#ŁódźJestNasza: Co dalej z ulicą Piotrkowską? Głos dla biznesu. Kto wysłucha mieszkańców?
Co dalej z ulicą Piotrkowską? – wpis o takim tytule pojawił się 16 kwietnia 2020 r. na stronach internetowych Urzędu Miasta Łodzi w dziale Łódzkie Centrum Wydarzeń. O co chodzi?
Wynika z niego, że pan Piotr Kurzawa piastujący od kilku lat jedno z najbardziej enigmatycznych stanowisk w łódzkim magistracie – menadżera ul. Piotrkowskiej, powołał grupę przedsiębiorców, którzy się porozumieli i rzekomo zaplanowali konsultacje z biznesmenami z ul. Piotrkowskiej. Ich celem jest wypracowanie rozwiązań, które pozwolą firmom mieszczącym się w centrum Łodzi powrócić do aktywności, zadbać o wspólną komunikację i zwiększenie bezpieczeństwa konsumentów (czy to ostatnie słowo znaczy, że znów chodzi tu o interes głównie branży gastronomiczno-alkoholowej?).
Autor wpisu na stronie Urzędu Miasta Łodzi pisze o powrocie do normalności. Ciekawe, co ma na myśli osoba, która wspomina przedkoronawirusową normalność na ul. Piotrkowskiej?
Czy jak zniosą kwarantannę związaną z COVID-19, to zadaniem biznesmenów zwołanych przez p. Kurzawę będzie ponowne rozkręcenie pośród restauracji, salonów fryzjerskich także lokali oferujących tanie piwo i wódkę, by jak dawniej płynęły szerokim strumieniem w gardła gości Parku Kulturowego ul. Piotrkowskiej?
Znowu normalnością mają się stać burdy, zachowania antyspołeczne, akty miłosne w krzakach, pokątny handelek substancjami odurzającymi w bramach posesji przy ul. Piotrkowskiej?
Czy mieszkańcy kamienic znowu będą słuchać samozwańczych grajków ulicznych, po kilka godzin dziennie zmuszających ludzi żyjących na terenie w/w Parku do słuchania ich radosnej twórczości lub oglądać przejazdy kolumn motocyklistów, po których na całej ulicy unosi się smród spalin?
Obawiam się, że po raz kolejny los szarego łodzianina żyjącego w obrębie Parku Kulturowego ul. Piotrkowskiej jest na dole listy priorytetów urzędników.
Przykrym jest fakt, że pan Piotr Kurzawa jako menadżer ulicy Piotrkowskiej nie umie (bo nie wierzę, że nie chce) zasygnalizować mieszkańcom żyjącym na terenie wspomnianego parku, że jest otwarty na uwagi, wnioski lub skargi z ich strony.
Na podstawie mojego doświadczenia oraz moich sąsiadów, mogę zaryzykować stwierdzenie, że pan Kurzawa jest rzecznikiem interesu ludzi oraz firm, które prowadzą swoje interesy na najbardziej znanej ulicy Łodzi.
Zresztą proszę zapoznać się ze wspomnianym wpisem – i wskazać fragment, który choć jednym zdaniem wspomina cokolwiek o mieszkańcach żyjących na Piotrkowskiej i przyległych do niej ulicach.
Z wpisu wynika, że dobrostan lokatorów kamienic na Pietrynie w epoce pokoronawirusowej nie interesuje ani menadżera ani rzutkiej grupy biznesmenów, do której zwrócił się pan Kurzawa.
Gdyby pan Kurzawa przeszedł się i zajrzał do kamienic, stojących wzdłuż Piotrkowskiej, to z rozmów z mieszkańcami, którzy żyją tak jak zwykli łodzianie w innych dzielnicach Łodzi, mógłby usłyszeć, że czas kwarantanny (o zgrozo dla biznesu!) jest dla nich okresem wyjątkowego spokoju i odprężenia od uciążliwości, jakie generują co poniektóre lokale; ludzie delektują się ciszą wolną od występów grajków, wysypiają się, bo nie ma wrzasków pijanej klienteli, młodzież nie popija ani nie popala po bramach i w pasażach niedozwolonych substancji, nie ma korków z rana, bo nie ma dostaw ani rozładunków towarów, a żebracy nie zaczepiają przechodniów.
Ciekawie, czy menadżer ul. Piotrkowskiej będzie skłonny wziąć pod uwagę takie spostrzeżenia i uwzględnić je przy współpracy z biznesmenami i urzędnikami, którzy chcą powrócić do wcześniej wspomnianej przedkoronawirusowej normalności?
Park Kulturowy ulicy Piotrkowskiej
A teraz pozwolą Państwo, że przybliżę, czym jest mityczny Park Kulturowy ul. Piotrkowskiej (PKUP). Park kulturowy to jedna z czterech form prawnej ochrony zabytków, które wskazuje art.7 ustawy z dn. 23.07.2003 o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.
Powołując się na treść uchwały nr XXI/483/15 Rady Miejskiej w Łodzi z 09.12.2015 utworzenie Parku Kulturowego wynika z troski o wizerunek miasta i potrzeby uporządkowania oraz zachowania krajobrazu kulturowego, a także historycznego charakteru przestrzeni publicznej.
Według Prezydent Hanny Zdanowskiej: „Utworzenie na tym obszarze parku kulturowego wynika z troski o wizerunek miasta i potrzeby uporządkowania oraz zachowania krajobrazu kulturowego, a także historycznego charakteru przestrzeni publicznej.
Prawo do użytkowania przestrzeni wiąże się nie tylko z korzyściami, ale również z odpowiedzialnością za tę przestrzeń i pociąga za sobą określone obowiązki. Opracowane jasne i konkretne zasady, dotyczące różnorakich przedsięwzięć podejmowanych na tym terenie, ułatwią wszystkim zainteresowanym prowadzenie działalności, wykluczą dowolność i uznaniowość.
Przestrzeń parku kulturowego służyć ma w równej mierze właścicielom, użytkownikom, mieszkańcom, przedsiębiorcom, władzom lokalnym i gościom – w najszerszym znaczeniu. Współtworzenie tej przestrzeni obliguje do należytej dbałości o historyczne i krajobrazowe walory tego miejsca oraz do zachowania jego wyjątkowego charakteru.
Granice Parku Kulturowego ulicy Piotrkowskiej w Łodzi obejmują północny odcinek ulicy Piotrkowskiej (deptak) oraz kwartały przylegającej do niej zabudowy wraz z ulicami: Kościuszki i Zachodnią, Mickiewicza i Piłsudskiego, Sienkiewicza, fragmentem ul. Narutowicza i Wschodnią, Ogrodową i Północną”.
To tyle z suchej informacji, jaka poszła w świat.
O stosunku władz Gminy Miasta Łódź do jej mieszkańców i szerzej o polityce informacyjnej władz miejskich niech świadczy fakt, że z miejskiej szkatuły wyłożono 12 tysięcy złotych dla podmiotu, który wygrał przetarg na przeprowadzenie konsultacji.
W wyniku przeprowadzonej kampanii informacyjno-propagandowej w mieście liczącym ok. 685 tysięcy mieszkańców do magistratu spłynęło około 10 ankiet papierowych i kilka internetowych z uwagami respondentów co do modelu, jaki miałby najlepiej odpowiadać Parkowi Kulturowemu ulicy Piotrkowskiej w Łodzi.
W spacerach badawczych przybliżających ideę Parku Kulturowego ul. Piotrkowskiej łącznie wzięły udział 4 osoby – mieszkańcy miasta (swoją drogą czy zostało to sprawdzone, czy przyjęto za pewnik deklarację spacerowiczów?).
W raporcie stwierdzono, że mimo szerokiej reklamy (na jakiej podstawie to stwierdzono i kto przeprowadził pomiar?) zainteresowanie było bardzo mizerne. W informacji zamieszczonej na stronie magistratu stwierdzono, że 11 czerwca 2015 roku w spacerze wzięli udział: małżeństwo mieszkańców z ul. Piotrkowskiej oraz dwie przedstawicielki UMŁ + 1 moderatorka (sic!).
Z nieoficjalnych źródeł dowiedziałem się, że Urząd Miasta Łodzi przy projektowaniu Parku Kulturowego ul. Piotrkowskiej wzorował się na Parku Kulturowym powołanym przez magistrat cesarsko-królewskiego Krakowa.
Dlaczego właśnie Kraków i co wspólnego ma Piotrkowska i jej okolice, by w ogóle ośmielić się ją porównywać, z jednym z najwspanialszych starych miast, a dokładniej rynków kontynentu europejskiego?!
Niniejszy artykuł jest pierwszym (mam nadzieję, że kolejne będą się pojawiać wraz z kolejnymi wątkami i zgłoszeniami od innych, obecnych i byłych mieszkańców lub przedsiębiorców, prowadzących działalność gospodarczą w obrębie i sąsiedztwie Parku Kulturowego ul. Piotrkowskiej), który w zarysie ukaże kwestie, jakie w interesie dobra wspólnego, należałoby wnikliwiej przeanalizować i wyciągnąć z nich wnioski, celem usunięcia nieprawidłowości w funkcjonowaniu w/w Parku.
Zaczynem powstania tego tekstu, jak i społecznego projektu monitorowania dziwnego tworu, jakim jest Park Kulturowy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, jest mój trzyletni okres pomieszkiwania w samym epicentrum Parku – w kamienicy przy ul. Piotrowskiej 71. Dlaczego tylko lub aż trzy lata? Bo dłużej się nie dało, mimo moich najszczerszych chęci i determinacji.
Mnie oraz parę innych osób niekoniecznie związanych z ul. Piotrkowską, połączyły doświadczenia i obserwacje związane z funkcjonowaniem większości instytucji państwowych, które teoretycznie w swojej gestii mają nadzór nad przestrzeganiem prawa przez osoby prawne oraz organy państwowe.
Do Łodzi zacząłem przyjeżdżać w 2014 roku. Od samego początku rozgłos legendarnej ulicy Piotrkowskiej okazał się (delikatnie to ujmując) mocno rozczarowujący. Przyznam szczerze, że choć szanuję prawo ludzi do zachwytu nad tym, co im się podoba, to z ręką na sercu nie potrafię zrozumieć tego fenomenu – tym bardziej z perspektywy człowieka, który na co dzień, przez przynajmniej kilkaset dni, doświadczał dobrodziejstw funkcjonowania tej ulicy, a z czasem tego urzędniczego potworka dumnie nazwanego Parkiem Kulturowym ulicy Piotrkowskiej.
Nie zamierzam wnikać w powody i początki stworzenia Parku. Chciałbym drogim Czytelnikom przybliżyć (na wielu płaszczyznach), jak wrażliwa i odważna garstka mieszkańców i najemców lokali użytkowych, zlokalizowanych na terenie Parku Kulturowego ul. Piotrowskiej, postrzega życie codzienne i mechanizmy funkcjonowania Parku wbrew powszechnie panującej opinii i płytkiej promocji Parku przez szereg struktur Gminy Miasta Łódź.
Zapewne każdy z Państwa, kto zna Śródmieście Łodzi uważa, że życie w centrum ma wiele plusów i bardzo mało minusów. Do największych atutów należy lokalizacja: „Przecież wszędzie jest blisko i jest dobry dojazd”; „Boże jak blisko macie na imprezy”; „Kultura plenerowa jest na miejscu”; „Blisko do urzędów”.
Jest to prawda, lecz częściowa.
Proszę pamiętać, że powołanie Parku nie do końca jest jasne.
Osoby, które w moim przekonaniu coś wiedziały o historii Parku, nie były w stanie jasno stwierdzić, ile w tym było działań prawdziwie oddolnych, wychodzących od mieszkańców żyjących przy ulicach w obrębie PKUP w Łodzi, a ile kreatywności urzędniczej…
A prawda jest taka, że ich decyzje najczęściej mają potężny i do tego bardzo często negatywny wpływ na dobrostan wszystkich, którzy żyją w obrębie Parku.
Śmiem twierdzić, że Park jest płodem radosnej, spontanicznej, nie do końca przemyślanej decyzji wąskiej grupy osób, skupiającej w zasadzie przedstawicieli przedsiębiorców jak i urzędników, którzy połączyli siły, by stworzyć strukturę jaka rzekomo ma podkreślać wyjątkowy charakter ulicy Piotrkowskiej i jej okolicy w ścisłym centrum Łodzi.
W związku z powyższym zadam Państwu kilka prostych pytań:
- Ilu Państwa znajomych żyje w obrębie Parku Kulturowego ulicy Piotrkowskiej?
- Ilu spośród Was, drodzy Czytelnicy, spędziło popołudnie i noc z piątku na sobotę lub z soboty na niedzielę w mieszkaniu osoby żyjącej w obrębie Parku w czasie imprez organizowanych na ul. Piotrkowskiej?
- Czy zdarzyło się Państwu doświadczyć zakazu wjazdu autem na teren swojej posesji z powodu imprez masowych organizowanych na lub wzdłuż ul. Piotrkowskiej?
- Czy zgłaszali Państwo kiedykolwiek drogą elektroniczną lub pisemną nieprawidłowości do właściwych organów i nigdy nie nadeszło potwierdzenie zapoznania się z treścią zgłoszenia lub nie podjęto skutecznych działań?
- Czy budziło kiedyś Państwa krzątanie się na Państwa balkonie obcych ludzi, którzy z uśmiechem na twarzy informowali, że dziś rano będą instalować elementy wyposażenia dla Festiwalu Świateł, mimo, że nikt nawet formalnie do Państwa nie zwrócił się z oficjalnym zapytaniem o zgodę czy tak mogą postąpić?
Proszę mi wierzyć – to się dzieje naprawdę, do tego na ul. Piotrkowskiej w Łodzi – rzekomo najbardziej reprezentacyjnej ulicy czwartej metropolii Rzeczypospolitej.
To właśnie takie pytania zaczęły nurtować osoby, które żyły przy ul. Piotrkowskiej m.in. w kamienicy pod nr 71. Proszę mi wierzyć, niektóre z nich mieszkają przy tej ulicy grubo ponad 50 lat i w wąskim gronie, najczęściej po zebraniach wspólnot, spotykały się, by wymienić się spostrzeżeniami na temat tego, co działo się w kamienicy i wokół niej.
Przytłaczająca większość najstarszych mieszkańców kamienicy mówiła, że z upływem lat standard życia na tej ulicy dramatycznie się pogorszył po tym, gdy łódzki magistrat w zaprzęgu razem z architektem Miasta Łódź, Miejskim Konserwatorem Zabytków, menadżerem ul. Piotrkowskiej, Zarządem Dróg i Transportu i wieloma innymi wydziałami UMŁ zaczęli wydawać coraz więcej decyzji w zakresie ich poszczególnych kompetencji w odniesieniu do takich zagadnień jak: godziny otwarcia lokali gastronomicznych oraz pijalni piw i wódek, ochrony zabytków, drzew, sprzedaży alkoholu, zasad stawiania reklam, nadzorowania przestrzegania przepisów prawa przez biznesy prowadzone w lokalach użytkowych, wydawania koncesji na sprzedaż napojów alkoholowych, regulowania ruchu drogowego, stawiania stacji rowerowych, stojaków rowerowych, otwierania ogródków piwnych, usuwania elementów małej architektury, zakazu parkowania, a raczej jego wybiórczego egzekwowania, pozwoleń dla grajków ulicznych, kontroli immisji hałasu i przykrych zapachów dobywających się z głośno pracujących wentylatorów i klimatyzatorów, burd na podwórkach, zasad obciążania kosztów utrzymania porządku na Piotrkowskiej, zaangażowania sił Policji Państwowej oraz Straży Miejskiej do obsługi transportu osób nietrzeźwych (ilu funkcjonariuszy było rannych i hospitalizowanych, a pojazdów uszkodzonych?).
Kiedy wraz z grupą sąsiadów ponad trzy lata temu zacząłem, z pewną dozą nieufności, zagłębiać się w tematykę funkcjonowania PKUP w Łodzi, nie przypuszczaliśmy, w jak kiepskim stanie jest wiedza urzędników w zakresie założeń ekonomicznych oraz kosztów obsługi Parku oraz jego oddziaływania na obszar Parku jak i jego okolic.
W naszym odczuciu Park jest wybrakowanym hasłem reklamowym, który w sobie nie zawiera żadnej przemyślanej strategii, sprawdzonych rozwiązań w zakresie monitoringu i kontroli oddziaływania działań przedsiębiorców, decyzji urzędników, potrzeb mieszkańców ani poważnych, szczegółowych wyliczeń ekonomiczno-społecznych z perspektywy wydatkowania środków publicznych, które uzasadniają finansowanie z budżetu Gminy Miasta Łódź dotychczasowego modelu Parku Kulturowego ulicy Piotrkowskiej.
W naszym wąskim gronie uważamy, że obecnie funkcjonujący Park Kulturowy ulicy Piotrkowskiej służy jedynie wspieraniu interesów pewnych grup przedsiębiorców, którzy umieją skutecznie przekonywać urzędników, by wspierali ich projekty i rozwiązania, pomagali inaczej interpretować przepisy prawa na ich korzyść, a nie innych.
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Społeczeństwo i kultura Obywatele KOntrolują