Felieton

Polskie niezdrowie

stetoskop
fot. Myriams-Fotos z Pixabay

Olaf Swolkień

Tygodnik Spraw Obywatelskich – logo

Nr 57 / (5) 2021

„Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu, mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny” św. Antoni pustelnik.

Dzisiejsza medycyna przejęła wraz z resztą nauki rolę społeczną dawnych religii, a lekarze coraz bardziej wcielają się w kapłanów. Stało się tak, gdyż kapłani poprzednich zachodnich religii nie wierzą już ani w życie wieczne, ani w cud przeistoczenia dokonujący się na ołtarzu. Kapłan pryskający jakimś świństwem w patenę i kielich w czasie mszy jest tego nieco żałosnym, ale i wymownym symbolem.

Medycyna współczesna ma dwie twarze – jedna to dokonująca trudnych do uwierzenia, graniczących z cudem zabiegów chirurgia, diagnostyka umożliwiająca zajrzenie do najmniejszych zakamarków ciała i rozebrania go na czynniki pierwsze. Druga to bezmyślność i cyniczna korupcja utrzymująca, a nierzadko wpędzająca miliony ludzi w choroby, które stają się stałym źródłem dochodów medyków i ich mocodawców.

Sam doświadczyłem zarówno dobrodziejstw jednej medycyny, jak i prób mniej lub bardziej świadomego szkodzenia czy wręcz ordynarnego naciągania na niepotrzebne zabiegi i uzależniania od szkodliwych leków tej drugiej, opatrzonej, a jakże, profesorskimi tytułami.

Lekarze podobnie jak kiedyś kapłani próbują ludziom wmówić, że ich zdrowie zależy przede wszystkim od pieniędzy przeznaczonych na leczenie czy ciągłe dokonywanie badań, którym przypisuje się niesłusznie miano profilaktyki, podczas gdy w znakomitej większości przypadków są one z jednej strony odzwierciedleniem powszechnej hipochondrii, a z drugiej kolejnym źródłem zapełniania świątynnych skarbców czy to tych małych w miasteczku lub powiecie, czy tych dużych, jakimi są dzisiaj medyczne molochy w rodzaju tych, które produkują szczepionki na wszystko. Dawniej ofiary składane na ołtarzach miały zapewnić dobrą pogodę lub zwycięstwo w wojnie, dzisiaj horrendalnie wysokie i de facto przymusowe składki na NFZ zdrowie, a przy okazji w obu przypadkach nieźle żyją z nich kapłani.

Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.

Pośród organizacji pozarządowych korzystających z 1% odpisu od podatku, te które osiągają największe wpływy, niemal wszystkie mają w nazwie pomoc chorym dzieciom. W czasie ostatnich demonstracji zwolenniczek aborcji Marcin Bustowski próbował zainteresować uczestniczki przyczynami, dla których coraz więcej dzieci rodzi się z ciężkimi wadami, co rzeczywiście wobec fikcyjności i hipokryzji, jakiej doświadczamy ze strony powołanych do pomocy takim matkom instytucji, musi budzić niepokój, a nawet wściekłość. Jednak nikt nie chciał go słuchać.

Nie lubimy słuchać o przyczynach naszych kłopotów, niepowodzeń i nieszczęść. Na ogół nie są one trudne do zdiagnozowania, ale aby takie diagnozy przyjąć, jeden warunek musi być spełniony – chory musi mieć w sobie minimum wewnętrznej szczerości i pokory.

Nie mają jej matki, które najpierw przez wiele lat faszerują się hormonalnymi środkami antykoncepcyjnymi, potem rodzą pierwsze dzieci w wieku niemal 30 lat, potem szczepią swoje pociechy w pierwszym dniu po urodzeniu na chorobę weneryczną i na wiele innych przypadłości, których przechorowanie nie było przy zachowaniu odrobiny troski i zdrowego rozsądku żadnym problemem przy współczesnych warunkach życia. Przez cały czas matki karmią siebie i dzieci kilogramami chemicznych dodatków, koktailami cukru, antybiotyków i hormonów, a na pociechę wciskają ekrany ściągające ogromne dawki promieniowania.

Nie dziwota, że w wieku dorosłym mamy coraz więcej, a być może już większość społeczeństwa z chorobami współistniejącymi, na które informacja o „groźnym koronawirusie” wpływa jak wiadomość o dżumie czy ospie prawdziwej, czających się w każdej odkrytej twarzy czy otwartej restauracji. Bardzo cenię osoby walczące o prawo do normalnego oddechu, ale widok zamieszczonego na fejsbuku zdjęcia matki z dzieckiem, którzy cieszyli się z takiego małego obywatelskiego zwycięstwa, podnosząc do góry zakupioną bez maski butlę Pepsi Coli, wzbudził we mnie mieszane uczucia.

Wkrótce ma zostać ogłoszony kolejny rządowy program mający ponoć na celu lepsze zdrowie Polaków. Kiedy pomyślę, że przygotowują go ludzie, którzy zamknęli nas w domach we wspaniały, słoneczny kwiecień 2020, którzy trzymali polskie dzieci w areszcie domowym, zakazując wyjścia na światło dzienne, którzy pozbawili je ferii zimowych, którzy celowo utrudniają dostęp do tanich i skutecznych leków na „groźnego koronawirusa”, przechodzą mnie ciarki i ogarnia bezsilna wściekłość, bo wiem, że będą to kolejne miliardy z mojej i współobywateli kieszeni na bezsensowne badania, zabiegi, procedury.

Gdybym miał rządowi w Warszawie coś doradzać, to doradziłbym kilka prostych rzeczy: po pierwsze nie szkodzić, czyli przestać reklamować w publicznej telewizji szkodliwe leki i trujące jedzenie, nie zamykać ludzi w aresztach domowych i nie wpędzać w psychozy, stres, a nierzadko rozpacz, nie przeszkadzać lekarzom i pacjentom leczyć i być leczonymi tak, jak mają na to ochotę i uważają za dla siebie najlepsze – ludzie naprawdę są różni, mają różne organizmy, charaktery, ale na ogół nie są masochistami, którzy lubią sobie szkodzić. Po drugie zacząć od rzeczy najprostszych: przyzwoitego jedzenia w szpitalach, takiejż przyzwoitej opieki pełnionej przez dobrze opłacane pielęgniarki, nie zapominając o salowych. Studentów medycyny uczyć nie procedur, ale myślenia, o odrobinie etyki nie zapominając, głupich, ustosunkowanych kujonów ze studiów wywalić, a tym co je skończą, dobrze płacić, rozwinąć w Polsce produkcję tanich leków generycznych, rozwiązać obecne Izby Lekarskie, gdyż to już w większości nie kasta, ale nierzadko wręcz mafia stosująca wobec odważnych i niezależnie myślących, etycznych lekarzy metodę omerty, szantażu i zastraszania.

Zakazać działalności i wyrzucić z Polski z zakazem wjazdu na wieczne czasy wszystkie koncerny farmaceutyczne, które mają w swojej historii kryminalne epizody w rodzaju korumpowania lekarzy i polityków w celu trucia pacjentów.

Pfizer powinien na takiej czarnej liście być jednym z pierwszych, a lekarzami, którzy wysługują się takim syndykatom, powinna zając się prokuratura i służby.

Wytłumaczyć Polakom, że medycyna, której symbolem jest pan Rockefeller z siódmym wszczepionym sercem i trzecim kompletem nerek, to nie jest ani oferta dla każdego, ani sposób na szczęśliwe życie, znacznie lepszym mógłby być np. jeden z ojców polskiego ziołolecznictwa Aleksander Ożarowski, który żył niewiele krócej, ale leczył się, o ile było to konieczne ziołami, witaminą C i do śmierci w wieku ponad 90 lat prowadził świetne wykłady, autentycznie szerzące wiedzę i oświatę zdrowotną.

Sprawdź inne artykuły z tego wydania tygodnika:

Nr 57 / (5) 2021

Przejdź do archiwum tekstów na temat:

# Społeczeństwo i kultura # Zdrowie

Być może zainteresują Cię również: