Mieszkanie z odzysku
Przez wiele lat zajmowałam się zawodowo projektowaniem wnętrz, głównie mieszkań. Po latach przerwy na „projektowanie w samorządzie” wracam pomału do tego fachu. Przerwa dała mi możliwość porównania oczekiwań klientów, dominującej oferty projektantów i świadomości odpowiedzialności środowiskowej. Także mojej własnej świadomości. Uczestnicząc w rewitalizacji miasta i obserwując inwestycje, miałam okazję przekonać się, jak często potencjał wnętrz zaprzepaszcza się dla kompleksowego projektu i uproszczenia procesu budowlanego.
Remonty to zawsze duże ilości odpadów. A apetyty remontowe nam urosły. Jeszcze kilka lat temu niewiele osób decydowało się po zakupie mieszkania na rynku wtórnym na wyrzucenie całego zastanego w nim wyposażenia – mebli kuchennych, szaf wnękowych, kabin prysznicowych, ceramiki łazienkowej, baterii. Dziś jest to praktycznie standard…
Wykorzystaj to, co masz
Jednych odpadów da się uniknąć bez pogorszenia jakości remontu, innych nie. Najgorszym, co można zrobić pod tym względem, jest ślepe podążanie za trendami. To, co modne szybko staje się wszechobecne i szybko się nudzi. Dotyczy to zwłaszcza elementów, których trudno się pozbyć. Zostajemy potem z łazienką w „kolorze roku”, po której można datować rok jej remontu. I z kontenerami rzeczy do wywiezienia.
Czasem bezmyślnie pozbywamy się w imię mody posiadanych przez nas wartościowych, sprawnych i dostosowanych do potrzeb elementów wyposażenia. Albo tych, które kupiliśmy z mieszkaniem.
Pół biedy, gdy zostają przekazane dalej – na grupach śmieciarkowych, czy do wyposażenia mieszkań dla potrzebujących. Czemu tylko pół? Bo zawsze to dodatkowe surowce i energia na wyprodukowanie kolejnych, paliwo na ich transportowanie. Naprawdę przemyślmy w pierwszej kolejności, co zostaje po remoncie albo przeprowadzce. Oczywiście nie zniechęcam do oddawania rzeczy, które są komuś potrzebne, a nam nie pasują. Tym bardziej, gdy wspólnymi siłami wyposażamy mieszkania dla uchodźców – za to ogromny szacunek dla naszych społeczności!
Wnętrze unikalne jest lepsze od tego z katalogu
Ze zgrozą obserwuję zbijanie detali architektonicznych czy wymianę drzwi w historycznych budynkach. Wielokrotnie wyciągałam z kontenera fragmenty ozdobnych gzymsów i mosiężne okucia okien. W Paryżu za mieszkanie w centrum z takim wystrojem zapłacono by krocie, a u nas lekką ręką marnujemy unikalne wnętrza! Jeśli budynek albo jego wnętrza nie są objęte ochroną konserwatorską, to naprawdę nikt nie zmusza nas jako inwestorów do konserwatorskiego remontu sztukaterii ani odtwarzania uszkodzonych fragmentów. Rozumiem, że nie każdy marzy o salonie w stylu wabi sabi – ale nawet takie fragmenty dekoracji podklejone i oczyszczone domowym sposobem są do pogodzenia z komfortową aranżacją wnętrza w stylu glamour, boho. Świetnie wyglądają przy nich także meble loftowe, a nawet lekkie, kolorowe w stylu lat 60. Jeśli sami planujemy remont, można poszukać inspiracji w internecie i magazynach o wnętrzach. Włosi czy Francuzi doskonale sobie radzą z takimi połączeniami. Stylowe klamki drzwi i okien mogą być wykorzystane np. jako wieszaki, wygląda to naprawdę efektownie! A w ostateczności sprzedajmy je, zamiast wyrzucać – niech cieszą oczy kogoś innego.
Warto przyjrzeć się życzliwie posiadanym przez nas meblom, rozejrzeć za możliwością naprawy czy „podrasowania” przez rzemieślnika albo artystę.
Najmądrzej byłoby dać tym przedmiotom drugą szansę. Już 10 lat temu zauważyły to władze Poznania. Tamtejszy Zakład Zagospodarowania Odpadów utworzył Gratowisko – punkt zagospodarowania odpadów problemowych, a w jego ramach punkt „Drugie Życie”, gdzie można oddać niepotrzebne w domu albo kupić meble, lustra, sprawne urządzenia elektroniczne. Kiedyś taką funkcję pełniły komisy meblowe, dziś wypchnięte na targowiska i giełdy staroci. Jeśli czegoś nie mamy do wyposażenia wnętrza, jest to niezły kierunek poszukiwań.
Czasem takie przedmioty wymagają drobnej naprawy. Dużą część mebli jesteśmy w stanie odnowić sami, poradzimy sobie też z tapicerką starego krzesła „na wkład”. Do części potrzebujemy narzędzi albo pomocy. W dużych miastach powstają naprawialnie, miejsca, gdzie można skorzystać z narzędzi i porady, by własnoręcznie dać drugie życie przedmiotom. Jest to działanie wspierane niewielkimi grantami, co powoduje, że takie miejsca często działają czasowo, tylko w okresie trwania finansowania i nie tworzą solidnej trwałej bazy do ratowania używanych przedmiotów.
Jeśli zatrudniamy projektanta, powinniśmy koniecznie zgłosić mu, które elementy zastane albo przywiezione z poprzedniego mieszkania chcielibyśmy wykorzystać ponownie.
Na marginesie uwaga do uczelni – naprawdę trzeba wprowadzić do programu nauczania architektów i projektantów wnętrz zasadę „wykorzystaj przede wszystkim to, co klient już ma”! To trudniejsze niż wrzucenie do projektu wszystkich modnych nowości, oferowanych przez sklep, wypłacający projektantowi prowizję, ale świadczy o klasie twórcy.
Remontowe bogactwo odpadów
W czasie remontów wytwarzamy bardzo kłopotliwe śmieci – zwłaszcza meble i kabiny prysznicowe. Co ciekawe, całkiem nieźle wykorzystuje się gruz, potłuczoną ceramikę – mogą one służyć nawet jako element stabilizujący do rekultywacji wysypisk śmieci. Ale i pod ich kątem warto dobrze przemyśleć prace budowlane – spotkałam się z oczekiwaniem klienta, by wyburzyć ścianę murowaną i zastąpić ją tzw. suchą zabudową. A wystarczył ostatecznie nowy tynk. W mieszkaniach z okresu PRL-u czasem zachowały się oryginalne kafle – ostatnio natknęłam się na cytrynowe, idealnie położone. Wyglądały jak kosztowne, ręcznie wykonywane i super dziś modne. Jeśli łazienka nie wymaga gruntownej przebudowy np. z powodu zastąpienia wanny natryskiem, pozostawmy je!
Prowadząc remont wymagajmy też od ekipy, by do pojemnika na gruz nie trafiały stare krany, odcinki profili do płyt gipsowo-kartonowych, kable wyciągnięte ze ścian. To cenne surowce i ich miejsce jest w pojemniku „plastik-metal”.
Kabiny prysznicowe to śmieciowa zmora. Podczas większości remontów trafiają pod najbliższy śmietnik, a po chwili szkło zmienia się w kupę pokruszonego szkła nie do odzyskania. Częściowo to skutek jednorazowości, producenci nie mają obowiązku zapewniania części zamiennych – stłuczonej szyby, zniszczonej prowadnicy. PSZOK-i (Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych) mogą i powinny skrupulatnie odzyskiwać z nich deficytowe surowce – stal i aluminium – ale często tego nie robią! Ocalałe szkło mogłoby być po oczyszczeniu wykorzystywane do napraw innych kabin, albo jako dekoracyjne elementy podziału przestrzeni wnętrz. Czy w Polsce mamy twórczych projektantów? A może my jako inwestorzy musimy wymagać od nich odpowiedzialnego myślenia o odpadach powstających przy wyposażaniu i remontach wnętrz i być otwarci na niesztampowe rozwiązania? Spękane grafitowe szkło hartowane może być naprawdę piękną dekoracją, o ile odzyskamy je, zanim rozleci się na kawałki. Sama właśnie przymierzam się do zrobienia z niego ascetycznej lampy.
Używane kabiny zakamienione i zgrzytające przy otwieraniu nie budzą zaufania, czasem wręcz jako zaniedbane przez poprzedniego właściciela wywołują odrazę. Namawiam do doczyszczenia kabiny przed sprzedażą mieszkania – daje to większą szansę, że nie zostanie wymieniona. Ale też czyste mieszkanie łatwiej sprzedać. Mieszkanie kupione z zakamienioną kabiną? Spróbujmy ją doczyścić, sami albo z fachową pomocą. Nie jest prawdą, że kabiny nie da się zdemontować na czas remontu łazienki i zamontować ponownie. Nie jest prawdą, że kabina musi zawsze mieć takie same wykończenia, co baterie. Czasem to może być nudne. Sprawdźmy, zanim wyrzucimy. Nowa kabina, którą łatwo utrzymać w czystości i dobrym stanie (8-milimetrowe szkło, profile i zawiasy bez rowków i zaślepek, porządne rolki lub zawiasy) kosztuje naprawdę dużo.
Czy samorząd może pomóc?
Na gminach ciąży obowiązek zapewnienia warunków do właściwego postępowania z odpadami. Przede wszystkim powinny zapobiegać ich powstawaniu – drogą do tego jest ponowne wykorzystanie, czasem po naprawie, przerobieniu czy renowacji. Mają też obowiązek promować zachowania prośrodowiskowe. I służyć przykładem.
Mebli zabranych ze śmietnika czy przywiezionych do PSZOK-u jako odpad nie wolno spalić ani formalnie wyrzucić na wysypisko bez ich rozbicia. Marnuje się w ten sposób mnóstwo zasobów: jako wyrobów, które mogłyby komuś ponownie posłużyć, jako elementów (płyt, zawiasów, uchwytów, desek), z których można wykonać inne przedmioty, i jako surowców – drewna, materiałów drewnopochodnych, tworzyw, metalu. W Łodzi mamy uczelnie artystyczne, architektoniczne i zajmujące się technologiami – aż się prosi o współpracę przy wypracowaniu metod gospodarki cyrkularnej w budownictwie i samorządzie. Kto, jeśli nie „zielony” samorząd, ma to zainicjować?
W 2018 roku Ministerstwo Środowiska zalecało lokowanie w PSZOK-ach punktów napraw przekazywanych tam rzeczy. Gminy planowały utworzenie 404 takich miejsc. Warszawa prowadziła szerszy program zagospodarowania odpadów wielkogabarytowych. W Łodzi naprawialnia ma powstać przy ul. Wersalskiej. Mam jednak wrażenie, że ani prawodawca, ani samorządy, nie dostrzegają gospodarczego potencjału gospodarki odpadami. Bardzo brakuje mi np. magazynów z resztkami materiałów budowlanych. Często czytamy o trosce o drobną przedsiębiorczość, a przecież naprawianie, przerabianie, wykorzystywanie elementów składowych odpadów wielkogabarytowych to doskonały sposób na odbudowę sieci zakładów rzemieślniczych!
W Grazu prężnie działa przy wsparciu władz organizacja zajmująca się gospodarką cyrkularną i budownictwem ekologicznym. Pozyskuje ona m.in. używane artykuły wyposażenia wnętrz, odnawia je i zbywa w społecznym sklepie. Jest to wymagające lokalowo, organizacyjnie i kadrowo. Jest jednak miejscem aktywizacji zawodowej osób bezrobotnych i buduje kapitał lokalnych NGO-sów. Wykształceni tam rzemieślnicy mogą później otworzyć spółdzielnię z tak potrzebnymi różnymi usługami w jednym miejscu. W Łodzi były zapowiedzi podobnej inicjatywy ze wsparciem samorządu dla… organizacji pozarządowej z innego miasta.
Wrocław w ramach rewitalizacji Nadodrza uruchomił warsztat rzemieślniczy, w którym z odzyskiwanego drewna ludzie wracający na rynek pracy wytwarzają unikatowe meble. Na obecnym etapie wszelkie tego typu projekty nie mają wielkich szans na utrzymanie się na zasadzie komercyjnej. Samorządom też najłatwiej pozyskiwać meble i surowce z odzysku do przetworzenia. Obecnie wyposażenie mieszkań odziedziczonych przez gminę Łódź jest sprzedawane na licytacjach. Przy opróżnianiu mieszkań po śmierci samotnych osób meble są wywożone przez firmy z przetargu. Zdarzyło mi się gonić półciężarówkę z kultowymi fotelami z okresu PRL-u wrzuconymi na pakę jak śmieci. Oglądałam też piękne międzywojenne mieszkanie komunalne pełne oryginalnych wysokiej jakości sprzętów z epoki, były nawet sprzęty AGD o wartości muzealnej. Boję się nawet myśleć, co je spotkało.