Książka

Piotr Wójcik: Chemik

chemik okładka
książki fot. Hermann Traub z Pixabay / Wydawnictwo Dragon

Piotr Wójcik

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 21 (2020)

Czy wiedzieliście, że Piotr Wójcik, doskonały publicysta i felietonista jest również autorem powieści kryminalnych? Z ogromną przyjemnością prezentujemy jego drugie literackie oblicze.

Zazwyczaj pisze o sprawach ekonomiczno-społecznych (m. in. „Dziennik Gazeta Prawna”, „Tygodnik Powszechny”, „Krytyka Polityczna”). Wychował się na tyskim blokowisku, mieszka w Katowicach. To lewicowy katolik. Lubi hip-hop, seriale, politykę społeczną i wysokie podatki. Nie lubi coachingu i filozofii sukcesu.

Jak się okazało polubił również pisanie powieści kryminalnych. Po debiutanckiej „Winie” nadszedł czas na „Chemika” – drugi tom z kryminalnej serii „Metropolia”.

Wydawnictwu Dragon dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury książki.

A przy okazji nie zapomnijcie Państwo zapoznać się z najnowszym felietonem Piotra Wójcika na naszej stronie – „Globalizacja na wstecznym”. Wcześniejsze polecamy równie gorąco.

Chemik

Na katowickim Osiedlu Gwiazd dochodzi do tragicznego wypadku. Z jednego z balkonów na dziesiątym piętrze spada młody chłopak. Sprawą zajmuje się komisarz Sabina Trzmiel. Intuicja podpowiada jej, że to nie było samobójstwo. Tylko komu mogło zależeć na śmierci zwykłego studenta? Śledczy znajdują w mieszkaniu ofiary kilkaset dziwnych tabletek w kształcie głowy byka… Okazuje się, że jest to robiący furorę w śląskich klubach nowy narkotyk o nazwie lamborghini.

ROZDZIAŁ 1

Łukasz Naraziński

W ciepłe letnie popołudnie na ławeczce koło rzeczki Rawy, będącej raczej smrodliwym ściekiem, nieopodal siedziby Uniwersytetu Śląskiego siedziały dwie osoby. Dosyć wysoki i dobrze zbudowany chłopak, a w zasadzie już młody mężczyzna, z czarną czupryną przypominającą nieco uczesanie bohaterów japońskich anime, oraz przepiękna dziewczyna, prawie dorównująca wzrostem swojemu towarzyszowi, lecz odróżniająca się od niego niezwykle jasnym kolorem włosów. Lekkie letnie ubrania delikatnie okrywały wysportowane ciała tej dwójki, których pozazdrościć mogliby jej nie tylko starsi i styrani życiem, ale i rówieśnicy. Mimo wszystko na twarzach tych atrakcyjnych ludzi nie było poczucia zadowolenia. Raczej grymasy złości wymieszane z ledwo uchwytnym poczuciem, że coś właśnie się kończy. Gdyby przyjrzeć się jeszcze bliżej niegdyś zakochanej parze, można by też dostrzec jedną subtelną różnicę – o ile spojrzenie dziewczyny wyrażało politowanie, o tyle w oczach chłopaka rysowała się coraz wyraźniejsza panika.

– Nie ma sensu tego ciągnąć i przestań mnie przekonywać, bo to nic nie da – oświadczyła nieco sucho, ale jeszcze odrobinę troskliwie Ewelina, nie patrząc partnerowi w oczy.

– Kurwa, jeśli myślisz, że tak łatwo odpuszczę, to się grubo mylisz – odpowiedział dosadnie Łukasz, choć w głosie bardziej dał się słyszeć strach przed tym, co właśnie się dzieje, niż brutalność.

– Tak, to właśnie jest twoje tradycyjne podejście do wszystkich problemów. – Ewelina pokręciła głową. – Zawsze musi być tak, jak ty sobie założysz, i bez dyskusji. I właśnie między innymi dlatego nie zamierzam dłużej znosić ciebie i twoich humorków.

– Ja mam humorki? Ja? – niemal krzyknął Łukasz. – To tobie się zawsze coś nie podoba. Ciągłe pretensje w głosie, ciągłe kręcenie głową, gdy tylko coś wymyślę albo zaplanuję.

– Nie moja wina, że większość tego, co wymyślisz, to głupoty. – Dziewczyna wzruszyła bezradnie ramionami. – Zresztą sam widzisz, że do siebie nie pasujemy. To po co to ciągnąć? Znajdziesz sobie dziewczynę, która nie ma pretensji w głosie i na każdy twój idiotyczny wymysł będzie klaskać z entuzjazmem.

– Nie pierdol, Ewel, dobrze wiem, że chodzi głównie o kasę – nie zgodził się chłopak. – Zawsze, gdy nie jechałem na jakiś wypad z powodu braku siana, widziałem to wkurwiające politowanie. Ale teraz mam hajs, a w najbliższym czasie zarobię dużo więcej. Więc już nie będziesz miała chłopaka gołodupca.

– Łukasz, nie chodzi o kasę, chodzi o całokształt – żachnęła się Ewelina. – O twój styl życia, który sprawia, że będziesz wiecznym outsiderem. Nawet jak zarobisz pieniądze, to wydasz je w taki sposób, że będzie można tylko złapać się za głowę. A mnie się już nie chce na to patrzeć, nie chce mi się marnować czasu na mentalnego wykolejeńca.

– A ci twoi chłoptasie, z którymi w sierpniu śmigasz do Hiszpanii, pewnie są poukładani i obyci, co? – Łukasz był coraz bardziej wzburzony. – Jakbym miał zamożnych rodziców i pieniądze za samo bycie synem, to zapewniam cię, że chodziłbym spokojny jak Dalajlama i był uporządkowany jak chiński Internet. Ale moje życie jest inne, więc trudno, żebym się nosił jak bananowiec. I dobrze o tym wiedziałaś, gdy zaczynaliśmy być razem.

– Ale wtedy miałam nadzieję, że jesteś reformowalny. Ale nie jesteś, wciąż masz pretensje do świata, że cię skrzywdził, i do innych, że dostali więcej. Ostatnio każde nasze wyjście kończyło się jakimś kwasem. Nie mam już ochoty wstydzić się za to, że dumnie obnosisz swoje krzywdy, jakbyś był dzięki nim lepszy od każdego, kto się nawinie. – Ewelina wyczerpująco przedstawiła swoje stanowisko i wstała z zamiarem odejścia w swoją stronę. – Idę, nie chce mi się ciągnąć tej dyskusji, bo się nakręcasz.

Łukasz zeskoczył z oparcia ławki, jakby nagrzała się do temperatury wrzenia, chwycił dziewczynę za rękę i przyciągnął do siebie, sapiąc:

– Nigdzie nie idziesz.

Ewelina sprawnie uwolniła się z uchwytu, chwyciła twarz swojego byłego już chłopaka i wbiła w jego policzki paznokcie.

– Nie przeginaj, bo będziesz żałował – oznajmiła grobowym tonem.

– Ty będziesz żałować, jak poinformuję twoich starych, skąd masz pieniądze na wyjazd do Walencji. Co, myślisz, że nie wiem?

– Tylko spróbuj, a kto inny będzie z tobą gadał – wysyczała, zaciskając pięści.

– Myślisz, że ja nie mam kolegów? Naślij na mnie tych swoich, a będą ich wyławiać z Rawy po kawałku – głośnym szeptem poinformował Łukasz.

– Nie rozśmieszaj mnie. Zacznij o mnie cokolwiek rozpowiadać, a zatęsknisz za czasami, gdy jeszcze mnie nie znałeś. – Ewelina postanowiła podbić stawkę i odwróciła się plecami, ruszając w kierunku centrum.

– Możesz być pewna, że żałować będziesz przede wszystkim ty! – krzyknął za nią Łukasz, lecz jedyną reakcją dziewczyny był wyciągnięty w górę środkowy palec.

Chłopak stał jeszcze przez chwilę, wciąż nie mogąc uwierzyć, że kobieta, w której zadurzył się tak jak nigdy wcześniej, zwyczajnie odchodzi, jakby wybrała się na leniwą przechadzkę. Ułożył sobie w głowie całą rozmowę, uporządkował argumenty, nawet odegrał kilka jej scenariuszy, a i tak wszystko potoczyło się najgorzej, jak mogło. A na to nie był przygotowany – to znaczy podświadomość już od pewnego czasu podpowiadała mu, że to wszystko się kończy, ale nie dopuszczał tych myśli do siebie.

Stał nadal koło ławki, gdy złość zaczęła mu mijać, ustępując miejsca panice. Jak każda sierota, obsesyjnie bał się samotności i instynktownie szukał ludzi, których będzie mógł uznać przynajmniej za namiastkę rodziny. Nie miał ich wielu, a Ewelina zdecydowanie dominowała wśród nich. Perspektywa jej nieobecności sprawiła, że świat nagle stał się dużo mroczniejszym miejscem, niż był jeszcze rano.

Chłopak ruszył w odwrotnym kierunku, w stronę Osiedla Gwiazd, gdzie wynajmował niewielkie mieszkanie, które sam nazywał „celą, tylko że w bloku”. Słońce właśnie zabierało się do ucieczki poniżej linii horyzontu, ale we wnętrzu Łukasza ściemniło się już dawno. Poczuł gigantyczne napięcie i strach przed rzeczywistością. Bezwiednie uderzał zębami dolnej szczęki w górne zęby, wystukując rytm swojego marszu żałobnego. Musi się uspokoić, bo jeśli zaraz tego nie zrobi, to eksploduje.

Na osiedlu kierowany autopilotem udał się do apteki, gdzie zakupił lek bez recepty z zamiarem wykorzystania go w celu innym niż ten podany na ulotce. Prosto z apteki trupim krokiem ruszył do swojego bloku. Wjechał na dziesiąte piętro, otworzył drzwi do przygnębiająco pustego mieszkania i udał się do kuchni. Wyciągnął wszystkie tabletki z opakowania, rozgniótł je na miazgę przy pomocy szklanki i rozpuścił w zimnej wodzie z czajnika. Włożył do zamrażarki, usiadł na łóżku, czyli kanapie i fotelu do nauki w jednym, i pustym wzrokiem zaczął gapić się na ściany.

Po pewnym czasie zajrzał do zamrażarki i zobaczywszy, że na dnie szklanki zebrał się biały osad, wyciągnął ją i postawił na blacie. Na drugą szklankę nałożył filtr zrobiony naprędce z chusteczek i wlał do niego zawartość pierwszej szklanki. Woda powoli skapywała niczym piasek przesypujący się w klepsydrze, napełniając szklankę przezroczystym płynem. Gdy stało się jasne, że żadna dodatkowa kropla nie ma zamiaru spaść, Łukasz cisnął filtr do zlewu. Obejrzał miksturę pod światło, stwierdził, że w zasadzie wymagałaby jeszcze jednej filtracji, ale machnął ręką. Szybko przechylił zawartość szklanki i zapił obrzydliwy smak sokiem pomarańczowym prosto z kartonu.

Usiadł na kanapie, oparł się i czekał. Po półgodzinie poczuł, jak przyjemne ciepło zaczyna rozlewać się po jego ciele. Błogi chillout spętał rozdygotane zmysły, napięcie jakby gdzieś zniknęło, zapewne zabrało ze sobą również strach, bo po nim także nie było śladu. Łukasz wyłożył się na kanapie wygodniej i delektował się błogim stanem, który pomógł mu zapomnieć. Po kolejnych dwudziestu minutach poczuł, że odpływa.

Chemik okładka
Piotr Wójcik: Chemik, Wydawnictwo Dragon, premiera: 25.03.2020

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 21 (2020)

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura

Być może zainteresują Cię również: