Każdy cudzoziemiec to owłosiony barbarzyńca! Wizerunek obcokrajowca na podstawie filmu „Ostatni samuraj”
Obecnie relacje międzykulturowe stają się coraz intensywniejsze – swoboda podróżowania, globalizacja czy migracje przyczyniają się do spotykania się różnych kultur na całym globie. Za każdym razem, kiedy do tego dochodzi, jesteśmy aktywnymi uczestnikami zderzenia, którego następstwa są różnorakie: od fascynacji, aż po szok kulturowy i niezrozumienie. Jakie zatem spostrzeżenia mógł mieć amerykański kapitan, któremu przyszło się zmierzyć z pozornie dzikim, barbarzyńskim i odmiennym krajem samurajów w XVIII wieku? Dlaczego dla Japończyków człowiek z Zachodu to owłosiony barbarzyńca?
„Ostatni samuraj” w reżyserii Edwarda Zwicka przenosi nas w centrum wydarzeń niezwykle istotnych dla historii XIX-wiecznej Japonii. Jednak żeby zrozumieć zarys problematyki poruszanej w filmie oraz dlaczego tytułowy ostatni samuraj musiał być tym „ostatnim”, należy sięgnąć do genezy problemu, który rozpoczął się w okresie Edo (1603-1868). Wówczas Japonia nie utrzymywała kontaktu z resztą świata ze względu na wprowadzoną przez ród Tokugawów politykę izolacji (sakoku). Należy również podkreślić, że Japonia ze względu na wyspiarskie położenie była w sposób naturalny odseparowana od reszty świata. Japończycy przywiązani do tradycji oraz swoich ziem, a także sparaliżowani strachem przed wszystkim co obce, postanowili stworzyć hermetyczne społeczeństwo, zamknięte na wpływy zewnętrzne. Dogmatem stało się twierdzenie, że im mniej cudzoziemców, a co za tym idzie nacisków zewnętrznych, tym lepiej [1].
W czasie kiedy Japonia wciąż trwała w zamknięciu, Europa i Stany Zjednoczone przeżywały rozwój gospodarczy, czego efektem była ich ekspansja na resztę świata. W XVIII i XIX wieku mocarstwa zachodnie oraz Rosja podejmowały różne próby zmiany sytuacji japońskiej, jednak bezskutecznie. W Japonii tymczasem wprowadzono nawet prawo, które nakazywało aresztować lub zabić każdego cudzoziemca, który wejdzie na japońską ziemię [2]. Wydarzeniem przełomowym było podjęcie przez Stany Zjednoczone interwencji militarnej, ze względu na to, że wcześniejsze próby negocjacji nie przynosiły efektów. W 1854 roku komodor Matthew Perry na czele licznej floty wtargnął na ziemie japońskie.
Japończycy po tej demonstracji siły, przeciwko której samuraj nie miał szans stawić oporu, zostali zmuszeni do podpisania traktatu w Kanagawie, jednocześnie oficjalnie kończąc politykę izolacji, a zaczynając otwarcie na Zachód, którym społeczeństwo japońskie miało się wkrótce zachłysnąć.
Jednak zanim do tego doszło, traktat w Kanagawie w oczach Japończyków dowodził, że szogunat jest słaby, dlatego oskarżono go o nieudolność w obronie przed wpływami Zachodu i Stanów Zjednoczonych. Doszło do jawnej krytyki i niezadowolenia, a w ostateczności do wojny domowej, której skutkiem było obalenie panującego rodu Tokugawów i przekazanie władzy zaledwie piętnastoletniemu cesarzowi Mutsuhito, nazywanemu pośmiertnie Meiji, dokładnie tak jak okres, na który przypadły ogromne modernizacje całego kraju w każdym jego sektorze w latach 1868-1912. Celem stało się umocnienie Japonii i dorównanie mocarstwom zachodnim, które jednocześnie stanowiły wzór do naśladowania. Zmiany zaczynały być widoczne w zaskakującym tempie. To właśnie one mają niedługo ponownie skłócić japońskie społeczeństwo.
„Westernizacja” Japonii
Tradycyjne stroje zostały zarezerwowane tylko na wyjątkowe okazje, ubiór codzienny stanowiła moda z Zachodu, np. fraki i suknie. Zmieniano także fryzury, sposób budowania domów na zachodni oraz zaczęto jeść wołowinę, która do tej pory była zakazana ze względu na to, że nie każdy mógł sobie pozwolić na taki luksus lub praktykował buddyzm. Zmiany dotyczyły też samych samurajów, likwidując większość ich przywilejów. Zatem kiedy w stolicy szał westernizacji szedł naprzód, samurajowie wierni tradycji i swojemu kodeksowi bushido w oczach elity byli buntownikami, którzy sprzeciwiają się woli cesarza. Odwołując się do samego filmu, konflikt ten opisuje zdanie wypowiedziane przez Simona Grahama, Amerykanina, który zaraz po przyjeździe głównego bohatera do Japonii oprowadza go po raz pierwszy po Yokohamie: „Cesarz jest zafascynowany Zachodem, samurajowie nie chcą szybkich zmian, to wojna tradycji z nowoczesnością”. Przykładem zmiany nastawienia prozachodniej elity do „zacofanych samurajów” jest jedna ze scen, która symbolizuje ich upadek dosłownie i w przenośni – młody samuraj, Nobutada, będący panem wioski, musi uklęknąć przed żołnierzami w Tokio – stolicy zmian i nowoczesności. Jego włosy zostają publicznie ścięte przez żołnierza, ponieważ tego typu fryzura była niezgodna z duchem reform.
Interesującym paradoksem na linii człowiek Zachodu – Japończyk jest postrzeganie siebie wzajemnie jako barbarzyńców. Kiedy główny bohater, amerykański kapitan Nathan Algren, który otrzymał zadanie wyszkolenia japońskich wojowników cesarza, ma szansę zmierzyć się z buntownikami, staje się świadkiem ceremonii seppuku, która z perspektywy człowieka Zachodu jest aktem brutalności, natomiast w oczach Japończyka jest rytuałem oczyszczającym przegranego z hańby. Kiedy później pojmany Algren trafia do wioski jako jeniec, paradoks jest widoczny w krótkiej wymianie zdań pomiędzy Katsumoto, a jego wiernym towarzyszem Ujio:
– Dlaczego ocaliłeś barbarzyńcę, zhańbił się klęską. Powinien popełnić harakiri.
– Nie mają tego w zwyczaju.
Barbarzyńcą dla Japończyków okazuje się Algren. Kto zatem nim był i dlaczego?
Obcokrajowiec = barbarzyńca
Pierwsze zetknięcie Zachodu z Japonią sięga czasów przybycia na wyspy pierwszych europejskich kupców i handlarzy w 1542 roku, kiedy to wszyscy nieznajomi z Europy, a głównie z Portugalii byli nazywani nanban, czyli „południowymi barbarzyńcami” [3]. Określenie mianem barbarzyńcy człowieka z Zachodu funkcjonowało jeszcze przez długi czas wraz z uprzedzeniami Japończyków do innych nacji. W ten sposób powstało w języku japońskim ubliżające słowo ketō na cudzoziemca z Zachodu, które dosłownie oznacza „owłosiony barbarzyńca”[4]. Posiadanie brody w czasach Edo nie było japońskim zwyczajem, a większość mężczyzn była gładko ogolona. To rząd decydował o sposobie ubierania się i czesania podwładnych, dlatego widok mężczyzn z zarostem budzić mógł pejoratywne skojarzenia – tak właśnie jawił się tradycyjnym Japończykom z wioski Algren, który nie bez powodu zostanie później nazwany „paskudnym”.
Przedstawiani wówczas obcokrajowcy byli nadzwyczaj wysocy i nienaturalnie wydłużeni, ubrani w bufiaste spodnie. Charakterystyczne dla takiego obrazu były zbyt duże nosy, jasne włosy i czerwone twarze, które po prostu w przeciwieństwie do japońskiego kanonu piękna, były brzydkie [5].
Gaikokujin to kolejne określenie, które oznacza osobę z zewnątrz lub obcego. Gaikokujin zaczął być używany od 1867 roku w ostatnich dniach okresu Tokugawa i jest grzeczniejszą alternatywą do słowa gaijin [6]. Filozofia gaijin jest utożsamiana z filozofią rasy. Wiąże się z przekonaniem skonstruowanym przez samych Japończyków, że zasadniczo różnią się od reszty świata. Twórcą „japońskości”, ideologii Nihonjinron z XVIII wieku jest Harumi Befu, który w swojej ideologii przedstawił Japonię jako jednorodne społeczeństwo. Każdy, kto nie był „czystej japońskiej krwi” pod względem rasy, pochodzenia etnicznego, narodowości, języka i klasy był określany jako „inny”. Świat Japończyków był kategoryzowany na „my Japończycy” oraz „reszta” [7]. Było to szczególnie potrzebne Japończykom, aby odpowiedzieć sobie na pytanie „kim jesteśmy” po takich wydarzeniach historycznych jak westernizacja i przymusowe otwarcie kraju na wpływy zewnętrzne [8]. Oba określenia funkcjonują w Japonii i budzą pejoratywne skojarzenia do dziś.
Tak więc niebycie Japończykiem oznaczało bycie obcym i właśnie w taki sposób początkowo był traktowany Algren. Poczucie obcości nie wynikało tylko z faktu, że uważano go za potencjalnego wroga, obcość sięgała nieco głębiej – Algren był Amerykaninem, który nie znał zasad oraz etykiety panującej w tak tradycyjnym społeczeństwie. Nie ściąga butów przed wejściem do domu, nie umie jeść pałeczkami, nie kłania się, tradycyjny strój japoński mężczyzn nazywa „sukienką”, nie rozumie wartości wyznawanych przez Japończyków i nie mówi w ich języku. Dopiero po pewnym czasie widzimy, jak Algren próbuje sztuki kaligrafii, bierze kąpiel w gorących źródłach, obserwuje walki mieczem boken, walki łuczników uprawiających kyūdō, ceremonię parzenia herbaty. Powoli staje się przyjacielem pozornie zamkniętej dla niego wspólnoty, nosi japoński strój, opanowuje podstawy języka, kłania się jak Japończyk, walczy jak Japończyk, a nawet myśli jak Japończyk.
Końcówka filmu przenosi nas na pole bitwy, w której ramię w ramię z Katsumoto stają naprzeciw wojskom wiernym modernizacji kraju. Algren, już nie jako obcy, ale jako przyjaciel w japońskiej zbroi walczy za tradycję samurajów. Katsumoto ostatecznie ginie jako tytułowy „Ostatni samuraj”, a Algren który na początku wyrażał krytykę seppuku, pozwolił przyjacielowi zakończyć w ten sposób życie, w pełni rozumiejąc jej idee.
„Ostatni samuraj” częściowo fikcyjnie zderza ze sobą dwa światy – amerykański i japoński. Na jego przykładzie można śmiało stwierdzić, że następstwami relacji międzykulturowych powinny być dialog, wzajemne zrozumienie, odrzucenie uprzedzeń i stereotypów nawet dla kontrastowych i bardzo odmiennych dla siebie kultur.
Samurajowie nie okazali się dzikusami, którzy odcinają głowy swoim wrogom z zimną krwią, lecz ludźmi pokory, szacunku, z własną tradycją. Amerykanie z kolei to nie „barbarzyńcy z Zachodu”, lecz zwykli ludzie posiadający swoje – trochę odmienne – ideały. Sęk w tym, by je dostrzec i zaakceptować, tak jak uczą tego bohaterowie.
„Ostatni samuraj” to także dawka historii, ponieważ tytuł odnosi się do prawdziwych wydarzeń opartych na losach Takamoriego Saigo, do którego w filmie nawiązuje postać Katsumoto. To on, jako przeciwnik modernizacji kraju poprowadził buntowników w bitwie na polach zamku w Kumamoto (tzw. Bitwa pod Shiroyamą z 1877 roku). Miałam okazję osobiście odwiedzić to wyjątkowe miejsce, w którym grupa samurajów oddała swoje życie z nadzieją, że dusza tradycji przetrwa. W pewnym sensie dopięli swego, ponieważ pamięć o samurajach jest pielęgnowana przez Japończyków po dziś dzień.
Przypisy:
[1] T. Okraska, Tron we krwi. Refleksje nad przemianami okresu Meiji w Japonii, Pisma Humanistyczne 11, 2013, s. 12.
[2] Tamże, s. 13.
[3] O.G. Lidin, Tanegashima – the arrival of Europe in Japan, Niass Press, 2004, s.1-4.
[4] A. Kasschau, S. Eguchi, Using Japanese Slang, Tuttle Publishing, 1995, s. 61.
[5]Dalekowschodnie Koło Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego [dostęp: 04.05.2020].
[6] S. Buckley, The Encyclopedia of Contemporary Japanese Culture, Routledge, New York 2002, str. 161.
[7] L.D. Kamada, Hybrid Identities and Adolescent Girls: Being 'half” in Japan, British Library, str. 33.
[8] S. Buckley, The Encyclopedia of Contemporary Japanese Culture, Routledge, New York 2002, str. 161.
Źródła:
Kasschau A., Eguchi S., Using Japanese Slang, Tuttle Publishing, 1995
Pałasz – Rutkowska E., „Obcy” w kontaktach międzykulturowych – obraz Japonii w Polsce na przełomie XIX i XX wieku, Japonica nr 16/2003, Zakład Japonistyki i Koreanistyki, Uniwersytet Warszawski
Lidin O.G, Tanegashima – the arrival of Europe in Japan, Niass Press, 2004
Okraska T., Tron we krwi. Refleksje nad przemianami okresu Meiji w Japonii, Pisma Humanistyczne 11, 2013
Buckley S., The Encyclopedia of Contemporary Japanese Culture, Routledge, New York 2002
Kamada L.D, Hybrid Identities and Adolescent Girls: Being 'half” in Japan, British Library, str. 33.
Kubiak Ho-Chi B., Japonia okresu Meiji, od tradycji ku nowoczesności, wyd. Nozomi, Warszawa, 2006
Befu H., Cultural Nationalism in East Asia, Representation and Identity, University of California, 1993
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Społeczeństwo i kultura Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej