Książka

Grzegorz Rossoliński-Liebe: Stepan Bandera. Życie i mit ukraińskiego nacjonalisty

okładka książki Grzegorz Rossoliński-Liebe: Stepan Bandera. Życie i śmierć ukraińskiego nacjonalisty. Faszyzm, ludobójstwo, kult.
Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 184 / (28) 2023

To pierwsza naukowa biografia Stepana Bandery i pierwsze dogłębne studium jego kultu. Książka oparta jest na długoletnich i obszernych badaniach w kilkudziesięciu archiwach całego świata. Napisana jest w sposób krytyczny, ale też ciekawy i umożliwiający zrozumienie tematu. Grzegorz Rossoliński-Liebe osadza biografię Bandery w kontekście faszyzmu europejskiego, Holokaustu i działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów- od wydawcy.

Wydawnictwu Prószyński i S-ka dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Przedmowa i podziękowania

Moje zainteresowania Stepanem Banderą zrodziły się około dziesięciu lat temu, kiedy natknąłem się na zdjęcie jego pomnika we wschodniogalicyjskim miasteczku Dublany i przeczytałem artykuł, który opisywał ceremonię odsłonięcia monumentu. Zastanowił mnie uroczysty nastrój tłumu widniejącego na zdjęciu i podniosły ton autorów artykułu wobec Bandery i jego ruchu. Rozmyślając o tej uroczystości, przejrzałem kilkanaście naukowych i nienaukowych tekstów poświęconych Banderze, jego roli w historii Ukrainy i Polski oraz pamięci zbiorowej Ukraińców, Żydów, Polaków, Rosjan i innych narodów. Jednak te publikacje nie zaspokoiły mojej ciekawości. Charakterystyki Bandery i jego ruchu były intrygujące, ale powierzchowne. Z uwagi na brak istotnych i wiarygodnych informacji sam podjąłem badania nad życiem Bandery, jego kultem i rolą, którą odegrały one w historii Ukrainy. Dotarcie do podstaw tych zagadnień zajęło mi kilka lat. Im więcej czasu spędzałem w archiwach i bibliotekach, tym bardziej dziwiło mnie, jak mitycznie i eskapistycznie jest przedstawiany i rozumiany Bandera.

Przeprowadzając wywiady z propagatorami kultu Bandery i zwiedzając muzea mu poświęcone, uświadomiłem sobie, jak wiele znaczył dla ludzi, którzy uczynili z niego część swojej tożsamości, i jak mało zainteresowani są oni bardziej realistycznym zrozumieniem tej postaci.

Dostrzegłem również utajoną wrogość wobec krytycznej analizy tematu i doszedłem do wniosku, że rozpowszechnione przedstawienia Bandery, czy to apologetyczne, czy demonizujące, opierały się na wyparciu pewnych aspektów jego przeszłości albo zbiorowym niedoinformowaniu, w szczególności na postradzieckiej zachodniej Ukrainie.

Badając okres tuż po II wojnie światowej, uświadomiłem sobie, że nasze rozumienie Bandery i kierowanego przez niego ruchu opierało się w znacznej mierze na propagandzie, która uległa modyfikacji po II wojnie światowej i została dostosowana do realiów zimnej wojny przez jego weteranów i sympatyków. Kilka tysięcy takich osób opuściło zachodnią Ukrainę wraz z Niemcami w ostatniej fazie wojny i pozostało w różnych krajach bloku zachodniego. Ich narracje o wydarzeniach, które miały miejsce na zachodniej Ukrainie w czasie II wojny światowej, nie były aż do niedawna badane przez profesjonalnych historyków. Przeciwnie, niektórzy z badaczy zajmujących się ukraińskim nacjonalizmem w czasie zimnej wojny przyjęli część tej zniekształconej i wybiórczej narracji w swoich tekstach, biorąc za dobrą monetę wspomnienia weteranów i sposób przedstawiania przez nich samych siebie podczas wojny i Holokaustu. Po rozpadzie Związku Radzieckiego wielu działaczy politycznych i badaczy mieszkających na zachodniej Ukrainie przedstawiło narracje tego tematu, które przypominały te, jakie spopularyzowali wcześniej weterani ruchu i historycy zakorzenieni w ukraińskiej diasporze.

Teoretyczna część mojej pracy, w szczególności umieszczenie Bandery i kierowanego przez niego ruchu w kontekście innych ruchów faszystowskich w Europie Środkowo-Wschodniej, wywołała gwałtowne reakcje wśród działaczy prawicowych i zirytowała kilku historyków i intelektualistów, w tym ekspertów z dziedziny historii polskiej, radzieckiej i ukraińskiej. Równie intensywne emocje zrodziły się, kiedy zacząłem wyjaśniać zależność między apologetycznym upamiętnianiem wodza OUN a zaangażowaniem jego zwolenników i zwykłych Ukraińców w Holokauście oraz innych formach masowej przemocy. Ku mojemu zaskoczeniu historycy, którzy nie zajmowali się historią Ukrainy, ale specjalizowali się w takich tematach, jak masowa przemoc, faszyzm, nacjonalizm, Holokaust lub jego negowanie, mieli znacznie mniej problemów z zaakceptowaniem rezultatów moich badań i podążaniem za tokiem narracji tego studium niż specjaliści od historii Ukrainy, Polski albo Europy Wschodniej, którzy latami zaniedbywali i negowali badania nad Holokaustem, faszyzmem i antysemityzmem.

Kiedy planowałem dogłębne badania nad Banderą i jego ruchem i napisanie wszechstronnego opracowania na ten temat, niektórzy badacze ostrzegali mnie, że lepiej poświęcić uwagę mniej kontrowersyjnym tematom. Jak się okazało, reakcje na moje dociekania i niektóre z poczynionych przeze mnie ustaleń przekroczyły ich najśmielsze przewidywania. Zwłaszcza w ostatniej fazie pisania tej książki stałem się obiektem wielu nieprzyjemnych ataków na to opracowanie, a niekiedy również na moją osobę. Ataki te pochodziły zarówno od skrajnej prawicy ukraińskiej, jak i badaczy, którzy uważali Banderę za narodowego albo miejscowego bohatera, a jego zwolenników za antyniemiecki i antyradziecki ruch oporu, lub też za ukraiński „ruch wyzwoleńczy”. Wiele osób pośrednio lub bezpośrednio wyrażało opinię, że poruszanie takich tematów jak masowa przemoc, jakiej dopuszczali się ukraińscy nacjonaliści, kult Bandery i negowanie Holokaustu wśród diaspory ukraińskiej i postradzieckich intelektualistów stanowi atak na tożsamość ukraińską, oraz kwestionowało przydatność i uczciwość takich badań.

Gdy Fundacja Heinricha Bölla, Niemiecka Służba Wymiany Akademickiej i niemiecka ambasada w Kijowie zaprosiły mnie do wygłoszenia sześciu wykładów o przywódcy ukraińskich nacjonalistów w trzech ukraińskich miastach pod koniec lutego i na początku marca 2012 roku, wybuchła zorganizowana histeria, nie tylko wśród działaczy ukraińskiej skrajnej prawicy i historyków z nacjonalistycznymi poglądami, ale również wśród wielu „liberalnych” badaczy na Ukrainie i niektórych znawców historii Europy Wschodniej w innych krajach.

Organizatorzy mieli wielkie trudności ze znalezieniem uniwersytetów albo innych instytucji, które mogłyby gościć moje wykłady.

Znalazły się sale w Kijowie i Dniepropietrowsku, ale nie we Lwowie. Jednak nawet te cztery instytucje (w tym Ukraiński Instytut Badań nad Holokaustem „Tkuma”), które zgodziły się na moją obecność, odwołały prelekcje na kilka godzin przed ich planowanym rozpoczęciem. W rezultacie odbył się tylko jeden wykład w pomieszczeniach ambasady niemieckiej w Kijowie. Przed budynkiem około setki protestujących próbowało przekonać kilkuset zainteresowanych studentów, naukowców i zwykłych Ukraińców, by nie brali w nim udziału, twierdząc, że jestem „wnukiem Josepha Goebbelsa” i „liberalnym faszystą z Berlina”, który nie ma zielonego pojęcia o temacie, który będzie prezentować.

Sprzeciw przeciwko wygłoszeniu przeze mnie wykładów na Ukrainie na początku 2012 wyraziły dwie grupy oponentów. Pierwsza składała się z działaczy skrajnej prawicy, głównie z partii Swoboda, którzy zastraszali uniwersytety i inne instytucje. W skład drugiej grupy wchodzili nacjonalistyczni i „liberalni” intelektualiści i naukowcy, którzy kontaktowali się z tymi instytucjami, a także ogłaszali publicznie, że lepiej nie pozwalać mi wypowiadać się o temacie moich badań, ponieważ nie jestem historykiem, tylko „propagandzistą”, który oczerni kraj albo spróbuje wywołać wojnę domową i podzielić Ukrainę. Podczas tej fali obelg i protestów wiele osób, w tym Antony Polonsky, Delphine Bechtel, Per Anders Rudling, Marco Carynnyk, Andreas Umland, Jared McBride, Mark von Hagen, Arnd Bauerkämper, Christian Ganzer, Frank Golczewski, Anton Szechowcow, Gertrud Pickhan, Grzegorz Motyka, Omer Bartov, Simon Hadler, Susanne Heim, a zwłaszcza moja żona Martina, okazało mi wiele wsparcia. Utwierdzili mnie oni w przekonaniu, żeby nie zwracać zbyt wiele uwagi na nacjonalistyczną i intelektualną histerię, tylko skoncentrować się na ukończeniu pracy i opublikowaniu książki.

Po publikacji książki w grudniu 2014 roku ukazało się wprawdzie kilkanaście recenzji, ale tylko małe grono naukowców zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie było zainteresowane przyjęciem wyników badań do wiadomości. Recenzje ukazały się głównie w czasopismach angielskojęzycznych i niemieckich. W Polsce czasopismo „Pamięć i Sprawiedliwość” opublikowało recenzję pod tytułem Pierwsza biografia naukowa Stepana Bandery – spojrzenie z Zachodu. Choć pierwszy człon tytułu się zgadza, drugi wydaje się nieporozumieniem albo próbą nieprzyjęcia pewnych wyników badań do wiadomości. Chociaż polscy naukowcy badali zagadnienie nacjonalizmu ukraińskiego, ich publikacje często oderwane były od kontekstu Holokaustu i transnacjonalnego faszyzmu. Koncentrowały się one głównie na konflikcie polsko-ukraińskim i masowej przemocy ukraińskich nacjonalistów skierowanej przeciwko Polakom na Wołyniu i we wschodniej Galicji. To podejście nie ułatwiało zrozumienia tematu i uniemożliwiało jego europejską i globalną kontekstualizację. Założenia, że ukraińscy nacjonaliści atakowali i mordowali tylko Polaków albo że ich ideologia nie miała nic wspólnego z europejskim faszyzmem, są zatem dalekie od prawdy i wymagają gruntownej korekty.

Recepcja tej książki na Ukrainie utrudniona była między innymi tym, iż w ostatnim rozdziale przeanalizowałem wkład ukraińskich historyków i intelektualistów w propagowanie kultu Bandery. To grono osób nie ogranicza się tylko do ukraińskich historyków o poglądach nacjonalistycznych, takich jak Wołodymyr Wjatrowycz. Również ukraińscy „liberalni” albo „postępowi” naukowcy zaangażowani byli w bezmyślne propagowanie kultu Bandery. Czynili to za pomocą historiografii albo innych publikacji, być może nieświadomie przez odrzucanie badań nad OUN i UPA, Zagładą, faszyzmem albo ukraińską diasporą. Konfrontacja ich z analizą kultu Bandery po rozpadzie Związku Radzieckiego wywołała w nich zawstydzenie albo może i złość, i uniemożliwiła przyjęcie wyników moich badań do świadomości. Nieliczni zaangażowani w badania nad Holokaustem albo to, co nazywają „integralnym nacjonalizmem”, wprawdzie uznali część moich wniosków za prawidłowe, ale ogólne przemyślenie tematu uznali za „niepotrzebne” albo „antyukraińskie”. […]

[…]

UPA i masowa przemoc wobec Polaków

W tym samym czasie, gdy przywództwo frakcji banderowców dyskutowało, jak dokonać „demokratyzacji” albo odnowy i zagwarantować prawa mniejszościom narodowym na Ukrainie, UPA na Wołyniu pod przywództwem Kljaczkiwśkiego przeprowadzała czystkę etniczną, w której mordowano od kilkudziesięciu do kilkuset Polaków dziennie.

Przywództwo OUN-B i UPA wiedziało o tej czystce od samego początku. Omawiało ją i zaaprobowało na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, w którym wziął udział Kljaczkiwśkyj. Od uczestników tej konferencji wiemy, że ta decyzja rozmyślnie nie została odnotowana w oficjalnych dokumentach[155]. Do pierwszych systematycznych masowych mordów na Polakach doszło w marcu 1943 roku, kiedy ukraińscy policjanci wstąpili do UPA, jednak OUN-B zabiła już kilkuset Polaków w styczniu i lutym 1943 roku. W czasie tych pierwszych eksperymentalnych masowych mordów frakcja banderowców zdała sobie sprawę, że Polacy nie opuszczą „terytoriów ukraińskich”, jak żądała organizacja, i mogą próbować stawić opór wobec ataków. Dlatego jedynym sposobem na ich usunięcie było ich unicestwienie[156]. Według raportów polskiego podziemia jeden z przywódców UPA stwierdził: „1 marca 1943 roku rozpoczęliśmy zbrojne powstanie. Jest to operacja wojskowa i jako taka jest skierowana przeciwko okupantowi. Obecny okupant [Niemcy] jest jednak czasowy i nie powinniśmy tracić sił na walkę z nim. Jeśli chodzi o kwestię polską, nie jest to kwestia militarna, tylko kwestia mniejszości. Rozwiążemy ją tak, jak Hitler rozwiązał kwestię żydowską. Jeśli [Polacy] nie usuną się sami [z »terytoriów ukraińskich«]”[157].

Polacy, którzy mieszkali na Wołyniu i w Galicji, nie rozumieli, dlaczego mieliby opuścić swoje domy, i nie wiedzieli, dokąd mogliby się udać. Z wyjątkiem osadników wojskowych, którzy przybyli po I wojnie światowej, Polacy mieszkali na Wołyniu i we wschodniej Galicji od stuleci i uznawali je za swoją ojczyznę. Ukraińcy byli ich bezpośrednimi sąsiadami. Po wielowiekowej koegzystencji różnice kulturowe między Polakami i Ukraińcami, zwłaszcza we wsiach, zatarły się i nie były istotne. Jednak w 1943 roku polscy mieszkańcy wsi stali się głównym celem UPA, która niemal nie istniała na obszarach miejskich, natomiast czuła się jak w domu we wsiach i lasach. Unicestwienie Żydów na Ukrainie, w które zaangażowana była ukraińska policja, miało istotny wpływ na decyzję OUN-B o eksterminacji Polaków, ponieważ dowiodło, że stosunkowo niewielka liczba ludzi może wymordować całą grupę etniczną w stosunkowo krótkim czasie[158].

Oficjalnie OUN-B i UPA określały eufemistycznie masowe mordowanie Polaków jako „akcję antypolską”, ale w dokumentach wewnętrznych termin „czystka” był powszechny[159]. Rozkazy UPA wyznaczały nawet terminy, do kiedy poszczególne obszary miały zostać „oczyszczone” z Polaków.

Dokumenty te często kończyły się pozdrowieniem „Gotuj broń – Śmierć Polakom” (Zbroja na werch – Smert’ poljakam)[160]. Organizacja usprawiedliwiała „czystkę”, przytaczając zarówno potwierdzone, jak i rzekome przypadki współpracy Polaków z władzami niemieckimi i radzieckimi. Kolejnym usprawiedliwieniem dla mordowania Polaków było stanowisko polskiego rządu w Londynie, uznającego Wołyń i Galicję za terytoria, które po wojnie powinny zostać włączone do państwa polskiego. Co więcej, frakcja Bandery zakładała, że Polacy mieszkający na „terytoriach ukraińskich” byli winni wielowiekowego ucisku Ukrainy i że to usprawiedliwiało ich śmierć z rąk UPA albo innych Ukraińców. W lipcu 1943 roku, który był jednym z najbardziej krwawych miesięcy, OUN-B rozpowszechniała ulotki, w których winiła Polaków za wywołanie konfliktu i sprowokowanie UPA do ich mordowania[161]. OUN-B i UPA zachęcały Ukraińców do zajmowania ziemi i własności Polaków i oferowały im „ideologię i ochronę przed zemstą Polaków”[162].

W swojej propagandzie organizacja uznała za ważne przedstawienie etnicznej czystki jako akcji sprowokowanej przez Polaków, za którą odpowiedzialni byli oni sami. Winę za ten masowy mord zrzucała również na Niemców i Związek Radziecki[163]. Jednak w nieoficjalnych rozmowach i dokumentach nazywała swoje działania „czystką etniczną” i debatowała, czy jest ona korzystna dla Ukrainy, czy nie. Według Stepaniaka on sam wraz z Łebed’em dowodzili na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, że „UPA skompromitowała się swoimi bandyckimi działaniami przeciwko ludności polskiej”, tak jak OUN-B skompromitowała się przez kolaborację z Niemcami. W czasie przesłuchania przez NKWD Stepaniak stwierdził, że większość przywódców organizacji była przeciwna rzekomemu stanowisku jego i Łebed’a[164]. Jednak nie jest jasne, czy Łebed’ i Stepaniak rzeczywiście sprzeciwili się terrorowi UPA na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, czy też Stepaniak tylko twierdził tak w przesłuchaniu, żeby nie obciążać samego siebie. Wersja Stepaniaka została poparta przez innego członka OUN-B Ołeksandra Łućkiego[165]. Natomiast według Petro Baleja Łebed’ wydał już w kwietniu 1943 roku rozkazy dotyczące unicestwienia Polaków na Wołyniu. Sugeruje to, że Łebed’ nie sprzeciwiał się „czystce”, przynajmniej w jej pierwszym stadium[166]. Po przeprowadzeniu inspekcji Wołynia przez Szuchewycza przywództwo OUN-B i UPA postanowiło przeprowadzić podobną czystkę etniczną w następnym roku w Galicji. Masowe mordowanie Polaków we wschodniej Galicji zaczęło się na początku 1944 roku i trwało aż do wiosny 1945 roku. Choć było nie mniej okrutne niż mordy na Wołyniu, we wschodniej Galicji zginęło mniej Polaków [167].

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Niektórzy działacze OUN-B i partyzanci UPA nie zgadzali się z polityką zabijania Polaków, czasem z powodów osobistych, ale rozkazy zobowiązywały ich do jej realizowania[168]. Polacy mordowani byli nie tylko przez partyzantów UPA i działaczy OUN-B, ale też przez zwykłych chłopów ukraińskich, których nacjonaliści mobilizowali do pomagania im przy zabijaniu. Działo się tak, ponieważ OUN-B i UPA nie miały wystarczającej ilości bojowników do przeprowadzenia czystki. Chłopi zazwyczaj uzbrojeni w siekiery albo widły okrążali wioskę, w której nacjonaliści mordowali Polaków, albo wchodzili do wioski i pomagali im mordować. Czasami też przeczesywali teren, szukając zbiegów albo rannych, i dobijali ich. Wielu Ukraińców z Wołynia i wschodniej Galicji nie wyraziło żadnego sprzeciwu wobec tej polityki. Motywowano ich ideologicznymi hasłami albo obiecywano im ziemię polskich chłopów oraz możliwość wzbogacenia się. Domy Polaków, a czasami nawet całe wioski nierzadko palono, żeby zatrzeć ślady ich egzystencji na Ukrainie. Wiele ofiar zostało zabitych siekierami i widłami także w ówcześnie wykopanych grobach, za sprawą czego masowe mordy przebiegały bardzo brutalnie[169]. Prawdopodobnie z uwagi na niedobór nabojów agresorzy woleli używać siekier i noży, nawet jeśli posiadali broń palną[170]. Zwykli Ukraińcy mordowali niekiedy swoich najbliższych polskich sąsiadów albo wspierali nacjonalistów przy ich zabijaniu[171].

OUN-B i UPA były gotowe wymordować wszystkich Polaków, którzy nie opuścili „terytoriów ukraińskich”, również kobiety i dzieci. Zabójcy wracali często w dwa lub trzy dni po ataku i szukali ocalałych, żeby ich dobić. UPA często żądała, żeby Ukraińcy z mieszanych małżeństw zabijali swoich małżonków i dzieci[172]. Polacy żyli na Wołyniu i we wschodniej Galicji przez dziesięciolecia i wieki i byli z reguły dwujęzyczni.

Gdy partyzanci UPA nie mogli zidentyfikować za pomocą języka, czy podejrzany jest Polakiem, czy Ukraińcem, żądali od niego zmówienia modlitwy w języku ukraińskim[173].

Idea unicestwienia „nieukraińskiego” partnera w mieszanym małżeństwie sięgała wstecz do rasistowskich korzeni ideologii OUN-B. W Nacja jako gatunek, niedatowanej broszurze opublikowanej prawdopodobnie w 1944 roku, organizacja doszła do wniosku, że mieszane małżeństwo jest zbrodnią, którą należy ukarać:

Naród ukraiński jest przeciwko mieszanemu małżeństwu i uważa je za zbrodnię. […] Substancja naszych rodzin musi być ukraińska (ojciec, matka i dzieci). Rodzina jest najważniejszą organiczną jednością, najwyższą komórką narodowej zbiorowości, a tym samym musimy ją zachować jako czysto ukraińską[174].

W innym miejscu tej broszury czytamy, że wszystkie narody są rasami i że naród ukraiński jest rasą wyjątkową, której czystość powinna być chroniona przez prawo, ponieważ dla każdego narodu naturalne jest chronienie się przed słabszymi rasami. Dla poparcia swoich rasistowskich argumentów autorzy broszury powołali się na ukraińskiego geografa Rudnyćkiego:

Prof. dr St. Rudnyćkyj w swojej książce O podstawach ukraińskiego nacjonalizmu pisze, że „mieszane małżeństwa z sąsiadującymi z nami ludami są niekorzystne”, ponieważ prowadzą do wynarodowienia wielu i degeneracji innych. […] Nasi sąsiedzi odegrali bardzo smutną rolę w mieszanych małżeństwach, ponieważ są znacznie słabsi fizycznie, kulturowo i rasowo, co wpływa na nas w negatywny sposób. […] Odruch skierowany przeciwko mieszanym małżeństwom jest naturalny, ponieważ wyrasta z instynktu samozachowania i rozwoju Narodu. Jest to typowe dla wszystkich społeczeństw narodowych. Narody w procesie ekspansji ściśle stosują się do tego prawa. Na przykład w Niemczech ustawy rasowe determinują losy narodu i jednostki przez całe jej życie. (Tak samo jest w przypadku Włochów i innych narodów)[175].

UPA była armią, od której przywódcy OUN-B oczekiwali „oczyszczenia” rasy ukraińskiej. Być może z powodu tego przeświadczenia często dochodziło do aktów patologicznego sadyzmu.

Na przykład w maju 1943 r. w miejscowości Kolonia Grada partyzanci UPA zamordowali dwie rodziny. Ofiary te nie zdołały uciec tak jak wszyscy pozostali, którzy w porę dowiedzieli się o ataku UPA na sąsiednią wieś Kolonia Łamane. Partyzanci zabili wszystkich członków tych dwóch rodzin, rozcięli brzuch ciężarnej kobiety, wyjęli płód i wnętrzności i rozwiesili je na krzakach, prawdopodobnie by zostawić informację dla innych Polaków, którzy uciekli przed atakiem, ale mogli wrócić po nim do wsi[176]. Niektóre z tych mordów zostały przeprowadzone pod kierownictwem Hryhorija Perehiniaka, który przed wojną był więziony na Świętym Krzyżu w tej samej celi co Bandera i inni działacze OUN. Prowidnyk uczył Perehiniaka historii i ideologii i pozostawał z nim w dobrych stosunkach, również dlatego, że pochodzili z tej samej wsi[177].

W celu zabijania Polaków niektóre jednostki UPA używały metod podobnych do metod wykorzystywanych przez Niemców do unicestwiania Żydów na Ukrainie.

Ta wiedza opierała się na doświadczeniu zdobytym przez działaczy OUN-B podczas służby w ukraińskiej policji. Partyzanci UPA dawali niekiedy cukierki polskim dzieciom i ogólnie byli bardzo uprzejmi dla ludności, aby ją uspokoić. Prosili Polaków o przyjście na zebranie, a następnie wyprowadzali małe grupy z zebrania i rozstrzeliwali albo palili całą polską ludność wsi w stodole lub innym budynku. Atakowali w niedzielę, kiedy polscy mieszkańcy zbierali się na nabożeństwie w kościele, i albo wrzucali granaty do kościoła, podpalając go, albo wchodzili i mordowali wszystkich wewnątrz. Kopali grób, zabierali do niego grupę Polaków i albo ich rozstrzeliwali, albo mordowali za pomocą ostrych narzędzi, czy to obok grobu, czy to w jego środku. Kiedy grób zapełniony był zwłokami, zasypywali go ziemią, niemal dokładnie tak, jak Niemcy robili z Żydami.

Po wymordowaniu ludności w jednym miejscu bataliony UPA mogły przenieść się szybko z jednej miejscowości do drugiej, żeby zaskoczyć ludność i zapobiec jej ucieczce.

Mogły również zaatakować kilka wsi tego samego dnia, jak zdarzyło się na przykład 11 lipca 1943 roku, kiedy zaatakowano 93 miejscowości. W lipcu 1943 roku, jednym z najkrwawszych miesięcy „czystki”, UPA zaatakowała 520 miejscowości i zabiła od 10 000 do 11 000 Polaków[178]. 11 i 12 lipca 1943 roku UPA zamordowała około 4330 Polaków[179]. Iwan Wasjuk, dziewiętnastoletni członek UPA, schwytany przez milicję radziecką zeznał, że jego kompania dokonała eksterminacji 1500 Polaków w trzech wsiach w 1943 roku. On sam zabił dziewiętnaście osób, w tym ośmiu mężczyzn, sześć kobiet i pięcioro dzieci[180]. Poza czystką etniczną w Polsce w latach 1943–1944 OUN-UPA unicestwiła również nieznaną liczbę Ukraińców, którzy należeli do Kościoła rzymskokatolickiego albo utrzymywali bliskie stosunki z Polakami lub też nie poparli czystki etnicznej, albo z innych powodów[181].

Masowe mordy na Polakach odcisnęły też piętno na kulturze i tożsamości ukraińskiej. W lipcu 1943 roku AK donosiła, że ukraińscy chłopi mówią, iż po Żydach „Polacy są następni w kolejce”.

W tym miesiącu AK zauważyła, że hasło „Śmierć Polakom” (Smert’ ljacham) stało się tak popularne wśród Ukraińców we Lwowie, że używano go nawet jako codziennego powitania.

W lipcu 1943 roku AK w Stanisławowie zaobserwowała, że Ukraińcy używają pozdrowienia „Śmierć Polakom” z odpowiedzią „Chwała Ukrainie”[182]. Janina Kwiatkowska podróżowała w styczniu 1945 roku z dwiema siostrami z Tarnopola do Czortkowa. Na noc musiały zatrzymać się w prowincjonalnym miasteczku Trembowla (Terebowlja) i postanowiły nie nocować na stacji kolejowej. Po ukraińsku, którym posługiwały się równie płynnie jak po polsku, poprosiły Ukrainkę, by pozwoliła im zatrzymać się u siebie w domu. Kobieta wzięła ich za Ukrainki i zgodziła się. Kiedy zapytały ją, gdzie jest jej mąż, kobieta odpowiedziała niedbale: „Poszedł mordować Polaków i niedługo wróci”. W swoim świadectwie Kwiatkowska odniosła się do tego człowieka jako do banderowca[183].

Masowe mordy przeprowadzane przez OUN-B zaskoczyły ludność polską na Wołyniu. Polacy na Wołyniu – a później jeszcze bardziej w Galicji Wschodniej – próbowali bronić się przed morderczymi oddziałami UPA. Polska Armia Krajowa (AK) starała się pomóc Polakom na Wołyniu, ale z powodu przewagi liczebnej partyzantów UPA i zmobilizowanych Ukraińców obrońcy osiągnęli tylko ograniczone sukcesy. AK, powiązana z polskim rządem w Londynie, zajmowała stanowisko, że Polacy nie powinni opuszczać tych terytoriów i że państwo polskie powinno zachować te same granice wschodnie po II wojnie światowej. Ta idea geopolityczna była całkiem sprzeczna z ideą geopolityczną OUN-UPA, które uważały Wołyń i wschodnią Galicję za terytoria ukraińskie i część przyszłego państwa ukraińskiego. W wyniku tego AK zachęcała ludność polską do niewyjeżdżania, natomiast UPA żądała, żeby natychmiast się wyniosła[184]. Polacy próbowali chronić się przed terrorem, przeprowadzając się do miasteczek albo wsi mających umocnienia pozwalające na samoobronę. Ci, którzy przeżyli, zostali repatriowani na terytoria wschodnich Niemiec, które stały się zachodnią częścią Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL), państwa utworzonego 22 lipca 1944 roku w Lublinie i rządzonego przez komunistów. Niemcy zamieszkujący dotychczas te tereny zostali wysiedleni na zachód, na terytorium współczesnych Niemiec[185].

Po dezercji pewnej części policjantów ukraińskich w marcu 1943 roku Polacy zaczęli wstępować do niemieckiej policji, a później, gdy przybyła armia radziecka, do miejscowej milicji radzieckiej i radzieckich batalionów niszczycielskich (istriebitelnyje bataliony). W 1943 roku od 5000 do 7000 Polaków wstąpiło do radzieckiej partyzantki[186]. Radzieccy partyzanci i radzieccy żołnierze na Wołyniu i we wschodniej Galicji w zaistniałej sytuacji byli traktowani przez Polaków jako sojusznicy i, rzeczywiście, niekiedy zapobiegali atakom UPA[187].

Polacy w niemieckich i radzieckich batalionach, albo w AK, w szczególności ci, którzy doświadczyli terroru UPA albo których rodziny zostały przez UPA zabite, nie tylko bronili się, ale również szukali zemsty, mordując ukraińskich cywili[188].

Polacy z AK, Batalionów Chłopskich (BCh), batalionu 202 Schutzmannschaft i innych jednostek popełnili wiele zbrodni wojennych przeciwko ukraińskiej ludności cywilnej. W niektórych wsiach, na przykład w Pawłokomie, zastosowali metody anihilacji przypominające metody stosowane przez UPA na Wołyniu i we wschodniej Galicji[189].

W latach 1943–1945 OUN i UPA wraz z innymi zmobilizowanymi Ukraińcami zabiły w sumie od 70 000 do 100 000 Polaków. Grzegorz Motyka, specjalista od tego tematu, szacuje, że liczba ta mogła być bliższa 100 000 niż 70 000. W innych okolicznościach Polacy zabili od 10 000 do 20 000 Ukraińców, z których większość została zamordowana nie na Wołyniu i we wschodniej Galicji, gdzie OUN i UPA przeprowadziły czystkę etniczną, ale na terytoriach zamieszkanych głównie przez Polaków, obecnie znajdujących się w Polsce[190].

Niektórzy prawosławni i greckokatoliccy księża wspierali sprawców. Prawosławni księża święcili siekiery, widły, kosy, sierpy, noże i pałki, których ukraińscy sprawcy, wśród nich chłopi zmobilizowani przez UPA i OUN-B, używali do mordowania Polaków[191]. 15 sierpnia 1943 roku Szeptycki opublikował list pasterski potępiający zabójstwa popełniane przez „młodych ludzi” z „dobrymi intencjami”. Nie troszczył się zbytnio o ofiary, lecz o dobre imię narodu: „Byliśmy świadkami nawet straszliwych morderstw, dokonanych przez młodych ludzi, może nawet w dobrych zamiarach, ale ze zgubnymi następstwami dla narodu”. W tym samym liście prosił również „ojców” o ostrzeżenie „synów przed przestępstwem” i „pamiętanie, że nic dobrego dla swojego narodu nie osiągniecie przez działalność przeciwną prawu Bożemu”[192]. W listopadzie 1943 roku wydał list pasterski podpisany przez cały episkopat ukraiński. Znów potępił w zdecydowanych słowach mordy, ale mówił o „bandach” i – tak jak poprzednio – nie sprecyzował, czyje mordy potępia[193].

Bolesław Twardowski, rzymskokatolicki arcybiskup Lwowa, poprosił Szeptyckiego o interwencję w celu powstrzymania zabójstw księży rzymskokatolickich. W liście datowanym na 15 listopada 1943 roku Szeptycki zanegował fakt trwającej właśnie czystki etnicznej Polaków, twierdząc, że co prawda księża katoliccy zostali zamordowani, ale nie z powodów politycznych, tylko dlatego że byli bogaci:

„W kompletnym chaosie obecnej chwili wszystkie najgorsze elementy wysuwają się na wierzch i hulają. W statystyce zabójstw sądzę, że bardzo poważne miejsce zajmują zabójstwa rabunkowe – a księża łacińscy mają w ogóle reputację ludzi zamożnych, napad na plebanię dla bandytów wydaje się korzystniejszym i lżejszym, jak na inne domy”[194]. Dalej stwierdził, że „działają w kraju partyzanci bolszewiccy, bandy żydowskie i agitatorzy rewolucyjnych polskich organizacji z Warszawy, którzy się w swoich organach chwalą nawet zabójstwem Polaków”[195]. Jednak w pierwszym szkicu swojego listu do Twardowskiego Szeptycki nie zaprzeczył, że Ukraińcy zabijali Polaków, lecz napisał: „Ukraińskie partie Bandery i Melnyka wypierają się odpowiedzialność za mordy; stanowczo twierdzą, że członkom swoim zakazali zabijać Polaków”[196]. Sugeruje to, że wiedział, co robiły OUN i UPA, ale postanowił winić innych za działania ukraińskich nacjonalistów.

Grzegorz Rossoliński-Liebe, Stepan Bandera. Życie i śmierć ukraińskiego nacjonalisty. Faszyzm, ludobójstwo, kult.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2018


Przypisy:

[155] Przesłuchanie Mychajło Stepaniaka, 25 sierpnia 1944, SBU f. 13, spr. 372, t. 1, k. 56; Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 116.

[156] O zabijaniu Polaków w styczniu i lutym 1943 roku zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 194, 311–312, i Alexander Statiev, Soviet Counterinsurgency, s. 85.

[157] Relacja mjr. T. Klimowskiego, Studium Polski Podziemnej (SPP), zbiór 13, t. 61, cytowane w: Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 307.

[158] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 309.

[159] Por. np. rozkaz z 9 kwietnia 1943 roku od Mykoły Łebed’a do dowództwa UPA, w: Petro Balej, Fronda Stepana Bandery w OUN 1940 roku, Kijów, Tekna 1996, s. 141. O tym rozkazie zob. też Timothy Snyder, Causes of Ukrainian-Polish, s. 202.

[160] Nadzwyczajne zariadżennja, 06.04.1944, KAW, M/II/30/2, k. 3

[161] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 310, 365.

[162] Timothy Snyder, Causes of Ukrainian-Polish, s. 227–228.

[163] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 380.

[164] Przesłuchanie Mychajło Stepaniaka, 25 sierpnia 1944, SBU f. 13, spr. 372, t. 1, k. 56. Zob. też. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 366.

[165] Przesłuchanie Ołeksandra Łućkiego, 19–20 lipca 1945, SBU f. 13, spr. 372, t. 1, k. 336.

[166] Petro Balej, Fronda Stepana Bandery, s. 141. Zob. też Tmiothy Snyder, Causes of Ukrainian-Polish, s. 202; Taras Bul’ba-Boroveć, Armija, s. 250–266.

[167] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 367, 379, 408.

[168] Ibidem, s. 308.

[169] Ibidem, s. 310, 315, 332, 334, 336. Kłym Sawur (Kljaczkiwśkyj), jeden z głównych rzeczników i promotorów czystki etnicznej, obiecał Ukraińcom ziemię polskich chłopów. Zob. Rozporiadżennja, 15.7.1943, CDAWOW f. 3833, op. 1, spr. 48, k. 1. Przebieg kilku operacji z ludnością ukraińską opisany jest w Jared McBride, Peasants into Perpetrators: The OUN-UPA and the Ethnic Cleansing of Volhynia,1943–1944, „Slavic Review”, t. 75, nr 3 (2016), s. 643–647.

[170] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 381.

[171] Zob. np. Zeznanie Katarzyny Ograbek, KAW, II/2541/4. Inne zeznania dotyczące mordowania Polaków przez UPA zob. zbiór Władysław Siemaszko, Ludobójstwo dokonane. Archiwa Instytutu Karta w Warszawie posiada zbiór zeznań Polaków ocalałych z czystki etnicznej UPA.

[172] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 346–347. Czasami sąsiedzi zabitych „Polaków” zastanawiali się, dlaczego zabito konkretne osoby, skoro nikt nie uważał ich za Polaków. Zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 347.

[173] Przydarzyło się to Ambrożemu Wreszczyńskiemu 3  sierpnia 1943 roku we wsi Zielony Dąb. Zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 341.

[174] Rozporiadżennja HDA SBU, f, 13, spr. 376, t. 6, k. 6v. Niedatowana broszura, nie wcześniej niż 1943 rok.

[175] Ibidem, 6v. Autor broszury powołuje się na: Stepan Rudnyćkyj, Do osnow ukrajinśkoho nacionalizmu, Wien 1923. O Rudnyćkim zob. s. 128.

[176] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 323; Władysław Siemaszko, Ludobójstwo dokonane, t. 1, s. 621.

[177] O morderstwach popełnionych przez jednostki UPA pod dowództwem Perehiniaka zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 190. O Banderze uczącym Perehiniaka historii i ideologii w więzieniu zob. Mykoła Kłymyszyn, W pochodi, s. 199. Kłymyszyn, który przebywał w tej samej celi więziennej, opisał Perehiniaka jako bardzo zdolnego ucznia. Zob. też s. 251 i n. powyżej.

[178] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 328–329, 331, 334, 337–340.

[179] Ewa Siemaszko, Ludobójcze akcje OUN-UPA w lipcu 1943 roku na Wołyniu, [w:] Antypolska akcja OUN-UPA 1943–1944: Fakty i interpretacje, red. Grzegorz Motyka i Dariusz Libionka, Warszawa, Instytut Pamięci Narodowej 2002, s. 67.

[180] Przesłuchanie I.N. Wasjuka, 9 stycznia 1945, CDAHOU, f. 1, op. 70, spr. 237, k. 2, 3, cytowane w: Alexander Statiev, Soviet Counterinsurgency, s. 86

[181] O rozkazie UPA, by zabijać Ukraińców, zob. Document, No. 44: Dowidka USzPR pro posylennja wyszkołu kadriw UPA, aktywizacju dijal’nosti zahoniw ukrajinśkych powstanciw proty partyzaniw i poliakiw, [w:] Litopys UPA t. 4, red. P. Sochan, Kijów, Afisza 2002, s. 126. Dokument znajduje się w: CDAHO, f. 1, op. 22, spr. 75, k. 94–95.

[182] Lucyna Kulińska, Kwestia ukraińska, s. 10, 16, 20.

[183] Zeznanie Janiny Kwiatkowskiej, KAW, II/1352, k. 8

[184] Ryszard Torzecki, Polacy i Ukraińcy: Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, Warszawa, Wydawnictwo Naukowe PWN 1993, s. 32.

[185] Stefan Meyer, Zwischen Ideologie und Pragmatismus: Die Legitimationsstrategien der Polnischen Arbeiterpartei 1944–1948, Berlin, Wissenschaftlicher Verlag 2008, s. 59.

[186] Timothy Snyder, Causes of Ukrainian-Polish, s. 221; Mieczysław Adamczyk, Ziemie Wschodnie, s. 139–140.

[187] Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 405.

[188] Ibidem, s. 317, 327, 350, 399–400. Grzegorz Motyka, Polski policjant, s. 127, 138; Timothy Snyder, Causes of Ukrainian-Polish, s. 223.

[189] Grzegorz Motyka, Polska reakcja na działania UPA – skala i przebieg akcji odwetowych, [w:] Antypolska akcja, red. Motyka, s. 81–85; Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 578; Grzegorz Motyka, Tak było w Bieszczadach, s. 238–245, 252–256; Petro Poticznyj, Pawłokoma, 1441–1945: Istorija seła, Toronto, Fundacija Pawłokoma 2001.

[190] Na Wołyniu Ukraińcy zabili od 50 000 do 60 000 Polaków, a Polacy zabili od 2000 do 3000 Ukraińców. We wschodniej Galicji Ukraińcy zabili od 20 000 do 25 000 Polaków, a Polacy zabili od 1000 do 5000 Ukraińców. Na terenach obecnej Polski Polacy zamordowali od 8000 do 12 000 Ukraińców, a Ukraińcy zabili od 6000 do 8000 Polaków. Zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 410–412. Na Wołyniu UPA zabiła również około 350 Czechów. Zob. Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, s. 284.

[191] Karel Berkhoff, Harvest of Despair, s. 292; Leon Żur, Mój wołyński epos, Suwałki, Wydawnictwo Hańcza 1997, s. 58; Zob. też sprawozdania i raporty z ziem wschodnich w zbiorach IPN (CA MSWiA, SN, t. 509) i AAN (syg. 207/7, k. 62), w: Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich na tle losów ludności polskich Kresów w latach 1943–1947, red. Lucyna Kulińska, Kraków 2001, t. 2, s. 700, 842. Relacja Tadeusza Żukowskiego, IPN, 27 WDAK, V/52, k. 171v, [w:] Kresowa księga sprawiedliwych 1939–1945: O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA, red. Romuald Niedzielko, Warszawa, Instytut Pamięci Narodowej 2007, s. 80.

[192] List pasterski metropolity Szeptyckiego do duchowieństwa i wiernych, [w:] Mieczysław Adamczyk, Ziemie Wschodnie, s. 102, 104.

[193] Andrej Szeptyćkyj, Pyśma-posłannja Mytropołyta Andreja Szeptyćkoho CzSWW z czasiw nimećkoji okupaciji, Yorkton, Redeemer’s Voice Press 1969, s. 419–420, 422–423.

[194] Józef Wołczański, Korespondencja arcybiskupa Bolesława Twardowskiego z arcybiskupem Andrzejem Szeptyckim w latach 1943–1944, „Przegląd Wschodni” t. 2, nr 2 (6) (1992–1993), s. 481–482.

[195] Józef Wołczański, Korespondencja, s. 482. 196 Józef Wołczański, Korespondencja, s. 479. Zob. też John-Paul Himka, Christianity and Radical Nationalism, s. 109.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 184 / (28) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Polityka

Być może zainteresują Cię również:

okładka książki Biała księga pandemii koronawirusa

Książka / Biała księga pandemii koronawirusa

Pandemia koronawirusa była zjawiskiem, które długotrwale i mocno zachwiało życiem ludzi na całym świecie. Rzadko, poza wojną, zdarza się coś, co ma wpływ na tak wielu.