Rozmowa

Czy masz pracę z sensem czy bez sensu?

Mężczyzna niosący pudła
fot. Mediamodifier z Pixabay

Z prof. Andrzejem Szahajem rozmawiamy o „pracy bez sensu” w dobie późnego kapitalizmu, ideologicznych uwarunkowaniach poglądu o braku alternatywy dla neoliberalizmu, a także o drogach wyjścia z obecnego kryzysu.

(Wywiad jest zredagowaną i uzupełnioną wersją podcastu Czy masz świadomość? pt. Praca bez sensu).

Rafał Górski: Panie Profesorze, czym jest „praca bez sensu”?

Prof. Andrzej Szahaj: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przede wszystkim zastanowić się, kto definiuje daną pracę jako pozbawioną sensu.

David Graeber w książce „Praca bez sensu” proponuje odwołanie się do tzw. współczynnika humanistycznego. To znaczy, że – jak twierdzili twórcy tego podejścia, czyli Florian Znaniecki oraz William Thomas – jeśli ludzie definiują sytuację jako rzeczywistą, to jest ona rzeczywista w swoich konsekwencjach. Chodzi o to, że jeżeli ludzie uważają, że dana praca jest bez sensu, to ona jest pozbawiona sensu.

Oczywiście można spojrzeć na tę sytuację z boku i powiedzieć, że komuś się tylko wydaje, że wykonuje pracę bez sensu, lecz praca ta ma głęboki sens. Jednak moim zdaniem punktem wyjścia powinna być tutaj ludzka świadomość i indywidualne przekonanie odnośnie charakteru wykonywanej pracy. Co więcej, można się pokusić także o stwierdzenie, że dana praca jest obiektywnie pozbawiona sensu, lecz wówczas w grę wchodzą już pewne oceny i założenia odnośnie tego, jaką pracę możemy określić mianem sensownej.

W moim przekonaniu spora część prac związanych z systemem finansowym, opierającym się na spekulacji, to praca bez sensu – w takim znaczeniu, że nie przynosi ona żadnych pożytków społecznych, będąc nakierowana wyłącznie na manipulację i na wytwarzanie krótkoterminowego zysku. W dłuższej perspektywie ani ten zysk, ani ta praca nie są korzystne dla danego społeczeństwa. Ale takie określenie pracy bez sensu zakłada pewną krytykę całego systemu.

Dla mnie ważniejszy jest ten punkt wyjścia związany z ludzką świadomością. Ludzie mogą pracować w bardzo różnych sektorach gospodarki i określać swoją pracę jako pracę pozbawioną sensu.

Dlatego zawsze należy pytać o to, jaki jest stan ich świadomości i dlaczego właśnie w ten sposób postrzegają swoją pracę – bo w tle oczywiście kryje się założenie, że istnieje jakaś praca, która ma sens.

Gdybym miał w jednym zdaniu zawrzeć moje obserwacje, związane także z książką Graebera, powiedziałbym, że ludzie mają poczucie, że ich praca jest bez sensu wtedy, kiedy nie widzą w niej ani żadnego pożytku osobistego, ani społecznego. To znaczy gdy praca ani ich nie rozwija, ani w sensowny sposób nie służy wspólnocie.

To wydaje mi się podstawą definiowania przez samych zainteresowanych danej pracy jako pozbawionej sensu.

Dlaczego osoby wykonujące pracę bez sensu regularnie zgłaszają, że czują się nieszczęśliwe?

To jest bardzo dobre pytanie. Odpowiedź jest pocieszająca, bo świadomość, że wykonuje się pracę pozbawioną sensu, świadczy o tym, że ludzie mają potrzebę sensu i nie pracują tylko dla pieniędzy. Oczywiście, część ludzi pracuje wyłącznie dla pieniędzy, ale spora część osób pracujących chce czegoś więcej – chce poczucia sensu wykraczającego poza zarabianie pieniędzy. Ta optymistyczna obserwacja dowodzi, że system późnego kapitalizmu, w którym funkcjonujemy, nie zdołał unicestwić w ludziach przekonania, że wartość pracy wykracza poza kwestie czysto materialne, zarobkowe.

Myślę, że ludzie chcieliby pracować przede wszystkim dla swojego osobistego rozwoju – to jest bardzo ważne – ale wydaje mi się, że nie mniej istotne jest dla wielu przekonanie, że praca powinna służyć danej wspólnocie. I jeśli postrzegają swoją pracę jako ani nie służącą indywidualnemu rozwojowi, ani wspólnocie, definiują ją jako pozbawioną sensu.

Moim zdaniem pracą bez sensu jest na przykład praca związana z produkowaniem reklam, które mają w odbiorcach kreować nowe potrzeby i napędzać wzrost gospodarczy oraz konsumpcję.

Zgadzam się z Panem, natomiast taka ocena wynika z oceny całego systemu, gdyż praca w reklamie jest tylko fragmentem większej całości. Teza, którą Pan sformułował, a którą zasadniczo podzielam, wiąże się z przekonaniem, że system, w którym żyjemy, bazuje na fałszywych, szkodliwych założeniach i jako taki jest pozbawiony sensu. Publiczne wygłoszenie takiej opinii skutkuje jednak każdorazowo głosami oburzenia. „Jak to praca w reklamie nie ma sensu? Ta praca ma głęboki sens, ponieważ chodzi wyłącznie o to, żeby sprzedawać jak najwięcej towarów, a sprzedaż jak największej ilości towarów wiąże się z ekspansją gospodarczą, wzrostem PKB” itd. itp. Należy zatem pamiętać, że przekonanie, które Pan wyraził – tzn. że praca w jakimś sektorze może być z definicji pozbawiona sensu – pociąga za sobą ocenę całego systemu, którego jest fragmentem.

Jak to jest mieć pracę bez sensu?

Pewnie jestem szczęściarzem, ponieważ nigdy nie byłem w takim położeniu i nie miałem takiego poczucia. Pracuję w miejscu, które kocham, i mam głębokie przekonanie, że moja praca ma sens. Natomiast z badań wynika, że osób takich jak ja – które przez całe życie pracują z poczuciem, że ich praca ma sens – jest niewiele. Jest to rzadki przywilej.

Praca o twórczym charakterze, w której w gruncie rzeczy nie chodzi przede wszystkim o zarabianie pieniędzy, najczęściej wiąże się z głębokim poczuciem sensu. Ludzi przekonanych o tym, że ich praca ma sens, znajdziemy m.in. w nauce, sztuce, służbie zdrowia i wielu innych sektorach. Tak jak wspomniałem, dla mnie to odczucie braku sensu jest czymś egzotycznym. Próbuję się wczuć w relacje osób, które mówią o swojej pracy jako o pozbawionej sensu. Próbuję to sobie wyobrazić, zrekonstruować, ale psychologicznie taki stan jest mi obcy.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

W Instytucie Spraw Obywatelskich, poszukując wolontariuszy, stażystów oraz etatowych pracowników, oprócz standardowych sformułowań umieszczamy w ogłoszeniach frazę: „oferujemy pracę, która ma znaczenie i daje światu coś sensownego”.

Jestem całym sercem z Wami, jednak tutaj też trzeba zachować umiar. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy istotami materialnymi, obdarzonymi pewnymi potrzebami. Żeby te potrzeby realizować, potrzebujemy środków finansowych. Dlatego stawianie wyłącznie na kwestię sensowności pracy jest podejściem jednostronnym.

Pewnie nam wszystkim marzy się praca, która ma sens, ma znaczenie społeczne, jest ważna i wartościowa, a zarazem pozwala się utrzymać na przyzwoitym poziomie.

Dlatego będąc całym sercem z Waszą misją, muszę też podkreślić konieczność dostrzeżenia tego drugiego, czysto materialnego wymiaru pracy. Motywacja pozamaterialna jest niezwykle ważna i dobrze, jeżeli ona jest najważniejsza, ale nie zapominajmy o motywacji materialnej.

Oczywiście się z Panem zgadzam. Natomiast uzmysłowiłem sobie, że w ogłoszeniach o pracę rzadko pojawia się sformułowanie, że „oferujemy pracę z sensem”. O czym to świadczy Pana zdaniem?

To świadczy o tym, że nie mamy złudzeń – i dotyczy to zarówno pracodawców, jak i pracowników. Pracodawcy pewnie zdają sobie sprawę, że nie mogą zaoferować pracownikom motywacji związanej z sensem wykonywanej pracy, ponieważ sami mają związane z tym wątpliwości.

Praca stała się jednowymiarowa i utraciła wymiar moralny, światopoglądowy. Motywacje pozamaterialne stały się wręcz wstydliwe.

System, w którym jako Polacy żyjemy od kilkudziesięciu lat, a świat zachodni znacznie dłużej, odziera świat z głębszych sensów. Jest to system płaski – w takim znaczeniu, że jest skoncentrowany wyłącznie na wymiarze materialnym, natomiast kwestie pozamaterialne są spychane na margines. Ten proces odzierania z sensu zaszedł także w obszarze pracy. Praktycznie nie rozmawiamy już o pracy w kategoriach wartości, moralności czy samorealizacji – w jej głębszym, sensotwórczym znaczeniu. Późny kapitalizm to system wysuszony, wyprany, jednowymiarowy, coraz bardziej przyziemnie prozaiczny. Powszechne jest przekonanie, że pracuje się z konieczności i że wystarczającą rekompensatą za sprzedawany czas i energię są zarobki.

Chociaż trzeba przyznać, że gdzieniegdzie pojawia się świadomość pozazarobkowej wartości pracy. W ten sposób interpretuję rozmaite zabiegi integracyjne, próby kreowania miejsca pracy jako wspólnoty. Jest to próba pokazania pracownikom, że miejsce pracy ma być czymś więcej niż tylko miejscem zarabiania pieniędzy – specjaliści od organizacji pracy zorientowali się bowiem, że w gruncie rzeczy motywy pozamaterialne u pracowników są często głębsze i mocniejsze. One powodują, że pracownicy są w stanie dać z siebie więcej, co sprawia, że firmy często grają tymi motywacjami w sposób cyniczny – próbując związać pracowników z firmą więzami pozamaterialnymi, aby byli oni jeszcze bardziej zmotywowani.

Z reguły chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby wycisnąć pracownika jak cytrynę, bazując na tych pozamaterialnych motywacjach, a potem go porzucić, bo ten system jest dosyć bezlitosny.

Dlaczego Pana zdaniem przybywa pracy bez sensu?

Zarówno w książce Graebera, jak i w książce „Każda praca hańbi”, której autor ukrywa się pod pseudonimem Wiesławiec Deluxe, czytelnik znajdzie niezwykle trafne fragmenty dotyczące pracy w korporacji, którą autorzy portretują jako pracę pozbawioną sensu.

Odpowiadając na Pana pytanie – moim zdaniem jest to proces związany ze wzrostem liczebności miejsc pracy w wielkich korporacjach, które rozrastają się jak nowotwór i zaczynają obejmować sobą istotną część gospodarki. Wiele danych wskazuje na to, że szczególnie dużo pracy bez sensu jest właśnie w wielkich korporacjach, dlatego że są to twory pozbawione wewnętrznych mechanizmów demokratycznych, których struktura właścicielska jest często nieprzejrzysta i gdzie pracownicy nie widzą celu i sensu pracy – oprócz celów czysto zarobkowych. Wraz z rozrostem tych wielkich korporacji rozwija się dodatkowo sektor reklamy, rozrasta się sektor finansowy oraz związany z tzw. kapitalizmem kognitywnym, gdzie produkuje się głównie informacje. Wydaje się, że sporą część prac w tych sektorach stanowią prace pozbawione sensu – zarówno z punktu widzenia ich pozamaterialnej wartości dla pracowników, jak i ich użyteczności społecznej. Szczególnie widoczne jest to w sektorze finansowym, w którym wiele prac sprowadza się do, mówiąc kolokwialnie, przelewania z pustego w próżne.

Jest też drugi ciekawy wątek, na który zwrócił uwagę autor książki „Każda praca hańbi”: że dobrej pracy w systemie późnego kapitalizmu jest stosunkowo niewiele.

A jednocześnie co roku wkraczają na rynek pracy nowe fale absolwentów uczelni wyższych, którym obiecuje się pracę na miarę ich ambicji. Ten system jednak nie jest w stanie takiej pracy dostarczyć. Okazało się, że kapitalizm postindustrialny, oparty na usługach, w szczególności na usługach związanych z informacją, z oddziaływaniem na emocje, nie produkuje tyle dobrej pracy, ile byśmy się spodziewali. Co więcej: wydaje się, że w kapitalizmie industrialnym było więcej dobrej pracy, a na pewno więcej poczucia sensu pracy.

Ale coś trzeba zrobić z tymi rocznikami absolwentów uczelni wyższych, którzy wkraczają na rynek pracy – oni bowiem są podporą tego systemu jako klasa średnia bądź ludzie, którzy do niej aspirują. System nie może wyrzec się poparcia tej grupy, ponieważ by się zapadł. Dlatego trzeba im coś zaoferować, żeby zapewnić spokój społeczny i żeby ten system utrzymać.

Im więcej zatem takiej pracy bez sensu, tym większa nadzieja, że klasa średnia będzie ten system wspierać, bo będzie przyzwoicie zarabiać – nawet jeżeli w gruncie rzeczy wykonuje pracę, która nie ma sensu, nie jest społecznie użyteczna, a bywa wręcz społecznie szkodliwa.

Autor „Każda praca hańbi” stawia tezę, z którą się zgadzam, że ten system może sobie pozwolić na takie marnotrawstwo, aby zapewnić sobie reprodukcję i spokój społeczny. Na zakończenie tego fragmentu dodam, że praca w tzw. realnym socjalizmie też często była zbędna. Istniała w nim doktryna pełnego zatrudnienia, więc system produkował pracę tylko po to, żeby ludzie mieli zatrudnienie – wszystkim wydawało się to nieracjonalne, bo było nieracjonalne. Tymczasem okazuje się, że późny kapitalizm też produkuje taką pracę bez sensu, masowo, i że też jest to nieracjonalne. Widać zatem, że ten nowy system, który w przeciwieństwie do nieracjonalnego realnego socjalizmu miał być ultraracjonalny, też w dużej mierze okazuje się nieracjonalny i marnotrawny z punktu widzenia wydatkowania ludzkich sił i innych zasobów.

Dlaczego zatem jako obywatele nie sprzeciwiamy się rozkwitowi bezsensownego zatrudnienia?

To jest pytanie, które ma szerszy kontekst, mianowicie: dlaczego my, jako obywatele, nie przeciwstawiamy się systemowi, który ani nie jest tak racjonalny, jak być powinien, ani nie przynosi realizacji tych obietnic, które spodziewaliśmy się, że powinien realizować? Systemowi, który jest w wielu wymiarach szkodliwy (że wspomnę tylko kwestię ochrony przyrody, zmian klimatu i dalszych losów planety), w którym sytuacja wielu ludzi jest trudna, gdzie mamy do czynienia z dziś już powszechnymi problemami jak epidemia depresji, wypalenie zawodowe, poczucie zniechęcenia itp.

Dlaczego zatem ludzie masowo nie przeciwstawiają się takiemu systemowi? Otóż ludzi oduczono buntu, a ten system dąży do eliminacji alternatyw i wpaja ludziom przekonanie, że „lepszego świata nie będzie”. Bardzo wielu w to uwierzyło; mamy do czynienia z zanikiem wyobraźni utopijnej. Powszechne pogodzenie się społeczeństw z wtłaczanym im przekonaniem, że żyjemy na jakoby najlepszym z możliwych światów, owocuje tym, że ludzie w przypadku życiowych niepowodzeń raczej mają pretensje do siebie, a nie do systemu, w jakim przyszło im funkcjonować. Wmawia się ludziom, że jeśli doświadczają w życiu problemów – są to wyłącznie ich indywidualne problemy, bo np. są leniwi. I bardzo wiele osób faktycznie skłonnych jest szukać „winy” w sobie. Tymczasem ta wina leży jednak w dużej mierze po stronie systemu późnego kapitalizmu, który ma pewne jasne strony, ale ma też bardzo wiele stron ciemnych. Jego obrońcy, będący najczęściej także jego beneficjentami, reagują na krytykę pytaniem: a co w zamian? I nie da się ukryć, że z odpowiedzią na to pytanie jest spory problem, gdyż już od dawna nie próbujemy szukać alternatyw.

Niewątpliwie system kapitalistyczny prezentuje się raz lepiej, raz gorzej – przez kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej funkcjonował całkiem nieźle i nie występowało w nim wiele objawów dzisiejszej degrengolady. Cała machina ideologiczna późnego kapitalizmu przekonuje ludzi, że jest dobrze i że jeśli komuś się wydaje, że nie jest, to problem leży w nim. Powszechną reakcją na kłopoty jest apatia, a nie chęć dokonania zmiany społecznej. W dużej mierze z poszukiwania alternatyw wycofali się także intelektualiści.

W ciągu ostatnich 40 lat neoliberalizm stał się hegemonem i pozbawił zarówno intelektualistów, jak i ludzi, którzy nie są intelektualistami, zdolności myślenia w kategoriach alternatywy – jest to wielki triumf systemu neoliberalnego.

Jakie są polityczne efekty pracy pozbawionej sensu i co my, obywatele, możemy zrobić, żeby tę sytuację zmienić?

Polityczne efekty trudno jest ocenić, lecz mam wrażenie, że podskórne niezadowolenie narasta. Gdy przyjrzeć się polityce w ostatnich kilkunastu latach, widać wzrost popularności ruchów skrajnych, przede wszystkim po prawej stronie sceny politycznej. Jednak jest to raczej reakcja na pewne kłopoty wewnątrzsystemowe niż próba sformułowania realnej alternatywy. Zarazem turbulencje polityczne, z którymi mamy w ostatnich latach do czynienia, są znakiem tego, że praca bez sensu i system, który ją produkuje, dla wielu ludzi stały się już trudne do wytrzymania.

Natomiast co robić, aby doprowadzić do zasadniczej zmiany sytuacji, w której się znajdujemy?

Należałoby dokonać daleko idących reform tego systemu – dopóki nie sformułujemy lepszych alternatyw, uważam, że kapitalizm powinien być uznany za system, który jest możliwy do przyjęcia, pod warunkiem, że przybiera ludzką twarz.

A rozumiem przez to np. zmianę dominujących form własności i sukcesywne odchodzenie od tej patologicznej formy własności i gospodarowania, jaką stanowią korporacje. Istnieją takie formy własności, które pozwalają pracownikom angażować się w pracę z poczuciem, że jest to praca na rzecz pewnej wspólnoty – np. spółdzielnie. Innym rozwiązaniem jest akcjonariat pracowniczy.

Dostępne są różne formy partycypacji pracowniczej, jak związki zawodowe, rady zakładowe czy rady pracowników – każda z nich pozwala pracownikom w jakimś stopniu wpływać na losy przedsiębiorstw. Generalnie: im więcej sprawczości, tym więcej poczucia sensu.

Ludzie muszą mieć przekonanie, że mają jakiś wpływ na swoje miejsce pracy – a najlepiej by było, gdyby byli również jego współwłaścicielami. Dlatego szansy na zmianę upatrywałbym właśnie w upowszechnieniu się wspólnotowych form własności i odwrocie od dominującej dziś formy korporacyjnej, która pod wieloma względami wydaje się ślepą uliczką.

Trzeba też wspomnieć, że patologie, o których mówimy, są przede wszystkim patologiami pracy najemnej.

Pewną formą wyjścia z tych kłopotów jest praca u siebie dla siebie, czyli zakładanie przedsiębiorstw. Niestety często widać powielanie przez przedsiębiorców złych wzorów z miejsc pracy najemnej. Aby dokonać wspomnianych zmian potrzebujemy jednak zwrotu w sferze wyobraźni, czy jak kto woli ideologii – innego przekazu, przypominania, że praca ma także wymiar pozamaterialny, etyczny, moralny, światopoglądowy. Że praca jest formą samorealizacji i jest dla nas niezwykle ważna także w kategoriach psychologicznych. Zupełnie zarzuciliśmy bowiem ten wymiar pracy, o którym od dawna mówi myśl lewicowa, ale też chrześcijańska – bo trzeba pamiętać, że np. społeczna nauka Kościoła również podkreśla ponadmaterialny wymiar pracy. Jest to obszar, w którym lewica mogłaby się spotkać z wrażliwą socjalnie prawicą i wypracować jakiś konsensus dla naprawy systemu, który ogołaca z poczucia sensu coraz większe rzesze ludzi.

Dziękuję za rozmowę.

Logotypy Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych

Materiał powstał w ramach Projektu Centrum Wspierania Rad Pracowników dofinansowanego ze środków Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych na lata 2022–2033 przez Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 182 / (26) 2023

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Rynek pracy Centrum Wspierania Rad Pracowników

Przejdź na podstronę inicjatywy:

Co robimy / Centrum Wspierania Rad Pracowników

Być może zainteresują Cię również: