Rozmowa

Mamy skandaliczne limity hałasu. Reaguj!

fot. c_badeja z Pixabay

Z prof. Anną Preis rozmawiamy o tym, jaki wpływ na nasze zdrowie ma hałas, kto i dlaczego podniósł limity hałasu oraz jak walczyć o ciszę i spokój.

(Wywiad jest zredagowaną i uzupełnioną wersją podcastu Czy masz świadomość? pt. Hałas. Jak walczyć o ciszę i spokój).

Rafał Górski: „Hałas stanowi jeden z najważniejszych i najbardziej szkodliwych czynników nerwicorodnych zagrażających naszemu zdrowiu psychicznemu. Zwalczanie hałasu wyraża postawę humanizmu i życzliwości wobec drugiego człowieka, tak w środowisku jego działalności bezpośrednio produktywnej: w fabryce, w biurze i w zakładzie pracy, jak i w życiu prywatnym: w mieszkaniu i na ulicy, w chwilach jego wypoczynku i gromadzenia sił do przyszłego wysiłku” – to słowa profesora Maksymiliana Siemieńskiego, z książki „Kultura a środowisko akustyczne człowieka”. Jak je Pani skomentuje?

Prof. Anna Preis: Są ciągle aktualne. Język jest nieco dziwny, bo ta książka jest chyba z lat 60. To prawda, że hałas może  obecnie już nie szkodzi zdrowiu, bo wiemy, jak chronić się przed szkodliwymi efektami oddziaływania hałasu na człowieka, ale nam dokucza. Dokuczliwość hałasu znaczy mniej niż jego szkodliwość  i jest ona związana  z reakcjami układu nerwowego, ale nie tylko. Generalnie, rzeczywiście powinniśmy wykazywać większą życzliwość wobec drugiego człowieka w środowisku i unikać hałasu.

Jakie choroby i dolegliwości wskazują, że jesteśmy narażeni na nadmierny hałas?

To niekoniecznie choroba, ale dolegliwość, z którą większość ludzi ma do czynienia. Jeżeli zrobimy taką piramidę efektów, jak zrobił to niemiecki profesor Wolfgang Babisch, to okaże się, że największy procent ludzi narzeka na wrażenie dokuczliwości, jakie wywołuje hałas.  Jeżeli chodzi o choroby, to przede wszystkim są to choroby układu krwionośnego. Mówi się o tzw. niedokrwiennej chorobie serca.

W najnowszych badaniach, dotyczących wpływu hałasu na człowieka, właśnie tę niedokrwienną chorobę serca uważa się za najważniejszy czynnik negatywnie oddziaływujący na organizm człowieka. Drugi czynnik związany jest z wrażeniem skrajnej dokuczliwości, jaką wywołuje hałas, a trzeci czynnik związany jest z zakłóceniem snu. Te trzy czynniki, które opisuje się jako tak zwane efekty zdrowotne, obecnie się bada i mierzy.

Czy dla lekarzy, którzy nas badają, to jest jasne, że niedokrwienna choroba serca może być wynikiem narażenia nas na hałas?

Nie, to nie jest jasne. Skrajna dokuczliwość i zakłócenie snu to efekty zdrowotne, które dotyczą ludzi narażonych na hałas i którzy skarżą się na te dolegliwości. Niedokrwienną chorobę serca bada się w inny sposób. Bierze się pod uwagę procent ludzi, którzy chorują na serce w obszarach, gdzie nie ma przekroczenia hałasu i porównuje się z procentem ludzi, którzy chorują na serce w obszarach, gdzie jest przekroczenie normy hałasu. Jeżeli więcej osób choruje na serce w obszarach, gdzie występuje przekroczenie dopuszczalnych norm hałasowych, to hałasowi przypisuje się efekt niedokrwiennej choroby serca. Porównuje się dwie populacje pomiędzy sobą: ludzi narażonych na hałas i mających tę chorobę, i populację nienarażonych na hałas i też mających tę chorobę. Ten efekt zdrowotny związany z niedokrwienną choroba serca można precyzyjnie obliczyć i w krajach zachodnich już się to robi. W naszym kraju ten efekt związany z niedokrwienną chorobą serca będzie obliczany na podstawie nowych map akustycznych z 2022 roku.

Czy w praktyce lekarskiej padają pytania o zakłócenia w środowisku sugerujące, że przyczyną pogorszenia stanu zdrowia może być hałas?

Wątpię. Jestem pacjentem kardiologicznym i nigdy mnie nie pytano, jaki to może mieć związek z hałasem. Pytania takie nie są często zadawane, ponieważ badania niedokrwiennej choroby serca w powiązaniu z hałasem są stosunkowo nowe. Połączenie tej choroby z hałasem udowodniono stosunkowo niedawno i okazało się bardzo ważne. To jednak nie ma nic wspólnego z tym, o co pyta lekarz, czy dana osoba mieszka na przykład w obszarze, gdzie występuje duży hałas. Dopiero przez porównanie jesteśmy w stanie stwierdzić, że coś takiego występuje. Jeśli się porówna procentowo liczbę zachorowań tam, gdzie występują przekroczenia norm hałasowych i tam, gdzie nie występują, możemy to zauważyć. Pamiętam, że korelację dotyczącą niedokrwiennej choroby serca i poziomu hałasu udokumentowano po raz pierwszy we Włoszech na przykładzie miasta Piza.

Czy w naszym państwie się porównuje?

Nie. W Polsce dopiero zaczniemy to robić. To jest pierwszy etap. Przygotowujemy teraz wdrożenie tzw. aneksu trzeciego do dyrektywy hałasowej, w którym zaleca się, żebyśmy zrobili mapę efektów zdrowotnych i m.in. tej niedokrwiennej choroby serca, ale my nie wiemy, czy w Polsce będą takie dane. Trzeba odwołać się do statystyki, a dostęp do konkretnych danych medycznych nie zawsze jest prosty. To jest przedmiotem naszej pracy w tej chwili, czyli zastanawiamy się, jak dotrzeć do tych danych. Dane dotyczące hałasu będziemy mieć z mapy akustycznej, ale musimy mieć też statystyki dotyczące występowania niedokrwiennej choroby serca i nie wiem, czy nam się to uda zrobić. Pracujemy nad tym.

Czy do hałasu można się przyzwyczaić? A kiedy już to nastąpi, przestaje on być dla nas szkodliwy?

Można się do hałasu przyzwyczaić. Najszybciej jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do hałasu generowanego przez kolej. Przestaje nam przeszkadzać, nawet gdy mieszkamy w jej pobliżu i słyszymy pociągi dość długo. Niestety, to wcale nie oznacza, że przestaje nam dokuczać i szkodzić. Przestaje być tylko zauważalny, a to nie ma nic wspólnego z efektem, który wywołuje. Hałas może na nas oddziaływać, dokuczać i szkodzić.

Przykładowo, jeżeli Pan przyjedzie do mojego domu, który jest usytuowany w pobliżu przejazdu kolejowego i przenocuje, to w nocy jest duże prawdopodobieństwo, że Pan usłyszy ten pociąg, a ja już go nie usłyszę, chociaż zarówno na Pana, jak i na mnie, ten hałas działa w taki sam sposób. Trzeba rozróżnić to, że coś przestaje być zauważalne od tego, że przestaje być szkodliwe bądź dokuczliwe.

Około dwudziestu procent ludności Unii Europejskiej jest narażone na poziom hałasu uznawany za niedopuszczalny. Według Światowej Organizacji Zdrowia hałas jest drugą, zaraz po smogu, najważniejszą przyczyną środowiskową złego stanu zdrowia.

Tak, to prawda, że spośród czynników zanieczyszczających nasze środowisko, hałas jest drugim najbardziej szkodliwym czynnikiem. Dlaczego drugim, a nie pierwszym? Dlatego, że  dla smogu łatwiej udowodnić bezpośredni związek pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza a przedwczesną śmiercią. Prawdopodobnie tak samo jest w drugim przypadku, ale jeszcze nie udowodniono, że ktoś umarł tylko i wyłącznie z powodu hałasu.

Jest także taki wskaźnik, który mówi, ile lat „życia w dobrym zdrowiu” straciliśmy z powodu oddziaływania hałasu na nasze zdrowie. Krótko mówiąc, od lat, które ludzie żyją, odejmuje się te, które straciliśmy z powodu chorowania przez nadmierny hałas.

I jak to wygląda w Polsce?

W Polsce takich wskaźników jeszcze nie ma. Niestety, wszystkie badania tego typu są przeprowadzane za granicą i te wskaźniki są w Polsce jeszcze niedostępne. Prawdopodobnie uda nam się tego typu wskaźniki obliczyć przy okazji tworzenia map akustycznych w 2022 roku i programów naprawczych w roku 2023.

Hałas powoduje rocznie ponad 16 tys. przypadków przedwczesnej śmierci w Europie. To ciąg  dalszy statystyk WHO.

16 tys. to całkiem prawdopodobne. Moim zdaniem to dotyczy całej Unii Europejskiej, a nie poszczególnego państwa i nie zgodziłabym się z tym, że to jest przedwczesna śmierć. To raczej lata, które tracimy z życia w dobrym zdrowiu. To „dobre zdrowie”  jest bardzo specyficznie zdefiniowane przez Światową Organizację Zdrowia.  Zdrowie jest definiowane jako „dobrostan”. To nie jest tylko brak choroby, ale również dobre samopoczucie, cały kontekst psychiczno-społeczno-zdrowotny człowieka.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

W połowie lat 90. w kampanii „Tiry na tory” mówiliśmy o smogu i o hałasie. Wtedy nie chciano nas słuchać. Minęło 20 lat i temat smogu wszedł do debaty publicznej. Hałas cały czas czeka na swoją kolej. Dlaczego?

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że problem hałasu nie pojawia się w debatach publicznych, ponieważ musimy mieć świadomość, że to my generujemy hałas.

Natomiast, jeżeli chodzi o smog, to bardzo łatwo zrzucić odpowiedzialność na innych. Gdybyśmy poważnie popatrzyli na hałas, to sami odpowiadamy za jego część  i nie wszyscy chcą się do tego przyznać. Może dlatego stosunek do hałasu nie jest aż tak krytyczny, ale moim zdaniem to się powoli zmienia.

Co robić w takiej sytuacji?

Bardziej praktyczne byłoby spojrzenie na oba efekty całościowo, czyli mówilibyśmy o zagrożeniu środowiska i wtedy smog traktowano by jako czynnik związany z powietrzem, a hałas, jako czynnik związany z  dźwiękiem. Może wtedy ludzie zwracaliby uwagę na problem hałasu. W przestrzeni publicznej funkcjonują już   wskaźniki zanieczyszczenia powietrza. Przydałyby się podobne aplikacje w zakresie hałasu. U nas w Poznaniu jest taka aplikacja o nazwie „kanarek”, gdzie  po jej uruchomieniu na telefonie widzimy, z jakim zanieczyszczeniem mamy do czynienia w różnych punktach miasta.

A jak sytuacja wygląda w innych krajach?

We Francji są już tzw. hałasoradary. To jest macierz głośniczków, które są zawieszone w różnych miejscach w mieście i przy ich pomocy można zlokalizować źródło hałasu, konkretne źródło, z którego dociera hałas.

Przypuszczam, że w Polsce też takie urządzenia by się przydały. Słyszałam, że pomimo tego, że to drogie rozwiązanie, pojawiają się pierwsze montaże takich urządzeń. W Krakowie ludzie już zastanawiają się nad stosowaniem „hałasoradarów”.

Pamiętam ze studiów, że ze względu na pochodzenie hałasu dzielimy go na: przemysłowy, komunikacyjny, w tym drogowy, lotniczy i kolejowy, komunalny, czyli tzw. osiedlowy, domowy oraz ten związany ze środowiskiem pracy. Chciałbym skupić się na hałasie osiedlowym. Na co powinniśmy, jako mieszkańcy osiedli, zwracać uwagę?

Szczerze mówiąc, to z takim podziałem hałasu się nie spotkałam. Z mojego doświadczenia zawodowego wiem, że jest hałas przemysłowy i komunikacyjny. Oczywiście, że można mówić o hałasie komunalnym, mając na myśli np. takie sytuacje, kiedy ludzie narzekają na dmuchawy do liści, dzieci hałasujące na placu zabaw czy też na koszenie traw, głośne granie muzyki oraz trzepanie dywanów. To są problemy związane z hałasem komunalnym. Niestety nie podlega on  regulacjom i w zasadzie nie ma się do kogo zwrócić, jeżeli chodzi o ochronę przed tym rodzajem hałasu.

Jednak znowu przykład z  Poznania, gdzie Rada Miasta zakazała używać dmuchaw do liści. To funkcjonuje jako prawo i straż miejska może przyjechać, jeśli dostanie zawiadomienie o łamaniu tego przepisu i ludzie mogą dostać mandaty.

Jeśli chodzi o kosiarki lub o głośną muzykę, to oczywiście straż może przyjechać, ale to niczego nie zmieni, ponieważ nie ma takich rozporządzeń prawnych, które by zezwalały na jakąś ingerencję służb miejskich.

Sam tego doświadczam, mieszkając na jednym z osiedli w Łodzi. Na zmianę słyszę hałas kosiarek, dmuchaw i dzieci na placu zabaw. Piszę pisma interwencyjne do zarządu spółdzielni. Kilka organizacji społecznych w Polsce walczy z hałasem np. „Miasto jest nasze”. Na stronie „Tygodnika Spraw Obywatelskich” opublikowaliśmy przykładowe pisma do spółdzielni w sprawie kosiarek i dmuchaw. W tamtym roku miała miejsce masowa akcja wysyłania wniosków do spółdzielni w całym kraju z prośbami o to, żeby kosiarek lub dmuchaw używać mniej. Z jednej strony nie mamy prawa regulującego hałas osiedlowy, a z drugiej strony myślę, że idealnie pasuje tutaj tytuł książki profesora SiemieńskiegoKultura a środowisko akustyczne człowieka. Przydałoby się więcej kultury.

A co z hałasem drogowym? W większości państw Europy ponad 50% mieszkańców obszarów miejskich jest narażonych w ciągu dnia, wieczoru i nocy na hałas ruchu ulicznego na poziomie 55 dB albo więcej. Unia Europejska określa poziom narażenia długoterminowego na hałas przekraczający 55 decybeli jako wysoki. Dane pochodzą z raportu „Hałas 2020” Europejskiej Agencji Środowiska.

Te 55 decybeli to jest tak na granicy dopuszczalnego poziomu hałasu. Byłoby cudownie, gdyby tylko 55 decybeli było w mieście, ale w mieście jest znacznie wyższy poziom hałasu.

Światowa Organizacja Zdrowia w 2018 roku zaleca, by hałas drogowy był rzędu 53 decybeli. Taki poziom nie powoduje żadnych negatywnych efektów zdrowotnych. W Polsce dopuszcza się, o ile się nie mylę, 65 decybeli, czyli dopuszczalne poziomy generowane przez hałas drogowy są dwa razy większe.

Czy dobrze usłyszałem? Aż dwukrotnie więcej?

To był trochę skrót myślowy. Decybele są skalą logarytmiczną. A to powoduje, że zmiana o 10 decybeli wywołuje wrażenie podwojenia głośności. Zatem chodziło mi o to, że przy 10 decybelach nam, ludziom, wydaje się, jakby było dwa razy głośniej. Niepokojące jest także to, że takie wysokie poziomy są dopuszczalne w polskim prawie.

Na stronie internetowej Ligi Walki z Hałasem przeczytałem, że w 2012 roku zmieniono normy, zwiększono je w sposób bezprecedensowy w Europie i w ten sposób „rozwiązano” problem. Teraz wszystko jest w normie.

To była znana sprawa. Wiadomo, że przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej budowano w Polsce wiele autostrad, dróg itd. W związku z tym budowano również ekrany. W pewnym momencie stwierdzono, że za dużo ich powstaje, bo za dużo kosztują.

Marcin Korolec, minister środowiska, stwierdził, że jeśli podwyższymy o 6 decybeli poziomy, to przestaniemy budować te ekrany. Tak też zrobiono. Ten poziom wzięto z powietrza, zwiększono tylko po to, żeby była możliwość niebudowania ekranów, które miały chronić ludzi przed hałasem.

Czy sześć decybeli to dużo?

To jest bardzo dużo. Kiedy podwoimy liczbę źródeł hałasu, to ogólny wzrost wynosi 3 dB. Załóżmy np., że jedno auto generuje hałas ok. 60 dB. Jeśli pojawi się drugie o takim samym hałasie, to ich łączny hałas wyniesie 63 dB.

Czy rząd pytał Pani Katedrę Akustyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza o opinie, kiedy planował zwiększyć normy?

Dostaliśmy dokładnie jeden dzień na opinie. Akurat byliśmy wtedy na seminarium, na tzw. Otwartym Seminarium z Akustyki i wszyscy, którzy tam przebywali, dostali jeden dzień na ustosunkowanie się do tych zmian. Oczywiście wszyscy byliśmy przeciwko, ale nic z tego nie wyniknęło. Minister Marcin Korolec wprowadził zmianę. To była kwestia próby ominięcia budowy ekranów, które wynikały z tych przekroczeń i limitów hałasu, które były przed 2012 rokiem. Jak zwiększyły się limity o 6 decybeli, to już nie trzeba było budować ekranów. Pozwolono ludziom być narażonym na hałas o 6 decybeli głośniejszy.

Kiedy słyszę entuzjazm w mediach, że premier z ministrem transportu przecinają wstęgę przy oddaniu do użytku nowej drogi, zastanawiam się, jak ona wpłynie na jakość życia ludzi, którzy przy niej mieszkają. Jak oni są chronieni przed hałasem?

Są „chronieni” bardzo wysokimi limitami. Na szczęście coś się znowu zmienia w tym kierunku i ma nastąpić zmiana prawa, np. dotyczącego również hałasu generowanego przez turbiny wiatrowe. Być może wrócimy do tych poziomów sprzed 2012 roku i wtedy to będzie miało większy sens. W tej chwili, niestety, obowiązują te właśnie skandaliczne limity hałasu.

Jak się można bronić przed hałasem komunikacyjnym?

Ludzie starają się na bazie map akustycznych chociażby zmieniać infrastrukturę miejską, tzn. z ulic dwukierunkowych robić jednokierunkowe. Proponują także budowę dróg z cichych nawierzchni, które powodują zmniejszenie hałasu. W niektórych miejscach, gdzie to możliwe, wstawia się również ekrany. W miastach ludzie bronią się, wstawiając lepszą izolację okien, te tzw. potrójne szyby, które są bardzo pomocne w walce z hałasem.

Niestety, zbyt wielu możliwości nie mamy, oprócz tego, że ludzie powinni zmniejszać swój udział w generowaniu hałasu  drogowego, czyli przesiadać się na komunikację miejską, na rowery, myśleć o sobie wzajemnie.

Wydaje mi się, że bardzo dużą rolę powinna pełnić świadomość ludzi, ponieważ to my ten hałas generujemy i jeżeli chcemy, by był mniejszy, to też od nas zależy i my powinniśmy coś w tym kierunku robić.

Wspomniała Pani o mapach akustycznychmiast. Co to za mapy?

Mapy akustyczne wykonuje się zazwyczaj dla miast, które mają więcej niż 100 tys. mieszkańców, co pięć lat. Powstawały w 2012, 2017 i teraz w 2022 będzie kolejna tura ich wykonywania. Oblicza się poziomy hałasu, które panują w poszczególnych miejscach w mieście. Następnie, na bazie porównania tych wyliczonych poziomów hałasu w poszczególnych miejscach, porównuje się te poziomy z dopuszczalnymi limitami hałasu i wskazuje się obszary, w których występują przekroczenia limitów. Bazując na wartościach z map akustycznych uchwala się program naprawczy, który zajmuje się miejscami, gdzie nastąpiło przekroczenie normy hałasu. Proponuje się wówczas działania naprawcze, żeby hałas zmniejszyć, np. wymienia się okna, tak jak powiedziałam, albo próbuje się wprowadzić cichą nawierzchnię – choć to oczywiście tylko kilka z całego wachlarza możliwych rozwiązań.

Najważniejsze w mapach akustycznych jest to, że identyfikuje się miejsca, gdzie w mieście występuje zagrożenie hałasem, czyli tym dużym poziomem, który przekracza ten nawet w tej chwili dopuszczalny poziom hałasu. To się robi niezależnie dla różnych źródeł. Są osobne mapy dla hałasu drogowego, dla lotniczego, kolejowego, przemysłowego.

A gdzie takich map może szukać obywatel?

W Internecie, online albo np. w urzędzie miasta, gdzie takie mapy są dostępne. Pracujemy też nad tym, żeby te mapy były „udźwiękowione”. W tej chwili poziom panującego hałasu w danym miejscu w mieście zaznaczony jest kolorem na mapie, a my chcemy, żeby ludzie przychodzący np. do urzędu miasta mogli kliknąć myszką na  wybrane miejsce i usłyszeć, jaki tam jest hałas, jaki tam jest poziom dźwięku. Jeżeli chcą np. wybrać jakiś dom, gdzie chcą zamieszkać, to  będą mogli się dowiedzieć, jaki tam panuje hałas.

A jak obywatele, którzy walczą o ciszę i spokój, mogą wykorzystać te mapy hałasu i też ten rok, w którym są one aktualizowane?

Mogą zaskarżać, domagać się odszkodowań, że w ich miejscu przebywania jest przekroczenie norm hałasowych. Mogą na drodze sądowej domagać się jakichś odszkodowań. To dzieje się zwłaszcza w przypadku hałasu lotniczego. Jeżeli ludzie mieszkają w obszarze, gdzie są przekroczone dopuszczalne poziomy hałasu,  to często wygrywają procesy w sądach i lotnisko musi zapłacić za tę sytuację.

Czy obywatele mogą też pilnować samego procesu przygotowywania takiej mapy?

Nie, nie ma żadnych możliwości oszustwa, bo to robią firmy, które startują do przetargu, mają akredytację, czyli zezwolenie na takie obliczenia i pomiary hałasu. To znaczy pomiar tylko weryfikuje obliczenia, ponieważ mapy akustyczne polegają na obliczeniach, a pomiary weryfikują, czy obliczenia się zgadzają z tymi rzeczywistymi poziomami. Nie doszukiwałabym się potrzeby jakiejś kontroli społecznej nad powstawaniem tych map. Obywatele mogą iść do urzędu i mogą sprawdzić, czy to się zgadza, czy nie. Są nawet takie aplikacje dostępne w telefonie, dzięki którym można zmierzyć poziom hałasu w  decybelach i porównać z wartościami prezentowanymi na mapie akustycznej.

Przejdźmy do omówienia problemu hałasu w miejscu pracy. Wspomniany wcześniej profesor Siemieński w swojej książce z 1967 roku przestrzega przed nagromadzeniem dużej ilości stanowisk pracy umysłowej z przydzielonymi do niej pracownikami w dużych pokojach. Dzisiaj są popularne wielkopowierzchniowe przestrzenie biurowe, tzw. open space. Co Pani na to?

Możemy powiedzieć, że  następuje też pewnego rodzaju zmiana, ponieważ open space jest w strefie hot topic i wielu naukowców, m.in. z Finlandii, Holandii, zajmuje się tym naukowo. Ścianki działowe, które oddzielają stanowiska ludzi pracujących w tzw. open spaces, mają być wyposażone w jak najlepsze elementy tłumiące, żeby dźwięk był pochłaniany. W tej chwili pracuje się intensywnie nad tym, jak zbudować ścianki działowe, z jakich materiałów powinny być wykonane, żeby jak najskuteczniej pochłaniać ten dźwięk, aby nie doszło do przesłuchów między tymi stanowiskami pracy.

A co z hałasem związanym z tzw. rozrywką? Przykładowo wchodzę do restauracji, chciałbym coś spokojnie wypić lub zjeść, ale to niemożliwe, bo w lokalu z głośników wyje muzyka. Czy jest jakiś sposób na ten terror hałasu? A może ja zwariowałem, bo domagam się kultury akustycznej?

Nie, Pan na pewno nie zwariował, ale można też znaleźć restaurację, gdzie nie ma muzyki, gdzie jest spokojnie i cicho. Dawniej był taki pogląd, że w restauracji nie może być cicho, że ludziom powinno być przyjemnie i fajnie, więc muzyka powinna grać. Okazuje się, że muzyka może być zbyt głośna i ona zamiast uprzyjemnić atmosferę staje się torturą dźwiękową. W tej kwestii również nie ma regulacji, ale nie zawsze musi to być torturą. Przypominam sobie, że w Japonii w supermarketach, każde piętro takiego sklepu miało specyficzną muzykę związaną z produktami, które można było tam kupić. To absolutnie nie przeszkadzało, to nie była taka tortura, o której Pan mówił. Z drugiej strony w Szwecji był taki okres, że nie można było rozmawiać w restauracjach, bo wszędzie grano głośną muzykę.

Światowa Organizacja Zdrowia w 2018 roku opublikowała wytyczne w sprawie hałasu. Co zawiera ten dokument z punktu widzenia obywatela, który walczy o ciszę i spokój lub zamierza to zrobić? Czy może ten dokument w jakiś sposób wykorzystać?

Pracowałam przy powstawaniu tego dokumentu, byłam w grupie, która ustanowiła te zalecenia. To nie są rozporządzenia, a jedynie zalecenia, wynikające tylko i wyłącznie z ochrony zdrowia; dla poszczególnych źródeł hałasu zaleca się różne poziomy.

Hałas drogowy powinien  być na poziome 53 decybeli, a w nocy 45 decybeli, żeby nie wywoływał efektów zdrowotnych, o których wcześniej mówiłam. Dla hałasu kolejowego mamy z kolei 54 decybele i 44 w nocy, to są zalecane poziomy. Podobną  rekomendację zaproponowano dla hałasu lotniczego i to jest 45 decybeli w dzień i 40 w nocy. Te normy są nieobowiązkowe, zalecane. W przypadku elektrowni wiatrowych poziom nie powinien przekraczać 45 decybeli.

W zasadzie ten dokument zawiera zalecenia dotyczące dopuszczalnych poziomów hałasu, o których wiadomo, że na pewno nie spowodują zakłócenia zdrowia. Niestety, ale od tego do rzeczywistych zaleceń, które funkcjonują w różnych krajach, jest bardzo daleko. I nie tylko w Polsce nie są one przestrzegane. Informacje zawarte w tym dokumencie stanowią formę wskazówki, do której należy dążyć, ale w rzeczywistości wygląda to źle.

A jaki dokument unijny, obowiązujący polskie krajowe i lokalne władze, jest do wykorzystania przez obywateli walczących z hałasem?

Obowiązuje dyrektywa hałasowa, która powstała w 2002 roku. Jest w niej zawarty obowiązek robienia map akustycznych. W 2021 roku pojawił się tzw. aneks trzeci, w którym mówi się o koniecznych wyliczeniach procentów osób cierpiących na niedokrwienną chorobę serca, na skrajną dokuczliwość, na zakłócenie snu. Te rzeczy w najnowszej mapie akustycznej będą musiały być wyliczone już w programie naprawczym. Miasta w całej Europie będą musiały przedstawić taką mapę efektów zdrowotnych, czyli pokazać, jaki procent ludzi cierpi na niedokrwienną chorobę serca, skrajną dokuczliwość i na zakłócenie snu.

Każde miasto powyżej 100 tys.?

Tak, każde miasto powyżej 100 tysięcy. Tam są jeszcze zalecenia dotyczące obszarów poza miastem, jeśli chodzi o lotniska i inne obszary. Jest to dokument, który obowiązuje i każdy kraj należący do Unii Europejskiej musi go przestrzegać.

A czego powinniśmy jako obywatele, domagać się dzisiaj od polityków? Jakich ewentualnie zmian w prawie?

Powinna być usankcjonowana cisza nocna, czyli kiedy ewidentnie nie można hałasować, czyli od 22 wieczorem do 6 rano. Powinny być pewne uregulowania, dotyczące dopuszczalnego poziomu podczas koncertów na świeżym powietrzu.

Takie uregulowania są. Niedawno zobaczyłam pracę w czasopiśmie Audio Engineering Society. Jest to dokument pokazujący, w których krajach – Polski tam niestety nie ma – są już uregulowania prawne, mówiące, jaki jest dopuszczalny poziom hałasu i przez jaki czas może być emitowany podczas koncertu muzyki, np. rockowej lub poważnej. W tych krajach, np. w Belgii oraz Szwajcarii, przed koncertem przyjeżdża upoważniony do tego urzędnik i sprawdza, czy poziom hałasu będzie przekroczony czy nie. To dotyczy także limitu trwania. Zdaje się, że 240 minut to maksymalny czas wytwarzania tego hałasu. W jednym z krajów wymieniono, że tylko przez 40 minut można generować poziom hałasu sięgający 90 decybeli.

Wracając do wątku o ciszy nocnej – jakie kraje w Unii Europejskiej mają ją prawnie usankcjonowaną?

Wiem, jakie kraje mają właśnie ustanowione dopuszczalne poziomy, jeżeli chodzi o koncerty, ale nie mam wiedzy na temat danych dotyczących ciszy nocnej. Nie mniej jednak sądzę, że jej wprowadzenie i przestrzeganie jest absolutnie konieczne. Wydaje mi się, że Anglia ma usankcjonowaną tę ciszę nocną, ale nie jestem pewna. Nie chciałabym wprowadzać nikogo w błąd.

A dlaczego do tej pory nie ma tego w polskim prawie?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie, nie powinno być kierowane do mnie.

Wspomniany już prof. Siemieński postulował „wytworzenie już w młodym wieku wrażliwości na hałas, a więc i w przyszłości postawy społecznej zwalczającej hałas w różnych sytuacjach życia domowego, pracy zawodowej i działalności publicznej”. Czy w trakcie edukacji szkolnej kształtowana jest wrażliwości na hałas?

Trudno mi powiedzieć, czy takie rzeczy się dzieją, ponieważ nie jestem nauczycielem w szkole. Wiem jednak, że np. w Warszawie modernizuje się szkoły, wprowadzając dodatkowo uregulowania związane z akustyką, czyli dba się o to, żeby w salach był odpowiedni czas pogłosu w klasach oraz by beton był wyłożony materiałem pochłaniającym hałas. Ogólnie rzecz biorąc, przykłada się coraz większą uwagę do tego, aby było coraz ciszej w szkole.

Wydaje mi się, że żeby wytworzyć wrażliwość na hałas, o której mówi profesor Siemieński, należałoby wykorzystać Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem i próbować uwrażliwić na to nas wszystkich, łącznie z dziećmi w szkole.

Powinniśmy zacząć  od siebie, jeśli chodzi o wytwarzanie hałasu, czyli np. dzieci nie powinny krzyczeć na przerwach.  Powinniśmy również  zastanowić się, jakie są sposoby na ograniczenie hałasu: zaczynając od cichszego słuchania muzyki czy pytania sąsiadów o to, czy możemy tę trawę kosić teraz, czy nie możemy itd.

Międzynarodowy Dzień Zagrożenia Hałasem przypada co roku w ostatnią środę kwietnia. W tym roku obchodzimy go 27 kwietnia. Jaka jest u nas kondycja zorganizowanej działalności obywatelskiej w zakresie walki z hałasem? Mamy bardzo prężny Polski Alarm Smogowy, ale cały czas brakuje lokalnych komitetów obrońców spokoju.

Zgadza się. Ludzie skupiają się na smogu, bo widzą i odczuwają go wokół siebie. Wiedzą, że jest produkowany przez samochody i piece. Zanieczyszczenia, które wytwarzają samochody, są związane z hałasem. Jedno z drugim w jakiś sposób się wiąże, tylko trzeba rozbudzić świadomość, że my sami produkujemy ten hałas. Jeżeli to się uda, to ludzie zaczną inaczej patrzeć na źródła hałasu.

Jakiś przykład?

W Katedrze obecnie prowadzimy projekt związany z turbinami wiatrowymi. Próbujemy ustalić, jak monitorować ich hałas, czy powinny być dodatkowo wprowadzone jakieś indeksy mówiące, kiedy te turbiny są dokuczliwe, a kiedy nie i przy jakim poziomie hałasu. Proponujemy, by ludzie zaczęli traktować turbiny, jako takiego dobrego sąsiada, a nie jako zło, które się pojawia. Trzeba mieć na uwadze, że smog zostanie zastąpiony zieloną  energią. Możemy potraktować te turbiny jako coś, co generuje prąd bez smogu i dodatkowo bez hałasu. Oczywiście, z brakiem hałasu można dyskutować, bo niektórym ludziom jednak on przeszkadza. Jeśli mieszkają blisko turbin, to rzeczywiście może im dokuczać, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić takie indeksy, by mierzyć dopuszczalne poziomy. Dzięki temu hałas generowany przez turbiny będzie zredukowany. Tak samo należałoby traktować inne źródła hałasu.

„Wiele osób zapytanych o przyczynę bierności i braku przeciwdziałania hałasowi, wyjaśniało, że ich wrażliwość na hałas, uważana jest często za chorobę »nadmierne uczulenie«, czy po prostu histerię, a nawet jakąś opozycję i niezrozumienie warunków nowej cywilizacji współczesnego życia”. To znów profesor Siemieńskie. Proszę o komentarz.

Wydaje mi się, że w latach 60. to mogło być prawdą, ale w tej chwili ludzie żyją dłużej i większość, nawet starszych osób, które mają kłopoty ze słuchem, daje się przekonać, by nosić aparaty słuchowe. Nie sądzę zatem, że przytępienie słuchu jest odpowiedzialne za taką reakcję. Cały czas zwracam uwagę na uwrażliwienie ludzi na to, że my generujemy hałas, nie możemy oskarżać nikogo innego. Powinniśmy zacząć od siebie i skupić się na tym, żeby tego hałasu było mniej.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 121 / (17) 2022

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również:

Chcę wiedzieć
# Zdrowie

Konferencja prasowa Kampanii „Naturalne Geny” w Łodzi

W czwartek 30 lipca br. o godz 11.00 w siedzibie Instytutu Spraw Obywatelskich przy ulicy Więckowskiego 33/127 w Łodzi odbędzie się konferencja prasowa inicjująca Kampanię „Naturalne Geny”, której celem jest zwiększenie świadomości konsumentów i zwrócenie uwagi na zagrożenia płynące ze stosowania Organizmów Modyfikowanych Genetycznie (GMO) w produkcji żywności.