Rozmowa

Lasy Państwowe nie wiedzą, ile z pozyskiwanego przez nie drewna jest spalane! Jakie są koszty polskiej bioenergii?

Z Augustynem Mikosem rozmawiamy o prawdziwej cenie bioenergii, spalaniu na potęgę polskich lasów, wadliwym działaniu organów państwowych w tej kwestii oraz raporcie Lasy do spalenia. Prawdziwa cena bioenergii”.

Piotr Skubisz: 31 stycznia br. opublikowaliście raport „Lasy do spalenia. Prawdziwa cena bioenergii”. Skąd pomysł na ten raport, dlaczego zainteresowaliście się tematem?

Augustyn Mikos: W 2020 roku była wprowadzona nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii, która zmieniała definicje drewna energetycznego. Rząd argumentował to potrzebą zagospodarowania drewna, które nie było sprzedane na skutek wybuchu pandemii COVID-19 i załamania gospodarczego. Wtedy dostrzegliśmy problem – powstało zagrożenie, że duża część drewna, którego nie opłaca się wykorzystywać w przemyśle, ale jest ono bardzo ważne dla zachowania bioróżnorodności w lasach i dla ochrony klimatu, będzie sprzedawana do elektrowni, ciepłowni i elektrociepłowni i spalana w celu wytworzenia energii. Wtedy zaangażowaliśmy się w działanie.

Zorientowaliśmy się, że na temat rynku bioenergii i wykorzystania biomasy drzewnej w Polsce nie było zbyt wielu informacji. Nie było również żadnych opracowań w języku polskim, które by podsumowywały negatywny wpływ spalania biomasy drzewnej na klimat i na przyrodę.

Dlatego stwierdziliśmy, że takie opracowanie stworzymy po to, żeby ono mogło stać się taką merytoryczną podstawą po pierwsze do prowadzenia kampanii dotyczących wykorzystania biomasy drzewnej w energetyce, a po drugie, żeby było wkładem w debatę na temat tego, czy powinno się ją wykorzystywać, jakie rodzaje biomasy drzewnej można wykorzystywać, czy powinno się z punktu widzenia ochrony klimatu, a jakich nie powinno się wykorzystywać.

Oprócz tego bardzo ważne jest, że w ramach pakietu Fit for 55 w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, Komisja Europejska zaproponowała rewizję dyrektywy RED2, czyli dyrektywy o promowaniu stosowania energii ze źródeł odnawialnych. W ramach tej rewizji mowa jest o udziale odnawialnych źródeł energii w produkcji energii w Unii Europejskiej. Ta dyrektywa określa też, co może być uznawane za odnawialne źródło energii. Mimo wezwań wielu naukowców, obywateli i obywatelek Unii Europejskiej, Komisja nie przestała traktować biomasy drzewnej i leśnej za odnawialne źródło energii. Ten proces trwa, ponieważ Komisja zaproponowała projekt rewizji tej dyrektywy, ale teraz musi on zostać zaakceptowany przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej.

Postanowiliśmy więc włączyć się w ten proces, w dyskusję z Parlamentem i Radą Unii Europejskiej, przekonywać ich do tego, żeby ograniczyli wykorzystanie biomasy drzewnej tylko do tych rodzajów, których wpływ na klimat i przyrodę są akceptowalne, powiedzmy z punktu widzenia przeciwdziałania kryzysowi klimatyczno-ekologicznemu.

No i potrzebowaliśmy do tego informacji. W naszej organizacji staramy się opierać kampanie na wiedzy i danych, dlatego podjęliśmy wysiłek opracowania raportu.

Wspomniałeś, że temat jest dyskutowany w Unii. Ale właściwie skąd się wziął pomysł na pozyskiwanie energii z biomasy drzewnej? Dlaczego uznano, że można zaliczyć energię ze spalania biomasy drzewnej, w tym leśnej, również jako odnawialne źródło energii? I to jako zeroemisyjne źródło?

Przede wszystkim odnawialne źródło energii i niskoemisyjne źródło energii – te dwa wątki nie powinny zawsze ze sobą być łączone, ponieważ niekoniecznie to, co jest odnawialne, musi być dobre dla klimatu. Tak naprawdę drewno jest odnawialnym źródłem. Jeśli wytniemy drzewo, no to ono w jakimś tam momencie odrośnie. Jaka to będzie perspektywa czasowa, to inny temat.

Czyli to drewno rzeczywiście odnawia się, drzewa odrastają. Z drugiej strony inną rzeczą jest wpływ na klimat. Ten wpływ na klimat, nawet jeśli drzewa odrosną, może być negatywny. Skąd pomysł na to, że to niskoemisyjne źródło energii? Otóż wynika on z takiego założenia, że jeśli wytniemy drzewa w lesie i je spalimy, to po jakimś czasie, w miejsce tych wyciętych i spalonych drzew, pojawią się nowe, po prostu odrosną i ten dwutlenek węgla, który został wyemitowany w czasie produkcji energii, w czasie ich spalania, zostanie ponownie związany w odrastających drzewach.

Jest bardzo dużo kontrowersji związanych z tym założeniem, ponieważ oczywiście drzewa odrastają, ale zajmuje im to dużo czasu. W zależności od tego, w jakiej strefie klimatycznej rosną, jaki to jest gatunek drzewa, jakie to jest siedlisko, jaka jest historia użytkowania tego miejsca.

Jest wiele czynników, które wpływają na to, jak szybko te drzewa odrosną. Ale nie będzie to kilka lat. Będzie to od kilkunastu, a raczej kilkudziesięciu lat do ponad stu, a w ekstremalnych przypadkach, jeśli wytniemy starodrzew, to do kilkuset lat, żeby z powrotem związać tę ilość węgla, jaka została wyemitowana przez to działanie.

Myślę, że ten wątek perspektywy czasowej jest szczególnie istotny w kontekście roku 2050, który określa się jako graniczny do osiągnięcia zerowego bilansu emisji gazów cieplarnianych przez ludzkość.

A wręcz nawet negatywnego, tak naprawdę. Wszystkie scenariusze, które przewidują ograniczenie wzrostu temperatury do 1,5 °C powyżej średniej temperatury z ery przedprzemysłowej, zakładają, że po 2050 roku będziemy mieć negatywne emisje gazów cieplarnianych, to znaczy, że więcej tych gazów cieplarnianych będzie wiązanych niż emitowanych do atmosfery. No i jednym z najważniejszych mechanizmów, które mogą na to pozwolić, jest wiązanie węgla przez lasy. Przez odrastające, regenerujące się w tym momencie zdegradowane lasy albo powracające na miejsca, z których zostały usunięte na skutek wylesiania.

Perspektywa 2050 roku jest bardzo ważna, tylko tak naprawdę ten rodzaj biomasy drzewnej, który pozwoli nam ograniczyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery w perspektywie właśnie tych najbliższych 30 lat, można uznać za skuteczny środek ograniczenia zmian klimatu. A właściwie powinno się tak naprawdę stawiać na rozwiązania, które w perspektywie najbliższych 10 lat pozwolą ograniczać emisje na skutek zastępowania paliw kopalnych biomasą drzewną. Bo w tej perspektywie musimy drastycznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych. Tak naprawdę żaden rodzaj pierwotnej biomasy leśnej nie ogranicza emisji gazów cieplarnianych do atmosfery w perspektywie 10 lat.

Nie każdy może się orientować w tych terminach, czym jest pierwotna biomasa leśna, czym jest bioenergia, czym jest pierwotna biomasa, czym jest wtórna?

To jest bardzo ważne rozróżnienie, ponieważ od tego, czy mamy do czynienia z pierwotną, czy wtórną biomasą leśną, będzie zależeć wpływ tej biomasy na bioróżnorodność i klimat.

Pierwotna biomasa leśna to taka biomasa, która została pozyskana w lesie w celu wykorzystania do produkcji energii i między tym momentem, kiedy ona jest pozyskana, a kiedy jest spalona, by wytworzyć energię, nie jest użyta do produkcji trwałych produktów. Upraszczając to trochę, to są na przykład drzewa wycięte w lesie po to, żeby jest spalić w kominku albo elektrowni, czy elektrociepłowni, czy ciepłowni i nie tworzy się po drodze z nich na przykład mebli, czy nie buduje się z nich domu. Wpływ spalania takiej pierwotnej biomasy leśnej na klimat i na przyrodę jest, ogólnie mówiąc, negatywny.

Z wtórną biomasą drzewną mamy do czynienia wtedy, kiedy jest to albo odpad poprzemysłowy, albo drewno pokonsumpcyjne. Czyli to jest drewno, które nie zostało pozyskane specjalnie po to, żeby wyprodukować energię, ale w jakimś tam procesie gospodarczym mamy drewno, które nie może być już wykorzystane w innym celu albo jest po prostu odpadem z procesów produkcyjnych i palimy je, żeby wytworzyć energię. Przykład? Pozyskujemy drewno w lesie, robimy z niego deski, z którym potem robimy meble, mamy jakieś odpady z tego procesu, jakieś mniejsze kawałki drewna, które nie mogą być wykorzystane do produkcji mebli, przerabiamy je na zrębki albo na pellet i spalamy w kominku, albo elektrociepłowni.

Wpływ spalania takiej biomasy drzewnej na zmiany klimatu jest ograniczony. Jest o wiele mniejszy niż pierwotnej biomasy leśnej.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Wrócę do pytania, skąd wziął się pogląd – nadal często mam wrażenie przez wielu promowany – że jednak spalanie biomasy drzewnej, w tym leśnej, również jest traktowane jako zeroemisyjne źródło energii. Wspomniałeś o perspektywie czasowej – to jedno. A w jaki sposób emisje są liczone? To znaczy w uproszczeniu: emisje dwutlenku węgla z elektrowni, elektrociepłowni są liczone, powiedzmy „z komina”, natomiast emisje ze spalania biomasy – nie.

W przypadku paliw kopalnych właśnie tak jest, czyli emisje dwutlenku węgla ze spalenia węgla, czy gazu w instalacjach energetycznych są liczone „z komina”. Jeśli chodzi o biomasę, to te emisje nie są liczone w energetyce. Czyli instalacja, która spala biomasę, wykazuje zerową emisję gazów cieplarnianych związanych z wyprodukowaniem tej energii.

W założeniu to drewno, które jest spalone w instalacji, emisje dwutlenku węgla do atmosfery, związane z jego wykorzystaniem do produkcji energii powinny być liczone w sektorze LULUCF, to jest sektor użytkowania gruntów, zmiany użytkowania gruntów i Leśnictwa. Wygląda to tak, że pozyskujemy drewno w lasach i w tym sektorze to powinno być rozliczane.

Możemy podzielić to drewno na dwa główne rodzaje pod kątem wpływu na emisje gazów cieplarnianych do atmosfery. To jest drewno wykorzystane do produkcji trwałych produktów i drewno energetyczne. W momencie, kiedy pozyskujemy drewno energetyczne w lesie całość węgla, która jest w nim związana, jest liczona tak, jakby natychmiastowo uwolniona do atmosfery. W taki sposób zakłada się, że emisje dwutlenku węgla związane ze spalaniem biomasy drzewnej w energetyce i domach są liczone właśnie w tym sektorze LULUCF. Ale oczywiście to zakłada, że mamy system, który monitoruje pozyskanie drewna energetycznego w rzetelny sposób. Czyli wiemy, ile drewna się pozyskuje w lasach po to, żeby wyprodukować z tego energię.

Zdaje się, że sprawa robi się bardziej skomplikowana, jeśli na przykład Polska czy inny kraj zaimportuje drewno z kraju, który nie przejmuję się LULUCF. Czy mógłbyś powiedzieć, jakie to są kraje, najwięksi eksporterzy? Tu może też warto zaznaczyć, że Polska większość biomasy importowanej na cele energetyczne sprowadza ze wschodu, głównie z Białorusi.

Jeśli chodzi o importowaną biomasę do spalania, to większość z niej pochodzi z Białorusi. Jednak ponad 80%, a nawet prawie 90% biomasy drzewnej, którą palimy w Polsce, pochodzi ze źródeł krajowych.

To powinno być rozliczone w LULUCF. Pytanie właściwie dotyczy tego, czy – na przykładzie Polski lub innego kraju – nie dochodzi do pewnego „wycieku emisji”? Skoro nie liczymy ich „z komina” w kraju spalania, to czy nie są istotne jakieś kraje, które są dużym eksporterami, a które się nie przejmują LULUCF i emisje nie są rozliczane przez ludzkość?

No tak, oczywiście, chociażby dobrym przykładem są Stany Zjednoczone, które eksportują bardzo dużą ilość drewna na cele energetyczne do Wielkiej Brytanii, która ma największą instalację wykorzystującą biomasę drzewną do produkcji energii na świecie. To jest elektrownia Drax, którą znają wszyscy, którzy się interesują tym tematem. Ta sprawa wygląda tak: Drax nie liczy emisji związanych ze spalaniem drewna, które wykorzystuje do produkcji energii. To drewno jest przewożone ze Stanów Zjednoczonych, które nie liczą swoich emisji z sektora LULUCF, ponieważ nie sygnowały protokołu z Kioto.

Krótko mówiąc, mamy emisję „z komina”, to znaczy realnie, fizycznie dwutlenek węgla dostaje się do atmosfery, natomiast w rozliczeniach światowych on się nigdzie nie pojawia…

Dokładnie tak. Czyli mamy taką dziurę, która sprawia, że Anglia eksportuje swoje emisje do kraju, który ich nie liczy, w związku z tym te emisje znikają. Nie są liczone z komina, ale nie są też liczone w lesie, ponieważ Stany Zjednoczone nie liczą tych emisji.

Wracając do Polski, jakie są tendencje, czy coraz więcej importujemy, czy coraz więcej spalamy własnego drewna?

I to, i to. Apetyt bioenergetyki w Polsce rośnie tak szybko, że zarówno trzeba coraz więcej pozyskiwać biomasy drzewnej w kraju, jak i coraz więcej importować. W ciągu tylko trzynastu lat od wprowadzenia dyrektywy RED ilość biomasy drzewnej importowanej do Polski wzrosła dziewięciokrotnie.

W większości za ten wzrost był odpowiedzialny wzrost sprowadzania biomasy drzewnej z Białorusi do Polski. Tutaj mamy taką obawę, że Białoruś jako państwo, które na wielu frontach ma powiedzmy, wątpliwe praktyki, również, jeśli chodzi o ochronę środowiska, może niekoniecznie rzetelnie liczyć te emisje, nie mówiąc już o praktykach związanych z leśnictwem, gdzie też nie ma pewności, że są one zrównoważone, że pozyskiwanie tej biomasy drzewnej, która jest palona w Polsce, a jest sprowadzana z Białorusi, nie ma negatywnego wpływu na tamtejsze lasy.

Warto też powiedzieć, że jednym z największych odbiorców biomasy drzewnej z Białorusi jest Elektrownia Połaniec, a przynajmniej tak było w zeszłym roku, która ma tak zwany „zielony blok”, który był promowany, kiedy był budowany dziesięć lat temu, jako rozwiązanie kryzysu klimatycznego w wydaniu polskim. Był to największy blok na biomasę na świecie w tamtym czasie. Ten „zielony blok” spala rocznie około miliona ton – i to nie jest przesada – biomasy drzewnej. Z czego bardzo duża część pochodzi z Białorusi.

W waszym raporcie ten przykład Połańca niesamowicie rozwijacie, może fragment zacytuję. Piszecie, że „jeśli całość wytwarzanej w Polsce energii elektrycznej byłaby dostarczona z instalacji takich jak Zielony Blok, potrzeba by rocznie wycinać około 1,06 mln hektarów lasów”. Następnie przeliczacie to dalej: „co oznacza, że taka oparta całkowicie na spalaniu biomasy energetyka doprowadziłaby do wycięcia wszystkich polskich lasów w mniej niż 10 lat”. Myślę, że to może być mocno uderzające dla kogoś, kto pierwszy raz spotyka się z tym tematem. Więc może przejdźmy do tego, jakie w waszym raporcie zauważyliście tendencje, jeśli chodzi o produkcję energii z biomasy drzewnej w Polsce?

Przede wszystkim taka najbardziej uderzająca tendencja, to bardzo duży wzrost ilości zużywanej biomasy drzewnej do produkcji energii w Polsce. W zasadzie 15 lat temu w energetyce przemysłowej i komercyjnej nie wykorzystywało się biomasy drzewnej do produkcji energii. Były to praktycznie pomijalne ilości, około 35 tys. m3 tej biomasy. W tym momencie to jest 5 mln. Czyli 140 razy więcej.

Podkreślamy, że to nie jest pomyłka w tym wywiadzie, to jest 140 razy więcej, czyli 1400 procent…

…tak, dokładnie. Dokładnie 13 852 procent. Tak policzyliśmy w ciągu 15 lat, od 2004 do 2019 roku. To są dane GUS. To nie są jakieś nasze obliczenia, tylko oficjalne dane Głównego Urzędu Statystycznego.

Czy ta tendencja wzrostowa przyspiesza, zwalnia, czy utrzymuje się w tym samym tempie?

Ta dynamika była duża w latach 2004 do 2012, 2013. Potem troszeczkę zwolniła, ale w ostatnich latach znowu przyśpiesza. Przez kilka lat ilość wykorzystywanej biomasy była podobna, ale znowu w ciągu dwóch lat wzrasta. Warto też powiedzieć, że przy strategiach i planach rządowych dotyczących rozwoju energetyki, inwestycji w odnawialne źródła energii i transformacji energetyki oraz jej dekarbonizacji, biomasa leśna w założeniach tych strategii będzie grała kluczową rolę. Szczególnie w sektorze ciepłownictwa biomasa drzewna ma się stać, według Krajowego planu na rzecz energii i klimatu Polski, głównym odnawialnym źródłem energii w tym sektorze.

Dodajmy, że jest to de facto plan na najbliższe dziesięć lat.

Tak, i to jest właśnie ten horyzont czasowy, w którym powinniśmy ograniczyć emisję gazów cieplarnianych najmocniej. A poza tym to jest ten horyzont czasowy, w którym jest przewidziany największy rozwój energetyki biomasowej. Dlaczego? Dlatego, że biomasa drzewna przez Unię Europejską, przez Polskę, jest uznawana za rodzaj przejściowego rozwiązania, taką też rolę ona ma pełnić według dużych, światowych agencji energetycznych. Takie są założenia, aczkolwiek w ciągu tych 10 lat może się wiele zdarzyć, może wywrzeć bardzo duży wpływ na klimat i na przyrodę.

Warto też wspomnieć, że w ciągu dziesięciu najbliższych lat przewiduje się bardzo duży wzrost mocy, zainstalowanych chociażby w elektroenergetyce zasilanych biomasą i bardzo duże nakłady inwestycyjne. To ma być około 11 miliardów złotych w perspektywie następnych 10 lat po to, żeby produkować więcej energii ze spalonego drewna.

Żeby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na biomasę drzewną w tych instalacjach, będzie trzeba pozyskiwać o wiele więcej biomasy drzewnej w Polsce. Ilość pozyskiwanej biomasy drzewnej ma wzrosnąć około o połowę, w stosunku do tego, co pozyskiwaliśmy w 2015 roku. Mówię o biomasie drzewnej, a w tym programie jest mowa o biomasie stałej, ale większość tej biomasy stałej to jest biomasa drzewna, tak naprawdę 80 procent.

Czyli te wzrosty spalania drewna przez energetykę i przemysł wynikają z tego, by realizować cele wyznaczone dla odnawialnych źródeł energii, tylko niestety zdaje się, że za pomocą kontrowersyjnego sposobu. Jakie widzisz zagrożenia dla klimatu, środowiska, lasów? Skoro dynamika rośnie, to można też spodziewać się rosnącej presji na lasy, w tym polskie lasy. Zresztą nie ma też żadnej radości w niszczeniu lasu za granicą…

Dokładnie – lasy, przyroda, klimat nie znają granic, które my sobie wyznaczamy. Tak naprawdę to, czy polityka w Polsce będzie miała negatywny wpływ na lasy, czy środowisko w granicach arbitralnie wyznaczonych Polski, czy poza nimi, to nie ma tak wielkiego znaczenia. To, co powiedziałeś, czyli te rosnące ambicje dotyczące udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym paradoksalnie mogą doprowadzić do tego, że będziemy wycinać i palić więcej drzew.

Jeśli będziemy wciąż traktować pierwotną biomasę leśną, czyli te drzewa wycięte specjalnie po to w lesie, żeby je spalić, za odnawialne i niskoemisyjne źródło energii. Jeśli będziemy w tak szybkim tempie, jak teraz rozwijać tę bioenergetykę i wciąż stawiać na biomasę drzewną w bioenergetyce, to nie ma siły, żebyśmy nie wycinali więcej drzew. Dlaczego? Ponieważ tak naprawdę możemy dostarczyć duże ilości tej biomasy drzewnej do bioenergetyki na dwa sposoby. Albo wycinając drzewa i je tam paląc, albo dostarczając odpady. Ale odpady też się nie wezmą znikąd. Najpierw muszą być wycięte drzewa, przetworzone i dopiero wtedy będziemy mieć odpady. Żeby zaspokoić ten apetyt, musielibyśmy albo zacząć wycinać o wiele więcej drzew albo przetwarzać o wiele więcej drewna, co pośrednio oznaczałoby wycinanie większej ilości drzew.

Chyba jednak można sporą część z tego, co jest nazywane odpadem, wykorzystać w innym przemyśle, czy też produkować na przykład płyty meblowe. No a ta polityka promująca w jednej sekundzie wrzucanie do atmosfery węgla, który gdzieś może być związany w płycie albo w innym produkcie, stoi też w sprzeczności z zasadami, które z drugiej strony promuje Unia Europejska. Czyli gospodarkę o obiegu zamkniętym i kaskadowe użycie surowców czy też odpadów. Czy tutaj gdzieś nie widzisz sprzeczności już w samej polityce, co najmniej dwutorowości, powiedzmy?

To, o czym mówisz, jest bardzo ważne, to znaczy, że też nie każdy odpad z przemysłu drzewnego musi od razu zostać spalony. Ponieważ można takie odpady wykorzystać do produkcji trwałych materiałów. Chociażby do produkcji płyt drewnopochodnych tak, jak o tym powiedziałeś. O tym mówimy nie tylko my, to jest jeden z niewielu przypadków, kiedy ruch ekologiczny albo przynajmniej jego część, mówi jednym głosem z przemysłem drzewnym. To się zdarza bardzo rzadko, a w tym przypadku tak jest. Zarówno my, tak zwani ekolodzy, jaki i przemysł drzewny mówimy o tym, że nie powinno się promować tak bardzo tej biomasy drzewnej i powinno się raczej promować wykorzystanie drewna i odpadów do wytwarzania trwałych produktów.

Dwutorowość polityki – z jednej strony promowanie bioenergii, a z drugiej promowanie gospodarki o obiegu zamkniętym i kaskadowego użycia materiałów – to jest ewidentny paradoks.

Ponieważ nawet strategie unijne, przede wszystkim strategia leśna, czy strategia biogospodarki mówi o tym, że trzeba promować większy wkład lasów w ograniczanie zmian klimatycznych. Z jednej strony mówi się o tym, że trzeba zwiększać rezerwuary węgla i zwiększać ilość węgla w ekosystemach leśnych, a z drugiej strony mówi się o tym, żeby więcej drewna pozyskiwać i żeby wykorzystywać to drewno, i do produkcji energii, i do wytwarzania trwałych materiałów.

Dla mnie uderzający jest pomysł, realizowany w wielu krajach, żeby nawet karpy wyrywać karpy (pozostałe po ścięciu drzewa pniaki wraz z systemami korzeniowymi – przyp. red.), które mogłyby spokojnie wiązać węgiel przez wiele lat…

To dzieje się, niestety, również w Polsce. To jest znana praktyka.

Służy ona pozyskiwaniu właściwie tylko na cele energetyczne… pomijając rzeźbiarzy, ale przy okazji przecież mocno narusza glebę, która w istotny sposób wiąże dwutlenek węgla i każda ciężka maszyna albo też takie naruszenie uwalnia węgiel związany w glebie.

No, to na pewno i nie możemy też zapominać cały czas o bioróżnorodności. Przy mówieniu o takich tematach wydaje mi się, że mamy tendencję do tego, żeby najbardziej skupiać się na wątku emisji gazów cieplarnianych do atmosfery i często zapominamy o bioróżnorodności.

Jeśli chodzi o chociażby takie właśnie pniaki, karpy korzeniowe, które są pozyskiwane z lasu, to są bardzo często jedyne części drzew, które inaczej zostałyby w tym lesie i przyczyniłyby się do zapewnienia pewnej ilości rozkładającego się martwego drewna, które jest szalenie ważne dla zachowania różnorodności biologicznej lasu. To jest coś, o czym nie powinniśmy zapomnieć.

Chciałbym też jeszcze wrócić do tego, co mówiłeś o kaskadowym wykorzystaniu materiałów. To jest szalenie ważny wątek, ponieważ właśnie w taki sposób powinniśmy wykorzystywać tak naprawdę wszystkie materiały.

W przypadku drewna powinno wyglądać to tak, że drewno najpierw, jeśli je pozyskujemy, powinno zostać wykorzystane do wytworzenia trwałych produktów. Nawet jeśli mamy z niego odpad, to też on powinien być zastosowany do tych trwałych produktów, a dopiero taki odpad, który nie może być wykorzystany w żaden sposób do wytworzenia trwałych produktów, może być przeznaczony do spalenia.

Szczególnie jeśli alternatywą jest to, że ten materiał by się szybko rozłożył. Zawsze musimy myśleć o alternatywach – co by się stało z danym materiałem, gdybyśmy go nie spalili. Jeśli alternatywą jest to, że ten materiał przez długi czas utrzymywałby węgiel poza atmosferą, to powinniśmy promować takie rozwiązanie.

Wspomniałeś o wpływie na bioróżnorodność. Myślę, że istotną kwestią jest tzw. martwe drewno w lesie, które jest jednak życiem dla wielu gatunków. Mamy tendencję wzrostową: „Hej spalajmy więcej”! A jakie są tendencje w polskich lasach, jeśli chodzi o pochłanianie CO2? Jaka jest ta tendencja w ostatnich latach, ile pochłaniały, a ile pochłaniają obecnie? Czy tu jest korelacja z pozyskaniem drewna?

Według Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami pochłanianie związane z ekosystemami leśnymi spada w ostatnich latach. Tak naprawdę w ostatnim czasie po prostu dramatycznie się obniżyło. W ciągu ostatniego roku, za który mamy dane, czyli między 2018 a 2019 rokiem, o około połowę. To jest bardzo ważna rzecz, aczkolwiek leśnicy i KOBiZE twierdzą, że jest to związane z tym, że mniej drewna przyrasta. Czyli nie w związku z tym, że więcej pozyskujemy, a w związku z mniejszym przyrostem biomasy.

Niezależnie od tego, co jest powodem zmniejszenia pochłaniania przez lasy, jest tak, że jeśli wycinamy drzewa i je palimy, to zmniejszamy ilość węgla, który jest związany w ekosystemie leśnym. To w połączeniu z innymi czynnikami, które wpływają na zmniejszanie się pochłaniania węgla przez lasy sprawia, że niebezpiecznie dążymy do sytuacji, w której polskie lasy nie będą miały negatywnej emisji, nie będą pochłaniały dwutlenku węgla, a staną się po prostu emitentem netto węgla do atmosfery. Istnieje takie zagrożenie.

Jaki może mieć wpływ na stan lasów ta rosnąca presja ze strony przemysłu energetycznego? Jak wygląda prawo w Polsce, czy w piecu może wylądować drewno na przykład z obszarów chronionych, z obszarów Natura 2000? Czy obecnie prawo chroni takie obszary przed pozyskaniem z nich drewna na cele energetyczne?

Niestety polskie prawo nie chroni takich obszarów. W założeniu zrewidowana dyrektywa RED2, czyli o promowaniu stosowania energii ze źródeł odnawialnych, ma wprowadzić takie wzmocnione kryteria zrównoważonego rozwoju związane z biomasą leśną. Czyli ona ma zakładać, że właśnie drewno z lasów pierwotnych i starodrzewów, z lasów o wysokiej różnorodności biologicznej nie będzie zaliczane jako odnawialne źródło energii i nie będzie możliwości wspierania finansowego takiej energii.

Tylko żeby te kryteria były skuteczne, to one muszą być wprowadzone do porządku prawnego w Polsce. A w tym momencie nie wprowadziliśmy nawet jeszcze oficjalnie kryteriów zrównoważonego rozwoju.

Dyrektywa RED2 pochodzi z roku 2018, a nadal nie jest w pełni zaimplementowana do polskiego prawa w tym wymiarze, o którym mówisz…

Dokładnie, a powinna być zaimplementowana już w zeszłym roku. Takie były wymagania. To się nie wydarzyło. Nie została wprowadzona na poziomie ani ustawy OZE, ani aktów wykonawczych, ani rozporządzeń. To jest jedna rzecz. Po drugie, nawet gdyby takie kryteria zostały wprowadzone, musielibyśmy mieć system skutecznego monitoringu pochodzenia takiej biomasy. Musielibyśmy wiedzieć, skąd dokładnie pochodzi biomasa, która jest palona w elektrociepłowniach, ciepłowniach, w domach i tak dalej.

Obecnie nie ma takiego systemu skutecznego monitoringu. Administracja państwowa nawet nie wie, ile z tej biomasy, którą palimy, pochodzi bezpośrednio z lasów, a jaką część stanowi wtórna biomasa, czyli odpady. I nie wie tego od 10 lat. Kolejne rządy robią tak naprawdę to samo, nie rozwiązują tego problemu.

Dziesięć lat temu został opublikowany Krajowy plan działania w zakresie energii ze źródeł odnawialnych. W tym planie, który przygotowało ówczesne Ministerstwo Gospodarki, powiedziano, że oszacowanie pochodzenia biomasy drzewnej jest bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Co dwa lata są składane do Komisji Europejskiej raporty z postępów wdrażania planu. W każdym kolejnym raporcie, który był składany do Komisji, polska administracja państwowa zawsze mówi to samo: nie wiemy, parafrazując, ile biomasy drzewnej pochodzi z lasów.

Z czego to, twoim zdaniem, wynika? Bo to jest tak, jakby, no nie wiem, mieć kredens pełny srebrnych łyżeczek, ale ich nie policzyć?

No tak – albo z niechęci, albo z braku kompetencji. Przyczyny to jest jedna rzecz, ale bardzo ważne są skutki. A konsekwencje tego są takie, że właśnie nie wiemy, ile tego drewna z lasów palimy. W związku z tym nie jesteśmy w stanie ocenić całkowitego wpływu rozwoju sektora bioenergetyki na lasy, ponieważ nie wiemy, w jak dużym stopniu większe użycie biomasy drzewnej do produkcji energii przyczynia się do zwiększonego pozyskania drewna w lasach. Nie wiemy też, ile dodatkowych emisji gazów cieplarnianych powinniśmy przypisywać właśnie temu procederowi palenia biomasy drzewnej w energetyce. Nie jesteśmy więc w stanie planować rzetelnie polityki klimatycznej i środowiskowej, jeśli nie będziemy mieć takich danych. A od dziesięciu lat tego po prostu nie wiemy.

Jakie były dla was najbardziej zaskakujące wnioski, które pojawiły się w trakcie pracy nad raportem?

Po pierwsze brak danych. To jest naprawdę zaskakujące.

To, że duże państwo nie wie i nie stara się tego jakoś dowiedzieć. Z drugiej strony to, że państwo wciąż twierdzi, że nie pali się w instalacjach energetycznych tej pierwotnej biomasy, że tak się nie dzieje.

To można wielokrotnie usłyszeć z deklaracji pracowników Ministerstwa Środowiska i Klimatu, że to jest pomijalna ilość.

Ale to chyba wynika z tego, że nie wprowadzono jakiejś procedury ewidencji. No bo Lasy Państwowe produkują 90 procent drewna w Polsce, sprzedają, ale kto kupi i w jakim celu, to już nie jest nijak monitorowane.

Dokładnie. Lasy Państwowe, mimo że proponują sortymenty drewna, czyli rodzaje drewna, które określają jako energetyczne – można to sobie sprawdzić, wejść na e-drewno.pl i sobie kupić drewno energetyczne – to kiedy my zadaliśmy im pytanie w trybie dostępu do informacji publicznej o to, ile drewna na cele energetyczne się pozyskuje w polskich lasach, odpowiedziały, że one nie pozyskują drewna w jakimś celu, tylko pozyskują drewno i je sprzedają i nie prowadzą ewidencji odbiorców, więc one nie wiedzą, ile tego drewna idzie na cele energetyczne.

Tak naprawdę w Polsce mamy szansę na to, żeby taką ewidencję prowadzić rzetelnie, ponieważ mamy tego jednego, prawie że monopolistę na rynku dostaw drewna. To ma swoje pozytywne aspekty i negatywne. Więcej według mnie pozytywnych, między innymi to, że właśnie możemy mieć jako społeczeństwo i państwo kontrolę nad kluczowym zasobem naturalnym, jakim są lasy i drewno. Moglibyśmy wprowadzić mechanizmy monitoringu. To się nie dzieje.

Co ważne, Lasy Państwowe wprowadzają zarządzenia, które mają na celu zwiększenie podaży drewna energetycznego.

Mówię teraz konkretnie o jednym zarządzeniu, które określa trzy rodzaje drewna, które może być przeznaczone na cele energetyczne. Jeden to jest drewno opałowe. To zawsze było, zawsze się je pozyskiwało w polskich lasach, choć pozyskuje się go więcej niż dawniej. Drugi to są odpady pozrębowe, które są mniej kontrowersyjne niż pozyskiwanie całych kłód – może poza pozyskaniem korzeni, które zostają po zrębie, czy jakichś gałęzi, koron i tak dalej. Ale trzeci rodzaj to jest drewno spełniające cechy drewna energetycznego, które może być sprzedawane właśnie do sektora energetyki. Zostało wydane zarządzenie przez Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych i to zarządzenie dopuściło pozyskiwanie na cele energetyczne drewna z wiatrołomów i z innych wielkoobszarowych zaburzeń lasu. Krótko mówiąc – jeśli mamy wichurę, która powali dużą ilość drzew i trudno będzie je wykorzystać w przemyśle albo trudno będzie je pozyskać szybko, to można szybko je przekwalifikować na drewno energetyczne, sprzedać do elektrociepłowni i spalić. Co jest bardzo szkodliwe, ponieważ gdyby zostawić te drzewa w miejscu, gdzie one się wywróciły to, po pierwsze one by się rozkładały stopniowo i uwolniłyby węgiel do atmosfery po dziesiątkach lat albo nawet później. A po drugie zwiększyłaby się z dużym prawdopodobieństwem różnorodność biologiczna tego lasu.

Często ofiarą takiego „zjawiska o charakterze klęskowym” (takiego terminu używają Lasy Państwowe) padają monokultury, które są bardziej narażone na takiego typu zdarzenia. One są bardziej narażone na zmiany klimatu, na gradacje owadów np. na kornika drukarza, czy inne owady. Jeśli taka monokultura zamrze, jeśli te drzewa zostaną powalone, a potem my je usuniemy i posadzimy tam znowu monokulturę, to będziemy mieć o wiele mniej cenny przyrodniczo las, niż gdybyśmy go zostawili do naturalnego odnowienia. Mielibyśmy różnogatunkowy, prawdopodobnie różnowiekowy las, o wiele bardziej zróżnicowany niż w przypadku takiego właśnie spalenia całego drewna i posadzenia kolejnej plantacji.

Wspomniałeś, że Lasy Państwowe nie wiedzą, ile sprzedanego przez nich drewna zostanie spalone. Czy po nowelizacji ustawy o OZE zaobserwowaliście wpływ nowelizacji bądź to na stan środowiska, lasów, bądź to na zwiększoną sprzedaż drewna energetycznego?

Trudno jest bezpośrednio odnieść wzrost pozyskania drewna, czy sprzedaży tego drewna energetycznego w efekcie nowelizacji ustawy o OZE, to się raczej w tym momencie nie zdarzyło. Aczkolwiek wprowadzenie tego zarządzenia, o którym ja powiedziałem, właśnie nastąpiło po tej nowelizacji i można powiedzieć, że jest takim kolejnym krokiem przygotowującym do zwiększenia podaży.

Jakie są główne wnioski i rekomendacje płynące z waszego raportu?

Naszą tak naprawdę najważniejszą rekomendacją jest to, żeby nie palić drzew pozyskanych specjalnie po to w lesie, by produkować energię. Przede wszystkim nie rozwijać sektora bioenergetyki opartego na biomasie drzewnej do tego stopnia, że będziemy musieli to robić. Musimy zapewnić, że w energetyce używane będą tylko te rodzaje biomasy drzewnej, których spalanie nie będzie miało negatywnego wpływu na klimat i przyrodę. De facto, z tej perspektywy dopuszczalne jest spalanie jedynie wtórnej biomasy drzewnej – odpadów poprodukcyjnych i drewna pokonsumpcyjnego.

To jest jedna rzecz, zaprzestanie spalania pierwotnej biomasy leśnej, czyli drzew pozyskanych w lesie specjalnie w celu produkcji energii. Druga rzecz, to ograniczenie wsparcia finansowego dla tej bioenergetyki.

To jest może coś, o czym nie powiedzieliśmy, a jest to bardzo ważne, że bioenergetyka może na mocy dyrektywy RED liczyć na mechanizmy wsparcia finansowego dla odnawialnych źródeł energii. To są różne mechanizmy, w Polsce to są zielone certyfikaty, to są zwolnienia z podatku, to są gwarancje ceny. W ciągu 10 lat ta łączna wartość wsparcia dla produkcji tylko energii elektrycznej z biomasy stałej wyniosła około 21 miliardów złotych.

Czyli ile to nas kosztuje jako obywateli kraju?

Oprócz tego, że są też dopłaty, to o czym mówiłem, to są mechanizmy wsparcia. Niekoniecznie jest tak, że to „idzie” prosto z budżetu, ale to są mechanizmy, które mogłyby być wykorzystane na rzecz wsparcia innych źródeł energii i innych sposobów radzenia sobie z transformacją energetyczną. Wniosek – te mechanizmy wsparcia należy przekierować na wsparcie termomodernizacji, która pozwoli nam na to, by produkować mniej ciepła. W tym momencie na skalę Unii Europejskiej 75 procent biomasy jest wykorzystywana w sektorze chłodnictwa i ciepłownictwa. W Polsce jest podobnie i też biomasa drzewna ma pomóc nam wytwarzać energię cieplną. Więc jeśli będziemy termomodernizować budynki, będziemy potrzebować mniej energii cieplnej i przez to możemy ograniczyć zużycie biomasy.

Druga rzecz to wsparcie odnawialnych źródeł energii, które nie są oparte na spaleniu drewna, czyli chociażby fotowoltaiki, czy pomp ciepła. Jeśli będziemy inwestować w takie rozwiązanie: termomodernizacja budynków plus pompa ciepła plus panele fotowoltaiczne, to wykorzystanie biomasy drzewnej może diametralnie spaść.

Trzecia – wprowadzenie systemu monitoringu, czyli musimy wiedzieć, musimy zbierać na poziomie państwowym bardzo rzetelnie dane dotyczące tego, ile biomasy drzewnej spalamy, ile jej pozyskujemy, jakie są rodzaje tej biomasy. Musimy wiedzieć, ile spalamy biomasy, która jest pozyskiwana bezpośrednio w lasach. Musimy wiedzieć, ile tej biomasy jest dostarczane pośrednio poprzemysłowej, czy pokonsumpcyjnej.

Czwarta rzecz to kaskadowe wykorzystanie materiałów, drewna. Przede wszystkim do trwałych produktów, a dopiero na samym końcu, kiedy nie ma innej możliwości do wyprodukowania energii.

Jaka jest zatem – wspomniana w tytule raportu – prawdziwa cena bioenergii?

Może takie krótkie podsumowanie – rząd tego nie wie. Rząd, który powinien wiedzieć i powinien rzetelnie w naszym imieniu zarządzać zasobami naturalnymi tak, żeby to było dobre dla społeczeństwa, jest po prostu kompletnie pogubiony. Od 10 lat nie wie, co się dzieje.

Czyli sytuacja wygląda tak – opierając się na wątpliwej nauce, która mówi, że biomasa leśna, nawet ta pozyskiwana bezpośrednio z lasu jest niskoemisyjna, wspieramy na bardzo dużą skalę rozwój bioenergetyki, przekierowując tam miliardy złotych. Przez to powstają jak grzyby po deszczu nowe instalacje bioenergetyczne. Palimy coraz więcej biomasy drzewnej, planujemy palić jej jeszcze więcej, a tak naprawdę nie wiemy, skąd ona pochodzi i przez to nie jesteśmy w stanie ocenić, jaki ma wpływ na klimat i środowisko. To jest główny problem. Czyli rozwijamy mocno jakiś sektor, który według naukowców może się przyczyniać negatywnie do zmian klimatu i zachowania bioróżnorodności, a my nie wiedząc, tak naprawdę nie mając rzetelnych informacji co do tego, co palimy, stawiamy na to, żeby rozwijać ten sektor jeszcze bardziej.

Myślę, że większość ludzi jednak czuje, że te lasy, gdzie chodzą na spacer, na grzyby, to w jakimś stopniu są ICH lasy, że lasy są naszym wspólnym dobrem, więc sporo ludzi może się zdziwić, że… powiedzmy „powiernik” lasów, sprzedaje je, one lądują gdzieś w piecu i nawet nie wiadomo w jakiej skali. To może być szokujące dla ludzi.

Tak, i ja myślę, że „powiernik” to jest bardzo dobre określenie. W Polsce 75 procent lasów jest zarządzane przez Lasy Państwowe, 80 procent lasów jest tak naprawdę publiczne, więc są naszym wspólnym dobrem i są oddane w powiernictwo Ministerstwu Środowiska i Klimatu, które jest za nie odpowiedzialne. No i teraz obowiązkiem tego ministerstwa wobec nas – obywatelek i obywateli – jest to, żeby rzetelnie nimi zarządzać. A jeśli ma nimi rzetelnie zarządzać, to musi wiedzieć, ile z nich jest palone. Szczególnie że jesteśmy w takiej sytuacji, że jedno ministerstwo jest odpowiedzialne za lasy i energetykę, no to chyba powinno wiedzieć. Powinno wiedzieć, ile się tego drewna pozyskuje i ile potem idzie do pieca.

Dziękuję za rozmowę.

Raport: Michał Kolbusz, Augustyn Mikos „Lasy do spalenia. Prawdziwa cena bioenergii” do pobrania w pdf.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 114 / (10) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia # Ekonomia Rewolucja energetyczna

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Rewolucja energetyczna

Być może zainteresują Cię również:

Mapa Ziemii na dłoniach

Rewolucja energetyczna

Polskie Lobby Przemysłowe według Marcina Popkiewicza

Marcin Popkiewicz

Marcin Popkiewicz, członek naszej rady programowej rozprawia się na łamach "Nauka o klimacie" z polityką klimatyczną globalnie i regionalnie. Zaczęło się w Sejmie, na konferencji Zespołu Surowców i Energii pt. „Polityka klimatyczna: globalnie i regionalnie”. Można by oczekiwać, że dyskusja będzie przebiegać w oparciu o ustalenia naukowe. Tymczasem… większość wypowiadających się ekspertów ("ekspertów"?) przedstawiła tak porażający zestaw mitów klimatycznych, że nie wiadomo było, czy śmiać się, czy płakać.