Felieton

Rozmowy o szafie

fot. congerdesign z Pixabay

Władze mojego miasta lubią nazywać je stolicą mody. I faktycznie Łódź gości Wydział Tkaniny i Ubioru Akademii Sztuk Pięknych, Instytut Architektury Tekstyliów Politechniki Łódzkiej i Zespół Szkół Przemysłów Mody. Co więcej, tu ma siedzibę Instytutu Włókiennictwa. Z tego miasta na rynek wkraczają co roku setki specjalistów i tu działa, wbrew obiegowym opiniom, dużo firm projektujących i wytwarzających odzież. Od „stolicy” można jednak wymagać dużo więcej niż ładnej nazwy i siedzib instytucji – trzeba wymagać odpowiedzialności i innowacyjności. Inicjowania współpracy i wspierania hasła „Łódź Kreuje” realnymi, programowymi działaniami. Co to ma wspólnego z gospodarką odpadami? Czemu w cyklu „śmieciowym” piszę o modzie i włókiennictwie?

Przemysł odzieżowy i moda odpowiadają w samej Polsce za około 2,5 mln ton odpadów rocznie, z czego do odzysku nadaje się około połowa.

Branża odzieżowa odpowiada też za 10% (!) światowych emisji dwutlenku węgla i 25% zużycia pestycydów. Jest to jedna z najbardziej odpowiedzialnych za dewastację środowiska gałęzi przemysłu – tuż po branży paliwowej!

Jest też ogromnym źródłem zanieczyszczenia środowiska mikroplastikiem. Czy więc moje miasto inwestuje PR-owo w dziedzinę przebrzmiałą i skazaną na zagładę?

Myślę, że jak w większości tematów, czeka nas wyzwanie w postaci radykalnej zmiany myślenia. O produkcji surowców, ich doborze, o technologiach włókienniczych, barwiarskich i drukarskich, transporcie, odpadach na każdym etapie powstawania i życia ciuchów. Czeka nas też zmiana myślenia o modzie – i natychmiastowe odejście od fast fashion. I myślenia o promocji mody jako instrumencie nakręcania konsumpcji na rzecz mody jako kreacji korzystającej z tego, co jest i tego, co środowiskowo nieszkodliwe.

Dostrzegła to już Komisja Europejska – na początku kwietnia 2022 r. opublikowano Strategię UE na rzecz zrównoważonych tekstyliów o obiegu zamkniętym (EU Strategy for Sustainable and Circular Textiles). Zanim nasze państwo wdroży zasady tej strategii – o ile je wdroży – piłeczka jest po naszej stronie jako konsumentów i obywateli. I po stronie świadomych odpowiedzialności samorządów.

Uważam, że jest to szansa dla Łodzi na pokazanie oblicza samorządu prawdziwie dbającego o środowisko i klimat w każdej dziedzinie życia miasta. I w tej dziedzinie naprawdę mamy szansę, przy kapitale uczelni i Instytutu Włókiennictwa, stać się stolicą odpowiedzialnej mody i przemysłu odzieżowego zarabiającego na produktach prestiżowych – bo szanujących środowisko i klimat, bazujących na nowych technologiach i często też na lokalnych surowcach.

Może pamiętacie Strategię Ulicy Piotrkowskiej, mającą poprawić jakość przestrzeni i handlu na głównej ulicy Łodzi? W 2009 roku do strategii zgłoszono poprawki zakazujące prowadzenia sprzedaży m. in. odzieży używanej jako działalności za mało prestiżowej.

Kilka lat później proponowałam, by zamiast zwalczać „szmateksty”, rozwijać je, inicjując współpracę sklepów, uczelni, rzemieślników i UMŁ. Organizować pokazy stylizacji z używanej odzieży, kursy przerabiania odzieży i napraw. Wdrożyć program odzyskiwania odzieży i jej przetwarzania. Zmniejszyłoby to znacząco ilości ubrań trafiających na wysypiska.

Decydenci nie nadążają za oczekiwaniami społecznymi. Widać to choćby przy… pojemnikach na śmieci. Ile razy widzieliście czyste, porządne ubrania powieszone na ogrodzeniu pergoli śmieciowej, bo wyrzucającym już się nie przydają, ale szkoda im by trafiły do odpadów zmieszanych? W mojej okolicy to stały widok. Sytuacji nie ratują pojemniki PCK. Wiemy, że z 320 pojemników organizacji i 16 tys. puszek współpracującej z nią firmy Wtórpol, tylko 5-7% trafia do potrzebujących. Reszta jest sprzedawana poza Polskę: 25% trafia nawet na inne kontynenty jako odzież używana, z reszty 25% do Indii na koce, 25% na czyściwa fabryczne, a ok. 25% do utylizacji m.in. jako paliwo w cementowniach.[1])

Sytuację z odpadami odzieżowymi na decydującym etapie pozbywania się ich przez dotychczasowych użytkowników ratują oddolnie sami mieszkańcy, organizacje, grupy w portalach społecznościowych i aplikacje internetowe. Część uratują być może sortownie – tyle, że będą to już rzeczy zabrudzone innymi odpadami. Ale to wycinek, a nie zasada. Tracimy w ten sposób okazję do odsiania i wprowadzenia do ponownego obiegu ogromnej ilości tekstyliów bez ich przetworzenia, czyli jeden z najcenniejszych etapów gospodarowania surowcami i energią. A „zyskujemy” tony odpadów… Organizacje i inicjatywy oddolne w większości miast nie mają zaplecza finansowego ani lokalowego do cyklicznych wymian odzieży, wypożyczalni czy sprzedaży „za grosik”. Są to z reguły przedsięwzięcia jedynie wspierające statutową działalność lub nastawione bardziej na pomoc osobom w trudnej sytuacji. A używana odzież musi stać się po prostu modna! Musi przestać kojarzyć się z biedą i bylejakością.

Powiecie „Dzielisz włos na czworo, jest przecież Vinted, Olx”. Jest. Sęk w tym, że kupowanie przez internet to więcej ropopochodnych paliw, zanieczyszczenie powietrza spalinami, olbrzymia ilość opakowań! Kluczowe jest wykorzystanie lokalnych zasobów – i w tym widzę duże pole do popisu dla samorządów. A w szczególności dla samorządu stolicy mody, zarządzanego przez ambasadorkę Zielonego Ładu, głoszącą dążenie ku gospodarce cyrkularnej.

Puszki na odpady tekstylne powinny być w naszych miastach oczywistością. Musimy mieć do nich blisko. Samorząd może je stawiać i powinien to robić. Musimy wiedzieć, co dzieje się z wrzuconymi tam rzeczami dalej – wtedy uwierzymy, że nasze dreptania do takich pojemników mają sens. Ile trafiło do organizacji pozarządowych, prowadzących duże sklepy społeczne w lokalach wynajętych na preferencyjnych zasadach? Z punktem napraw i przeróbek krawieckich, z artystycznym cerowaniem, z punktem haftu i z poradami stylisty?

Samorząd może wspierać cykliczne swap parties [2]na osiedlach – tak, byśmy zanim pójdziemy do sieciówki, sprawdzili, czy na imprezę albo konferencję nie znajdziemy używanej kreacji.

Komisy z rzeczami używanymi prowadzone przez NGO mogą mieć dodatkowe punkty „środowiskowe” w konkursach na najem lokali użytkowych od gminy albo niższe stawki czynszu. Tak, jak firmy, które otrzymają samorządowy certyfikat „Zrównoważone tekstylia”, przyznawany we współpracy z KE i lokalnymi jednostkami badawczymi.

Samorząd może też promować firmy i przedsięwzięcia realizujące najbardziej efektywnie i innowacyjnie zasadę zrównoważonej gospodarki odpadami, w tym tekstylnymi. Może zainicjować powrót lokalnych upraw lnu, konopi – najbardziej zrównoważonych surowców do produkcji tkanin. Wymaga to współpracy z marszałkiem, to prawda. Pamiętacie sklep Polskiego Lnu? Czemu zabrakło tej firmie wsparcia projektowego i promocyjnego? Czemu płacimy krocie za litewskie lniane zasłony i pościel, a nie możemy ich kupić z rodzimej produkcji w lokalnym sklepie?

Konkursy dla startujących projektantów też mogą być narzędziem promowania gospodarki cyrkularnej i nowych, zrównoważonych technologii tekstylnych. Nie dlatego, że studentów nie stać na kosztowne, importowane tkaniny i dzianiny do kolekcji, tylko dlatego, że odpowiedzialność w modzie jest premiowana, materiały są dostarczane przez organizatorów konkursu. A najlepsi mogą liczyć po studiach na wsparcie miasta i partnerów programu na start działalności.

Działania edukacyjne w samorządach mogą i powinny wykraczać poza „15 tysięcy ulotek o segregacji odpadów” rozdanych przez mój samorząd w 2020 r. i gładki wpis na stronie urzędu o gospodarce obiegu zamkniętego. Można wykorzystać do tego gazetę samorządową, pokazując dobre praktyki, można organizować szkołę zero waste, warsztaty i szkolenia.

Trochę się rozmarzyłam. Póki co nie wiemy nawet, jaki był udział tekstyliów w 25 636,12 Mg  odpadów zmieszanych, stanowiących 63,55% zebranych w Łodzi odpadów komunalnych [3]). Dane podawane są jedynie dla PSZOK-ów (punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych – miejsca, gdzie sami mieszkańcy przekazują kłopotliwe odpady, głównie budowlane i wielkogabarytowe). Jakie są ilości tekstyliów jako odpadów zbieranych poza przetargami komunalnymi, też trudno ustalić. Szkoda. Dane to podstawa do rzetelnego zarządzania, a łatwy i od ręki dostęp do nich to klucz do budowy zaufania i kontroli społecznej nad wydatkowaniem środków publicznych.

Może dowiem się tego po uzyskaniu wyników opracowań, badań i analiz dotyczących wprowadzenia przez samorząd obiecanych zasad gospodarki cyrkularnej. Dowiem się dopiero w czerwcu – bo wydział odpowiedzialny za gospodarkę odpadami nie dysponuje ponoć dokumentami, o które wystąpiłam.

Wagowo nie jest to zapewne udział znaczny – niestety dla środowiska i klimatu niszczycielski. Dlatego bardzo liczę, że mój samorząd dotrzyma słowa, a rząd potraktuje poważnie strategię Komisji Europejskiej.


[1] Gdzie naprawdę trafiają rzeczy z pojemników PCK

[2] Z j. angielskiego: impreza połączona z wymianą ubrań.

[3] Analiza stanu gospodarki odpadami komunalnymi w Łodzi za 2020 rok

Iceland, Liechtenstein, Norawy – Active citizens fund – logo

Projekt „Rady na odpady” finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 126 / (22) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Ekologia Rady na odpady

Być może zainteresują Cię również: