Ivan Illich: Odszkolnić społeczeństwo
„W poprzednim rozdziale omówiłem najważniejsze powody do narzekania na szkoły, znajdujące odzwierciedlenie na przykład w opublikowanym niedawno raporcie Carnegie Commission – uczniowie szkolni podporządkowują się wykwalifikowanym nauczycielom, aby samemu otrzymać kwalifikacje, a obydwie grupy za swoją obopólną frustrację winią niedobór zasobów – finansowych, czasowych czy lokalowych”.
Fundacji Bęc Zmiana dziękujemy za udostepnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury książki – Ivan Illich, „Odszkolnić społeczeństwo”.
6. Sieci uczenia się
Tego rodzaju krytyka skłania wielu ludzi do zastanowienia się, czy możliwe jest wymyślenie innego stylu uczenia się.
Co paradoksalne, ci sami ludzie zapytani, gdzie zdobyli swoją wiedzę, z miejsca przyznają, że stało się to raczej poza szkołą niż w niej. Zaczerpnęli wiedzę faktograficzną oraz zrozumienie zasad rządzących życiem i pracą z przyjaźni lub miłości, oglądania telewizji, czytania, od rówieśników lub wdając się w uliczną bójkę. Mogli także uczyć się dzięki rytuałowi przygotowującemu do wstąpienia do ulicznego gangu lub rozpoczynając leczenie szpitalne, w czasie stażu w redakcji gazety, w sklepie hydraulicznym lub w firmie ubezpieczeniowej. Alternatywą dla zależności od szkoły nie jest przeznaczanie środków publicznych na nowe urządzenia, które „sprawią”, że ludzie będą się uczyć. Jest nią raczej opracowanie nowego stylu relacji oświatowych między człowiekiem a jego otoczeniem. Aby ten nowy styl zdobył popularność, równolegle zmienić się musi postawa w stosunku do dorastania, do dostępnych narzędzi naukowych, a także do jakości i struktury życia codziennego.
Zmianę postaw już da się zaobserwować. Dumna zależność od szkół zniknęła. W przemyśle wiedzy wzmaga się opór konsumentów. Wielu uczniów, nauczycieli, podatników, pracodawców, ekonomistów i policjantów wolałoby nie być już dłużej zależnymi od szkół. Ich frustracja nie prowadzi do kształtowania nowych instytucji, ponieważ brakuje im nie tylko wyobraźni, ale często także odpowiedniego języka oraz oświeconego zainteresowania samymi sobą. Nie są w stanie wyobrazić sobie odszkolnionego społeczeństwa albo instytucji oświatowych w społeczeństwie, które zniosło szkołę.
W tym rozdziale zamierzam udowodnić, że odwrotność szkoły jest możliwa – że możemy polegać na nauce z własnej motywacji zamiast na zatrudnianiu nauczycieli, by przekupić lub przymusić ucznia do znalezienia czasu i chęci na naukę – że możemy zapewnić uczącemu się nowego rodzaju łączność ze światem, zamiast nadal wlewać w niego programy nauczania poprzez osobę nauczyciela.
Omówię tutaj niektóre ogólne cechy odróżniające szkolnictwo od uczenia się i wskażę cztery główne kategorie instytucji oświatowych, które mogą przyciągnąć nie tylko wiele jednostek, ale także już istniejące grupy interesów.
Sprzeciw: komu służą mosty donikąd?
Mamy nawyk postrzegania szkoły jako zmiennej i zależnej od polityki oraz gospodarki. Jeśli uda nam się zmienić styl przywództwa politycznego lub wypromować interesy tej czy innej klasy, albo zmienić charakter własności środków produkcji z prywatnego na publiczny, zakładamy, że zmianie ulegnie także system szkolnictwa. Jednak zaproponowane przeze mnie instytucje oświatowe służyć mają społeczeństwu, którego jeszcze nie ma, chociaż sama obecna frustracja związana ze szkołami ma już potencjalnie dużą moc zainicjowania zmian na rzecz nowego układu społecznego. Oczywisty sprzeciw wobec takiego podejścia brzmi: dlaczego zużywać energię na budowanie mostów donikąd, zmieniając najpierw szkoły, a nie system polityczny i gospodarczy?
Ten sprzeciw nie bierze jednak pod uwagę, jaką fundamentalną wagę ma polityczna i gospodarcza natura samego systemu szkolnictwa i polityczny potencjał każdego skutecznie rzuconego mu wyzwania.
W ogólnej perspektywie, szkoły przestały być zależne od ideologii wyznawanej przez jakikolwiek rząd czy organizację rynkową. Inne podstawowe instytucje – jak rodzina, partia, kościół czy prasa – mogą wyglądać różnie w różnych krajach, jednak system szkolnictwa wszędzie ma taką samą strukturę, a jego ukryty program nauczania wszędzie odnosi taki sam skutek. Nieodmiennie kształtuje konsumenta przedkładającego instytucjonalne dobra handlowe nad niefachową pomoc sąsiedzką.
Ukryty program nauczania szkolnictwa wszędzie wpaja obywatelowi mit, że biurokracje podparte wiedzą naukową są wydajne i życzliwe. Ten sam program wszędzie wpaja uczniowi mit, że wzmożona produkcja zapewnia lepsze życie. I wszędzie rozwija w nim nawyk bezcelowej konsumpcji usług oraz ich alienującej produkcji, jak również tolerancję na zależność instytucjonalną oraz poważanie dla instytucjonalnych rankingów. W ten sposób ukryty program nauczania bez względu na obowiązującą ideologię działa wbrew wysiłkom nauczycieli.
Innymi słowy, szkoły są zasadniczo podobne we wszystkich krajach – faszystowskich, demokratycznych, socjalistycznych, dużych, małych, bogatych czy biednych. Niezmienny charakter systemu szkolnictwa utrzymujący się pomimo ogromnego zróżnicowania poszczególnych mitologii świadczy o głębokim i ogólnoświatowym zakorzenieniu mitu, trybu produkcji i metod kontroli społecznej.
W obliczu takiego charakteru szkół przekonanie o ich zmienności to czysta iluzja. Oznacza to, że płonne są także nadzieje na fundamentalną przemianę systemu szkolnictwa na skutek zmiany społecznej lub gospodarczej o konwencjonalnym przebiegu. Co więcej, iluzja ta zapewnia szkole – organowi reprodukcyjnemu społeczeństwa konsumpcji – prawie całkowitą bezkarność.
Ważny jest tu przykład Chin. Przez trzy tysiąclecia Chiny chroniły szkolnictwo wyższe poprzez całkowite rozdzielenie procesu uczenia się od przywilejów otrzymywanych po przejściu mandaryńskich egzaminów. Pragnąc stać się światową potęgą i nowoczesnym państwem, Chiny musiały przyjąć międzynarodowy styl szkolnictwa. Czas pokaże, czy Wielka Rewolucja Kulturalna okaże się pierwszą pomyślną próbą odszkolnienia instytucji społecznych.
Nawet częściowe powoływanie nowych agencji oświatowych będących przeciwieństwem szkoły byłoby uderzeniem w czuły punkt tej panoszącej się instytucji tworzonej przez państwo we wszystkich krajach. Program polityczny, który nie opowiada się wyraźnie za potrzebą odszkolnienia społeczeństwa, jest pozbawiony rewolucyjnego charakteru. Jest za to demagogiczny i sprowadza się do wołania o więcej tego, co już mamy. Każdy znaczący program polityczny lat siedemdziesiątych należy oceniać właśnie pod tym kątem, a mianowicie, jak jasno wskazuje na potrzebę odszkolnienia – i jak jasno przedstawia drogę do osiągnięcia wysokiej jakości oświaty przez społeczeństwo, do którego utworzenia zmierza.
Walka ze zdominowaniem przez światowy rynek i wielką politykę może okazać się ponad siły ubogich społeczności i krajów, jednak ich słabość to kolejny powód, by uznać istotne znaczenie wyzwolenia każdego społeczeństwa poprzez gruntowną przemianę jego oświatowej struktury. A ta przemiana znajduje się w zasięgu możliwości wszystkich społeczeństw.
Cechy ogólne nowych instytucji edukacji formalnej
Dobremu systemowi oświaty przyświecać powinny trzy cele.
Powinien zapewniać wszystkim chętnym do uczenia się dostęp do istniejących zasobów w każdym momencie ich życia. Powinien wspomagać wszystkich chcących dzielić się swoją wiedzą w znalezieniu tych, którzy pragną się od nich uczyć. I wreszcie, powinien zapewniać wszystkim, którzy chcą dokonać publicznej prezentacji zajmującego ich zagadnienia, możliwość podzielenia się ze światem swoimi dociekaniami. Taki system wymagałby objęcia oświaty gwarancjami konstytucyjnymi. Uczniów nie powinno się zmuszać do podporządkowania się obowiązkowemu programowi nauczania lub dyskryminować ich, jeśli nie zdobyli świadectwa czy dyplomu. Społeczeństwa nie powinno się także przymuszać do finansowania za pośrednictwem regresywnego opodatkowania ogromnej rzeszy zawodowych oświatowców i wielkiej ilości budynków szkolnych. Albowiem tak naprawdę ograniczają one szanse ludzi na przyuczenie się do wykonywania usług, które chcą zaoferować na rynku. Nowoczesne technologie powinny zaś gwarantować powszechną wolność słowa, wolność zgromadzeń oraz wolność prasy, a zatem pełnię walorów edukacyjnych.
Szkoły oparte są na założeniu, że we wszystkim na świecie tkwi jakiś sekret, jakość życia zależy od poznania tego sekretu, sekrety poznać można tylko w ustalonej kolejności, a odpowiednio odsłonić mogą je tylko nauczyciele. Jednostka o uszkolnionym umyśle wyobraża sobie świat jako piramidę tajemnych pakietów edukacyjnych dostępnych tylko dla upoważnionych. Nowe instytucje oświatowe zburzyłyby tę piramidę. Ich celem byłoby ułatwianie uczącemu się dostępu – spojrzenia na pomieszczenie kontrolne lub parlament przez okno, jeśli nie można się tam dostać przez drzwi. Co więcej, nowe instytucje powinny mieć postać kanałów nauczania, do których uczący się mieliby dostęp bez referencji lub rodowodu – przestrzeni publicznych, w których rówieśnicy i starsi spoza ich bezpośredniego otoczenia staliby się nagle dostępni.
Uważam, że wystarczą nie więcej niż cztery, a może nawet trzy różne oświatowe „kanały” lub sposoby prowadzenia wymiany naukowej, aby zapewnić ludziom dostęp do zasobów potrzebnych do wartościowej nauki.
Dziecko dorasta w świecie przedmiotów, otoczone ludźmi służącymi za wzorzec posiadanych umiejętności i wyznawanych wartości. Natrafia na rówieśników, którzy skłaniają je do wyrażania sprzeciwu, współzawodnictwa, współpracy i wykazywania zrozumienia. A jeśli dziecko ma szczęście, konfrontuje się lub jest krytykowane przez doświadczonego dorosłego, któremu naprawdę na nim zależy. Przedmioty, wzorce, rówieśnicy i starsi to cztery potrzebne źródła, a zapewnienie wszystkim wolnego dostępu do tych źródeł wymaga innego układu organizacyjnego w przypadku każdego z nich. Posłużę się sformułowaniem „sieć możliwości” lub „sieć” w odniesieniu do konkretnych metod udostępniania każdemu z nas czterech typów zasobów oświatowych. Słowo „sieć” znajduje się w powszechnym użyciu, najczęściej jednak, niestety, w znaczeniu kanałów przeznaczonych wyłącznie do przekazywania materiału wyselekcjonowanego przez innych ludzi w celach indoktrynacji, kształcenia i rozrywki. Może jednak także odnosić się do łączności telefonicznej lub pocztowej, która przysługuje jednostkom chcącym się ze sobą komunikować. Wolałbym, żebyśmy takie sieciowe struktury wzajemnego dostępu określali innym słowem, które mniej kojarzyłoby się z pułapką – słowem mniej zdegradowanym przez obecne użycie i lepiej wyrażającym brak aspektów prawnych, organizacyjnych i technicznych takich sieci. Nie znajdując jednak takiego określenia, postaram się powrócić do tego, które jest dostępne, i używać go jako synonimu „sieci edukacyjnej”. biurokracji i kształceniu. […]
Ivan Illich, Odszkolnić społeczeństwo, Fundacja Bęc Zmiana 2010, tłum. Łukasz Mojsak, www.beczmiana.pl/sklep