trudniej założyć nowy bank, ponieważ trzeba zatrudnić mnóstwo osób do oceny ryzyka i zgodności z prawem a z czego właściciel banku miałby je opłacić?

Pod koniec ubiegłego i na początku tego stulecia skandal wokół dotcomów odsłonił duże konflikty interesów, wynikające z lączenia usług wcześniej świadczonych przez odrębne instytucje. Czy bankom inwestycyjnym nakazano rozdzielić działalność po tych wszystkich kosztownych nadużyciach władzy?

Nie, uznano, że wystarczą ,,chińskie mury”, strzeżone przez pracowników bankowych z działu oceny ryzyka i kontroli zgodności działalności z prawem.

W czasie kryzysu finansowego w 2008 roku okazało się, że wielu bankowców w megabankach spekulowało pieniędzmi klientów złożonymi na kontach osobistych i oszczędnościowych. Czy megabanki podzielono na osobne instytucje, żeby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości? Nie. Podobno za parę lat w Wielkiej Brytanii podzieli się je na części ,,drutem kolczastym”.

Same banki do tej pory nie powiedziały jednoznacznie: ten, kto naraził nasz kapitał lub naszą reputację, wyleci z pracy. Nie zerwano kontaktów z firmami audytorskimi ani z agencjami ratingowymi, nie mówiąc już o tym, że banki nie zaczęły lobbować za uniwersalnym podwyższeniem wymogów dotyczących rezerw kapitałowych, a wręcz przeciwnie: wsadziły miliony w opłacanie lobbingu na rzecz utrzymywania niskich buforów kapitatowych.

Największe banki na świecie są nadal notowane na giełdzie, a pracownicy w City wciąż nie są chronieni przed zwolnieniem. Rządzi zmowa milczenia lub zasada caveat emptor. Trzy agencje ratingowe utrzymały swoje pozycje, podobnie jak cztery firmy audytorskie, które w prawie wszystkich państwach mogą dorabiać sobie przez wykonywanie dodatkowych usług dla banków, których księgowość powinny niezależnie kontrolować.

Były premier z Partii Pracy, Tony Blair, od paru lat zarabia co najmniej dwa i pół miliona funtów jako doradca megabanku JPMorgan, a Hector Sants, który jako szef brytyjskiego urzędu nadzoru finansowego w 2008 roku był świadkiem upadku sektora, na początku 2013 roku otrzymał posadę w megabanku Barclays. Ocenia się, że otrzymuje około trzech milionów funtów rocznie.

[…]

A indywidualni konsumenci? Wszyscy, którzy szukają wyższego oprocentowania dla swoich oszczędności i nawet przez chwilę nie zastanawiają się nad tym, czy te zyski z kapitału powstaną w etyczny sposób. Czy wasz fundusz emerytalny także odprowadza pieniądze do wielkich banków i żąda osiągnięcia maksymalnej rentowności? A wszyscy konsumenci, którzy biorą zbyt wysokie kredyty i następnie głosują na partię, która nie narusza dofinansowań do takich kredytów (możliwości odliczenia odsetek od kredytu hipotecznego)?

Niekiedy przechodzi mi przez myśl, że ludzie tak chętnie rzucają się do biczowania bankowców, ponieważ pozwala im to zrzucić odpowiedzialność z samych siebie.

Faktem jednak pozostaje, że banki ostro lobbują, aby utrzymać status quo, i świadomie bagatelizują ryzyko związane z udzielaniem tak wysokich kredytów. Zgadza się, ten problem nie dotyka wyłącznie banków, ale to one są osią systemu. Bez zmiany polityki bankowej wszystkie próby reform są z góry skazane na fiasko. Byłoby oczywiście bardzo ładnie, gdyby także kredytobiorcy zachowywali się bardziej odpowiedzialnie.

Na koniec chcę się ustosunkować do krytyki dotyczącej pojęcia amoralności. Niektórzy filozofowie mówią, że takie określenie nie ma racji bytu. Zachowanie, niezabronione przez prawo, ale mające niemoralne skutki, jest w ich oczach po prostu niemoralne. Tak, mówię wtedy jako badacz z zakresu nauk społecznych, ale jeżeli bankowcy usprawiedliwiają swoje zachowanie, powołując się na amoralność, może lepiej przyjąć to jako punkt wyjściowy do dyskusji, niż od razu zdyskwalifikować ten termin? Ludzie podporządkowują swoje zachowanie własnemu obrazowi świata i jeżeli uznają go za amoralny, to amoralność jest – moim zdaniem – pożytecznym określeniem dla ich zrozumienia.

Proszę popatrzeć, jak szeroki jest wachlarz reakcji i ocen sytuacji. Chciałbym zakończyć moim największym zaskoczeniem.

Jednym z najważniejszych punktów w tej książce jest odkrycie przedstawione w rozdziale siódmym, że nie chodzi o to, czy czytelnicy lub ja zrozumiemy, czym jest syntetyczne CDO.

Wielkim pytaniem jest, dlaczego przed kryzysem 2008 roku tak mało osób w bankach zadało sobie trud zrozumienia, jak działają te produkty. Innymi słowy, chodzi o wszystkie pokusy nadużycia: w obecnym systemie bankowcy są nagradzani za zachowania na szkodę klientów, akcjonariuszy, gospodarki lub społeczeństwa.

Wobec tego konieczne jest rozwiązanie problemu hazardu moralnego przez wprowadzenie innego systemu nagradzania, a także zniechęcanie do takiego zachowania i karanie za takie przejawy.

Załóżmy, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni rozbije się pięć samolotów należących do linii lotniczych KLM. Myślę, że w tej sytuacji jako dziennikarze nie będziemy tłumaczyć czytelnikom zasad działania silników lotniczych. Raczej pójdziemy do KLM-u i zapytamy:

Jak zorganizowane są wasze wewnętrzne kontrole? Czy kontrolerzy mają wystarczająco dużo do powiedzenia?! Co zrobiliście z tymi, którzy w ostatnim czasie sygnalizowali problemy ?

Podczas odczytów pytano mnie, a właściwie prawie błagano, o jakieś pozytywne wieści. Mogę takie przekazać: aby zrozumieć problemy w systemie finansowym, nie trzeba go dogłębnie poznawać. Wystarczy zobaczyć pokusy nadużycia, a co najciekawsze, nawet siedmioletnie dziecko bez trudu może je pojąć (,,wyobraź sobie, że połowa klasy robi zadanie domowe, druga polowa – nie, a wszyscy otrzymują tę samą ocenę. Jak myślisz, co się wtedy stanie?”).

A teraz moje największe zaskoczenie: dlaczego żaden postępowy polityk się tym nie zajmie? Rozumiem, że nie należy to do priorytetów VVD* – ta partia to lobby bankowe. Gdzie jednak podziały się inne partie? Gdzie są dziennikarze obserwujący w Hadze codzienną pracę polityków, których powinni przypierać do muru? Jeżeli od kilku miesięcy książka o bankach zajmuje pierwsze miejsce na liście bestsellerów, to haski dziennikarz powinien sobie pomyśleć: ,,Zapytam rzeczników frakcji od spraw finansowych, co myślą o tym wszystkim”. I nie powinien ograniczać się do kilku telefonów i paru reakcji, ale drążyć temat i pytać: ,,Jak zdaniem danej partii powinien wyglądać zdrowy system finansowy? Jakie kroki możemy podjąć w tej chwili i dlaczego tego jeszcze nie zrobiono? Jakie kroki należałoby podjąć w skali międzynarodowej? W jaki sposób dana partia zamierza szukać potrzebnych sprzymierzeńców i tworzyć koalicje z innymi państwami?”. Żaden, ale to żaden z dziennikarzy akredytowanych w parlamencie tego nie zrobił. Czytelnik sam może wyrobić sobie zdanie, jak to świadczy o holenderskim dziennikarstwie politycznym.

Wracając do polityki. ,,Wierzymy jeszcze w dobre rozwiązania społeczne? W rozmowach po odczytach często zarzucano mi, że moja nadzieja na polityczne rozwiązanie problemów świadczy o naiwności. Jednak bardziej naiwne wydaje mi się myślenie, że możemy iść dalej drogą obecnego cynizmu, krótkoterminowych zysków, apatii i interesów.

Banki mają swoje lobby, towarzystwa ubezpieczeniowe – swoje, a gdzie jest lobby zwykłych obywateli?  

Rzeczywiście, jest nim polityka i niestety, bardzo nierozsądne jest to, że coraz częściej traktujemy ją jako ,,show-biznes dla brzydkich ludzi”. Interesuje nas tylko to, jak zareagował Mark na atak Alexandra spowodowany krytyką Diederika na krytykę Wildersa. Oraz to, jak cała ta szopka odbije się na sondażach.

Państwo opiekuńcze, pierwsze prawne uregulowania kwestii ochrony środowiska, wolność słowa, emancypacja kobiet i homoseksualistów – wszystko to wywalczyli politycy, którzy nie chcieli się poddać cynizmowi i krótkoterminowemu myśleniu. Skąd wobec tego bierze się obecne zniechęcenie? Czy stąd, że wszędzie w Europie wielu polityków, którzy przez lata zajmowali się problematyką finansową, po zakończeniu kariery otrzymuje wspaniałe posady w świecie finansów? Mam wrażenie, że jest to bardziej skomplikowane – w Belgii nikt nie przechodzi na stronę finansjery a jednak banki także mogą sobie na wiele pozwolić. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby przy następnych debatach przedwyborczych w telewizji każdy lider partii musiał udzielić odpowiedzi na pytanie: ,,Czy gwarantuje pan, że ewentualny minister finansów z ramienia waszej partii nigdy nie przyjmie posady w sektorze finansowym?”. Jestem przekonany, że bełkot, który po tym nastąpi, zdecydowanie podniesie oglądalność.

Joris Luyendijk, Wśród rekinów. Cała prawda o świecie finansów, Wydawnictwo Czarna Owca, 2017

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 101 / (49) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka # Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: