Czy Polska wypłaci 14 mld zł odszkodowania zagranicznemu inwestorowi? Powodem Traktat Karty Energetycznej
Traktat Karty Energetycznej to porozumienie, które pozwala zagranicznym inwestorom z sektora energetycznego zaskarżyć państwo do trybunału arbitrażowego. Pozwala pozywać rządy za decyzje, które w ocenie inwestorów mogą negatywnie wpłynąć na ich zyski, również te dopiero prognozowane. Nieprawdopodobne? Jednak prawdziwe.
Traktat Karty Energetycznej (TKE), Energy Charter Treaty, to międzynarodowe porozumienie z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, które miało zapewnić ochronę inwestycji, handlu materiałami i produktami energetycznymi, tranzytu oraz rozstrzyganie sporów. Inicjatywa powstała po rozpadzie Związku Radzieckiego i początkowo miała ochraniać interesy inwestorów na tym obszarze. Obecnie stronami tego porozumienia jest ponad 50 państw z Europy i Azji – w tym większość państw członkowskich Unii oraz sama Unia Europejska. Traktat pozwala zaskarżać daną sprawę do trybunału arbitrażowego tylko w jedną stronę – inwestor może pozwać państwo, odwrotnej możliwości nie ma. Zaskarżane mogą być np. decyzje, nowe regulacje prawne, które w ocenie inwestora mogą negatywnie wpłynąć na jego zyski, w tym również na te spodziewane w przyszłości.
Głównym obszarem TKE są paliwa kopalne i związana z nimi ochrona inwestycji oraz zysków związanych z produkcją, transportem i wykorzystaniem tych paliw. Tymczasem Komisja Europejska i państwa członkowskie dążą do osiągnięcia neutralności emisyjnej w 2050 roku.
Czy traktat sprzed ćwierćwiecza okaże się wąskim gardłem dla wprowadzania przyjaznych dla klimatu rozwiązań, odchodzenia od stosowania paliw kopalnych? Czy będzie utrudniać lub nawet uniemożliwiać zmiany obecnych niekorzystnych dla środowiska regulacji i skutkować wypłacaniem wielomiliardowych odszkodowań na rzecz inwestorów?
Organizacje ostrzegają i protestują
Obecnie trwają negocjacje nad reformą porozumienia. Niestety Unia Europejska proponuje włączenie bioenergii (energia produkowana z biomasy) w ramy TKE. Jak ostrzega 58 organizacji pozarządowych z całego świata w ostatnio opublikowanym liście otwartym – podpisanym również przez Instytut Spraw Obywatelskich – takie posunięcie zaszkodziłoby wysiłkom na rzecz ochrony lasów, klimatu i społeczności poprzez utrwalenie istniejącej szkodliwej polityki w zakresie bioenergii”. Organizacje wymieniają powody, dla których biomasa nie powinna być włączona w TKE – większość wielkoskalowych inwestycji w biomasę opiera się na spalaniu drewna, którego duża część pochodzi bezpośrednio z lasów i plantacji drzew. Na początku 2021 roku 500 naukowców w liście otwartym skierowanym do przywódców państw, zaproszonych na szczyt klimatyczny zorganizowany przez prezydenta USA Joe Bidena ostrzegało: „spalanie drewna będzie zwiększać ocieplenie przez dziesięciolecia lub stulecia. Dotyczy to nawet sytuacji, gdy drewno zastąpi węgiel, ropę naftową lub gaz ziemny”.
Wytwarzanie energii z drewna leśnego na dużą skalę prowadzi do degradacji i utraty lasów w Europie i innych częściach świata, powodując utratę siedlisk, a tym samym różnorodności biologicznej. Często wiąże się to z brakiem sprawiedliwości środowiskowej i szkodami dla społeczności, a także przyczynia się do zanieczyszczenia powietrza, co ma negatywny wpływ na zdrowie publiczne.
Unia Europejska rozważa zatem dokonanie przeglądu roli bioenergii w ramach dyrektywy o odnawialnych źródłach energii, biorąc pod uwagę coraz większą liczbę dowodów na to, że dotacje do energii odnawialnej przeznaczane są na energię pochodzącą ze spalania całych drzew, w tym z wycinki lasów o wysokiej bioróżnorodności w krajach takich jak Estonia, Stany Zjednoczone czy Kanada. Konieczne może być również dopilnowanie, aby emisje z biomasy zostały odpowiednio wycenione za pomocą unijnych ram rozliczania CO2 lub środków podatkowych – czytamy dalej w liście. Dlatego organizacje podpisane pod listem postulują niewłączanie biomasy do TKE oraz popierają „już istniejące wezwania ze strony organizacji pozarządowych do wycofania się z członkostwa w TKE”.
Szybciej można wejść niż wyjść. Klauzula wygaśnięcia
Kraj członkowski TKE może oczywiście wypowiedzieć porozumienie, jest tylko jeden haczyk – od momentu opuszczenia traktatu jego zasady obowiązują dany kraj jeszcze przez… 20 lat (sic!). Ale to pod warunkiem, że dany kraj był członkiem porozumienia nie krócej niż 5 lat. W sumie państwo objęte TKE jest zobowiązane do przestrzegania reguł traktatu przez 26 lat.
Czyli chociaż każde państwo może wycofać się 5 lat po akcesji, a wycofanie staje się skuteczne rok później, to nadal może być pozywane przez inwestorów w ciągu kolejnych 20 lat za inwestycje dokonane przed jego wystąpieniem z TKE.
W taką pułapkę wpadły Włochy, które opuściły porozumienie w 2016 roku, a w 2017 r. brytyjska firma Rockhopper, działająca w sektorze ropy i gazu, pozwała rząd włoski z powodu odmowy udzielenia koncesji na wiercenia naftowe na Morzu Adriatyckim. Odmowa nastąpiła po tym, gdy włoski parlament zakazał nowych przedsięwzięć związanych z ropą i gazem w pobliżu wybrzeża kraju w związku z obawami o środowisko, ryzyko trzęsienia ziemi oraz wpływ na turystykę i rybołówstwo. Rockhopper domaga się 350 mln USD, czyli siedmiokrotności kwoty, którą faktycznie wydał na rozwój projektu.
Wyjść, nie wyjść…
„Jeżeli rządy chcą być postrzegane jako liderzy w zakresie zmian klimatycznych, muszą wycofać się z umów inwestycyjnych, które wiążą im ręce i nadal chronią paliwa kopalne kosztem podatników. Wycofanie się z Traktatu Karty Energetycznej jest niezbędnym pierwszym krokiem” – czytamy w liście otwartym ponad 500 ekspertów, aktywistów i naukowców zajmujących się klimatem. List ten zawiera też postulat wymówienia TKE przez wszystkich członków oraz zakończenie obowiązywania klauzuli wyjścia poprzez przyjęcie przez wszystkie opuszczające TKE strony umowy wykluczającej roszczenia inwestorów w tej grupie krajów.
Na pewno wyjście z TKE uniemożliwi zaskarżanie przyszłych inwestycji, rozpoczętych po wymówieniu porozumienia.
Suwerenność korporacji
Czym grozi Traktat, pokazuje nie tylko sytuacja Włoch – na przykład potentaci energetyczni RWE i Uniper wykorzystują TKE, aby domagać się miliardów euro odszkodowania za przyszłe straty, spowodowane stopniowym odchodzeniem od stosowania węgla w Holandii.
Inny przykład: Vattenfall przeciwko Niemcom. W 2009 roku szwedzki koncern energetyczny Vattenfall pozwał Niemcy, domagając się 1,4 mld euro odszkodowania za ograniczenia środowiskowe nałożone na jedną z jego elektrowni węglowych. Pozew został rozstrzygnięty w 2011 roku po tym, jak lokalny rząd zgodził się na złagodzenie ograniczeń, co zwiększyło negatywny wpływ elektrowni na rzekę Łabę, jej zasoby rybne i życie wodne.
Vermilion przeciwko Francji – w 2017 r. kanadyjska spółka naftowo-gazowa Vermilion zagroziła pozwaniem Francji na podstawie TKE w związku z proponowaną ustawą mającą na celu zakończenie wydobycia paliw kopalnych na terytorium Francji, w tym za granicą, do 2040 r. Groźba pozwu miała przyczynić się do złagodzenia ustawy, której ostateczna wersja pozwala na odnawianie pozwoleń na wydobycie po tym terminie.
Niemiecki koncern energetyczny Uniper również wykorzystuje groźbę pozwu do TKE, aby sprzeciwić się odejściu od brudnej energii. W grudniu 2019 roku Uniper zagroził, że pozwie Holandię w związku z ustawą o zakazie używania węgla do produkcji energii elektrycznej do 2030 roku. Firma domaga się podobno odszkodowania w wysokości 1 mld euro.
Na razie „prowadzi” jednak Hiszpania – stanęła wobec 47 pozwów do trybunału arbitrażowego. Na korzyść inwestora zostało rozstrzygniętych do tej pory 16 pozwów, zasądzono ponad 1 mld euro, a 28 spraw wciąż jest nierozstrzygniętych. W 85% z 47 pozwów przeciwko Hiszpanii w ramach TKE stroną skarżącą był inwestor finansowy, taki jak np. fundusz inwestycyjny RREEF. Jest on częścią DWS, jednego z największych na świecie podmiotów zarządzających aktywami. RREEF należy do niemieckiego giganta finansowego Deutsche Bank i zarządza inwestycjami o wartości ponad 700 mld USD na całym świecie. Kto korzysta zatem na TKE, kogo broni ten traktat?
TKE broni „misie”
Małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP), czyli tzw. misie, to według sekretariatu TKE ich główna klientela – „większość wszystkich sporów inwestycyjnych na mocy traktatu jest wnoszona przez małe lub średnie przedsiębiorstwa (ok. 60%)”. Komisja Europejska definiuje MŚP jako przedsiębiorstwa zatrudniające mniej niż 250 pracowników i mające roczny obrót poniżej 50 milionów euro. Sekretariat TKE definiuje sprawę „trochę” inaczej i za MŚP uznaje przedsiębiorstwa, które nie należą ani do 250 największych na świecie korporacji energetycznych, ani do 100 największych międzynarodowych korporacji niefinansowych. Dlatego kilka dużych korporacji, które pozwały rządy na mocy TKE, zostało zakwalifikowanych jako MŚP, w tym szwedzki gigant energetyczny Vattenfall (zatrudniający 20 000 pracowników i osiągający roczny zysk w wysokości prawie 1,5 mld euro).
W jaki sposób są rozpatrywane spory na podstawie TKE? Pozwy są rozpatrywane poprzez prywatny system arbitrażu (znany jako ISDS). Arbitrzy nie są sędziami w pełnym wymiarze godzin, ale prawnikami specjalizującymi się w prawie handlowym. Zdarzają się sytuacje, w których w jednej sprawie prawnik jest arbitrem TKE, a w drugiej jest adwokatem inwestora skarżącego państwo na mocy TKE. Większość ze 135 spraw rozpatrywanych na podstawie traktatu odbyła się w ciągu ostatniego dziesięciolecia, w zdecydowanej większości inwestor z Unii pozywał inny kraj członkowski UE.
Dodatkowo zdarza się, że opinia publiczna nie wie o toczącym się postępowaniu, a nawet o wynikach arbitrażu. Nie zawsze inwestor, a szczególnie państwo chce się chwalić przegraną i koniecznością wypłaty ogromnych sum z budżetu państwa – czyli z kieszeni podatników. Często inwestorzy wybierają postępowanie i dochodzenie roszczeń na podstawie ISDS, a nie przed sądami powszechnymi, ponieważ wyroki oparte na traktatach powodują wypłaty znacznie większych sum korporacjom. Powodem jest możliwość ubiegania się o wypłatę przyszłych spodziewanych zysków, a nie wystąpienie o odszkodowanie i zwrócenie kosztów np. tylko za wybudowaną już infrastrukturę.
Kto sądzi?
Czasem też firmy decydują się na ubieganie się o odszkodowania na mocy różnych traktatów jednocześnie. Przykładem jest przypadek z Polski. Australijski inwestor Prairie Mining domaga się gigantycznego odszkodowania od Polski na mocy zarówno TKE jak i bilateralnej umowy między Polską a Australią tzw. BIT (Bilateral Investment Treaties).
Prairie twierdzi, że Polska naruszyła zobowiązania wynikające z Traktatów poprzez działania mające na celu zablokowanie rozwoju należących do spółki kopalń Jan Karski i Dębieńsko, a działania te pozbawiły spółkę Prairie całej wartości inwestycji w Polsce. Prairie walczy o kwotę sięgającą 14 mld złotych. To może być największe odszkodowanie wypłacone przez Polskę – czyli z naszych kieszeni – w drodze postępowania ISDS.
Choć inwestycja australijskiego inwestora została zablokowana, a następnie właściwie przejęta przez Bogdankę, to przypadek ten pokazuje, na co może być narażony kraj „dzięki” TKE, jeśli „zablokuje” przyszłe, spodziewane przez inwestora zyski z paliw kopalnych. Klauzula wygaśnięcia TKE z angielska poetycko nazywa się „sunset clause” (dosł. klauzula zachodu słońca). Czy traktat międzynarodowy sprzed ćwierć wieku będzie zachodem słońca ambitnej polityki sprzyjającej klimatowi?
Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:
Przejdź do archiwum tekstów na temat:
# Ekonomia # Świat Rewolucja energetyczna