Rozmowa

Ile drewna w kominku i piecu spala statystyczny Kowalski? O cudownej zmianie w urzędowych statystykach OZE

Las naturalny i las zasadzony
Las naturalny i las zasadzony (montaż)

Z Augustynem Mikosem rozmawiamy o nowym raporcie dotyczącym spalania biomasy w gospodarstwach domowych, błędach w polskich raportach na temat OZE, chaosie w urzędowych danych i skutkach tego zamieszania dla nas wszystkich.

Piotr Skubisz: W 2022 roku rozmawialiśmy o waszym raporcie „Lasy do spalenia, prawdziwa cena bioenergii”. Wiem, że teraz pracujecie nad nowym raportem – skąd pomysł na nowy raport, czy ma on jakiś związek z tym poprzednim?

Augustyn Mikos: Podobnie jak poprzedni też dotyczy spalania biomasy na cele energetyczne, ale głównie skupia się na czymś innym: na tym, w jaki sposób raportujemy dane o spalaniu biomasy energetycznej w odniesieniu do spełniania celu, jakim jest udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym. To jest główny główny cel nowego raportu, który koncentruje się zdecydowanie bardziej na spalaniu drewna w gospodarstwach domowych niż na dużej energetyce, jak to było w przypadku poprzedniego.

Skąd to przesunięcie zainteresowania z wielkoskalowej energetyki na gospodarstwa domowe? Jaki to ma związek z wspomnianą przez ciebie realizacją celu OZE przez Polskę?

Zacznę od tego, skąd pojawił się pomysł i dlaczego zaczęliśmy pracować nad raportem.

Zauważyliśmy, że pod koniec 2021 roku, kiedy zbliżaliśmy się do momentu raportowania spełnienia celu OZE przez Polskę, nagle okazało się, że Polska zaczęła raportować zdecydowanie większą ilość drewna spalanego przez gospodarstwa domowe.

W związku z tym zwiększyła się zdecydowanie ilość deklarowanej odnawialnej energii produkowanej przez Polskę i dzięki temu spełniliśmy cel. Wydało nam się podejrzane, że dosłownie na kilka miesięcy przed momentem, kiedy mieliśmy zaraportować spełnienie lub nie tego celu Komisji Europejskiej, doszło do takiej dużej zmiany. To nas zainteresowało i postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie szczegółowo.

Jaka to ilość „znaczna”? Jaka to była różnica, w jakim czasie?

To jest różnica skali – więcej o około 10 mln metrów sześciennych drewna.

Spróbujmy to odnieść do czegoś, żeby porównać. Na przykład w polskich lasach w ciągu roku pozyskuje się około 40 milionów metrów sześciennych drewna, tak?

Tak, w polskich lasach w ciągu roku pozyskuje się około 40 milionów metrów sześciennych drewna. Ta nagła zmiana ilości raportowanego drewna, które jest spalane przez gospodarstwa domowe, odpowiada mniej więcej 1/4 ilości drewna pozyskiwanego w polskich lasach. Nam właśnie skala tej zmiany wydała się nieprawdopodobna.

Celem naszego raportu było sprawdzenie, czy taka zmiana była możliwa. Czy rzeczywiście jest wystarczająca ilość drewna w Polsce, żeby tyle go spalać w gospodarstwach domowych?

Skąd ono miałoby pochodzić? Czy są inne dane, które wskazują, że doszło do takiego nagłego skoku?

Trudno sobie wyobrazić, żeby, tak jak mówisz, w ciągu kilku tygodni statystyczny Kowalski nagle zaczął spalać o 1/4 drewna więcej w domu. Co się wydarzyło?

Wydawało się nam mało prawdopodobne, żeby tak było, żeby nagle gospodarstwa domowe zaczęły spalać więcej. W związku z tym sięgnęliśmy do danych, z których korzysta Główny Urząd Statystyczny – GUS zajmuje się publikowaniem danych o ilości spalanego drewna w gospodarstwach domowych. Sięgnęliśmy do danych, które służą GUS-owi jako podstawa do szacowania tych ilości.

Dotarliśmy do informacji, że w Polsce co trzy lata jest przeprowadzana ankieta, w której ramach ankieterzy pytają gospodarstwa domowe o to, ile drewna spalają.

Pytają też gospodarstwa domowe o to, jaki rodzaj energii wykorzystują do ogrzania swoich domów. Kiedy popatrzymy na dane z tej przeprowadzanej co trzy lata ankiety, to okazuje się, że tak naprawdę od 2015 do 2021 roku ilość drewna spalana w gospodarstwach domowych zmalała, a nie wzrosła.

Czyli GUS raportuje, że gospodarstwa domowe spalają 10 milionów metrów sześciennych drewna więcej niż w 2016 roku, a dane źródłowe – wyniki ankiet – wskazują, że ta ilość spalanego drewna się zmniejszyła.

To gdzie tu nastąpił „fikołek”, w wyniku którego okazało się, że jednak Polska spełniła swój cel emisyjny w zakresie wytwarzania energii z OZE?

Moim zdaniem to jest bardzo podejrzane i wydaje się niemożliwym, żeby ilość spalanego drewna tak wzrosła.

Stawiam tezę, że to raczej było dostosowanie ilości spalanego drewna do potrzeb raportowania –potrzebowaliśmy podać, że spełniamy cel OZE – niż jakaś rzetelna ocena tego, jakie są rzeczywiste trendy. 

Podam jeszcze kilka innych argumentów przemawiających za moją tezą. Oprócz tego, że na podstawie wspomnianych ankiet szacowana ilość spalanego drewna w gospodarstwach domowych spadła, a nie wzrosła, spadła też liczba gospodarstw domowych, które deklarują, że wykorzystują drewno do ogrzewania swoich domów. W 2015 roku to było prawie 40%. W 2021 roku już raczej około 20%.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Czyli to jest 50% spadek!

Tak. Z danych z ankiety wynika też, że zmniejszyła się liczba zainstalowanych w domach urządzeń, które wykorzystują paliwa stałe: węgiel, drewno. W polskich warunkach często spala się węgiel i drewno w jednym urządzeniu. Czyli to jest kolejny argument, który wskazuje, że raczej spalamy mniej drewna w gospodarstwach domowych niż więcej.

Czy udało Wam się dotrzeć do informacji, do dokumentu, może do metody, z której korzysta GUS w obliczeniach? Skąd nastąpił przyrost o dodatkowe 10 mln m3 spalonego drewna?

To jest bardzo trudne pytanie. Staraliśmy się uzyskać od GUS-u takie informacje i składaliśmy kilkukrotnie wnioski o dostęp do informacji publicznej na ten temat. Pytaliśmy m.in. o to, jakie były zasady szacowania ilości drewna na podstawie starej metodologii, jakie na podstawie nowej metodologii, która wykazała ten wielki wzrost.

Uzyskiwaliśmy bardzo ogólnikowe odpowiedzi. Mam wrażenie, że GUS raczej starał się unikać jednoznacznej i szczegółowej odpowiedzi. Kiedy zapytaliśmy się o szacowanie ilość drewna spalanego w gospodarstwach domowych według nowej metodologii, odesłano nas do ankiety, o której wspomniałem, i która wykazała tak naprawdę spadek, a nie wzrost.

Kiedy zapytaliśmy o szacowanie według starej metodologii, odpowiedziano nam, że odbywało się na podstawie wiedzy eksperckiej chociażby nadleśnictw, a także informacji dotyczących sprzedaży drewna opałowego przez Lasy Państwowe. Do dziś, jak widać, nie uzyskaliśmy jednoznacznej odpowiedzi. 

Nadal czekamy na kolejną odpowiedź na złożone wnioski, które zostały sformułowane w tak szczegółowy sposób, że mam nadzieję, nie będzie możliwości nieudzielenia odpowiedzi na te pytania. Aczkolwiek mogę się oczywiście mylić, bo już wielokrotnie właśnie takie wymijające odpowiedzi uzyskiwaliśmy.

Chcę jeszcze dodać, że przeprowadziliśmy głębszą analizę i wykonaliśmy jako ćwiczenie szacowanie tego, ile w ogóle dostępnego jest drewna w Polsce. Zrobiliśmy to korzystając z metodologii opublikowanej przez Wspólne Centrum Badawcze Komisji Europejskiej, które do 2016 r. przygotowywało – bo za ostatnie lata czegoś takiego nie ma – tak zwane Wood Resources Balances, czyli bilanse zasobów drzewnych, które zestawiają ze sobą z jednej strony źródła drewna z pozyskania w lasach, z pozyskania z importu, z jakiegoś drewna poużytkowego, z recyklingu i tak dalej, a z drugiej strony wykorzystanie drewna.

Z jednej strony pokazuje to, ile drewna wykorzystujemy na cele energetyczne w dużej energetyce i w gospodarstwach domowych, a z drugiej strony, ile drewna wykorzystuje przemysł drzewny na cele materiałowe. Zrobiliśmy takie zestawienie, uzupełniliśmy dane nawet o drewno pozyskiwane poza rejestrem w lasach prywatnych, ponieważ bardzo dużo takiego drewna w Polsce się pozyskuje.

Bardzo dużo? To jaki jest udział tego drewna w tych 40 milionach metrów sześciennych? 

To jest udział rzędu około 9%. Ale drewno pozyskane w lasach prywatnych stanowi tu większość. To znaczy rejestruje się około 1/3 pozyskanego drewna, a 2/3 jest nierejestrowane, co tak naprawdę oznacza, że jest pozyskiwane głównie nielegalnie. Drewno w lasach prywatnych też powinno być pozyskiwane według uproszczonych Planów Urządzenia Lasu i pewnych reguł. Nie można wycinać drzew według własnego widzimisię.

Chyba też za zgodą leśniczego w danym regionie?

Tak. I właśnie według uproszczonego Planu Urządzenia Lasu oszacowaliśmy, ile tego drewna może być, nawet uwzględniając drewno pozyskiwane poza rejestrem. Obliczyliśmy, że jeśliby wierzyć raportowaniu GUS według nowej metodologii, tego drewna jest po prostu w Polsce za mało.  Brakuje nam około 8 milionów metrów sześciennych drewna, żeby te liczby się spinały ze sobą. Wydaje się, że gdzieś musi być błąd.

Patrząc na liczby, 8 mln z 40 mln to jest prawie ¼. Czyli wracamy do tej ilości drewna, którego brakowało do spełnienia celu OZE.

Mniej więcej tak. Po pierwsze drewno, które pozyskują Lasy Państwowe, to nie jest całość pozyskiwanego drewna. Są jeszcze lasy prywatne, jakaś część drewna jest pozyskiwana poza lasami, w zadrzewieniach. Mamy drewno poużytkowe, czyli z recyklingu. Oprócz tego mamy korę. Ponieważ w sprawozdaniach dotyczących ilości pozyskiwanego drewna przez lasy państwowe nie uwzględnia się kory i odpadów pozrębowych, trzeba też dodać trochę tego.

Dostępnego drewna na rynku, czy biomasy drzewnej jest więcej niż 40 milionów metrów sześciennych, ale wciąż, nawet uwzględniając wszystkie te uwarunkowania, wychodzi nam, że 

brakuje około 8 milionów metrów sześciennych drewna, żeby spinały się źródła jego pozyskiwania z tym, ile drewna wykorzystujemy.

Dlaczego to jest ważny temat dla naszego kraju? Co groziłoby Polsce w przypadku niespełnienia celu OZE?

Groziłyby nam po prostu kary, albo musielibyśmy dogadać się z jakimś innym państwem członkowskim, które zaraportowało więcej produkcji energii odnawialnej. Funkcjonuje mechanizm transferów, ale to też mogłoby się wiązać z jakimiś kosztami.

Dlaczego to jest ważne? Dlatego, że jeśli chodzi o spełnianie celu OZE, który został wyznaczony na mocy dyrektywy odnawialnych źródeł energii (RED), na początku Polsce nie szło najgorzej. Przez pierwsze kilka lat, do roku 2015, byliśmy powyżej tego celu, powyżej wyznaczonej trajektorii, która miała nas prowadzić do spełnienia celu w 2020 roku.

W ramach dyrektywy OZE wyznaczony był nie tylko cel na 2020 rok, dla Polski to było 15%, ale też trajektoria – czyli ile powinniśmy mieć w kolejnych latach, żeby bezpiecznie dążyć do spełnienia tego celu. Biorąc pod uwagę starą metodologię szacowania ilości drewna spalonego w gospodarstwach domowych, w 2016, 2017, 2018, 2019 byliśmy już daleko od spełniania tego celu i poniżej wyznaczonej trajektorii optymalnej.

W zasadzie w 2019 roku udział OZE w konsumpcji energii wyniósł troszeczkę ponad 12%. W ciągu roku podniesienie tego o 3% było praktycznie niemożliwe. A tutaj nagle okazało się, że dzięki zmianie metodologii spełniliśmy go nawet z nadwyżką, osiągnęliśmy 16%.

Dlaczego to jest ważne? Dlatego, że odejście od optymalnej trajektorii było spowodowane między innymi tym, że zatrzymano w Polsce rozwój odnawialnych źródeł energii. Wszyscy pamiętamy ustawę wiatrakową, która zatrzymała rozwój energii wiatrowej w Polsce, co się ewidentnie przełożyło na to, że w pewnym momencie udział OZE w produkcji energii w Polsce spadł, ponieważ produkowaliśmy więcej energii, a mniejsza część tego była z wiatraków. Tak naprawdę zatrzymaliśmy rozwój prawdziwie czystych źródeł energii w Polsce. Dopuściliśmy się triku rachunkowego i dzięki temu załatwiliśmy sobie sprawę zamrożenia rozwoju OZE w Polsce przez kilka lat.

A po drugie, to poddaje w wątpliwość raportowanie spełniania jakichkolwiek celów przez Polskę, bo jeśli dopuściliśmy się takich wątpliwych praktyk w przypadku OZE, to może być podobnie w innych przypadkach.

Jak oceniłbyś rodzaje odnawialnych źródeł energii? Czy zróżnicowałbyś ich jakość, czy przyjazność w stosunku do klimatu: energii ze słońca, z wiatru, hydroenergii, no i energii pochodząca ze spalania biomasy drzewnej, leśnej?

Każde odnawialne źródło energii ma swoje plusy i minusy. Żadne z nich nie jest idealne, i żadne z nich nie jest bez wpływu na środowisko.

W kontekście transformacji energetycznej zawsze mówimy, że pierwsze, co powinniśmy zrobić, to ograniczyć ilość zużywanej energii. Nie mówię tutaj o tym, żeby chować się do jaskini i żyć w jakiś inny sposób, tylko zacząć wykorzystywać energię w bardziej racjonalny sposób.

Chodzi mi o efektywność energetyczną, która przede wszystkim powinna się objawiać termomodernizacją budynków.

Jeśli chodzi o to, które odnawialne źródła energii są bardziej preferowane, a które mniej, to mowa przede wszystkim o energii wiatru i energii słonecznej. To są dwie, które naprawdę powinny być w dużym stopniu promowane, oczywiście w połączeniu z magazynowaniem energii, bo wszyscy wiemy, że nie zawsze wieje, nie zawsze świeci słońce.

Kolejnym źródłem odnawialnej energii, które czasami nie jest tak postrzegane, są pompy ciepła. Pompy ciepła oczywiście wykorzystują energię elektryczną, którą powinniśmy produkować z OZE, ale one dają zdecydowanie więcej ciepła, niż zużywają energii elektrycznej. W ten sposób są odnawialnym źródłem energii, korzystającym z energii otoczenia. To jest kolejne źródło, na które powinniśmy stawiać.

W kwestii energii wodnej jest już o wiele więcej kontrowersji, ponieważ stawianie zapór na rzekach wiąże się z gigantycznym wpływem na środowisko, na ekosystemy rzek. Wszyscy wiemy o tym, w jakim stanie są polskie rzeki, wszyscy słyszeliśmy chociażby o katastrofie na Odrze. Myślę, że nie powinniśmy dążyć do tego, aby budować kolejne wielkie zapory właśnie w związku z tymi uwarunkowaniami.

Myślę, że jakimś rodzajem energii odnawialnej, na który też powinniśmy stawiać, jest biogaz. Ale biogaz nie wytwarzany z jakichś dedykowanych wielkich upraw biomasy, tylko w miarę możliwości, na tyle, na ile możemy wykorzystać produkty uboczne naszej gospodarki, naszej konsumpcji.

Akurat biomasa powinna zajmować niską lokatę: biomasa stała, drewno. Przede wszystkim dlatego, że jeśli spalamy drewno, które idzie prosto z lasu do pieca w domu, czy w elektrowni, to tak naprawdę przyczyniamy się do pogłębienia zmian klimatu, a nie do walki ze zmianami klimatu.

Oprócz tego są uwarunkowania, takie jak zanieczyszczenie powietrza, czy chociażby podwyższanie cen drewna dla przemysłu drzewnego, czy też negatywny wpływ na bioróżnorodność – upraszczając, jeśli wycinamy więcej drzew w lasach, ryzykujemy też negatywne wpływy na bioróżnorodność.

Kontynuując te plusy i minusy biomasy drzewnej, leśnej – niektórzy mówią, że przecież to drewno za jakiś czas odrośnie, więc de facto obieg jest zamknięty. Jakbyś ocenił tę opinię, która nadal pojawia się to tu, to tam?

No, oczywiście, tylko chodzi bardziej o pytanie: kiedy ten obieg się zamknie? Drzewa odrosną, tylko że drzewa rosną długo. Potrzebujemy naprawdę szybko ograniczyć emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Ostatnio pojawił się artykuł bodajże w „Nature”, który mówi o tym, że jeśli utrzymamy emisję gazów cieplarnianych na obecnym poziomie, to nasz budżet węglowy – który pozwoli nam utrzymać ocieplenie średniej temperatury na ziemi o 1,5 stopnia, jak wyznaczono w Porozumieniu Paryskim – wykorzystamy w ciągu najbliższych 6 lat.

Przypominam o tym, żeby pokazać, o jakiej perspektywie czasowej mówimy. Jeśli drzewa odrastają kilkadziesiąt albo nawet 100 lat, nie możemy traktować tego ponownego pochłaniania węgla przez lasy jako czegoś, co pomoże nam osiągnąć cele, które są potrzebne do zatrzymania zmian klimatu na akceptowalnym dla nas poziomie.

Sporo węgla jest też zmagazynowane w ściółce, w glebie, w warstwie niższej, w tym, na czym stoi drzewo to jest około 45-50%, i również tam następują wzruszenia, zniszczenia, i uwalnianie węgla. Myślę, że to chyba czasem pewnej części dyskutujących umyka.

Oczywiście, szczególnie jeśli stosujemy taki model gospodarki leśnej, jaki w tym momencie w Polsce dominuje, to znaczy w dużym stopniu polegający na zakładaniu zrębów zupełnych, gdzie jest po prostu wycinany kawałek kilku hektarów lasu całkowicie, a następnie gleba jest orana i sadzone są tam drzewa w równych rządkach.

Kiedy orzemy glebę, przyczyniamy się do tego, że więcej węgla jest uwalnianego właśnie z gleby. No i przez kilka lat po zastosowaniu takiego zabiegu las emituje więcej dwutlenku węgla do atmosfery niż go pochłania. Dopiero po jakimś czasie ten posadzony las znowu z powrotem staje się pochłaniaczem netto.

Powiem tak – nie mamy czasu. Kryzys klimatyczny jest naprawdę poważny, musimy go rozwiązać teraz, a nie myśleć o jakichś rozwiązaniach, które pomogą nam ograniczyć ilość dwutlenku węgla w atmosferze w perspektywie na przykład 50 lat. Bo tak naprawdę, jeśli mówimy o drewnie, które idzie prosto z lasu do pieca, chodzi o taką perspektywę. W ciągu 10 lat to się nie stanie, w ciągu 15-20 też, raczej kilkudziesięciu.

To, że nastąpił przyrost spalania biomasy leśnej, drzewnej jako metoda realizacji celu OZE, wynika też z regulacji unijnych. Na przykład wspomniana przez ciebie dyrektywa RED. Co w najbliższej przyszłości wymaga dyskusji, ustaleń, zmiany w prawie, na poziomie unijnym i na poziomie Polski?

Dyrektywa o odnawialnych źródłach energii (RED) została niedawno zrewidowana. Jestem zawiedziony tą rewizją, ponieważ to są kosmetyczne zmiany i nie wprowadziły kluczowych ograniczeń dla wykorzystania biomasy drzewnej, które mogłyby pozwolić na załatwienie tego problemu.

 A to, co musi się zmienić, to według mnie właśnie podejście do biomasy drzewnej jako odnawialnego i zeroemisyjnego źródła energii.

Musimy przestać polegać na tym fikcyjnym podejściu, które traktuje biomasę za zeroemisyjne źródło energii.

Powinniśmy przestać dopłacać do spalania biomasy w elektrowniach, ale powinniśmy też przestać dopłacać do spalania tej biomasy w gospodarstwach domowych.

Obecnie na mocy programów krajowych możemy dostać dopłatę na zamianę kotła na węgiel na kocioł na biomasę. Rozumiem, że jeśli chodzi o kwestie jakości powietrza, będzie zmiana, szczególnie jeśli ten kocioł jest nowszego typu, ma filtry i sprawia, że to zanieczyszczenie się zmniejsza, ale ilość dwutlenku węgla, która jest emitowana do atmosfery jest podobna w przypadku węgla i drewna, czyli powinniśmy przestać do tego dopłacać.

Kolejną rzeczą, którą powinniśmy wziąć pod uwagę i poprawić, jest lepsze monitorowanie tego, co się dzieje z biomasą. W tym momencie dochodzi do takich sytuacji, że raportujemy ilość, która według mnie jest po prostu nierealistyczna, dlatego że nie ma systemu, który pozwoliłby nam określić, co się dokładnie dzieje z tym drewnem po pozyskaniu go z lasu: gdzie trafia, na jakie cele jest wykorzystywane, i tak dalej. Ale żeby dobrze planować zarządzanie lasami i dobrze planować polityki, które mają doprowadzić do tego, że będziemy wiązać więcej dwutlenku węgla w lasach, a nie wycinać drzewa i je spalać, potrzebujemy dobrych, rzetelnych informacji.

Na jakie trudności trafiliście w pracę nad raportem?

Po pierwsze trudny dostęp do informacji. Gdy wnioskowaliśmy o dostęp do informacji, odpowiedzi były dość enigmatyczne i nawet wręcz wymijające.

Po drugie, w informacjach dotyczących spalania drewna na cele energetyczne w Polsce, panuje zupełny chaos.

Patrząc na kilka różnych źródeł, oficjalnych danych publikowanych przez Agencję Rynku Energii, Główny Urząd Statystyczny, Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czyli publiczne organizacje, które się tym zajmują, możemy zobaczyć zupełnie inne dane, które czasami różnią się wręcz o rząd wielkości. Zdarzały się takie przypadki. A nie może być tak, że organizacje, które współpracują, przynajmniej w teorii, nad opracowywaniem tych danych i planowaniem na podstawie tych danych w publikowanych przez siebie bazach, podają zupełnie inne informacje.

Czy był jakiś pozytywny efekt waszych działań w pracy nad raportem?

Wskazaliśmy niespójności czy wręcz błędy w raportowaniu informacji, zwłaszcza odnośnie materiałowego wykorzystania drewna do UNFCCC (Ramowa konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu – przyp. red.) przez KOBiZE (Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami) i przyznano nam rację. Zadeklarowano, że w następnym raporcie dane będą zaraportowane poprawnie, zgodnie z naszymi uwagami.

W tym przypadku naprawdę uznano jakiś błąd i w taki sposób powinna wyglądać współpraca między sektorem pozarządowym a administracją państwową, czy instytucjami publicznymi. Jeśli my zauważamy jakiś błąd, to powinno to być uznane i rzeczywiście poprawione. Mam nadzieję, że w przypadku raportowania celu OZE będzie podobnie, chociaż specjalnie na to nie liczę. 

Z tych informacji wynika, że mamy realną, dużą lukę w spełnianiu jako Polska celu OZE. Może się okazać, że mamy wiele procent do nadgonienia w OZE, żeby realnie zrealizować cel…

Tak. Według mnie tak jest, że mamy naprawdę sporo do nadgonienia.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 205 / (49) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Zdrowie Rewolucja energetyczna

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Rewolucja energetyczna

Być może zainteresują Cię również: